Zaolzie

Ukazał się artykuł w GW (27.04.2016) pt. Dlaczego coraz więcej Polaków zapisuje dzieci do szkół w Czechach?
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,87648,19982628,dlaczego-coraz-wiecej-polakow-zapisuje-dzieci-do-szkol-w-czechach.html#ixzz47CpGd0q6
Artykuł rozpoczyna się wstępem:
„W niektórych szkołach na Zaolziu już co trzeci uczeń jest z polskiego Cieszyna i okolic, a nawet Bielska-Białej. Poziom nauczania – wyższy. Program – realizowany. Świetlica – na serio. Do tego zajęcia dodatkowe, integracja rodziców, dyscyplina. No i normalność.”
Chciałabym dorzucić jeszcze jedną prawdopodobną przyczynę tego zjawiska. Od kilku lat współpracujemy z Czechami, a właściwie z Panią Marthą Kmet, która trzyma pieczę nad szkołami polskimi na Zaolziu, pracując dla Centrum Pedagogicznego dla Polskiego Szkolnictwa Narodowościowego w Czeskim  Cieszynie.
W lutym 2013 zostaliśmy przez Panią Kmet, zaproszeni do Ministerstwie Szkolnictwa, Młodzieży i Kultury Fizycznej do Pragi na konferencję pt: Ocenianie kształtujące jest OK! Na prośbę gospodarzy przedstawiłyśmy polskie doświadczenia z ocenianiem kształtującym.
Geneza konferencji sięga wniosków z raportu OECD na temat edukacji w Czechach, wskazówka dla oświaty czeskiej była jednoznaczna – więcej oceniana kształtującego.
Po owocnej konferencji zaplanowaliśmy z Panią Kmet dwa cykle szkoleń dla wszystkich polskich szkół w Cieszynie. Wszystkie rady pedagogiczne zostały przeszkolone przez trenerów Szkoły Uczącej Się (program Centrum Edukacji Obywatelskiej i Polsko Amerykańskiej Fundacji Wolności) i zaczęły wypracowywać własne podejście do oceniania kształtującego. Szkolenia odbyły się w roku 2014. My też skorzystaliśmy na tej współpracy, na przykład dzięki ich pomysłowi wprowadziliśmy w programie Aktywnej Edukacji dzienniczki dla ucznia w klasach początkowych. Planujemy szerszą współpracę w przyszłości.
Trudno powiedzieć, czy ten run na szkoły polskie w Cieszynie jest spowodowany ocenianiem kształtującym, ale moim zdaniem i zdaniem Pani Kmet – OK spełniło tu swoje zadanie.
 

2 komentarze

  • avatar

    Xawer

    29 kwietnia 2016 at 20:13

    Ja bym dorzucił jeszcze trzy przyczyny:
    jeśli ludzie mają możliwość wyboru, to wybierają. Jedni tak, inni inaczej. Jednym czeski model edukacyjny bardziej pasuje od polskiego – i ci posyłają dzieci do szkoły na południowym brzegu Olzy. Innym bardziej pasuje polski model – posyłają dzieci do szkoły na północnym brzegu. Mieszkańcy Cieszyna szczęśliwie mają ten wybór. A przez to, że różnice pomiędzy szkołami w polskim i czeskim Cieszynie są większe, niż pomiędzy szkołami na Grochowie i na Ochocie, to i więcej ludzi decyduje się wozić dzieci do szkół po drugiej stronie rzeki, te różnice stylu edukacji przeważają nad kłopotem komunikacyjnym. A w Cieszynie nie jest on większy, niż w Warszawie, korki na moście na Olzie są mniejsze, niż na Siekierkowskim.
    Można dorzucić jeszcze jedną przyczynę: Czechy są krajem dość zdroworozsądkowym, mało opresyjnym i zdecydowanie bardziej liberalnym pod każdym względem, niż Polska. Jeździ się tam wypalić skręta, za którego nikt się nie czepnie, napić się dobrego piwa w sympatycznej knajpie, zrobić aborcję, której w Polsce nie wolno, a teraz okazuje się, że warto jeździć tam i do szkoły, która nie będzie przesadnie opresyjna wobec naszego dziecka. Można w ten sposób uciec spod opresji polskiego przymusu szkolnego.
    No i ostatnią: czeska szkoła (choć już i tam wprowadzono państwową maturę) jest jedną z najbardziej konserwatywnych pod względem struktury. Żadnego gimnazjum. Podstawówka, a po niej (nieobowiązkowe) liceum z maturą albo szkoły zawodowe. Bez nacisku na to, żeby każdy za wszelką cenę miał maturę. Wielu ludziom ten konserwatyzm pasuje. Gott erhalte Franz den Keiser, unsern guten Keiser Franz! – śpiewało się po obu stronach Olzy. Polska szkoła odeszła od tego modelu dużo dalej, niż czeska.

  • avatar

    Xawer

    29 kwietnia 2016 at 20:13

    Ja bym dorzucił jeszcze trzy przyczyny:
    jeśli ludzie mają możliwość wyboru, to wybierają. Jedni tak, inni inaczej. Jednym czeski model edukacyjny bardziej pasuje od polskiego – i ci posyłają dzieci do szkoły na południowym brzegu Olzy. Innym bardziej pasuje polski model – posyłają dzieci do szkoły na północnym brzegu. Mieszkańcy Cieszyna szczęśliwie mają ten wybór. A przez to, że różnice pomiędzy szkołami w polskim i czeskim Cieszynie są większe, niż pomiędzy szkołami na Grochowie i na Ochocie, to i więcej ludzi decyduje się wozić dzieci do szkół po drugiej stronie rzeki, te różnice stylu edukacji przeważają nad kłopotem komunikacyjnym. A w Cieszynie nie jest on większy, niż w Warszawie, korki na moście na Olzie są mniejsze, niż na Siekierkowskim.
    Można dorzucić jeszcze jedną przyczynę: Czechy są krajem dość zdroworozsądkowym, mało opresyjnym i zdecydowanie bardziej liberalnym pod każdym względem, niż Polska. Jeździ się tam wypalić skręta, za którego nikt się nie czepnie, napić się dobrego piwa w sympatycznej knajpie, zrobić aborcję, której w Polsce nie wolno, a teraz okazuje się, że warto jeździć tam i do szkoły, która nie będzie przesadnie opresyjna wobec naszego dziecka. Można w ten sposób uciec spod opresji polskiego przymusu szkolnego.
    No i ostatnią: czeska szkoła (choć już i tam wprowadzono państwową maturę) jest jedną z najbardziej konserwatywnych pod względem struktury. Żadnego gimnazjum. Podstawówka, a po niej (nieobowiązkowe) liceum z maturą albo szkoły zawodowe. Bez nacisku na to, żeby każdy za wszelką cenę miał maturę. Wielu ludziom ten konserwatyzm pasuje. Gott erhalte Franz den Keiser, unsern guten Keiser Franz! – śpiewało się po obu stronach Olzy. Polska szkoła odeszła od tego modelu dużo dalej, niż czeska.

Dodaj komentarz