Sprawdzać klasówki do końca życia

Napisał do mnie jeden z nauczycieli: „N a u c z y c i e l  –  jakie to słowo! Patetyczne, mocne, pociągające i przyciągające, a zarazem, jak każde wielkie pojęcie, bywa trywializowane, profanowane.”
Zamyśliłam się. Nauczyciel to jednak magiczny zawód.  Z jednej strony nadal niedoceniany, a  z drugiej, z tak wielkim potencjałem, że może nadać sens życiu niejednego człowieka.
Kilka lat temu przyznanie się do bycia nauczycielem nie było dobrze widziane. Można było się spotkać z reakcją: A to co, już do niczego innego się nadawałaś?
Sytuacja na szczęście zmienia się i to na lepsze! Prestiż naszego zawodu rośnie.

Czasami jednak spotykać można jeszcze dawne podejście. Właśnie wczoraj przeczytałam w Wysokich Obcasach (19 lutego 2011 NR 7 (610)) wypowiedź jednej z czytelniczek: „Moja przyjaciółka Ania, lat 29, nauczycielka historii i WOS-u […] od pewnego czasu zdradza wszakże oznaki zaniepokojenia, które powolutku zaczyna przypominać frustrację. Chciałaby coś zmienić. Nie jest bowiem przekonana, że chce sprawdzać klasówki do końca życia.”
Jakoś smutno mi się zrobiło, że zawód nauczyciela to – „sprawdzanie klasówek do końca życia”. Może ja jestem jakiś inny egzemplarz, ale zawsze pasjonowało mnie sprawdzanie klasówek moich uczniów, bo to był sprawdzian dla mnie, na ile mi się udała moja praca. Przecież klasówki to końcowy etap nauczania, wcześniej jest samo nauczanie, które można wykonywać na setki sposobów, starać się dotrzeć do każdego ucznia, być dla niego wsparciem i przewodnikiem. Kto inny, oprócz nauczyciela, może mieć takie namaszczenie?
Kto może mieć taka wypłatę (często odroczoną) jak nauczyciel? Moi wychowankowie zaprosili mnie na koncert swojego zespołu muzycznego. Trochę się krępowałam, bo to disco polo i na dodatek słoń mi na ucho już w dzieciństwie nadepnął. Tak przy okazji, przez cały okres kształcenia nie miałam ani jednej lekcji muzyki, może w tym tkwi ten słoń? Było świetnie, spotkałam wielu moich byłych uczniów, ale też uczniów z mojej szkoły, których nie uczyłam. Poznawali mnie, wymieniali wiadomości i  po prostu chcieli pogadać! Czy  w jakimś innym zawodzie może dostać taką nagrodę? Nauczyciel, który potrafi zauważyć ucznia, być dla niego wsparciem, staje się ważną osobą dla wychowanka nawet na całe życie. Dzieje się tak dlatego, że my nauczyciele mamy dostęp do człowieka, gdy jest on w bardzo specyficznym okresie życia, gdy kształtują się jego poglądy, gdy zawiązują się przyjaźnie na cale życie, gdy musi podjąć najważniejsze decyzje. To cudowny dar, że młodzi ludzie dopuszczają nas do swojego życia i że możemy być pomocni. Nie wiem, czy któryś inny zawód jest tak obdarowany. Może duchowny, ale tylko w stosunku do osób wierzących. Może lekarz, ale tylko dla osób dotkniętych chorobą. Trzeba tylko  umieć zobaczyć ten podarunek od losu. Byłoby świetnie, gdyby wróżka mogła nam pokazać przyszłość, a w niej naszego Jasia z IV b, który zostaje wielkim pisarzem albo Marysię z IIa na studiach w Londynie. Niestety,  nie widzimy przyszłości, więc często nie mamy szansy na zobaczenie wypłaty, która jest odroczona w czasie,  a nawet mamy poczucie, że nagrody nie ma. Jednak pamiętajmy, że nasi uczniowie za chwilę staną się pełnymi obywatelami, rodzicami, politykami, ważnymi urzędnikami, od których zależy nasza przyszłość. Może to, że pochyliliśmy się kiedyś nad Jasiem z IV b, teraz owocuje tym, że ma on większe poczucie własnej wartości, odwagę podejmowania decyzji, które może nas też będą dotyczyć? Czy może być lepsza wypłata?
Strasznie mi przykro, gdy nauczyciele i inni obywatele nie widzą misji i ważności tego zawodu. Dlatego boli mnie takie: „sprawdzać klasówki do końca życia”.
To jest bardzo wyczerpujący zawód, łatwo się „wypalić”. Trzeba temu przeciwdziałać, ale nie poprzez tak zwany relaks i odcięcie się, raczej przez zauważenie piękna tego zawodu, poświęcenie się dla innych i radości z ich życia. Spotykam się z wołaniem o pomoc: Jestem wypalona, ten zawód mnie zżera, dajcie mi szkolenie, terapię. Obawiam się, że takiej terapii nie ma. Jedyne rozwiązanie to zaangażować się w pracę, w kontakty z uczniami i wspólne dowartościowywanie swojej pracy w gronie innych nauczycieli. Próbujmy nowych metod nauczania, dyskutujmy nad zmianami i efektami, dzielmy się doświadczeniem, przeżywajmy wspólnie porażki (nierozerwalnie związane z zawodem), doskonalmy warsztat pracy. Nikt nam za to nie zapłaci? Racja. Ale może dzięki temu uda nam się nie wypalić i dostać wypłatę po latach pracy, gdy spotkamy szczęśliwego absolwenta.
 
