Testy po raz n-ty

Trudno, znowu będzie o testach. Poruszył mnie wywiad w Metrze, 20 marca 2012 – Gimnazjaliści myślą, nie kują.   Rozmówcami byli: profesor Michał Federowicz (szef IBE) i profesor Jolanta Choińska- Mika (kierująca zespołem przygotowującym „Diagnozę”) – decydenci w sprawach egzaminu.
Wywiad dotyczył egzaminu gimnazjalnego próbnego i tego, który czeka uczniów w tym roku.

  • J Ch-M:  „Nie możemy bezpośrednio porównywać wyników egzaminów grudniowego testu egzaminacyjnego z egzaminami z ostatnich lat, bo zmieniła się sama formuła testu” .

Chodzi o egzamin próbny. Mamy w tym roku inną formułę, z którą polska oświata wiąże duże nadzieje.  Podobno i nareszcie będzie to test sprawdzający myślenie! Zapamiętajmy te nadzieje, bo już zaraz będzie można je rozliczyć. Test sprawdzający myślenie, no, no…. Może PISA weźmie z nas przykład?

  • M F:  „Celowo zapewnialiśmy ich też, że próbny test nie wpłynie na oceny”.

Ale próba! Groźba oceny zmienia przecież wszystko.  Zobaczymy, jak to będzie na zwykłym (bo nie normalnym) egzaminie.

  • M F: „Teraz uczniowie nabrali śmiałości. Najtrudniejsze zadanie z geometrii przestrzennej próbowało rozwiązać trzy czwarte uczniów, chociaż nie mieli tego na lekcjach”.

J Ch- M:  „Uczniowie nie przestraszyli się np. pytania o tradycję grunwaldzką z XX wieku, zahaczającą o materiał, którego jeszcze w szkole nie przerabiali”
Po pierwsze dlaczego daje się zadania z tematów, które nie były omawiane w szkole. Może od razy dajmy gimnazjalistom do przeliczenia całkę po powierzchniach i cieszmy się, że ktoś próbował? Druga sprawa to, czy to jest objaw śmiałości, czy niewiedzy – co było na lekcjach?
A może szkoła nie jest potrzebna, niech dzieci same się nauczą i to nie wiadomo czego?

  • Omawiano zadanie polegające na określeniu, w którym wieku był rok 776 p.n.e. 75% odpowiedziało źle.

Rozmówcy zeszli na uczenie chronologii. Profesor Choińska –Mika:  „Tak, bo chronologii są źle uczeni”. „Widać, że gimnazjaliści są zasypywani faktami, liczbami i datami, a szkoła nie pomaga im dostrzec tych, które są ważne”.
I kto jest znowu winien? Oczywiście szkoła i nauczyciele. Bo przecież nie testy pytające uczniów o fakty, liczby i daty.

  •  Pani redaktor Alicja Bobrowicz zapytała:  „Czy to oznacza, że nauczyciele nie będą uczyli pod testy?”. Profesor Federowicz  zakończył optymistycznie:  „ Nie ma po co uczyć pod testy. Nowy egzamin wymaga myślenia i kojarzenia faktów; jednym słowem korzystania z wiedzy. Lepiej spokojnie przeanalizować z uczniami zadania z grudniowej diagnozy i przykłady wcześniej opublikowane przez Centralną Komisję Egzaminacyjną”.

Czyli nie uczmy pod testy, tylko rozwiązujmy je z naszymi uczniami. Co za różnica?
 
