Kto pyta, ten uczy

Jakiego rodzaju pytania zadaje nauczyciel/-ka podczas lekcji uczniom i uczennicom? Przeważnie są to pytania zamknięte, sprawdzające wiedzę uczniów i uczennic. Nauczyciel chce się dowiedzieć, czy uczniowie opanowali materiał i ewentualnie jeszcze raz go powtórzyć, żeby był lepiej utrwalony.
Okazuje się, że pytania mogą być efektywnym narzędziem w nauczaniu. Jednak dzieje się tak wtedy, kiedy stawia się pytania, które uruchamiają myślenie uczniów i uczennic. Mogą to być pytania, na które nie ma jednej prawdziwej odpowiedzi albo do tej prawdziwej dochodzi się w ramach dyskusji.
Podzielę się z Wami sposobami na zadawanie pytań wypracowanymi w programie Szkoła Ucząca Się  (https://sus.ceo.org.pl/) bazującym na ocenianiu kształtującym.
 

Daj uczniom i uczennicom więcej czasu
W literaturze poświęconej ocenianiu kształtującemu przy metodach zadawania pytań polecana jest metoda „Wait time” (pol. „czas oczekiwania”). Polega ona na budowaniu bezpiecznej atmosfery, dającej uczniom i uczennicom więcej czasu na podanie odpowiedzi. Okazuje się, że ta bardzo prosta technika znacząco poprawia jakość odpowiedzi uczniów i uczennic. Wydłużenie czasu oczekiwania na odpowiedź zachęca uczniów introwertycznych,  o specjalnych potrzebach, a także uczniów mających trudność w zabieraniu głosu do wypowiadania własnej opinii.
Dlaczego tak się dzieje? Uczniowie i uczennice zazwyczaj potrzebują czasu na zrozumienie treści samego pytania i przetworzenie go w swojej głowie. Dopiero po chwili zaczynają myśleć nad odpowiedzią. Jest im potrzebny także czas na sformułowanie wypowiedzi, którą będą mogli i chcieli podzielić z innymi. Bardzo często to właśnie obawa przed kompromitacją na forum klasy jest trudnością, która blokuje myślenie uczniów i uczennic.
Kiedyś też potrzebowaliśmy więcej czasu na odpowiedź
Nauczyciel/-ka przeważnie nie pamięta, że kiedyś odpowiedź na to samo pytanie, dziś zadawane uczniom i uczennicom, było dla niego samego/niej samej wyzwaniem. Teraz, kiedy zna już odpowiedź, to oczekuje natychmiastowej odpowiedzi. Dlatego „wait time” nie jest łatwą praktyką.
Jeśli nauczyciel/-ka nie daje zazwyczaj uczniom i uczennicom wystarczająco długiego czasu na zastanowienie się nad odpowiedzią, to uczniowie i uczennice mogą nie podejmować nawet trudu poszukiwania odpowiedzi i dlatego unikają dyskusji.
Nawet dodatkowe 3 sekundy robią różnicę
Dodatkowe 3-5 sekund oczekiwania na odpowiedź od uczniów i uczennic wydaje się małą sprawą. Okazuje się jednak, że ma to duży wpływ na uczenie się uczniów. Badania Mary Budd Rowe dowodzą, że wydłużenie czasu oczekiwania na odpowiedź tylko do 3 sekund owocuje tym, że uczniowie i uczennice znacznie chętniej udzielają odpowiedzi. Badania Rowe pokazują, że dzięki 3 sekundom oczekiwania:

  • wzrasta długość odpowiedzi,
  • odpowiedzi są częściej poprawne,
  • więcej uczniów zgłasza się na ochotnika do odpowiedzi,
  • rzadziej padają odpowiedzi „nie wiem”,
  • uczniowie i uczennice są bardziej pewni/-e swojego zdania.

