• Home
  • Bez kategorii
  • Pseudo badania z dokładnością do drugiego miejsca po przecinku, czyli masz małe szanse być twórcza, jeśli nie jesteś chłopcem wychowywanym w religii katolickiej w Paryżu.

Pseudo badania z dokładnością do drugiego miejsca po przecinku, czyli masz małe szanse być twórcza, jeśli nie jesteś chłopcem wychowywanym w religii katolickiej w Paryżu.

Fragment świeżej publikacji ORE pod tytułem: Zdolni w szkole, czyli o zagrożeniach i możliwościach rozwojowych uczniów zdolnych. Poradnik dla nauczycieli i wychowawców – powstała w ramach systemowego projektu MEN, finansowanego ze środków EFS.
Rozdział profesora Krzysztofa J. Szmidta – Twórczy Zachód, twórcza Polska? Rozważania o społeczno-kulturalnych uwarunkowaniach rozwoju kreatywności.
Str 108 – Twórczy Zachód, twórcza Polska.

„Na pytanie o to, jakie czynniki społeczne i kulturowe szczególnie pobudzają twórców w danym miejscu i czasie, mamy jeszcze inne odpowiedzi. Charles Murray (2003) amerykański kontrowersyjny badacz, który nie kryje swoich niepoprawnych polityczni poglądów, zadał sobie pytanie o to, w jakich warunkach historycznych najlepiej rozwijała się wybitna twórczość. Gdzie w okresie od 800 p.n.e  do 1950 roku i w jakich kręgach cywilizacyjnych działali najwybitniejsi uczeni i artyści. Metodami badań były: analiza statystyczna, liczby wzmianek nazwisk twórców i dzieł w encyklopediach i pracach historycznych oraz specjalny program komputerowy szukający lokalizacji najwybitniejszych twórców. W wyniku bardzo żmudnych badań Murray doszedł do następujących odkrywczych, często łamiących tabu lub obalających mity o twórczości wniosków:
Przez większą cześć dziejów ludzkości mężczyźni byli kreatywni a kobiety nie bardzo. Na 4002 ważnych twórców w 21 dziedzinach kobiety stanowiły 2%. Najmocniej wypadały w literaturze Japońskiej – 8%. Zupełnie nie liczą się w muzyce klasycznej – 0,2% i nie miały żadnego wkładu w rozwój technologii – 0,0% .
Zachód był i jest nieporównywalnie bardziej twórczy od Wschodu. Na obszarze Zachodniej cywilizacji działało według obliczeń Murraya 97% najważniejszych naukowców. Najbardziej twórczy region globu to wąski pas między Danią a Szkocją a Południowymi Grekami. Tam pracowało około 80% najbardziej twórczych Europejczyków.
– Najbardziej twórczym miastem świata był Paryż, grupując 12% wybitnych twórców całej ludzkości.
Zachód swoją kreatywność najbardziej zawdzięcza chrześcijaństwu a zwłaszcza katolicyzmowi. Żadna inna religia nie zachęcała tak mocno ludzi do samodzielności duchowej jak to czynił Kościół katolicki.
– Podobnie mocno zachęca do kreatywności i samodzielności judaizm, lecz Żydzi są bardzo twórczy dopiero w zetknięciu z innymi kulturami.
(…) str 110
Wyniki badań Murraya powinny jednak bardzo zmartwić zwolenników postmodernizmu, wierzących, że każda kultura jest tyle samo warta: Wschód tyle samo, ile Zachód, a prymitywne tyle, ile wyrafinowane. Ku ich utrapieniu Murray udowadnia, że Zachód był i jest nieporównywalnie bardziej twórczy niż Wschód
 
Drodzy nauczyciele i wychowawcy wiecie już (dzięki badaniom  NAUKOWYM Murraya), kto jest zdolny i twórczy. Nie traćcie więc czasu na kobiety, inne wyznania niż katolickie i prymitywne kultury.
Co mamy robić, jeśli tego rodzaju pseudonaukowe teorie są upowszechniane i wzmacniają poniżające ludzi stereotypy?
 