 
 

12 komentarzy

  • avatar

    Xawer

    22 marca 2012 at 19:09

    Przeczytałem „Diagnozę”: http://eduentuzjasci.pl/pl/badania/110-badanie/412-diagnoza-kompetencji-gimnazjalstow-2.html
    a przynajmniej jej część matematyczną i przyrodniczą. Wszystkim zresztą polecam tę pouczającą lekturę!
    Testy próbowały mierzyć myślenie. I skończyło się to porażką. Znaczy porażką okazał się wynik tego testu: uczniowie nie myślą! Doskonałym przykładem jest właśnie to zadanie z geometrii przestrzennej (Matematyka, zad.23), o którym pisze Danusia. Zadanie powinno być bardzo proste dla _myślącego_ ucznia podstawówki. Do jego rozwiązania wystarczy umieć obliczyć objętość prostopadłościanu o znanych bokach. I chwilę pokombinować, jak podzielić bryłę z zadania na takie prostopadłościany. To nie jest liczenie całki po powierzchni – to było właśnie zadanie na myślenie, czyli zastosowanie elementarnej wiedzy w sytuacji, która nie była przetrenowana w szkole. Ale uczeń całą tę wiedzę ma! Sądzę, że wśród przedszkolaków Anety i Grażyny znaleźliby się tacy, którzy umieliby zbudować zadaną bryłę z klocków LEGO i policzyć ile klocków było potrzebne do tej konstrukcji 😉
    Nie byłbym aż tak jak prof. Fedorowicz zachwycony śmiałością uczniów – z raportu: „Łącznie zaledwie 10,2% uczniów uzyskało za to zadanie 1 punkt lub więcej. Dla pozostałych barierą nie do przebycia okazała się konieczność podzielenia sześciennego „szkieletu” na mniejsze kawałki. […] 50% uczniów rozpoczynało rozwiązywanie zadania zupełnie błędnie lub tylko rysowało coś na modelu.”
    Warto przejrzeć tę „Diagnozę”. Ja – outsider – znalazłem tu kilka odkryć:
    1. Uczniowie jako tako radzą sobie z zadaniami odtwórczymi (na zastosowanie pamięciowej definicji w przykładzie, do którego pasuje ona w oczywisty sposób, lub właściwe pojęcie jest przywołane treścią zadania), jednak padają zupełnie na zadaniach wymagających odrobiny inwencji, wyobraźni i spójnego myślenia (jak to z geometrii przestrzennej).
    2. Wyniki są tak koszmarnie złe, że ręce opadają – zadania na żenującym poziomie stanowią problem dla większości uczniów.
    3. Autorzy zadań sami wpadają w „nierzeczywistość”. Mamy zadanie (Zad. 6, matematyka): „Ania i Tomek mają razem 14 lat. […]” To zadanie jest równie idiotyczne, jak stwierdzenie, że ponieważ kawa ma 80°C, mleko z lodówki 5°C, więc razem mają 85°C. Dedykuję to Witoldowi dla jego krucjaty o sensowne stosowanie jednostek!
    Resztę wniosków zacytuje wprost z „Diagnozy”:
    4. „znaczna część uczniów nie jest przyzwyczajona do sprawdzania, czy podane przez nich rozwiązanie ma sens”
    Szkoła nie uczy krytycyzmu Uczy odpowiedzi na pytania. Ale te pytania i odpowiedzi są oderwane od rzeczywistości. W ogóle nie podlegają weryfikacji względem zdrowego rozsądku. Jeśli w zadaniu wyjdzie, że Jaś biegnie 497km/h to tak wpisujemy na arkuszu i nie zastanawiamy się, że Jaś biegnie, a nie leci samolotem.
    5. „Ogromną trudność sprawiło uczniom zadanie, w którym trzeba było podać uzasadnienie”
    Uczymy się w szkole do testów! W testach trzeba podać odpowiedź, a nie uzasadniać ją! A jak uzasadnić coś co wiemy, bo wykuliśmy to na pamięć?
    6. „Uczniowie mają problemy z zadaniami sprawdzającymi umiejętności związane z prowadzeniem doświadczeń i z metodą naukową.” – niech będzie to kolejnym uzasadnieniem dla projektu CEO wprowadzenia do Polskich szkół programu „Understaning Science”