Aby nie czekać za długo, można poprosić uczniów i uczennice, którzy natychmiastowo są gotowi do odpowiedzi, o wystawienie np. zielonego światła z Metodnika® (dowiedz się więcej o Metodniku® tutaj: https://civitas.com.pl/pl/p/METODNIK-/40). Dzięki temu nauczyciel/-ka wie, kto potrzebuje więcej czasu.
Okazuje się, że stosowanie metody „wait time” prowadzi też do dodatkowych korzyści – pytania nauczyciela/-ki stają się jakościowo lepsze, zadaje ich mniej i są lepiej przemyślane.
Wprowadzając zasadę „wait time” warto opowiedzieć o niej uczniom i uczennicom, dzięki czemu mogą oni zacząć liczyć na to, że nie będą już sztucznie popędzani.
Daj uczniom i uczennicom szansę na rozwinięcie odpowiedzi
Można rozszerzyć tę praktykę o dodatkowe dawanie uczniom i uczennicom czasu na poszerzanie i rozwinięcie odpowiedzi. Najczęściej wystarczy niewerbalny sygnał od nauczyciela/-ki, że odpowiedź może zostać rozwinięta przez ucznia lub uczennicę. Może być to nauczycielskie „uhmm” lub aprobujące kiwanie głową. Nie zawsze uczeń czy uczennica będzie mieć coś do dodania, ale dzięki temu wie, że na pewno ma taką możliwość. Dla młodych ludzi ważne jest samo poczucie akceptacji ze strony nauczyciela/-ki na rozwinięcie odpowiedzi lub jej zmianę.
Pozwól uczniom i uczennicom przygotować się do odpowiedzi w parze
Przy praktyce „wait time” sprawdza się także technika – „Partnerzy do rozmowy”. Polega ona na poproszeniu uczniów i uczennic, aby przedyskutowali odpowiedź w swoich parach i w ten sposób przygotowali się do wygłoszenia jej na forum klasy. Każdy z uczniów i każda z uczennic może najpierw udzielić odpowiedzi partnerowi/-rce, a potem wysłuchać i nauczyć się czegoś, dowiedzieć się lub wzbogacić swoją wypowiedź o odpowiedź partnera/-rki. Dzięki rozmowie w parze, uczniowie i uczennice mogą spokojnie przygotować się do odpowiedzi udzielanej publicznie.
Losuj, a nie wyznaczaj do odpowiedzi
Ocenianie kształtujące poleca też losowe wybieranie uczniów i uczennice do odpowiedzi. Dzięki stosowaniu tej metody wszyscy uczniowie i uczennice są zachęcani do myślenia nad odpowiedzią, ponieważ każdy może zostać wylosowany.
Na zakończenie
Podsumujmy, co radzi ocenianie kształtujące w kwestii zadawania pytań podczas lekcji:

  • zadawaj pytania stymulujące myślenie uczniów i uczennic,
  • dawaj uczniom i uczennicom więcej czasu na zastanowienie się nad opowiedzią,
  • pozwól uczniom i uczennicom przygotować się do odpowiedzi w parach,
  • dawaj uczniom i uczennicom czas na udzielenie i poszerzenie odpowiedzi,
  • losuj uczniów i uczennice do odpowiedzi.

 
Próbowaliście którejś z tych technik w swojej codziennej praktyce? A może macie własne, sprawdzone pomysły? Podzielcie się z nami w komentarzu.
 
PS: Przy tworzeniu tego tekstu częściowo korzystałam z artykułu Valetiny Gonzales:
https://www.middleweb.com/37403/wait-time-can-make-or-break-your-lesson/

No Comments

  • avatar

    Wiesław Mariański

    14 grudnia 2010 at 23:07

    To i ja zacytuję. To są słowa nauczyciela.
    „Nie ma wielkiej różnicy jak ustawione są ławki w klasie – tradycyjnie, czy niekonwencjonalnie. Jak wchodzisz w dialog, zadajesz mnóstwo pytań i nie pasujesz po pierwszych, czasami mniej udanych, słowach odpowiedzi, to lekcja tak samo wygląda w każdych warunkach i z każdą klasą. Pewnie – poziom zależny jest od danej klasy, ale uczniowie potrafią być równie aktywni wszędzie.
    Nie mniej jeśli nauczyciel będzie siedział tylko z biurkiem, nie będzie wchodził w interakcję z klasą, to stoły tu nic nie zmienią.”

