Wielu nauczycieli i edukatorów nadal uznaje rywalizację za jedyny skuteczny sposób motywowania uczniów do nauki. Jest to tym bardziej zadziwiające, że liczne badania jednoznacznie pokazały przewagę współpracy nad rywalizacją, udowodniły, jak negatywnie na uczniów wpływa obowiązująca w szkole zasada konkurencji. Ja również nie widzę w niej żadnych zalet, chociaż zdaję sobie sprawę, że nie jestem w większości. Dlatego chciałabym przytoczyć fragmenty wywiadu z Philipem Zimbardo w książce Wiktora Osiatyńskiego Zrozumieć świat. Rozmowy z uczonymi 25 lat później. Wielki autorytet w dziedzinie psychologii mówi:„Dwa lata temu zadałem sobie pytanie, dlaczego studenci ściągają? I doszedłem do wniosku, że przyczyną jest zbyt wysoki stopień konkurencji, chęć bycia najlepszym. I to, jak wiele zależy od przypadkowego w końcu wyniku egzaminu. Uświadomiłem sobie, że system jest zły, a nie studenci.”
Nic ze mnie nie będzie! W rankingu jestem 328.
A dalej pomysł Profesor Zimbardo: „Gdyby zmniejszyć stopień konkurencyjności w każdej dziedzinie naszego życia społecznego, studenci nie musieliby ściągać. Ponieważ nie jest to łatwe, postanowiłem zmienić charakter egzaminów. Obecnie moi studenci egzaminują się wzajemnie sami. I to nie o konkretnej porze, ale wtedy, gdy czują się gotowi do egzaminu. Odbywa się to w domu akademickim. Student odpowiada na pytania, a drugi liczy trafne odpowiedzi. Może zdawać cztery razy, aż odpowie na 70 procent pytań. Koledzy przestali ze sobą konkurować, stali się odpowiedzialni za siebie. Nie oszukują siebie ani mnie, mają zaufanie, a także dużo więcej umieją.”
Skoro stosuję samoocenę, to po co ściągać?
Może zastanowimy się nad rozwiązaniem, które proponuje profesor? Ocenienie kształtujące, które jest mi bardzo bliskie, też unika rywalizacji. Kształtuje współodpowiedzialność za proces uczenia się, proponując – zamiast rywalizacji – ocenę koleżeńską, samoocenę i współpracę ucznia z nauczycielem.
Myślę, że nawet w kontekście naszej narodowej tragedii – rywalizacja miała swój udział. Zacznijmy od tego, że rywalizacja nie jest niezbędnym motorem rozwoju.
W piśmie „Psychologia w szkole” (wiosna 2010 nr 1 (25) ukazał się mój artykuł pod tytułem „Rywalizacja i ściąganie” .Poniżej ten artykuł, w nieco zmienionej formie.
Rywalizacja, ocenianie i ściąganie
Wielu nauczycieli i edukatorów nadal uznaje rywalizację za jedyny skuteczny sposób motywowania uczniów do nauki. Jest to tym bardziej zadziwiające, że liczne badania (np. A. Comlosa, R.M.Kaplana, S.G. Swanta, E.L. Deciego, D.Dolińskiego) jednoznacznie pokazały przewagę współpracy nad rywalizacją, udowodniły, jak negatywnie na uczniów wpływa obowiązująca w szkole zasada konkurencji..
Egzaminy zewnętrzne, z których jesteśmy tacy dumni, stały się metodą selekcji uczniów i dostarczania wyników do kolejnych rankingów. Mało kto pamięta, że egzaminy zewnętrzne powstały po to, aby pomóc nauczycielom w analizowaniu efektów swojej pracy, aby wesprzeć ich w poprawianiu skuteczności nauczania.
Niektórzy zajmujący się edukacją uważają, że celem uczenia się jest otrzymanie dobrych ocen na egzaminach. Taki pogląd jest przekazywany również dzieciom przez rodziców i nauczycieli.
„Ważne jest uświadomienie sobie celu. Czyli po co to robię? Żeby dostać się do lepszego liceum, potem iść na dobre studia i tak dalej. Wizja lepszej przyszłości potrafi skłonić do nauki” – napisała Joanna Barczewska w Gazecie Wyborczej w dniu 1 września 2009.