  • avatar

    W. Szwajkowski

    23 marca 2012 at 11:20

    Uff! Faktycznie przerażające są wnioski z tego testu, a szczególnie z zadnia z sześcianem. Ja bym powiedział, że to było jedno z łatwiejszych zadań i nawet bym się zastanawiał, czy jest sens je dawać w takim teście. Czy uzyskany wynik oznacza, że „podzielenie czegoś w myślach na części”, „przecięcie czegoś w myślach i zobaczenie przekroju”, czy obrócenie jest poza zasięgiem przeciętnego ucznia? I to w erze komputerów, gdzie można to łatwo modelować? Nam w podstawówce pan od robót pokazywał jedną przeciętą bryłę, żeby wyjaśnić na czym polega idea przekroju. Teraz mógłby pokazać ich setki w 3D w komputerze. Generalnie, czy szkoła uczy w ogóle wyobrażania sobie czegoś?
    Interesują mnie efekty końcowe systemu edukacje w tym aspekcie, przejawiające się w zachowaniach dorosłych ludzi. Zauważyłem, że często bohaterami reklam telewizyjnych są idioci. Widzę dwa wyjaśnienia: albo ci, co wymyślają takie reklamy są idiotami, albo zakładają, że większość ludzi, do których mają trafić reklamy to idioci, więc pokazanie czegoś w kontekście czyjegoś idiotycznego zachowania dobrze trafi w ich system percepcji. Oto kilku przykładów: reklama samochodu, w której jakiś idiota wjeżdża na wstecznym biegu ślimakiem w piętrowym garażu i hamuje z piskiem opon. Inny, myje samochód urządzeniem ciśnieniowym i spłukuje z niego błoto zaczynając od dołu i to stojąc pół metra od samochodu. Jeszcze inny idiota manewrujący ciężarówką, rozmawia przez telefon komórkowy, przytrzymując go przy uchu barkiem i jednocześnie puszcza kierownicę, bo je reklamowany batonik. Reklamy takie kreują wręcz wzorce idiotycznych zachowań wynikających właśnie z braku wyobraźni.
    Jak jednak ma człowiek wyobrazić sobie skutki jakiejś dynamicznej sytuacji, jeśli nie jest w stanie „statycznie” wyobrazić sobie np. podziału prostokąta na dwa trójkąty, bez rysowania przekątnej?

    • avatar

      Danusia

      23 marca 2012 at 18:44

      Panie Witoldzie
      Przy okazji poruszył Pan ważny temat – cyfryzacji. Otóż moim zdaniem zdecydowanie lepiej jest uczyć się stereometrii na realnych bryłach, niże obracać je w komputerze. Mitem jest, że taki sposób czegoś nauczy. Trzeba wziąć w rękę i obracać oraz przecinać. Brawo dla nauczyciela robót ręcznych, chociaż szczęśliwie on nie miał zbytniego wyboru.
      D

      • avatar

        Xawer

        23 marca 2012 at 18:54

        W pełni zgadzam się z Danusią. Żadne wizualizacje 3D nie zastąpią klocków i doświadczenia takiego podziału. Kilka razy w życiu trzeba nie tylko narysować przekątną prostokata, ale i wziąć nożyczki i ten prostokąt przeciąć. Piła płatnica i kawał styropianu tez się przydają…

        • avatar

          Michał

          23 marca 2012 at 20:06

          Ja miałem przyjemność oglądać bryły w 3D (ładne, kolorowe, miłe dla oka… Nie mam pojęcia co z nimi robiliśmy później), ale także męczyć się z wycinaniem i sklejaniem takich figur. Okropne, nieprzyjemne, zajmowało sporo czasu, ale później jakoś nie miałem problemów np. z bryłami obrotowymi 😉

