Kto ma prawo do autorskiej klasówki?

Tytuł z Gazety Wyborczej z dnia 23 listopada.
W leadzie napisano: Szkoły nie pozwalają rodzicom na kserowanie testów dzieci. Nauczyciele uważają, że to narusza ich prawa autorskie: Nie po to wymyślamy testy, żeby krążyły w sieci.
W skrócie odmówiono rodzicom udostępnienia klasówki napisanej przez ucznia, broniąc swojego prawa do tekstu zadań.
Może to jakiś żart? Czegoś nie mogę zrozumieć. Czyżby nauczanie nie polegało na uczeniu uczniów, tylko na autorskim tworzeniu „dzieł”?
Jeśli moim celem jako nauczyciela jest nauczyć ucznia, a jeszcze lepiej pomóc mu się uczyć, to z ochotą powinnam udostępnić mu wszelkie materiały, które mu w tym pomogą, a już jego własną pracę ku refleksji – koniecznie! Rodzicom też, aby mogli pomóc dziecku.
Co to znaczy, że testy nie mają krążyć po sieci? Właśnie powinny krążyć, czym więcej dostępu uczniów do przykładów testów, tym większa szansa, że się nauczą.
Ale może nie chodzi o nauczenie, ale o sprawdzenie? Zaskoczyć testem ucznia, złapać go na niewiedzy i jeszcze użyć  test kilka razy, aby za dużo się nie napracować.
Oj, oj boli.

Blogi Oś świata:
Jacek Strzemieczny Oś świata Jacka …
Danuta Sterna Moja oś świata
Marzena Żylińska Neourony w szkolnej ławce
Witold Szwajkowski Prawo do rozumienia
Wiesław Mariański Głos rodzica
Ewa Borgosz Do przyszłości
Ksawery Stojda Kolokolo Bird
Anetta, Grażyna Czas na przedszkole
Zofia Godlewska Patrząc na … szkołę
Strona główna blogów Oś świata

18 komentarzy

  • avatar

    xts

    23 listopada 2011 at 13:29

    Uśmiałem się!
    Widzę to jako kolejny objaw choroby przerostu ochrony praw autorskich.
    Ale akurat w przypadku szkoły publicznej rozwiązanie byłoby bardzo proste – takie, jak wielu firmach komercyjnych: jednozdaniowa klauzula w umowie o pracę czy regulaminie, do którego ona się odwołuje, określająca przeniesienie praw autorskich do wszystkich dzieł wytworzonych w ramach obowiązków służbowych na pracodawcę.
    Sądzę, że na taką zmianę i na udostępnienie na zasadzie public domain pozyskanych w ten sposób dzieł dałoby się namówić Ministra.

  • avatar

    xts

    23 listopada 2011 at 13:29

    Uśmiałem się!
    Widzę to jako kolejny objaw choroby przerostu ochrony praw autorskich.
    Ale akurat w przypadku szkoły publicznej rozwiązanie byłoby bardzo proste – takie, jak wielu firmach komercyjnych: jednozdaniowa klauzula w umowie o pracę czy regulaminie, do którego ona się odwołuje, określająca przeniesienie praw autorskich do wszystkich dzieł wytworzonych w ramach obowiązków służbowych na pracodawcę.
    Sądzę, że na taką zmianę i na udostępnienie na zasadzie public domain pozyskanych w ten sposób dzieł dałoby się namówić Ministra.

  • avatar

    Danusia

    23 listopada 2011 at 21:21

    To wszystko jest co najmniej dziwne!
    Nie rozumiem tych tajemnic i praw w tym miejscu.
    Wyobrażacie sobie lekarza, który trzyma przed pacjentem diagnozę i leczenie w tajemnicy? Czy jego recepta jest autorska, czy powinien bać się innego lekarza?
    D

  • avatar

    Danusia

    23 listopada 2011 at 21:21

    To wszystko jest co najmniej dziwne!
    Nie rozumiem tych tajemnic i praw w tym miejscu.
    Wyobrażacie sobie lekarza, który trzyma przed pacjentem diagnozę i leczenie w tajemnicy? Czy jego recepta jest autorska, czy powinien bać się innego lekarza?
    D

  • avatar

    Marta

    24 listopada 2011 at 07:47

    Nauczyciele, dyrektorzy na zebraniach szkolnych narzekają na brak współpracy ze strony rodziców. Zachęcają nas do tego. Nauka moich synów jest bardzo dla mnie ważna, chyba głownie dla tego, że pragnę aby te 7 godzin dziennie które chłopcy spędzają w tej instytucji było dla nich dobrym doświadczeniem. Jeżeli źle napisze klasówkę, a ja chce mu pomóc się przygotować do poprawy – słyszę NIE. Gdy mój syn dostał trzecią „1” za grę na flecie – napisałam do nauczycielki że proszę o wskazówki jak mam w domu ćwiczyć z dzieckiem – dostałam odpowiedź: „Po pierwsze należy uważać na lekcji, a po drugie – zgłaszać wszelkie problemy do mnie. ja jestem od tego, by uczniów poprawiać i dawać im wskazówki.” To tak jakby ktoś trzasną przede mną drzwiami.
    MD

