Przyczyny słabej frekwencji uczniów w szkole – 2

Wnioski z naszej dyskusji w komentarzach:

Przyczyny słabej frekwencji uczniów w szkole

  1. Strach. Uczniowie boją się krytyki, boją się surowego oceniania, złych stopni i szufladkowania.
  2. Świat kusi. Zamiast iść do szkoły można umówić się z przyjaciółmi i miło spędzić czas, ciekawie i z akceptacją rówieśników.
  3. Nuda. Nauczyciele realizują PROGRAM, nie mają czasu na to, aby było ciekawie.
  4. Zaległości. Nie ma w szkole czasu, aby zadbać o ucznia, który nie nadąża. A zaległości rosną i rośnie liczba uczniów, którzy siedzą na lekcji jak na tureckim kazaniu.
  5. Wątpliwy sukces. Uczniowie sądzą, że nauka nie gwarantuje im dobrej przyszłości.
  6. Niechęć do nauki Uczniowie wolą bawić się niż uczyć. Wolą imprezować niż siedzieć nad książkami.
  7. Brak sensu Uczniowie nie widzą sensu uczęszczania do szkoły, gdyż jest w niej za dużo torii a za mało praktyki. Nie widzą, czy nauka im się do czegoś przyda.
  8. Niechęć do nauczycieli. Uczniowie nie lubią swoich pedagogów, źle się z nimi czują
  9. Niesprawiedliwość Uczniowie nie znoszą niesprawiedliwości i braku (satysfakcjonującej) możliwości rehabilitacji i poprawy.
  10. Nieprzewidywalność. Uczniowie boją się niejasnych sytuacji – Nie pójdę, bo nie wiem czy będzie pytanie, a jeśli tak to z czego.
  11. Nieobecność zamiast spóźnienia. Uczeń woli nie pójść, niż się spóźnić, bo spóźnionych spotykają wymówki i krytyka, poza tym nieobecność można usprawiedliwić a spóźnienia nie.
  12. Wymówki i krytyka. Uczniowie boją się przyznać, że nie wiedzą, nie umieją, czegoś nie mają, bo spotykają ich przykre konsekwencje.
  13. Porażka. Dla bardzo wielu uczniów szkoła to droga od porażki do porażki. Po co mam chodzić do szkoły, skoro ciągle trafiam na porażki. Uczniowie cierpią z powodu braku sukcesu w szkole.

Teraz możemy zająć się radami….

36 komentarzy

  • avatar

    Wiesław Mariański

    6 maja 2011 at 17:40

    Zacznę od cytatu. Może jest w tych słowach wiele przesady, ale najbardziej podoba mi się końcowy postulat.
    „Po prostu zbyt wiele rzeczy polska szkoła AD 2011 egzekwuje od uczniów całkowicie niepotrzebnie, wszystko wygląda tak jakby ktoś tam na górze tej edukacyjnej hierarchii decydentów uparł się realizować program o nazwie 'i-1′, czyli cofania wszystkiego przynajmniej o jeden krok i pilnowania żeby przypadkiem nazbyt szybko współczesność nie zaglądnęła do polskiej szkoły. W realizacji tego żałosnego scenariusza zupełnie nieświadomie (?) i bardzo niepotrzebnie zmuszamy uczniów do uczenia się całkowicie niepotrzebnych im rzeczy, 99% energii i pracy tych uczniów idzie na bezsensowne zaspokajanie wymogów rodem z dziewiętnastego wieku! Polska oświata jest jak restauracja która serwuje same niejadalne dania, ale jej kierownik kategorycznie odmawia zgody na jakąkolwiek zmianę menu, pracownicy z kolei zapowiedzieli strajk na wypadek gdyby ktoś chciał cokolwiek zmienić, usunąć choćby jeden składnik z niejadalnego dania. Głodni klienci już z obrzydzeniem odwracają głowy od przepełnionego całkowicie niestrawnym jedzeniem talerza, ale prędzej umrą z głodu niż kierownik restauracji dokona jakiejkolwiek zmiany w jadłospisie – to są par excellence praktyki monopolistyczne, a na monopol jest tylko jedno skuteczne remedium: otwórzmy obok DRUGĄ RESTAURACJĘ!!!”

