Egzamin szóstoklasisty 2012

Dlaczego tak mnie ruszają te testy? Chyba dlatego, że głęboko jestem przekonana o braku ich sensu i o  dużej ich szkodliwości.
Są wyniki sprawdzianu po 6 – klasie.
Rzeczpospolita 28.05.12  (http://www.rp.pl/artykul/882988.html) bije na alarm: „Niespełna 23 punkty na 40 możliwych zdobyli szóstoklasiści na tegorocznym sprawdzianie kompetencyjnym na koniec szkoły podstawowej. O 3 punkty mniej niż rok temu, o 2 niż w 2010”
Trudno nie zareagować na tę bzdurę. Okazuje się, że tym razem ŚREDNIA  wyników jest o kilka punktów procentowych mniejsza niż średnia w poprzednim roku. Chyba powinniśmy zacząć się modlić do ŚREDNIEJ, urosła do jedynej niepodważalnej danej.
Trzeba zacząć od początku:

  1. „Egzamin sprawdza wiedzę i umiejętności uczniów, a w tym roku wypadł niemal najgorzej w historii jego przeprowadzania”.

Testy nie dają żadnej informacji o wiedzy uczniów, a tym bardziej o ich umiejętnościach. To jest sprawdzian z tego na ile uczeń przygotował się do testu CKE, a właściwie na ile trafił z tą nauką w pytania. Taka gra dorosłych w której pionkami są dzieci. Teraz nawet jest propozycja rozpoczęcia gry już po III klasie. Zaczniemy przyzwyczajać dzieci do wyścigu szczurów już w niemowlęctwie, a potem będziemy bić na alarm, że nie chcą się uczyć, że mają depresje, że nie mają innych wartości niż kasa.
Mama jednej z dobrze uczących się szóstoklasistek (37 punktów z egzaminu) powiedziała mi, że córka nie mogła ze zdrenowania otworzyć kopert, tak jej się ręce trzęsły, musiała jej pomoc nauczycielka. To takie małe skutki uboczne.
2. Treść egzaminu ustala pewna komisja, czyli kilku ludzi, którzy mają swoje „koniki” i czasami ułożą łatwiejsze, a czasami trudniejsze testy. Nie ma to nic wspólnego z tym,  ile dzieci umieją.
„Krystyna Łybacka – Ten wynik to efekt tego, że polska szkoła przekazuje coraz mniej wiedzy, a zamiast wykształcać umiejętność logicznego myślenia, uczy, jak rozwiązywać testy” .
Tego nie da się czytać – jeśli szkoła uczy pod testy, to wyniki powinny być lesze, brak logiki u Pani Minister – matematyczki.
3. MEN (wiadomość z dziennika Polsat) uważa, że gorsze wyniki zmotywują nauczycieli do lepszego nauczenia w przyszłym roku. Też się tego nie da słuchać. Sugestia jest taka, że leniwi nauczyciele mają wiedzę – jak nauczać skutecznie, ale trzymają ją ukrytą i po nią nie sięgają. Teraz, gdy ich nauczanie zastało podsumowane negatywnie, wreszcie wezmą się do roboty i zaczną porządnie uczyć.  To się kupy nie trzyma. Ludzie nie uczą się , gdy się ich straszy!
4. „Za słabość systemu edukacji odpowiadają też inne elementy. Przede wszystkim archaiczna Karta nauczyciela. Sztywno reguluje system wynagradzania nauczycieli i ścieżkę ich awansu zawodowego. W żaden sposób nie motywuje do podnoszenia wyników pracy” –  co krok to bzdura w tym artykule.  Co ma karta do nauczania? Jeśli ją zlikwidujemy, to nauczyciele zaczną lepiej uczyć? Oni chyba specjalnie źle uczą, żeby rząd wreszcie mógł kartę obalić.
Nauczyciel winien? A kto układa program, kto pisze podręczniki, kto układa egzaminy, kto rozlicza szkołę ze średniej?
5. „Cezary Urban, dyrektor XIII LO w Szczecinie, jednego z najlepszych w kraju, przekonuje, że kłopoty z rozumowaniem wśród uczniów to efekt słabego systemu nauczania matematyki  – To ten przedmiot uczy logicznego myślenia, ale sposób, w jaki jest wykładany, pozostawia wiele do życzenia” . Jak nie ma w kogo uderzyć, to buch w nauczycieli matematyki. Ciekawe jakiego przedmiotu uczy Pan dyrektor i czy nie mógłby na nim też uczyć uczniów logicznego myślenia. Nie jest od tego zwolniony!
 
