Debata w MEN o doskonaleniu, 4.06.2016

Cieszę się, że temat jest poruszany. Jednak nie wiem, czy powstaną wnioski i czy zostaną wykorzystane w planowaniu. Ja osobiście skorzystałam, gdyż zobaczyłam perspektywy różnych organizacji zajmujących się doskonaleniem. Z grubsza można powiedzieć, że są dwie:  publiczne ośrodki doskonalenia i niepubliczne. Podczas debaty wypowiadali się też dyrektorzy szkół i nauczyciele i też mieli swoje perspektywy. Publiczne ośrodki optowały za lepszą organizacja i przepisami dotyczącymi ich pracy. Ponieważ nie znam się na tych przepisach i były one omawiane dość ogólnie, więc zajmę się raczej tym co mnie dotyczy, czyli niepublicznymi placówkami, które też były licznie reprezentowane.
Debatę ze strony MEN prowadziły: Katarzyna Koszewska Dyrektor Departamentu Kształcenia Ogólnego i Anna Dakowicz-Nawrocka zastępca dyrektora Departamentu Kształcenia Nauczycieli
W debacie uczestniczyło około 40 osób w tym z CEO Jacek Strzemieczny i ja.
Zrobiłam notatki rysunkowe:

 
Legenda:

  • 1% – wszyscy zgodziliśmy się, że powinno się wrócić do 1% przeznaczonego na doskonalenie. Poprzednia władza wprowadziła od 0,5 % do 1% w zależności od decyzji samorządu. Wszyscy uważamy, że powinno być obligatoryjnie nie mniej niż 1% i to „znaczonymi pieniędzmi”, aby nie można było ich wydać na inny cel.
  • Szkolić bez kasy – Pojawił się postulat, aby wszystkie szkolenia doskonalące były bezpłatne dla nauczycieli i szkół. Ale nie padła propozycja, jak to zrobić.
  • O doskonaleniu powinien decydować dyrektor szkoły wraz z Rada Pedagogiczną. Tu też wszyscy się zgodzili.  Dodano propozycję wsparcia decyzji przy pomocy diagnozy. Co do czy diagnoza powinna być wewnętrzna, czy zewnętrzna zdania były podzielone.
  • Zapotrzebowanie szkół – oznacza, że to szkoły powinny wskazywać jakie doskonalenie jest im potrzebne, a nie powinno być narzucane z zewnątrz.
  • Ważna jest potrzeba nauczycieli – Punkt wiążący się z poprzednimi, odnoszący się do takiego planowania doskonalenia, aby było zgodne z potrzebami nauczycieli i procesu nauczania. Podkreślano kilkukrotnie, że doskonalenia musi być warsztatowe, a nie wykładowe. Uczestnicy mieli wiele przykładów szkoleń polegających na czytaniu slajdów.
  • 20h obowiązkowe – pojawiło się pytanie, czy prawdziwa jest plotka o wprowadzeniu obowiązku uczęszczania nauczyciela na co najmniej 20h doskonalenia. Prowadzące debatę nie potwierdziły tej pogłoski, a uczestnicy debaty byli takiemu pomysłowi w większości przeciwni.
  • Wesprzeć dobrowolne sieci – Zauważono kilkukrotnie, że nauczyciele świetnie uczą się wzajemnie od siebie, warto więc stworzyć odpowiednie warunki do tego, np. poprzez prace w sieci lub spotkania przedmiotowców. Umożliwić nauczycielom wymianę doświadczeń, dzielenie się materiałami, a może też wzajemne wizyty na lekcjach.
  • Co pomoże uczniom? – Zauważono również, że szkolenia nauczycieli mają przede wszystkim pomóc uczniom.
  • Akredytacja, ale jaka? – W większości uważano, że akredytacja placówek powinna być, ale obecna zdaniem uczestników nie zapewnia jakości usługi. Polega na wypełnieniu trudnych wymagań, które nie wpływają zupełnie na jakość szkoleń.
  • Poruszono dwa problemy:

v  Nauczanie języka obcego w przedszkolu i wymogi z tym związane
v  Nauczanie cudzoziemców języka polskiego
Oba z nich zostały w skrócie wyjaśnione przez przedstawicielki MEN

  • Gdzie są uczelnie? – Podjęto temat kształcenia wstępnego nauczycieli (bardzo krótko), a również doskonalenia nauczycieli przez uczelnie. Zauważono, że nie ma współpracy pomiędzy dwoma ministerstwami, a to przekłada się na brak współpracy w doskonaleniu nauczycieli.
  • Bliski doradca – mocno obecny temat w debacie. Tęsknota za doradcami metodycznymi, gotowymi iść z pomocą. Podjęto problem zarówno braku doradców (wyginęli na skale powszechną w latach 90-tych) oraz złych warunków organizacyjnych dla tych, którzy chcieliby się takiej roli podjąć (mogą nie móc wrócić do pracy w szkole). Słyszałam również głosy na temat jakości metodyków, ale też pochwały dotyczące pracy niektórych z nich. Wywiązała się rozmowa na temat zadań doradcy metodycznego. Te zadania-życzenia zilustrowałam na następnym rysunku.


Mimo, że niektórzy uczestnicy uważali, że tacy doradcy istnieją i chcieliby jeszcze dodać kilka ich powinności, to ja osobiście nie wierzę, że to możliwe.

  • Wskazywano na groźbę i tendencje do przeciwstawiania placówek niepublicznych i publicznych. Naszym zdaniem istnieje potrzeba i możliwość miejsca dla placówek obu rodzajów.

