LON 47

Spotkałam się z moimi uczniami po 24 latach od matury. Kilkoro z nich widziałam w międzyczasie, ale większość nie. Zaprosiłam ich do domu, nie wszystkich udało się ściągnąć, ale i tak było 15 osób, w tym 4 nauczycieli. To są całkiem dorośli ludzie, nawet tacy, którzy mają dzieci już po studiach. Mają swoje wspomnienia ze szkoły i doświadczenia szkolne swoich dzieci.

Spotkanie uzmysłowiło mi kilka spraw:

Wyniki  nauczania w postaci stopni szkolonych nie determinuje w żadnym zakresie kariery absolwenta. Uczeń bardzo zdolny może zmarnować sobie życie, a ten który ledwo sobie dawał radę robi oszałamiającą karierę. Przykre, że poświęcamy tyle czasu na ocenianie, które nie ma żadnego znaczenia dla przyszłości.

Zachowanie w czasie szkolnym i kłopoty wychowawcze nie determinują przyszłego podejścia do prawa, obowiązkowości, tworzenia rodziny itp. Moi uczniowie są prawnikami, doradcami podatkowymi, informatykami, dyrektorami szkół itd. Uczniowie, którzy sprawiali kłopoty w szkole, teraz są odpowiedzialnymi obywatelami, wspaniałymi rodzicami, oddanymi małżonkami itd.

Zawody, które wykonują nie były do przewidzenia, gdy byli w szkole. Wiedza szkolna nie przydaje im się w pracy (o ile nawet coś z niej pamiętają), potrzebne umiejętności zdobyli na studiach lub przez doświadczenie w pracy. Smutne, ale uczymy, tego, co się nie przyda. To, co się na pewno przydaje, to język obcy, podstawy rozsądnej informatyki, umiejętność komunikowania się w piśmie i mowie oraz zajęcia artystyczne.

To co uczniowie pamiętają, to – wycieczki, teatry, imprezy, zajęcia artystyczne itp. W naszej szkole jeździliśmy do Łucznicy, gdzie mieliśmy zajęcia artystyczne łącznie z ceramiką. I te pobyty uczniowie wspominają z rozrzewnieniem, to jest ich start do ich hobby, które im zostanie na całe życie. Myślą o tym, aby zapewnić taki prezent własnym dzieciom. Możliwe, że wybierzemy się całymi rodzinami na taki wyjazd. I znowu smutna refleksja – tak zwane michałki powinny być najważniejsze, a są w szkole traktowane po macoszemu.

Wspominaliśmy nauczycieli i atmosferę w szkole. Uczniowie porównywali ją ze szkołami własnych dzieci. Tu wypadliśmy świetnie. Ale nie z powodu, tego, czego uczniowie w szkole się nauczyli podczas lekcji, ale właśnie z powodu wspólnych imprez, wychodzenia do teatru, wycieczek, zajęć plastycznych w terenie itd. Pomyślałam, że najważniejsze jest, aby dziecko bezpiecznie i twórczo przeżyło szkołę, to jest zasób na całe życie.

A jak z nauczycielami? Dobrze wspominani są nauczyciele „ludzcy”, nie ci wymagający lub opresyjni. Opresyjnych pamięta się niestety przez całe życie, ich uwagi, brak wiary, restrykcyjne trzymanie się regulaminu itd. Uczniowie pamiętają dobrze każdą wyciągniętą do nich przyjazną rękę, są wdzięczni za okazywaną troskę. Nawet wtedy, gdy nauczyciel przymykał oko na ich niewłaściwe zachowania. Uczniowie pamiętali rozmowy, też te rudne, ja ich już nie pamiętam, a oni tak. Pamiętają, co robili i mówili i jak reagował nauczyciel. To co robi i mówi przyjazny uczniowi nauczyciel, może zmienić życie młodego człowieka. Zamiast na siłę nauczać przedmiotu, warto rozmawiać i słuchać uczniów.

Szkoda, że nie wiemy, gdy uczniowie są w szkole (nauczyciele, rodzice, dyrektorzy), co jest ważne, a czego nie należy robić. Na tym spotkaniu było to widać, jak na dłoni.