 

11 komentarzy

  • avatar

    Xawer

    23 czerwca 2012 at 18:33

    Nie czytałem tej publikacji ORE (i sądząc po Twoim komentarzu – nie mam czego żałować). Ale nie rozumiem dlaczego zarzucasz temu utrwalanie stereotypów.
    To, co cytujesz, nie jest „pseudonaukową teorią”, tylko dziwną (głupią?) publikacją pod szyldem ORE, odwołującą się do badań Murraya.
    O ile Szmidtowi można zapewne zarzucić „pseudonaukowość” – choćby dlatego, że podaje z palca (krucyfiksu?) wyssane tezy, ubierając je w formę, jakoby wynikały one z badań Murraya, o tyle samym badaniom Murraya nie ma podstaw, by zarzucać „pseudonaukowość”. Jego „Human Accomplishment: The Pursuit of Excellence in the Arts and Sciences, 800 BC to 1950” nie jest może największym osiągnięciem myśli ludzkiej, ale z pewnością warto przeczytać i nie ma się czego czepiać: zbiera i porządkuje trochę powszechnie znanych faktów. Wartościującą interpretację dorabiają im ewentualnie czytelnicy. Czy rocznik statystyczny jest „pseudonaukową teorią utrwalającą stereotypy o wyższości białego człowieka”, ponieważ podaje jaki jest dochód narodowy per capita w Somalii i w Szwajcarii?
    Nie czytałem Szmidta, ale po tym, jak udało mu się zinterpretować Murraya i wiedzę oczywistą tak, że przyznał prymat w tworzeniu warunków dla rozkwitu intelektualnego katolicyzmowi przez protestantyzmem, mogę przyłączyć się do opinii o „pseudonaukowości”.
    Równie dobrze mogłabyś stwierdzić „mam małą szanse urosnąć wysoka, jeśli urodziłam wietnamską dziewczynką, a nie holenderskim chłopcem” — czy badania antropologiczne utwierdzają stereotypy rasistowsko-seksistowskie i dlatego nie powinny być publikowane?
    Tak, jak faktem jest, że średni wzrost Holendrów jest większy od średniego wzrostu Wietnamczyków, tak samo faktem jest, że wkład Holendrów w rozwój nauki, cywilizacji i kultury światowej jest większy, niż wkład Wietnamczyków, nie mówiąc już o Wietnamkach.
    To nie jest „utrwalanie poniżających stereotypów” tylko (mało odkrywcze i dość oczywiste) fakty.

  • avatar

    Wiesław Mariański

    24 czerwca 2012 at 09:33

    Danusiu, przypomniałaś mi, swoim tekstem, jak ktoś mi powiedział: nie jest ważne tylko co się bada, ale po co. Szczególnie gdy używa się narzędzi statystyki.
    To z kolei nasuwa mi pytanie: co sprzyja twórczości, ale nie w przeszłości, ale teraz. Kto chce, niech się spiera przeszłość. Dla mnie istotniejsza jest teraźniejszość i przyszłość.
    Pierwsza odpowiedź, jaka przychodzi mi do głowy, to nie przeszkadzać. Nie przeszkadzać ludziom utalentowanym, twórczym, z pomysłami. Szczególnie w szkołach. Niech matematyk nie przeszkadza dziecku, które świetnie skacze. Niech historyk nie przeszkadza uczniowi o talencie matematyczny. Niech nauczyciele nie mówią, że Jaś jest dobrym uczniem, a dodatkowo uczy się gry na fortepianie, bo w przyszłości może będą musieli wstydzić się tych słów, gdy sławny wirtuoz Jan powie, że kiedyś dodatkowo musiał uczyć się chemii i to mu bardzo przeszkadzało.
    Czy takie coś jest możliwe w obecnej szkole ? – Nie. Śmiać mi się chce, gdy słyszę hasła typu szkoła z pasja lub szkoła rozwijająca talenty. Owszem, pomożemy rozwijać twoje talenty, ale i tak musisz z pasją nauczyć się matematyki, chemii, polskiego, geografii, prac ręcznych, plastyki, … – wszystkiego. Jak się nie nauczysz, będziesz miał kłopoty. A my nie lubimy kłopotów i problemów.

  • avatar

    Xawer

    24 czerwca 2012 at 19:13

    „nie jest ważne tylko co się bada, ale po co.”
    I tu mamy zupełną niezgodę. Nie jest ważne ani co, ani po co, ważne jest, czy rzetelnie. Kryterium „naukowości”/”pseudonaukowości” można stosować nie do celu i przedmiotu badań, a wyłącznie do rzetelności metodologicznej.
    Jedynym uprawnionym celem badań jest cel ogólnopoznawczy. Jeśli nie interesuje Cię ile nóg mają stonogi, to nikt Ci nie każe czytać publikacji o anatomii wieloszczetów. Ale są ludzie, których to interesuje, więc jest „po co” to badać – są tacy, których to interesuje. Jeśli nie interesuje Cię, jaki wkład do rozwoju nauki wniósł WIetnam, a jaki Holandia — nie czytaj Murraya.
    Oczywiście, w dzisiejszych czasach rozliczania pracowników nauki z liczby publikacji, wiele z tych prac za jedyny cel ma wypełnienie formalnych kryteriów oceny. Ale akurat tego Murrayowi zarzucić nie można.
    Nie można mu tez zarzucić, że pseudonaukową argumentacją uzasadnia z góry założone tezy (w przeciwieństwie do mnóstwa publikacji postmodernizmu, właśnie posługujących się nieuprawnioną logicznie argumentacją).
    Natomiast wszyscy CZYTELNICY powinni mieć odrobinę krytycyzmu i rozumieć co znaczy wnioskowanie statystyczne. Przypisywanie znaczenia deprecjonującego i poniżającego publikowaniu jakichkolwiek badań statystycznych wynika z niezrozumienia czytelnika, a nie z rasizmu autora zestawień.