Tak więc, walcz o dobre stopnie i postaraj się być lepszy od innych.
Wszechobecne ocenianie
Co tak naprawdę napędza rywalizację?
- Przekonanie nauczycieli o konieczności wystawiania ocen niedostatecznych, które ich zdaniem najskuteczniej motywują uczniów do pracy.
- Rankingi szkół pokazujące, które szkoły mają wyższe wyniki, a więc są lepsze od innych i do nich warto się starać aplikować.
- Postawa rodziców, których interesują przede wszystkim stopnie swoich dzieci, którzy porównują oceny swoich dzieci z ocenami ich kolegów z klasy?
- EGZAMINY ustawiające ludzi w szeregu!
Zadziwiające jest to, że ludzie dorośli, którzy tak nie lubią egzaminów i starają się ich unikać, którzy bardzo źle reagują nawet na życzliwą krytykę, dzieciom fundują permanentne ocenianie: klasówki, sprawdziany, kartkówki i egzaminy.
A ciągle egzaminowane dzieci starają się wypaść dobrze, chcą być najlepsze lub przynajmniej lepsze od innych. Aby osiągnąć ten cel, zaczynają oszukiwać – ściągać, kupować prace. Robią wszystko, żeby uplasować się wysoko w rankingu. Przestaje im zależeć na jakości ich pracy, na tym, żeby umieć jak najwięcej – jedyne co się liczy, to dobrze wypaść (na tle innych).
My dorośli stwarzamy naszym dzieciom takie sytuacje, a potem jesteśmy niezadowoleni z tego, kim się stają. Denerwujemy się, że maleje w Polsce kapitał społeczny, że ludzie nie mają do siebie zaufania, ale jednocześnie namawiamy do wzięcia udziału w wyścigu. Aby w nim zwyciężyć dzieci czasami uciekają się do nieuczciwych metod.
Jestem oczywiście bardzo daleka od akceptowania ściągania, ale jestem też świadoma mechanizmu powstawania tego zjawiska. Polecam wywiad z Philipem Zimbardo w książce Wiktora Osiatyńskiego Zrozumieć świat. Rozmowy z uczonymi 25 lat później. Amerykański psycholog mówi:„Dwa lata temu zadałem sobie pytanie, dlaczego studenci ściągają? I doszedłem do wniosku, że przyczyną jest zbyt wysoki stopień konkurencji, chęć bycia najlepszym. I to, jak wiele zależy od przypadkowego w końcu wyniku egzaminu. Uświadomiłem sobie, że system jest zły, a nie studenci.”
Można by wyciągnąć wniosek, że samo ocenianie napędza rywalizację, a w konsekwencji też ściąganie.
Musimy jednak rozróżnić ocenianie pomagające procesowi uczenia się, od oceniania sumującego, najczęściej w formie egzaminu, czy sprawdzianu. W pierwszym typie oceniania rywalizacja powinna być całkowicie wyeliminowana. Nauczyciel przekazuje uczniowi informację zwrotną do jego pracy, informacja ta uświadamia uczącemu się – co zrobił dobrze, a nad czym i w jaki sposób musi popracować. Takie ocenianie nazywamy kształtującym.
Drugi typ oceniania (ocenianie sumujące) ma przede wszystkim funkcję selekcyjną i jako takie nie obroni się przed rywalizacją. O złych stronach właśnie systemu egzaminacyjnego mówi P. Zimbardo.