 
Na koniec kilka uwag pośrednich:

6 komentarzy

  • avatar

    Xawer

    5 czerwca 2016 at 21:37

    Doprawdy zdziwyłbym się, gdyby przedstawiciele państwowych i niepaństwowych instytucji, prowadzących szkolenia „doskonalące” nie uchwalili na pierwszym miejscu konieczności finansowania ich działalności z 1%. Mniejsza o to, od czego to 1% jest liczone, ale na pewno wypływa z kieszeni podatnika, a wpływa do kieszeni zebranych na debacie.
    To ja poproszę 2% – byle dla mnie.
    Przepływa ku zadowoleniu zebranych i zgrzytaniu zębów podatnika, którego nikt nie pyta, czy chce płacić za takie dokształty. I ku zgrzytaniu zębów tych nauczycieli, którzy woleliby dostać choćby drobną podwyżkę, niż żeby ich uszczęśliwiać „darmowymi” dokształtami.

  • avatar

    Xawer

    5 czerwca 2016 at 21:37

    Doprawdy zdziwyłbym się, gdyby przedstawiciele państwowych i niepaństwowych instytucji, prowadzących szkolenia „doskonalące” nie uchwalili na pierwszym miejscu konieczności finansowania ich działalności z 1%. Mniejsza o to, od czego to 1% jest liczone, ale na pewno wypływa z kieszeni podatnika, a wpływa do kieszeni zebranych na debacie.
    To ja poproszę 2% – byle dla mnie.
    Przepływa ku zadowoleniu zebranych i zgrzytaniu zębów podatnika, którego nikt nie pyta, czy chce płacić za takie dokształty. I ku zgrzytaniu zębów tych nauczycieli, którzy woleliby dostać choćby drobną podwyżkę, niż żeby ich uszczęśliwiać „darmowymi” dokształtami.

  • avatar

    Robert Raczyński

    6 czerwca 2016 at 13:26

    Zabrakło mi ważnego postulatu. Żeby nie zastępować studiów szkoleniami post factum. Nie pamiętam, żebym przechodził szkolenie, które wyrasta poza prymitywny coaching lub pierwszy rok pedagogiki dla bystrych inaczej, a za eksperta od wszystkiego się nie uważam. Tyle jest problemów wartych uwagi, które nauczyciele i dyrektorzy zgłaszają. Traktowanie ich wszystkich, jak niedorozwiniętych dzieci we mgle, to nie jest skuteczna metoda – niedorozwinięci i tak nie skorzystają.
    „Gdzie są uczelnie?” – No, właśnie. Kto je kończy? Jakim cudem, jeśli potrzebne są takie szkolenia, jak te oferowane?

  • avatar

    Robert Raczyński

    6 czerwca 2016 at 13:26

    Zabrakło mi ważnego postulatu. Żeby nie zastępować studiów szkoleniami post factum. Nie pamiętam, żebym przechodził szkolenie, które wyrasta poza prymitywny coaching lub pierwszy rok pedagogiki dla bystrych inaczej, a za eksperta od wszystkiego się nie uważam. Tyle jest problemów wartych uwagi, które nauczyciele i dyrektorzy zgłaszają. Traktowanie ich wszystkich, jak niedorozwiniętych dzieci we mgle, to nie jest skuteczna metoda – niedorozwinięci i tak nie skorzystają.
    „Gdzie są uczelnie?” – No, właśnie. Kto je kończy? Jakim cudem, jeśli potrzebne są takie szkolenia, jak te oferowane?

  • avatar

    Ewa Borgosz

    10 czerwca 2016 at 18:01

    Zgadzam się z Robertem w kwestii uczelni – to tam powinny odbywać się warsztaty i zajęcia przygotowujące do pracy w szkole na róznych poziomach (komunikacja, dydaktykja, wychowanie, kontakty z dorosłymi – rodzicami, umiejętność samodoskonalenia, współpraca itp.). Nieodpłatność szkoleń powoduje, że zapisuje się na nie wiele osób, a przychodzi 1/3 zapisanych. Tymczasem lista rezerwowa bywa długa. Doradcy metodyczni nadal istnieją i chętnie „udzielają się” w szkołach, jednak nie sa zbyt popularni. Moim zdaniem najwięcej zalezy od dyrektorów – są tacy, którzy wsłuchują sie w potrzeby nauczycieli, a jednocześnie ich inspirują, są też tacy (niestety), którzy wykonują polecenia i produkują dokumenty potwierdzające fakt, że szkoła funkcjonuje zgodnie z przepisami. Czasami nie znają przepisów i przesadzają z „dupokryjkami”.

  • avatar

    Ewa Borgosz

    10 czerwca 2016 at 18:01

    Zgadzam się z Robertem w kwestii uczelni – to tam powinny odbywać się warsztaty i zajęcia przygotowujące do pracy w szkole na róznych poziomach (komunikacja, dydaktykja, wychowanie, kontakty z dorosłymi – rodzicami, umiejętność samodoskonalenia, współpraca itp.). Nieodpłatność szkoleń powoduje, że zapisuje się na nie wiele osób, a przychodzi 1/3 zapisanych. Tymczasem lista rezerwowa bywa długa. Doradcy metodyczni nadal istnieją i chętnie „udzielają się” w szkołach, jednak nie sa zbyt popularni. Moim zdaniem najwięcej zalezy od dyrektorów – są tacy, którzy wsłuchują sie w potrzeby nauczycieli, a jednocześnie ich inspirują, są też tacy (niestety), którzy wykonują polecenia i produkują dokumenty potwierdzające fakt, że szkoła funkcjonuje zgodnie z przepisami. Czasami nie znają przepisów i przesadzają z „dupokryjkami”.

Dodaj komentarz