  • avatar

    Al

    25 czerwca 2012 at 10:44

    No cóż, jeśli praca Murraya obejmuje okres do 1950 roku, a to raczej od połowy XX wieku mamy do czynienia z bardzo szybkim rozwojem nauki i trochę jakby przewartościowaniem sztuki, to powoływanie się teraz na tak starą pracę jest takie trochę nie na czasie (nie ujmując nic tej pracy). Wydaje mi się jednak przede wszystkim, że w polskiej edukacji poczynając od szczebla gimnazjalnego po studia włącznie bardzo brakuje takich zajęć, na których ktoś doświadczony w prowadzeniu badań i statystyce wyjaśniłby zawiłości wnioskowania oraz w ogóle interpretacji danych doświadczalnych. Tudzież w ogóle prowadzenia badań wszelakich.

  • avatar

    gogre

    25 czerwca 2012 at 15:11

    Ja bym rozróżniła dwie rzeczy: jedna to czysta statystyka – czyli fakty, o których pisze Xawer i to ok, nie ma się tu o co spierać. Fakty są faktami i nie ma co dyskutować. A druga rzecz – to wnioski – i tu jest dla mnie pies pogrzebany, bo jeśli się nie bierze pod uwagę całego tła badanej rzeczy (np. fakt, czy kobiety w tym przedziale czasowym miały dostęp do edukacji), to wnioski te są faktycznie wzmacniające stereotypy i krzywdzące. Po prostu głupie. I mnie krew zalewa właśnie z ich powodu. Nie chcę walczyć z faktami tylko z głupimi wnioskami. Na tej podstawie można wyciągnąć wniosek, że chorują głównie kobiety, bo w poczekalni jest ich więcej niż mężczyzn…

  • avatar

    Xawer

    25 czerwca 2012 at 15:33

    „Nie chcę walczyć z faktami tylko z głupimi wnioskami”
    Postawmy tylko pytanie, kto wyciąga te głupie wnioski? Autor pracy, czy czytelnik?
    Nie czytałem tego opracowania ORE (i nie czuję wielkiej potrzeby…) – być może ma jakieś uwłaczające komuś elementy, a sądząc po zacytowanym przez Danusię przykładzie z apologezą katolicyzmu jako czynnika wspierającego otwartość i myślenie naukowe, manipuluje również faktami i dopuszcza się nadinterpretacji.
    Czytałem natomiast Murraya (nie wzbudził mojego wielkiego entuzjazmu, poprzednia jego książka „The Bell Curve”, wyklęta przez różnych postmodernistów, była znacznie ciekawsza i bardziej nośna poznawczo) i nie sposób mu zarzucić nieuprawnionej interpretacji. Jeśli już, to wprost przeciwnie: to Murray wytyka postmodernizmowi ignorowanie faktów i pseudonaukową argumentację za założonymi z góry tezami (takimi jak brak jakichkolwiek różnic pomiędzy kulturami, rasami, płciami).

  • avatar

    Michau

    25 czerwca 2012 at 22:26

    Kiedy kwitła cywilizacja zachodu, na wschodzie zajmowali się takimi głupotami jak wynalezienie prochu, papieru, porcelany, nikt tam nie bawił się w takie zachodnie rozrywki jak palenie na stosie i nawracanie niewiernych. Jeśli mamy uczyć że wschód jest nic nie warty, a katolicki zachód wspaniały, to może zacznijmy opowiadać uczniom o kosmitach którzy zafundowali nam tą wspaniałą cywilizację.
    Co do statystyki to obawiam się, że tak jak każda (w której poddawane jest to co było kilkaset lat temu) jest mocno naciągana, a z naciąganej statystyki rodzą się naciągane interpretacje.