Nie oszukiwać siebie i innych
Jednym z elementów oceniania kształtującego jest informacja zwrotna, dotycząca pracy ucznia. Informacja zwrotna, aby służyć uczeniu się musi zawierać cztery składniki: co uczeń zrobił dobrze, co trzeba poprawić, jak należy poprawić i jak dalej uczeń ma się rozwijać. Dzięki takiej informacji uczeń zdobywa wiarę w siebie i poczucie własnej wartości, poznaje swoje mocne i słabe strony, wie czego i jak ma się uczyć. W ocenianiu kształtującym słowo ocena nie ma negatywnego znaczenia. Ocenianie ma służyć temu, aby uczeń efektywniej się uczył i więcej nauczył. Informacja zwrotna może być formułowana przez nauczyciela, ale też może ją przekazywać inny uczeń, wtedy mówimy o ocenie koleżeńskiej. Ocena koleżeńska powinna być poprzedzona wyraźnymi kryteriami oceniania. Nie jest ona łatwa, wymaga treningu i dyskusji. Jeśli uda się nauczyć uczniów oceny koleżeńskiej, to zarówno oni sami, jak i nauczyciel mają z niej wiele korzyści. Najwyższym stopniem oceniania kształtującego jest samoocena, w której uczący sam potrafi dać sobie informację zwrotną. Gdyby uczniowie nauczyli się rzetelnej samooceny, ściąganie przestało by mieć sens, bo nie byłoby powodu oszukiwać samego siebie.
Profesor Zimbardo tak mówi o swoich doświadczeniach w pracy ze studentami: „Gdyby zmniejszyć stopień konkurencyjności w każdej dziedzinie naszego życia społecznego, studenci nie musieliby ściągać. Ponieważ nie jest to łatwe, postanowiłem zmienić charakter egzaminów. Obecnie moi studenci egzaminują się wzajemnie sami. I to nie o konkretnej porze, ale wtedy, gdy czują się gotowi do egzaminu. Odbywa się to w domu akademickim. Student odpowiada na pytania, a drugi liczy trafne odpowiedzi. Może zdawać cztery razy, aż odpowie na 70 procent pytań. Koledzy przestali ze sobą konkurować, stali się odpowiedzialni za siebie. Nie oszukują siebie ani mnie, mają zaufanie, a także dużo więcej umieją.”
I może niech ostanie zdanie będzie dla nas nauczycieli drogowskazem i celem oceniania.
8 komentarzy
Rafał Belka
21 kwietnia 2010 at 15:52Wow – to moje pierwsze wrażenie po przeczytaniu tego tekstu. Drugie wrażenie to – hehe.
Pierwszego nie muszę tłumaczyć, artykuł mówi sam za siebie. Skąd zatem pojawił się we mnie śmiech? Otóż spróbowałem wyobrazić sobie, że moi nauczyciele przestają stawiać oceny i, zamiast tego, wydają informacje zwrotne. Pomijając właściwości systemu (opartego na ocenie sumującej, jak wynika z artykułu), nie udało mi się stworzyć w myślach obrazów niektórych (co podkreślam) moich nauczycieli dając mi informację zwrotną. Może zatem problem braku oceniania kształtującego nie leży tylko w systemie, ale i mentalności NIEKTÓRYCH nauczycieli.
——
Mam jeszcze komentarz dotyczący kwestii konkurencji i współpracy. Mój odbiór powyższego tekstu w tym zakresie jest taki: współpraca jest dobra, konkurencja – zła. I chociaż domyślam się, że nie taka była intencja i że jest to zbyt duże uproszczenie, to chcę wyraźnie zaznaczyć, że rywalizacja też ma swoje dobre strony, często motywuje do ogromnego wysiłku i osiągnięcia wspaniałych rezultatów (jak w konkursach, olimpiadach). Nie musi ona rodzić chęci oszustwa i poczucia odosobnienia – porównywanie się z innymi może prowadzić do powstania energii do stawania się coraz lepszym. Zatem właściwym rozwiązaniem wydaje mi się stworzenie systemu tak, by umożliwiał zarówno współpracę jak i współzawodnictwo.
Danuta Sterna
8 maja 2011 at 10:01Nadal jestem za rywalizacją z samym sobą. D
Rafał Belka
21 kwietnia 2010 at 15:52Wow – to moje pierwsze wrażenie po przeczytaniu tego tekstu. Drugie wrażenie to – hehe.
Pierwszego nie muszę tłumaczyć, artykuł mówi sam za siebie. Skąd zatem pojawił się we mnie śmiech? Otóż spróbowałem wyobrazić sobie, że moi nauczyciele przestają stawiać oceny i, zamiast tego, wydają informacje zwrotne. Pomijając właściwości systemu (opartego na ocenie sumującej, jak wynika z artykułu), nie udało mi się stworzyć w myślach obrazów niektórych (co podkreślam) moich nauczycieli dając mi informację zwrotną. Może zatem problem braku oceniania kształtującego nie leży tylko w systemie, ale i mentalności NIEKTÓRYCH nauczycieli.