  • avatar

    Wiesław Mariański

    6 maja 2011 at 18:10

    Rada.
    Wprowadziłbym na moich lekcjach zasadę wolności słowa:
    – możesz mówić wszystko to co myślisz
    – musisz przy tym przestrzegać zasad szacunku i dialogu
    – zatem musisz wypowiadać się w odpowiedniej formie
    – nie możesz być potępiony lub ukarany za treść swojej wypowiedzi
    – możesz być potępiony lub ukarany za formę swojej wypowiedzi
    Na przykład:
    – możesz powiedzieć bezkarnie: nie lubię Pana i Pana lekcji
    – nie wolno powiedzieć: jest Pan głupi i nienawidzę Pana

    • avatar

      Danuta Sterna

      8 maja 2011 at 10:11

      Pierwszy raz spotkałam się z tą metodą (radą), gdy byłam na studiach. Zaproponował nam to jeden z profesorów, ale szybko nam się to przestało podobać, bo okazało się, że egzamin jest wtedy znacznie trudniejszy, bo na myślenie. A wiele osób chciała tylko nauczyć się czegoś na pamięć i to przedstawić.
      Potem stosowałam taką technikę jako nauczycielka. Ale uzupełniałam ją zwyczajem: można przynieść i korzystać ze swoich notatek, nie można korzystać z cudzych np sąsiada. I ponieważ zadania na klasówce siłą rzeczy były nie na sprawdzenie znajomości wzoru, tylko na myślenie, to chodziłam i podpowiadałam, jeśli widziała, że komuś brakuje pomysłu.
      Do tej pory, gdy mówią publicznie, ze podpowiadałam uczniom na klasówce, to mało kto to rozumie.
      A ja uważam, że człowiek najwięcej uczy się właśnie na klasówce. Bo sam pracuje, może się skupić i nie liczy na nikogo innego.
      Czasami zastanawiam się czy nauczanie matematyki nie powinno polegać na ciągłej klasówce z pomagającym w tle nauczycielem?
      D

  • avatar

    Wiesław Mariański

    7 maja 2011 at 08:24

    Coś mnie odpycha od słowa kontrakt. Ale może niepotrzebnie.
    Zasady – tak. Hipoteza: nasza szkoła pracuje bez zasad, jeżeli obowiązują w niej jakieś zasady, to są one niepisanie i zazwyczaj niezdrowe (do tej pory naliczyłem ich siedemnaście).
    Rada.
    Kieruj się w pracy z uczniami stałymi zasadami. Przedstaw ich listę w sposób jasny i zrozumiały. Mów i rozmawiaj o nich – codziennie, ciągle, a nie tylko od święta lub przy okazji dramatycznego konfliktu. W ten sposób budujesz atmosferę zaufania, stwarzasz poczucie stabilności.

  • avatar

    Wiesław Mariański

    7 maja 2011 at 12:03

    Następna rada to cele. Sformułowane zrozumiałym językiem, krótko, jasno. Cele generalne, dalekosiężne, wspólne dla szkoły i cele cząstkowe, bliskie. I ciągłe ich przypominanie (podobnie jak zasad), nawiązywanie do nich – żeby były ciągle widoczne dla ucznia, nauczyciela i rodzica. Naszym celem w tym roku będzie …, celem dzisiejszej lekcji, wycieczki, sprawdzianu, lektury będzie …
    Jakie masz cel, co chciałbyś robić – skoro nudzisz się, wagarujesz – mów śmiało, ja wysłucham ciebie i nie będę komentował. Itd., itp.
    Hipoteza: nasza szkoła, nauczyciel, uczeń pracują bez jasno określonych celów.
    I tutaj światły, wrażliwy i ambitny nauczyciel trafia na dramatyczny dylemat. Uczyć matematyki, polskiego, chemii, … – czy uczyć zdawanie testów-egzaminów z matematyki, polskiego, chemii, … ? Zainteresować ucznia przedmiotem i rozwojem potencjału, czy wyćwiczyć go do zaliczania ? Widzę tu analogię z podejściem do uprawiania sportów. Jedno podejście to trening przygotowujący do ciągłej rywalizacji, do zdobywania medali. Jak wiadomo, prawie wszyscy są tu przegranymi. Inne podejście to trening, którego celem jest doskonalenie swojego ciała i umysłu, wszechstronność lub specjalizacja dostosowane do możliwości, uprawianie sportu systematycznie przez całe życie, pokonywanie swoich słabości i rywalizacja z samym sobą. To jest filozofia jogi, niezbyt europejska. Być może dlatego tak trudno odejść nam od systemu opartego na wymuszaniu uczenia się, ciągłego sprawdzania i porównywania wyników. Wynik ma być już – np. matura. Lepiej byłoby gdyby wynikiem było życie oparte na bagażu wyniesionym ze szkoły. Jaki jest ten bagaż ? Czy można coś o nim powiedzieć jeśli nie umiemy sformułować spójnego katalogu celów edukacji ?