  • avatar

    Wiesław Mariański

    17 grudnia 2010 at 22:32

    „Zresztą nauczyciele też nie wierzą, że mogą się wiele nauczyć od swoich koleżanek i kolegów – nie dzielą się swoją wiedzą. Nie ma atmosfery, ale też kultury współpracy.”
    I te fakty uważam za najważniejszy punkt wyjścia do najważniejszych działań (a niech tam, zaszaleję: nie – uważam, ale – twierdzę !). Cała reszta jest pochodną.
    Zatem pytanie: jak uwolnić nauczycieli ? Jak uwolnić od lęku i obaw, od niechęci, od braku wiary w swoją moc i od poczucia wyższości, od potrzeby izolacji i niezależności, od bierności ? Jak uwolnić do odwagi i pokory, do śmiałości, do potrzeby współpracy, dzielenia się i brania, do współzależności, do aktywności ?
    No cóż, może zastosować „jajko Kolumba” ? Kilka razy w historii udało się.

  • avatar

    Wiesław Mariański

    18 grudnia 2010 at 15:44

    Na jakie pytanie szukamy odpowiedzi ? Jaki problem chcemy rozwiązać ? Co chcemy osiągnąć ?
    „A gdyby można było zamiast tego organizować pracę nauczycieli w małych grupach w atmosferze zaufania i wzajemnej pomocy! Może taka mała grupa sama mogłaby decydować, co nowego i w jaki sposób chce poznać i wypróbować?
    Dlaczego tak nie jest?!”
    Uważam, że najpierw trzeba stanąć przed nauczycielami i zadać im te i podobne pytania. Zainspirować ich najpierw do mówienia, a nie do działania. I pozwolić im mówić, i wysłuchać ich, i pobudzać ich kolejnymi pytaniami do rozmowy, do sporu, do formułowania konkluzji. Uważam, że w wyniku takiej rozmowy, nauczyciele sami zaczną łączyć się w zespoły twórczej wymiany doświadczeń i wzajemnej pomocy. Bo nikt z nauczycielami nie rozmawia. Wszyscy chcą nimi zarządzać i szkolić ich !
    Dotychczasowe działania reformatorskie polegają na PODAWANIU nauczycielom gotowych rozwiązań. Podstawowe źródło działania tkwi poza nimi. To są zarządzenia, programy, projekty dostarczane przez instytucje zewnętrzne. SZSZID przenosi źródło aktywności do wnętrza szkoły. To sami nauczycielem są głównym źródłem i motorem wymiany doświadczeń, wspólnych działań, doskonalenia i rozwoju.
    Konkluzja: najpierw trzeba zainspirować nauczycieli do rozmowy, a nie do działania. Nauczyciele prowadzący ze sobą autentyczny dialog, sami będą inspirować swoje działania, nie będą potrzebowali bodźców z zewnątrz.

  • avatar

    danuta

    18 grudnia 2010 at 17:01

    Dwie sprawy.
    1. Zdałam sobie sprawę ile (może większość) z nauczycielstwa nauczyłam się od mojej (niestety nieżyjącej już) wychowawczyni – Grażyny Giedroyć.
    Ona sama powiedziała mi, że nie ma wykształcenia pedagogicznego, że sama do wszystkiego w sposób naturalny dochodziła. Kiedyś więcej o niej napiszę, bo była talentem. Ale jedna sprawa teraz. Otóż ona zawsze dążyła, aby w jej wychowawczej klasie uczyły osoby, które były z nią zaprzyjaźnione. W naszej klasie uczył właśnie taki zgrany zespół. Myślę, że oni mieli wiele rad pedagogicznych prywatnych na nasz temat. Nie trzeba było powoływać zespołu zadaniowego.
    2. Nie za bardzo zgadzam się, że najpierw rozmowa. Czasami są takie przypadki, ze coś trzeba wypróbować, zobaczyć, że działa, a dopiero potem dyskutować – jak i gdzie.
    Np w ocenianiu kształtującym Wiliam Dylan proponuje najpierw spróbować.
    Oczywiście można podialogować – jak to zrobić.
    D