——
Mam jeszcze komentarz dotyczący kwestii konkurencji i współpracy. Mój odbiór powyższego tekstu w tym zakresie jest taki: współpraca jest dobra, konkurencja – zła. I chociaż domyślam się, że nie taka była intencja i że jest to zbyt duże uproszczenie, to chcę wyraźnie zaznaczyć, że rywalizacja też ma swoje dobre strony, często motywuje do ogromnego wysiłku i osiągnięcia wspaniałych rezultatów (jak w konkursach, olimpiadach). Nie musi ona rodzić chęci oszustwa i poczucia odosobnienia – porównywanie się z innymi może prowadzić do powstania energii do stawania się coraz lepszym. Zatem właściwym rozwiązaniem wydaje mi się stworzenie systemu tak, by umożliwiał zarówno współpracę jak i współzawodnictwo.
Danuta Sterna
8 maja 2011 at 10:01Nadal jestem za rywalizacją z samym sobą. D
Intro
7 maja 2011 at 23:48Jeśli chodzi o samoocenę to co w przypadku osób, które mają niższe poczucie wartości lub większe standardy lub z innych względów będą siebie oceniać niżej? Czy tutaj nauczyciel dodatkowo później będzie dawał feedback – „ja dałbym Ci wyżej, doceniaj swoją pracę bardziej”. ?
Intro
7 maja 2011 at 23:48Jeśli chodzi o samoocenę to co w przypadku osób, które mają niższe poczucie wartości lub większe standardy lub z innych względów będą siebie oceniać niżej? Czy tutaj nauczyciel dodatkowo później będzie dawał feedback – „ja dałbym Ci wyżej, doceniaj swoją pracę bardziej”. ?
Danuta Sterna
8 maja 2011 at 09:59Intro
Samoocena powinna odnosić się do ściśle podanych wcześniej kryteriów. Czyli przed każdą pracą nauczyciel podaje – co będzie podlegało ocenie.
Jeśli np uczymy się o Europie, to takim kryterium może być: wymienienie co najmniej 5 stolic Europy. Wtedy uczeń liczy i sprawdza, czy podał ich pięć i czy podał nazwy właściwie. Jeśli tak, to ocenia, że wypełnił kryterium, jeśli zaś podał tylko trzy, to ocenia, że spełnił je tylko w części i musi nad tym jeszcze popracować.
Nie ma to nic wspólnego ze sprawiedliwością, czy małym poczuciem wartości. Po po prostu jest lub nie.
Samoocena jest najwyższą formą oceniania, dlatego trudno jej się nauczyć.
Zasada:
Samoocena odnosi się do kryteriów oceniania zapowiedzianych wcześniej i tylko do nich.
Jest wielu nauczycieli, którym udało się nauczyć uczniów nawet z nauczania początkowego rzetelnej samooceny.
Pozdrawiam danusia
Danuta Sterna
8 maja 2011 at 09:59Intro
Samoocena powinna odnosić się do ściśle podanych wcześniej kryteriów. Czyli przed każdą pracą nauczyciel podaje – co będzie podlegało ocenie.
Jeśli np uczymy się o Europie, to takim kryterium może być: wymienienie co najmniej 5 stolic Europy. Wtedy uczeń liczy i sprawdza, czy podał ich pięć i czy podał nazwy właściwie. Jeśli tak, to ocenia, że wypełnił kryterium, jeśli zaś podał tylko trzy, to ocenia, że spełnił je tylko w części i musi nad tym jeszcze popracować.
Nie ma to nic wspólnego ze sprawiedliwością, czy małym poczuciem wartości. Po po prostu jest lub nie.
Samoocena jest najwyższą formą oceniania, dlatego trudno jej się nauczyć.
Zasada:
Samoocena odnosi się do kryteriów oceniania zapowiedzianych wcześniej i tylko do nich.
Jest wielu nauczycieli, którym udało się nauczyć uczniów nawet z nauczania początkowego rzetelnej samooceny.
Pozdrawiam danusia