 
 

25 komentarzy

  • avatar

    Michał

    3 czerwca 2012 at 12:16

    Znacznie bardziej podoba mi się omówienie wyników w woj. śląskim, niż ogólnopolskie wstępne omówienie na stronie CKE.
    Pozwoliłem sobie rzucić okiem na wykresy wyników:
    2010 – jak dla mnie umiarkowanie lewoskośny i platokurtyczny
    2011 – jak dla mnie silnie lewoskośny
    2012 dla woj. śląskiego – najmniej lewoskośny ze wszystkich, słabiej platokurtyczny niż w 2010; wydaje mi się najbardziej podobny do rozkładu normalnego niż pozostałe.
    Wydaje mi się, że tegoroczny test nie wyszedł źle, a był zwyczajnie „najlepiej” przygotowany i najdokładniej od 2010 oddaje rzeczywistość.
    Oczywiście najlepiej poczekać na wyniki krajowe i poprosić Ksawerego o ich analizę 😉
    Tutaj są omówienia:
    http://www.oke.jaworzno.pl/images/stories/File/Sprawdzian/wyniki/INFORMACJA_WSTEPNA_SPRAWDZIAN_2012_OKE_Jaworzno.pdf
    http://www.cke.edu.pl/images/stories/001_Sprawdzian_2010/sprawdzian_2010_spr.pdf
    http://www.cke.edu.pl/images/stories/0001_Sprawdzian_2011/spra_spraw.pdf
    Ksawery, można prosić o wstępną krytykę?

  • avatar

    stary

    4 czerwca 2012 at 21:54

    Brawo! Świetny tekst.
    Mieliśmy w tym roku kontrolę zewnętrzną. BARDZO ŁADNE PANIE zaczęły od sprawdzenia wyników egzaminów zewnętrznych. Przez tydzień się nie ruszały z gabinetu dyrektora, przeglądały papiery, w międzyczasie przeprowadzały ankiety i wywiady. Po tygodniu szkole przyporządkowano literkę alfabetu.
    Nie widzę w tym żadnego sensu.

  • avatar

    Wiesław Mariański

    5 czerwca 2012 at 21:52

    Dzisiaj rozmawiałem z licealistą. Z ostatniego sprawdziany były cztery dwójki, jedna trójka i reszta to jedynki. – Czy to nasza wina ? Przecież nikt z nas nie chce mieć jedynek. Każdy chce mieć dobre stopnie.
    Ja dopowiadam: – czy to wina nauczyciela ? Przecież każdy nauczyciel chce mieć jak najlepsze stopnie u swoich uczniów. Jedni i drudzy nie są chyba idiotami.
    Uczniowie chcą, nauczyciele chcą – więc co-kto stoi na przeszkodzie ? Chyba ktoś trzeci tutaj bruździ. Ktoś-coś, co stoi pomiędzy nauczycielem a uczniem.

    • avatar

      stary

      6 czerwca 2012 at 14:23

      Uczę matematyki w pięciu klasach. Z roku na rok wystawiam coraz więcej ocen dopuszczających i niedostatecznych, w dwóch klasach to już 50% ocen.
      Przyczyny (moim zdaniem):
      – zlikwidowano zajęcia wyrównawcze, mamy je prowadzić z tak zwanych godzin karcianych (tylko dwie w tygodniu)
      – zlikwidowano kółka zainteresowań (można w ramach karcianych)
      – wprowadzono projekty gimnazjalne, nauczyciel ma pomagać w ramach karcianych
      – wprowadzono ustawę o pomocy psychologiczno-pedagogicznej, jestem w około 15 zespołach, mam prowadzić zajęcia w ramach godzin karcianych
      – młodzież ma przeciętnie 7 lub 8 godzin dziennie, po lekcjach są zmęczeni i głodni, chcą jechać do domu. Jedyną formą dowozu jest gimbus, nie mogę zaplanować zajęć po godzinie 15.
      – brak motywacji uczniów do nauki, szkoły średnie przyjmują praktycznie wszystkich a osoba z wyższym wykształceniem i tak pracy nie ma
      Umawiałem się już z uczniami na soboty. Nie wszyscy mogą dojechać.
      Jestem w sytuacji patowej. Nie wiem jak mógłbym im pomóc a na pomoc rodziców najczęściej nie mogę liczyć