        • avatar

          W. Szwajkowski

          25 marca 2012 at 10:46

          Oczywiście racja. Nie miałem na myśli tego, żeby wizualizacje zastąpiły realne obiekty i ich przecinanie. Dobrze jest przeciąć bryłę ze styropianu brzeszczotem, żeby pojąć ideę przekroju. Ale w kolejnym etapie można demonstrować różne przekroje na przeciętych już modelach. Uczeń nie musi za każdym razem sam przecinać, ponieważ może sobie to przecinanie łatwo wyobrazić. W kolejnym etapie może zobaczyć taki model w prezentacji 3D na komputerze, w której można bryłę obracać. Gdy już nauczy się wyobrażać sobie bryłę na podstawie komputerowej wizualizacji i przecinać ją w wyobraźni, nie musi już posługiwać się realnymi modelami. W moim przekonaniu w tym właśnie sensie komputer może być narzędziem wspierającym rozwój wyobraźni przestrzennej poprzez możliwość efektywnego realizowania wartościowych ćwiczeń. Kolejnym etapem jest umiejętność wyobrażenia sobie przestrzennej bryły na podstawie płaskiego rysunku w perspektywie czy aksonometrii i tu już nie ma znaczenia czy jest on na monitorze czy na papierze.
          Niestety, zauważyłem że ogromne możliwości komputera do rozwijania wyobraźni przestrzennej nie są doceniane ani wykorzystywane. Wręcz przeciwnie, dominują aplikacje, które przytępiają wyobraźnię przestrzenną. Coraz częściej odkrywam, że wielu ludzi nie potrafi płaskiego rysunku interpretować tak, żeby dostrzec w nim trzeci wymiar, jeżeli nie ma na nim efektów graficznych znanych im z wizualizacji komputerowych, np. cieni, czy kolorów, które niejako same narzucają trójwymiarową interpretację. Znam też młodych inżynierów, którzy nie potrafią wyobrazić sobie prostej bryły na podstawie jej rzutów.
          Kiedyś na jakiejś prezentacji (w sektorze finansowym) narysowałem na flipcharcie trójwymiarowy układ współrzędnych, żeby wyjaśnić związek pomiędzy jakimiś trzema wielkościami. Po dłuższej chwili zorientowałem się „po oczach”, że grupa kompletnie nie wie o czym mówię. Zbadałem sprawę i okazało się, że prawie nikt nikt w trzech narysowanych osiach x, y, z nie dostrzegł przestrzennego układu współrzednych, mimo, że o tym mówiłem. Widzieli trzy strzałki na płaszczyźnie tablicy wychodzące z jednego punktu: dwie prostopadłe do siebie i trzecią pod jakimś kątem.

          • avatar

            Xawer

            25 marca 2012 at 13:01

            Prośba do nauczycieli matematyki.
            Zapytajcie uczniów, którzy już poznali parabolę, hiperbolę i elipsę, o wyjaśnienie, dlaczego te trzy zupełnie różne rodzaje krzywych nazywamy „stożkowymi” ?
            A może warto przepiłować styropianowy stożek, albo mieć już przepiłowany i pokazać? A może chociaż na komputerze?
            No i pytanie raczej retoryczne: ilu maturzystów umiałoby udowodnić (wszystko jedno, w jaki sposób), że krzywe stożkowe zasługują na swoją nazwę?

          • avatar

            Xawer

            25 marca 2012 at 14:58

            Zajrzałem właśnie do podstawy programowej.
            Jeśli mi nie wierzycie – sprawdźcie sami: ani w gimnazjum, ani w liceum (nawet w rozszerzonym programie matematyki) nie jest spodziewane, by uczeń wiedział, co to jest elipsa.
            Oświeceniowy Boże Woltera! Dlaczego pozwoliłeś mi dożyć takich czasów???
            Wycofuję swoje głupie pytanie.
            A za 10 min. przychodzi na lekcję mój gimnazjalny uczeń. Będziemy piłować stożki z pianki nie przejmując się podstawą programową. Za inspirację dziękuję Danusi i Witoldowi!

  • avatar

    Xawer

    25 marca 2012 at 18:37

    Dzięki raz jeszcze za inspirację!
    Krojenie i szlifowanie piankowych stożków wyszło na tyle fajnie, że spisałem je jako lekcję dla Akademii.
    A tak przy okazji: jeśli aż do matury (rozszerzonej) na lekcjach matematyki uczeń nie dowiaduje się, co to takiego elipsa, to jak mamy mu wytłumaczyć I prawo Keplera??? Czym są orbity planet? E…czymś? A Słońce znajduje się w o…czymś?

Dodaj komentarz