  • avatar

    Marta

    24 listopada 2011 at 07:47

    Nauczyciele, dyrektorzy na zebraniach szkolnych narzekają na brak współpracy ze strony rodziców. Zachęcają nas do tego. Nauka moich synów jest bardzo dla mnie ważna, chyba głownie dla tego, że pragnę aby te 7 godzin dziennie które chłopcy spędzają w tej instytucji było dla nich dobrym doświadczeniem. Jeżeli źle napisze klasówkę, a ja chce mu pomóc się przygotować do poprawy – słyszę NIE. Gdy mój syn dostał trzecią „1” za grę na flecie – napisałam do nauczycielki że proszę o wskazówki jak mam w domu ćwiczyć z dzieckiem – dostałam odpowiedź: „Po pierwsze należy uważać na lekcji, a po drugie – zgłaszać wszelkie problemy do mnie. ja jestem od tego, by uczniów poprawiać i dawać im wskazówki.” To tak jakby ktoś trzasną przede mną drzwiami.
    MD

  • avatar

    W. Szwajkowski

    24 listopada 2011 at 16:13

    AgaD,
    Może nie chodzi tylko o iluzję nieomylności, ale też o świadomą obawę przed ujawnieniem „omylności” lub niekompetencji? I to jeszcze w sposób trudny do obrony, bo w formie dokumentu z własnym podpisem. Nikt tego jednak głośno nie powie. Wygodniej zasłaniać się prawami autorskimi, jako powodem oficjalnym.
    Pani Danuto,
    To jest właśnie doskonały przykład, mam nadzieję, że wąskiej, ale dobrze okopanej grupy interesów w grupie wszystkich nauczycieli. Co by straciła ta grupa po wprowadzeniu propozycji xts? Jakieś korzyści finansowe? Straciłaby „święty spokój”. Teraz nie musi się obawiać, że ktoś przeanalizuje wymyślone przez nich klasówki, odpowiedzi uczniów i np. zakwestionuje zasadność wystawionej oceny.

  • avatar

    W. Szwajkowski

    24 listopada 2011 at 16:13

    AgaD,
    Może nie chodzi tylko o iluzję nieomylności, ale też o świadomą obawę przed ujawnieniem „omylności” lub niekompetencji? I to jeszcze w sposób trudny do obrony, bo w formie dokumentu z własnym podpisem. Nikt tego jednak głośno nie powie. Wygodniej zasłaniać się prawami autorskimi, jako powodem oficjalnym.
    Pani Danuto,
    To jest właśnie doskonały przykład, mam nadzieję, że wąskiej, ale dobrze okopanej grupy interesów w grupie wszystkich nauczycieli. Co by straciła ta grupa po wprowadzeniu propozycji xts? Jakieś korzyści finansowe? Straciłaby „święty spokój”. Teraz nie musi się obawiać, że ktoś przeanalizuje wymyślone przez nich klasówki, odpowiedzi uczniów i np. zakwestionuje zasadność wystawionej oceny.

  • avatar

    Danusia

    24 listopada 2011 at 16:49

    Właśnie wróciłam z konferencji w ORE. Zapytałam tam uczestników, czy znają podręczniki, które uczą nauczać z pasją. Odpowiedzieli, że takie nie są potrzebne, bo trzeba samemu być z pasją. Każdy uważał się za takiego co uczy z pasją, a reszta po prostu mało się nadje do zawodu.
    Jeśli mam o sobie zdanie, że jestem w porządku i nic nie muszę zmieniać, to nigdy spokoju nie stracę.
    To dziwne, ze nikt się nie przyznał do trudności.
    To inni nie potrafią, ale my owszem. Nawet jeden Pan stwierdził, ze napisał podręcznik z pasją z plastyki. Ja się pytam, czy znają taki podręcznik, który pomoże nauczycielowi w ciekawym nauczaniu i w nauczaniu do testów, razem.
    D

  • avatar

    Danusia

    24 listopada 2011 at 16:49

    Właśnie wróciłam z konferencji w ORE. Zapytałam tam uczestników, czy znają podręczniki, które uczą nauczać z pasją. Odpowiedzieli, że takie nie są potrzebne, bo trzeba samemu być z pasją. Każdy uważał się za takiego co uczy z pasją, a reszta po prostu mało się nadje do zawodu.
    Jeśli mam o sobie zdanie, że jestem w porządku i nic nie muszę zmieniać, to nigdy spokoju nie stracę.
    To dziwne, ze nikt się nie przyznał do trudności.
    To inni nie potrafią, ale my owszem. Nawet jeden Pan stwierdził, ze napisał podręcznik z pasją z plastyki. Ja się pytam, czy znają taki podręcznik, który pomoże nauczycielowi w ciekawym nauczaniu i w nauczaniu do testów, razem.
    D

Dodaj komentarz