      • avatar

        Danusia

        7 czerwca 2012 at 18:38

        Stary, piszesz: „młodzież ma przeciętnie 7 lub 8 godzin dziennie, po lekcjach są zmęczeni i głodni, chcą jechać do domu”. Moim zdaniem w tych godzinach powinni się nauczyć tego co zakładamy, a w domu odpoczywać.Więc albo program jest źle ułożony i nie do zrealizowania z sukcesem w 7-8 godzin, albo ten program uczniów w ogóle nie interesuje i wolą robić coś innego albo nauczyciele nie potrafią nauczać z sukcesem. Jak jest Twoim zdaniem? Jedna trzeba zauważyć, że to my wymyślamy dzieciom program i nie jest to ich wybór.
        Może nauczyciele w tej sprawie powinni protestować, a nie za kartą?
        Danusia

        • avatar

          stary

          7 czerwca 2012 at 20:55

          Mamy więc powody:
          – program źle ułożony i nie do zrealizowania
          – program uczniów nie interesuje
          – nauczyciele nie potrafią uczyć.
          Na pewno coś w tym jest, nie przeczę. Uważam jednak, że nie są one najważniejsze.
          Dorzuciłbym jeszcze kilka innych:
          – zróżnicowanie umiejętności na starcie, od półanalfabetów do szczególnie uzdolnionych
          – brak motywacji do nauki („Pojadę do Holandii i będę więcej od pana zarabiał”)
          – coraz więcej eurosierot, dochodzą jeszcze narkotyki i alkohol (zdaniem trzecioklasistów – dzień bez piwa jest dniem straconym)
          – brak kontaktu z rodzicami, nieznajomość ich problemów. W trzyletnim cyklu nauczania, nauczyciel nie jest w stanie nawiązać dobrego kontaktu ze wszystkimi
          – coraz więcej osób nie potrafi się uczyć w grupie
          – za efekty rozliczany jest nauczyciel a nie uczeń
          można jeszcze dużo wymieniać
          Uczyłem w czasach „przed gimnazjum”. Obecnie czuję się jakbym wylądował na innej planecie. Pod względem wychowawczym jest to totalne nieporozumienie.

          • avatar

            Danusia

            7 czerwca 2012 at 21:26

            Tak, faktycznie wielu nauczycieli narzeka na powołanie gimnazjów. Mnie się też nie podobało i nie podoba, ale nie ma co płakać nad rozlanym (nie przez nas) mlekiem. Młodzież jest, jak jest i też nie ma co życzyć sobie, aby była inna.
            Jestem za szukaniem rady na to jak jest.
            Dla mnie są trzy czynniki: co, jak i ocenianie.
            1. Co = programy nauczania
            2. Jak = metody nauczania
            3. Ocenianie = żeby motywowało, a nie demotywowało.
            Metody nauczania i ocenianie bieżące leżą w naszej nauczycielskiej gestii. Programy nauczania i ocenianie zewnętrzne są po stronie władz i decydentów z MEN. Ale możemy naciskać, tylko wspólnie. Jeśli część nauczycieli uważa, że egzamin był za łatwy, to wytrąca nam argument z ręki, że program jest za trudny.
            Danusia
            ps. Moim zdaniem jeśli „półanalfabetów” odizoluje się od „uzdolnionych” to nikt na tym nie skorzysta. Wszelkie takie próby okazywały się złe.

            • avatar

              Xawer

              7 czerwca 2012 at 22:29

              Nie „płakać nad rozlanym mlekiem” ale postulować odkręcenie tego – nieudanego – eksperymentu z gimnazjami. Tak samo, jak postulujemy i dążymy do odkręcenia, równie nieudanego eksperymentu z ujednoliconymi egzaminami testowymi.
              Te dwa elementy reformy szkół sprzed dwudziestu lat okazały się równie nieudanymi i szkodliwymi eksperymentami. Niestety, przeprowadzonymi na całym pokoleniu całej populacji Polski.
              Ale tak samo, jak nie możemy zakładać, że testocentryzm jest danym nam i nieodwracalnym „wylanym mlekiem”, tylko powinniśmy dążyć do jego likwidacji, tak samo nie powinniśmy tego zakładać o strukturze 1-6-3-3. System (x)-8-4 sprawdzał się dużo lepiej i nie ma żadnego powodu, by o tym głośno nie mówić i nie domagać się jego przywrócenia.

