Ten wpis będzie bardziej osobisty i historyczny. Wydarzenia opisywane miały miejsce pod koniec zeszłego wieku w szkole, której byłam dyrektorką. Była to mała szkoła i w każdej klasie była nieduża liczba uczniów, istotne dla osób, które chciałyby pójść tym śladem. Otóż uczniowie naszej szkoły otrzymywali dyplomy, podpisane przez wychowawcę i dyrektora szkoły. Dyplom wyszczególniał specyficzną zaletę ucznia.
Wtedy wydawało mi się to zupełnie naturalne, że odnosimy się indywidualnie do zasług ucznia. Okazało się po latach i to 24, że uczennica Agnieszka Fatek przechowywała swoje dyplomy i z przyjemnością do nich teraz powróciła. Pochwaliła się nimi na FB i pozwoliła mi je zamieścić w tym wpisie.
Przypominając sobie wysiłek włożony w ten sposób nagradzania uczniów, widzę, że podstawowa trudność polegała na znalezieniu tego, za co chcieliśmy ucznia docenić. Samo wypisanie przez wychowawcę 16 dyplomów, nie było już tak uciążliwe.
Widać, że się opłacało! Zostało w pamięci uczniów co najmniej przez 24 lata, a jednocześnie dało uczniom to co najważniejsze – docenienie.
Jestem przekonana, że Agnieszka nie pamięta, jaki miała stopień z zachowania, ale pamięta, że była zauważona, doceniona i wyróżniona dyplomem.
Dziękuję Agnieszko, że nam o tym przypomniałaś.