Co znaczy równość w nauczaniu?

Co to znaczy równość w nauczaniu?
Przeczytałam artykuł Geoffa Mastersa (kierownika Australian Council for Educational Research). Niezwykle mnie zainteresował, bo dotyka tematu, który jest dla mnie jednym z mitów w edukacji, że edukacja jest równa dla wszystkich i charakteryzuje się uczciwym i sprawiedliwym traktowaniem wszystkich uczniów.
Dla mnie już w założeniach jest to niemożliwe. Ludzie są różni, więc nie można ich traktować równo. Jednak jaka nierówność może być sprawiedliwa? Oto jest pytanie.
W programach Szkoły Uczącej Się staramy się dążyć do partnerstwa pomiędzy nauczycielem i uczniem, w tym partnerstwie widzę szansę na uwzględnianie różnic pomiędzy uczniami.
 
Jak powszechnie traktowana jest równość i sprawiedliwość?
Autor artykułu powołuje się na artykuł Stamansa, Sheskina i Blooma (2017, Why people prefer unequal societies, Nature Human Behaviour. Vol 1, Article No. 82), w którym autorzy zauważają, że ludzie cenią uczciwość jako jednakowe traktowanie wszystkich. Jednak w niektórych sytuacjach równe traktowanie jest postrzegane jako niesprawiedliwe, a w innych nierówne traktowanie jest uważane za uczciwe. Czasami zwycięża uczciwość nad równością.
Autorzy wspomnianego artykułu opisują eksperyment, w którym sześcioletnie dzieci  preferowały równy podział zasobów bez względu na różnice pomiędzy osobami. Wolały nawet, aby zrezygnowano z dodatkowych zasobów na rzecz równego podziału. Można byłoby to uznać za naturalną ludzką niechęć do nierówności, jednak zauważono, że równy podział jest postrzegany jako sprawiedliwy jedynie wtedy, gdy nie ma widocznych powodów do nierównego podziału. Jeśli wszyscy są w tej samej sytuacji i tak samo zasłużeni, to nierówny podział jest uważany za nieuczciwy.
 A jak postrzegają tę sprawę dorośli?
Nierówny podział jest akceptowalny, gdy występują różnice w zasługach lub w potrzebach. Na przykład ludzie uważają, że zróżnicowane wynagrodzenie za pracę jest sprawiedliwe, jeśli koresponduje z poziomem wiedzy, wkładanego wysiłku lub z pożytecznością wykonywanej pracy. Ciekawe jest podejście do zastanych już różnic, jeśli sytuacja w przeszłości doprowadziła już do niesprawiedliwej nierówności. Sytuacja jest tłumaczona dodatkowymi zasługami osób traktowanych lepiej i przyjmowana jako sprawiedliwa. Aby wyrównać różnice w traktowaniu, ludzie dążą do zminimalizowania ich poprzez stopniowe korekty.
 Jak jest w edukacji?
W szkole sprawiedliwość jest zwykle traktowana jako równe traktowanie wszystkich uczniów. W szkole są jednakowe programy nauczania dla wszystkich uczniów, uczniowie otrzymują tę sama wiedzę specjalistyczną i oczekuje się od nich takiego samego zaangażowania i osiągania tak samo dobrych wyników.
Rozważmy jednak dwa przykłady, które podważają pogląd, że sprawiedliwie znaczy równo:

  • Przykład 1. Różne potrzeby edukacyjne

Uczniowie w jednej klasie są przeważnie w tym samym wieku i każdy z nich przebywa w szkole tyle samo czasu. Wyglądałoby, że należy ich traktować tak samo, uczyć tego samego, stwarzać im te same możliwości, oczekiwać tego samego i oceniać też tak samo. Uczniowie w jednej klasie urodzili się w różnych miesiącach i może być między nimi różnica prawie roku, co u  dzieci stanowi wielka różnicę. Dzieci w tym samym wieku nie są takie same, bywają na różnych etapach rozwoju i mogą wymagać innego podejścia i stawiania im zróżnicowanych wyzwań.
Wielu nauczycieli stara się dostosować nauczanie do rozpoznanych nierówności. Jednak przy tym samym programie i tych samych wymaganiach jest to bardzo trudne. Zamiast oczekiwać, że wszyscy uczniowie osiągną to samo w tym samym czasie, powinniśmy oczekiwać od każdego ucznia postępu na miarę jego możliwości.

  • Przykład 2. Różne pochodzenie społeczne

Uczciwość w systemie edukacji powiązana jest z równym dostępem do nauki. System dba o to, aby nauczyciele mieli to samo wykształcenie i doświadczenie, aby zasoby i finasowanie szkół były podobne. Wychodzimy z założenia, że wszyscy uczniowie mają prawo i dostęp do takiej samej jakości kształcenia.
Gdy czytałam ten artykuł zdziwiło mnie, że autor nie podejmuje dyskusji na temat różnic w dostępie do edukacji. Może takich widocznych różnic nie ma w Australii? Ja je widzę w Polsce całkiem wyraźnie. Rankingi szkół robione na podstawie testów zewnętrznych oraz możliwość kształcenia w szkołach prywatnych wyraźnie pokazują, że w Polsce nie ma równego dostępu do edukacji.
Oprócz różnych potrzeb i możliwości uczniów, mamy też różnice w pochodzeniu społecznym. Z racji pochodzenia dzieci różnicują się już na starcie szkolnym. W trakcie kształcenia różnice mogą się pogłębiać, ponieważ dzieci z tak zwanych „gorszych” domów otrzymują mniejsze wsparcie i pomoc rodziny. Autor artykułu wspomina o badaniach, które pokazują, że umiejętności czytania u dzieci 9 letnich jest mocno skorelowana z zawodami, które wykonują ich rodzice.
Wspomniane przez autora dwa aspekty pokazują, że trudno o równość w szkole.
Dla mnie sprawiedliwie nie oznacza równo. System edukacyjny i my – nauczyciele – mamy z tym poważny problem. Programy i egzaminy nie pozwalają nam na dostosowanie nauczania do potrzeb i możliwości uczniów, w licznych klasach mamy problem z indywidualizacją, trudno jest rozpoznawać pochodzenie każdego ucznia i udzielać mu odpowiedniego wsparcia.
Moim zdaniem dążenie do unifikacji w edukacji, które obserwuję w czasie mojej kariery nauczycielskiej, to ślepa uliczka. Pamiętam, że gdy byłam uczennicą, było to mniej widzoczne, brano pod uwagę zdolności indywidualne ucznia i nie zmuszano go do podążania równo ze wszystkimi, gdy miał swoje preferencje.
Za chwilę matura z matematyki, dla wszystkich taka sama i obowiązkowa. A dlaczego nie ma matury obowiązkowej np. z fizyki? A może… na szczęście?
Link do artykułu: https://www.teachermagazine.com.au/columnists/geoff-masters/what-is-equity-in-education?utm_source=CM&utm_medium=bulletin&utm_content=May1
 
 
 
 
 
 

Dodaj komentarz