  • avatar

    Wiesław Mariański

    30 grudnia 2010 at 05:39

    Przede wszystkim brakuje zaufania do nauczycieli, że oni sami mają wiedzę i umiejętności. Zresztą nauczyciele też nie wierzą, że mogą się wiele nauczyć od swoich koleżanek i kolegów – nie dzielą się swoją wiedzą. Nie ma atmosfery, ale też kultury współpracy.
    No i doszliśmy do „samego dna”. Czy nauczyciele prowadzą dialog między sobą ? Czy zadają sobie pytania, proszą o radę, wymieniają się doświadczeniami, oceniają i doskonalą wspólnie swoje działania, rozmawiają o różnicach poglądów i postaw, prowadzą spory ze sobą ?
    Czy ktoś odważy się odpowiedzieć pozytywnie ?
    Nie prowadzenie dialogu w szkole (i nie tylko, np.: w małżeństwie, w rodzinie, wśród sąsiadów, w lokalnej społeczności, w firmie, w partii, w państwie) ma swoje dobre strony, jest wygodne.
    Dialog zmusza mnie do wysiłku intelektualnego, do przemyśleń, kształtowania i wypowiadania własnych poglądów. Zabiera mój czas. Wymaga z mojej strony pewnej dyscypliny, przestrzegania ustalonych reguł. Muszę rozmawiać z kimś kogo nie lubię lub boję się. W trakcie prowadzenia dialogu mogę spotkać się z krytyczną oceną moich słów lub działań. Obawiam się czy potrafię zawsze zapanować nad emocjami. Naturalne różnice uwidaczniają się w odmiennych zdaniach, co może prowadzić do konfliktów – a ja nie lubię i boję się ich. Nie prowadząc dialogu czuję się bardziej niezależny, mam większą swobodę działania. Będąc uczestnikiem dialogu muszą liczyć się ze zdaniem innych ludzi, koniecznością prowadzenia negocjacji, poszukiwania kompromisu i zmiany – a ja nie lubię zmian, szczególnie jeśli dotyczą osobistych poglądów, postaw i nawyków.
    Podsumowując: strata czasu, niewygody, kłopoty, nerwy, stres, zmęczenie.
    Prowadzenie dialogu można porównać do siadania. Wolę usiąść wygodnie czy prosto ? Zazwyczaj siedzimy wygodnie, a od czasu do czasu wyprostowujemy się. Bo mamy świadomość, że od wygodnego siedzenia niszczy nam się kręgosłup.
    Prowadzenie dialogu można porównać do wypoczynku. Usiąść na kanapie, włączyć telewizor – czy może pójść na spacer lub wybrać się na rower ? Jakże często zmagamy się z tego typu dylematem, choć wiemy co jest dla nas dobre i prawidłowe. I podziwiamy ludzi, którzy konsekwentnie realizują drugi wariant – to jest ich zasada.
    A co my wybierzemy jutro ?

  • avatar

    Danuta Sterna

    1 stycznia 2011 at 17:08

    Z tym DIALOGIEM to jest jeszcze inna sprawa. Zauważyłam, że jest on utożsamiany z przekonaniem kogoś do własnych poglądów. To bardzo blokuje. Wydaje nam się, że powinniśmy przekonać innych, a to przeszkadza w słuchaniu.
    Myślę ostatnio nad tym, że możemy się zgadzać z kimś w jednym, a w drugim nie. Byłoby o wiele więcej dialogu, gdybyśmy się nie okopywali na swoich pozycjach.
    Może tak:
    To ciekawe co mówisz, ja mam co prawda odmienne zdanie, ale chętnie wysłucham twoich argumentów.

Dodaj komentarz