              • avatar

                Danusia

                8 czerwca 2012 at 07:30

                Zgadzam się z wami, że gimnazja to kicha!
                Ale ich likwidacja nie tak dużo zmieni. Za czasu 8-4 też mieliśmy problemy. Jeśli nie byłoby dużych kosztów, to warto przyznać się do błędu, ale wydaje mi się , że wielu taki stan satysfakcjonuje i nawet na siłę szukają argumentów za. NP powszechny jest pogląd, ze dzięki gimnazjum poprawiły się nasze wyniki PISA, a co za tym idzie nasza pozycja w światowym nauczaniu. Mało kto rozumie, że stało się tak dlatego, ze osoby poddane testom PISA teraz są w gimnazjum, a nie w szkołach zawodowych, bo w sumie wydłużono kształcenie wspólne o rok.
                Jest tak, ze wiele osób narzeka na gimnazja, ale nikt z decydentów nie odważa się tego powiedzieć głośno.
                Dla mnie I klasa gimnazjum to walka każdego ucznia o zaistnienie w grupie – żadna nauka, w drugiej już nie pamiętają co to znaczy uczyć się, a w III przygotowują się do głupich testów. Zaiste stracony czas.
                Danusia

              • avatar

                Xawer

                8 czerwca 2012 at 10:20

                Problemy są w każdym systemie, pytanie w którym są mniejsze i mniej groźne. Mam wrażenie, że 8:4 wygrywał pod każdym względem. Pamiętajmy, że najbardziej przez nas chwalone systemy skandynawskie są dwustopniowe: i w Finlandii i w Szwecji to 9:3.
                Poprawę wyników PISA kładłbym raczej na karb testocentryczności szkoły, która trenuje i przyzwyczaja do tego typu sprawdzania wiedzy, niż na istnienie gimnazjów.
                Nie sądzę też, że likwidacja gimnazjów byłaby jakimś potwornym kosztem.
                Większość gimnazjów i tak jest organizacyjnie powiązana ze szkołami podstawowymi albo liceami.
                Być może nawet wprost przeciwnie – mogłoby to opłacać się, bo taka reorganizacja ułatwiałaby likwidację części nadmiarowych w niżu populacyjnym szkół i zwolnienie nadmiarowych nauczycieli, którym dziś Karta Nauczyciela gwarantuje posady.

  • avatar

    Ania

    18 czerwca 2012 at 19:10

    Danusiu, proszę odnieś się do opinii, którą daje się coraz częściej słyszeć. W szkołach, w których wprowadza się ocenianie kształtujące obniżają się wyniki sprawdzianu i egzaminu, ponieważ nauczyciele nie skupiają się na uczeniu pod egzamin, ale mają na uwadze uczenie się dzieci. Przygotowują ciekawe lekcje,wyznaczają cele, nacobezu, uczą dzieci wyrażania opinii w podsumowaniu. Nie ma to jednak przełożenia na wynik. Znam szkołę, która z zaangażowaniem wdrożyła OK, ale wynik jest niższy niż w latach, gdy uczyła typowo pod sprawdzian. Czy nie będzie to powodowało wycofywania się z wyznaczonego kierunku?Zastanawiają się nad tym nauczyciele. Jeżeli możesz, to proszę napisz coś, co utrzyma OK przy życiu…Tu ścierają się dwie filozofie nauczania. Jeżeli uczenie w teorii ” wyścigu szczurów” można nazwać jakąkolwiek filozofią.A może warto odejść od naszego systemu egzaminowania i pomóc dzieciom odkrywać radość uczenia się? Pogubiłam się.

    • avatar

      Danusia

      20 czerwca 2012 at 11:58

      Witam
      Po pierwsze trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, czy celem naszym jest uczenie pod egzamin, czy dobre nauczanie. Cały czas nawołuję tutaj, żebyśmy nie byli posłuszni. To, że ktoś wymyśla testy i każe je zdawać naszym uczniom, to nie znaczy, że ma RACJĘ.
      Sami mamy dużo własnego rozumu, aby wiedzieć, co naszym uczniom się przyda, czy wiedza faktograficzna sprawdzana testem, czy umiejętności potrzebne w życiu.
      OK jest sposobem na dobre nauczanie. Jeśli jest dobrze prowadzone, to nawet wyniki głupich testów powinny się poprawiać.
      Badania światowe o tym mówią szeroko.
      W Polsce niestety instytucje, które powinny zajmować się badaniami, czynią inne zadania. Nie mamy więc solidnych polskich badań. Polecam badania Johna Hattie z Auckland University.
      Pozdrawiam Danusia

Dodaj komentarz