    • avatar

      Danuta Sterna

      8 maja 2011 at 10:20

      CEL. Zawsze przed i jasno sformułowany.
      Czasami cel może być pośredni do zrozumienia czegoś dalej, ale trzeba o tym powiedzieć, bo uczenia się czegoś bez celu osłabia motywację.
      Np gdy wprowadzamy wyrażenia algebraiczne, może najpierw opisać sytuację prowadzącą do skomplikowanego równania i powiedzieć, że jeśli nauczymy się operować na wyrażeniach algebraicznych, to łatwiej bezie nam rozwiązać problem opisany równaniem.
      To oczywiście zabiera cenny czas lekcji, ale czyni lekcję z sensem.
      D

    • avatar

      Negative

      10 czerwca 2012 at 16:45

      Haha, you know you’re going to see a lot of black in my reply, right? – Soft T-shirts in black, grey and white. I go to H&M for the tight ones and Selected for the loose ones. – LBD. (Yeah, the LBD, shoot me!)- Black jeans. Boot cut or skinny, doesn’t mttear as long as there’s a 36 inseam. – Black and white converse.- Ballerina flats. Black leather.- Colorful skirts, full or a-line, never tight. They make me look more va-va-voom-y. – Breton stripes. BRETON STRIPES!- Small, inconspicuous diamond earrings. I’m more of a necklace kind of girl. – Pashminas in every color. I hoard them. – A satchel-style handbag to carry all my things. I am currently lugging around my black Alexa <3- Oh and of course, the black trench coat/leather jacket. It's funny if I had these things, I really could go without the rest of my clothes for a long long time. I'd need some accessories of course, but still. I think I should save this list for times when I don't know what to pack

  • avatar

    Wiesław Mariański

    7 maja 2011 at 21:09

    Kolejna rady.
    Dać każdemu uczniowi drabinę. Niech wspina się po niej jak potrafi – jeden szybciej drugi wolniej. Ciągle akcentować sukcesy – zdobycie kolejnego szczebla drabiny. Doceniać wysiłek i osiągnięcia – mówić o nich głośno ! Niech uczniowie słyszą jak najwięcej pozytywnych opinii, pochwał i jak najmniej narzekań.
    Autentyczne, ciekawe projekty – dające pole do aktywności i wyjście poza mozolną wspinaczkę po drabinach.
    Wybór. Częste stawianie ucznia przed możliwością i koniecznością dokonywania wyboru. W najróżniejszych sytuacjach: zadanie domowe, sprawdzian, lektura, projekt, wycieczka, wsiadanie do autobusu, potrawa w barze, … . Wybieraj: to czy tamto, tu czy tam, tędy czy owędy, łatwiejsze czy trudniejsze.
    W

    • avatar

      Danuta Sterna

      8 maja 2011 at 10:25

      Indywidualizacja. To się Wiesławie Tobie marzy?
      Wlałabym nie być w Twojej skórze, gdy mówisz o niej nauczycielom mającym 40 osób w klasie i słabe wyniki na egzaminach.
      Projekt! Cudnie, ale kiedy zakrzykną wszyscy nauczyciele.
      Wybór owszem, da się zrobić indywidualnym nakładem pracy nauczyciela.
      D

  • avatar

    Wiesław Mariański

    7 maja 2011 at 21:20

    Ekspresja siebie.
    „Najbardziej lubimy rozmawiać z człowiekiem, który pozwala nam wygadać się”.
    Pozwolić uczniowi mówić, pokazywać, prezentować. Szczególnie w szkole podstawowej. Jego życie to nie tylko nauka. Prowokować do pokazywania co potrafi: skakać, śpiewać, malować, gwizdać, strzelać palcami, naśladować ptaki, walczyć, … .