 
 
 
 
 

6 komentarzy

  • avatar

    manuela

    21 lutego 2011 at 09:58

    PANI DANUTO!
    Pieknie Pani napisała, jeśesmy jako nauczyciele obdarowani tym ,co najpiekniejsze, ale też tym co złe. Pracuję już 20 lat i dopiero teraz srwierdziłam, że odkrylam sens edukacji przez zbliżenie się do uczniów, ale musiałam odseparować się od tzw. grona ped., które pogrążało mnie w plotkarko- płytkich opiniach i poglądach . Niestety, tak bywa, chociaż wszystko się zmienia….
    Sprawdzam kartkówki, sprawdziany i myślę , jak mogę to zrobić lepiej. Czy pomyślałam o sznsach dla każdego?
    Jeżeli jesteśmy obdarowani kontaktem z młodymi ludżmi, to obdarowujmy też innych tym , co w nas najlepsze.
    Zacytuję jedno zdanie , które noszę w sobie od 3 mieśięćy, a pasuje ono do naszej pracy i nietylko” Jeśli będziesz obojętny w czasie pieczenia chleba, wypieczesz chleb goryczy. Ten chleb zaspokoi połowę głodu człowieczego.Nawet gdy śpiewasz jako anioł, a pieśni swojej nie pokochałe, zagłuszysz głos dnia i szept nocy” Gibran
    Pozrowienia .

  • avatar

    manuela

    21 lutego 2011 at 09:59

    PANI DANUTO!
    Pieknie Pani napisała, jeśesmy jako nauczyciele obdarowani tym ,co najpiekniejsze, ale też tym co złe. Pracuję już 20 lat i dopiero teraz srwierdziłam, że odkrylam sens edukacji przez zbliżenie się do uczniów, ale musiałam odseparować się od tzw. grona ped., które pogrążało mnie w plotkarko- płytkich opiniach i poglądach . Niestety, tak bywa, chociaż wszystko się zmienia….
    Sprawdzam kartkówki, sprawdziany i myślę , jak mogę to zrobić lepiej. Czy pomyślałam o sznsach dla każdego?
    Jeżeli jesteśmy obdarowani kontaktem z młodymi ludżmi, to obdarowujmy też innych tym , co w nas najlepsze.
    Zacytuję jedno zdanie , które noszę w sobie od 3 mieśięćy, a pasuje ono do naszej pracy i nietylko” Jeśli będziesz obojętny w czasie pieczenia chleba, wypieczesz chleb goryczy. Ten chleb zaspokoi połowę głodu człowieczego.Nawet gdy śpiewasz jako anioł, a pieśni swojej nie pokdochałeś, zagłuszysz głos dnia i szept nocy” Gibran
    Pozdrowienia .

    • avatar

      Danuta Sterna

      21 lutego 2011 at 14:40

      Piękny cytat.
      Pokój nauczycielski może podciąć skrzydła każdemu pełnemu nadziei nauczycielowi. Szczególnie marnie ma młody nauczyciel, bo jego nadzieja nie ma ugruntowanych podstaw. Ciało pedagogiczne mówi mu: „Pouczysz, to zmądrzejesz” „Jak ci dadzą w kość, to zmienisz zdanie” itp.
      Co gorsza okazuje się, że ciało ma rację, bo uczniowie wyczuwając dobrą duszę, odgrywają się na niej za dryl, którym obdarzają ich „doświadczeni” nauczyciele.
      Dlatego warto powtarzać sobie: Mam rację, mam rację i doceniać się samemu. Dosztrzegać uśmiech w oczach ucznia, ludzkie odruchy i też utrzymywać kontakty z abslwentami, żeby widzieć jak sobie świetnie radzą. W tym może jest też trichę naszej zasługi.
      Życzę hartu ducha i cierpliowści do ciała.

    • avatar

      Danuta Sterna

      21 lutego 2011 at 14:46

      Wróżka najlepiej wie co zrobić!
      Przede wszystkim – profilaktyka. Jak już dosięgnie choroba, to może pozostać jedynie chirurgiczne usunięcie.
      Profilkatyka polega na angażowaniu się w pracę, próbowaniu, eksperymentowaniu i znalezieniu zaufanej grupy wsparcia złożonej z nauczycieli.
      Czyli: ciągła zmiana metod nauczania i Pomocni Przyjaciele.
      To nie jest tylko moje zdanie, tak mówią międzynarodowe badania na tenmat doskonalenia pracy nauczyciela.
      Ale praca nauczyciela jest bardzo trudna i wymagająca, mało kto o tym wie.
      Pozdrawiam

  • avatar

    Wiesław Mariański

    27 lutego 2011 at 18:59

    manuela
    „musiałam odseparować się od tzw. grona ped., które pogrążało mnie w plotkarko- płytkich opiniach i poglądach ”
    Dobrze zrobiłaś. Trzymam za Ciebie kciuki. Jak długo można iść błotnistą doliną i nie chcieć wspiąć się wyżej ? Tam gdzie piękne widoki i wspaniałe wrażenia, choć dojście tam wymaga wysiłku.
    Ale chyba najprzyjemniej jest wędrować w górę w towarzystwie. W dobrym towarzystwie jest przyjemniej, skuteczniej i bezpieczniej. Tego Tobie życzę.
    Pozdrawiam.

Dodaj komentarz