  • avatar

    Xawer

    26 czerwca 2012 at 13:35

    Michale,
    primo: poczytaj trochę historii Chin, a dowiesz się, że zachodnie zabawy Inkwizycji w palenie na stosie, miały za dynastii Qin swój doskonały odpowiednik w zakopywaniu uczonych żywcem w ziemi i wędzeniu ich w dymie z palonych ich książek – co za jednym zamachem załatwiało sprawę zarówno nieprawomyślnych książek jak i ich autorów. Prosty lud też mógł liczyć na kilka wynalazków, dużo bardziej zaawansowanych technologicznie niż rzymski krzyż czy pal Draculi.
    secundo: „Jeśli mamy uczyć że wschód jest nic nie warty, a katolicki zachód wspaniały”. A dlaczego miałbyś tego uczyć? Nikt Ci nie każe.
    Zwracam uwagę, że wartościowanie i ocenianie nie pochodzą od Murraya, tylko wyinterpretowałeś je sobie sam i to Ty, a nie Murray stworzyłeś deprecjonującą interpretację faktów, którą mu nieuprawnienie wkładasz w usta. Naciągane i nieuprawnione interpretacje rodzą się nie z książki Murraya, tylko w Twojej głowie.

  • avatar

    Xawer

    26 czerwca 2012 at 19:29

    Nie o chrześcijaństwie i ocenie moralnej tej religii tu dyskutujemy (jesli czytałeś moje poprzedni komentarze, to raczej mnie nie weźmiesz za apologetę katolicyzmu…) tylko o uczciwości intelektualnej.
    Jeśli masz napisane: „Zachód był i jest nieporównywalnie bardziej twórczy od Wschodu” a czytasz „mamy uczyć że wschód jest nic nie warty, a katolicki zachód wspaniały” to nie autor książki dokonuje „naciąganej interpretacji”, ale Ty sam. To Ty wprowadziłeś deprecjonujące wartościowanie, którego w tekście Murraya nie ma.
    Jeśli masz napisane: „Zachód był i jest nieporównywalnie bardziej twórczy od Wschodu” i usiłujesz zaprzeczyć temu temu dając kilka przykładów osiągnięć intelektualnych Wschodu, to Ty dokonujesz nieuczciwości intelektualnej, fałszywie zastępując „dużo mniej” przez „nic”, po czym obalając (słusznie) nieprawdziwą tezę, że w Chinach nic się nie działo.
    Jeśli piszesz (ironizując): „na wschodzie zajmowali się takimi głupotami jak wynalezienie prochu, papieru, porcelany, nikt tam nie bawił się w takie zachodnie rozrywki jak palenie na stosie” to masz rację tylko w tym sensie, że rzeczywiście w Chinach nie stosowano stosów. Stosowano znacznie wymyślniejszy i przykrzejsze dla ofiar metody wspierania wolności słowa i przekonań. Opresywność chińska zawsze była znacznie gorsza, niż świata zachodniego. By kontynuować Twój styl ironii: nawet dziś Amnesty International stawia Chiny jako kulturę wzorcową pod względem wolności obywatelskich, wolności słowa, wolności przekonań i wolności badań naukowych.
    Jeśli więc zarzucasz pracy Murraya nieuczciwość intelektualną, naciąganą interpretację, kłamliwą argumentację, etc., to popatrz w lusterko, a może we własnym oku zobaczysz belkę.

  • avatar

    Danusia

    28 czerwca 2012 at 16:58

    Ogromnie się cieszę z żarliwości dyskusji wywołanej wpisem.
    Jak zawsze Ksawery skieruje dyskusję trochę na bok moich intencji, ale też ciekawie. Choć jak często, pięknie się w temacie różnimy. Cieszę się, że kilku dyskutantów myśli podobnie.
    Ja jestem wstrząśnięta. Czym?
    1. Cytowaniem badań w których nie podano – o jaką twórczość chodzi. Z tego np. wprost wynika, że kobiety nie miały wkładu w twórczość przed 1950 rokiem. Mam przed sobą piękną bransoletkę malowaną przez Aborygenkę – wspaniała twórczość. Ale jeśli uzna się za twórczych tylko malarzy impresjonistów, to faktycznie kobiet było tam mało. Jeśli ustalimy sobie definicję inteligentnej osoby jako 19 -letniego katolika z Francji, to faktycznie okaże się, że nie ma inteligentnych kobiet w Rosji.
    2. Pisanie takich omówień „badań” w książce, która jest poradnikiem dla nauczycieli i ma na celu pomóc im w pracy ze zdolnymi dziećmi, jest nadużyciem i to za pieniądze FESu.
    3. Przekazywanie treści, które można nazwać rasistowskimi nie powinno mieć miejsca w publikacjach szkolnych. Równie dobrze można byłoby się powołać na badania „znanych naukowców” nad rasą nordycką.
    I żadne rady typu – trzeba wiedzieć jak wyciągnąć wnioski, selekcjonować je – nie przekonują mnie w najmniejszym stopniu.
    Danusia

Dodaj komentarz