  • avatar

    gochasamocha

    7 maja 2011 at 21:28

    Tak, czytam to wszystko i otrzymuję potwierdzenie tego co chciałam napisać.
    To wszystko. o czym piszesz Marian, a Danusia krótko podsumowywała, to ZASADY I POROZUMIENIE.
    Porozumienie traktuję jako wzajemną wymianę komunikatów, aby zrozumieć drugą stronę i znaleźć rozwiązanie możliwe do zaakceptowania przez wszystkich.
    W myśl tego i zasady omówione i przyjęte przez wszystkich.

  • avatar

    gochasamocha

    7 maja 2011 at 21:37

    Ghandi odwiedził kiedyś jakąś szkołę.
    W czasie oprowadzania gościa po salach poszczególni nauczyciele informują go: ja uczę matematyki, ja uczę geografii, ja uczę historii…
    Ghandi zatrzymał się wreszcie i zapytał: a kto uczy dzieci?
    Mam wrażenie, że w tej naszej rozmowie szukamy odpowiedzi na ostatnie pytanie.
    🙂
    Powiedziano też kiedyś: szukajcie, a znajdziecie.
    …jak zrobić, żeby wszyscy chcieli szukać, bo reszta jest na wyciągnięcie ręki…

  • avatar

    Wiesław Mariański

    8 maja 2011 at 20:50

    Danusiu, Gocho – świetny pomysł z tym poradnikiem. Przypuszczam, że cieszyłby się wielkim powodzeniem i narobiłby trochę szumu w szkołach. To dobrze.
    Przypomniał mi się mój dawny pomysł na PORTAL POZYTYWNYCH DOŚWIADCZEŃ. Nauczyciele umieszczaliby na nim swoje udane pomysły i działania – od najdrobniejszych do wielkich. I żadnych narzekań. Powstałby bank skutecznego nauczyciela.

  • avatar

    Wiesław Mariański

    8 maja 2011 at 21:08

    Wracam do restauratora. Po pierwsze: nie ma sytuacji bez wyjścia, trzeba próbować.
    Początek: kilku odważnych nauczycieli zwykłej szkoły (chyba znajdą się tacy) zakłada swoje „kółko zainteresowań” – zasady mniej więcej znamy, szczegóły do uzgodnienia. Może mieć to charakter nieco konspiracyjny.
    Warunek konieczny: zdobywają-otrzymują silne wsparcie od solidnych „sponsorów”, np. kilku sławnych profesorów + CEO + jakiś tygodnik.
    Zaczynają pracować „po nowemu” z uczniami i ze sobą (!) kontestując przy tym obowiązujący system oferowany przez MEN. Robią to głośno i oficjalnie, trzymając się zasad szacunku i dialogu.
    Zły jest ten pomysł ? To szukajmy innych. Musi znaleźć się jakiś, tak jak rozwiązania zadania z matmy. Historia dawna i najnowsza pokazuje, że można. Nie ma takiej możliwości, że nie ma możliwości.

    • avatar

      Danuta Sterna

      10 maja 2011 at 20:34

      Dobry trop.
      Mamy program RUN (www.ceo.org.pl/run) w nim nauczyciele pracują w grupach Pomocnych Przyjaciół. Wdrażają skuteczne metody nauczania, dyskutują o doświadczeniach i modyfikują swoje nauczanie.
      To jest najlepsza droga na poprawę szkoły. W tym kierunku idzie światowa oświata!
      D

  • avatar

    Wiesław Mariański

    8 maja 2011 at 22:00

    Danusiu, faktycznie – im większa indywidualizacja, tym słabsze wyniki testów. Tak przypuszczam, czyli wylali by mnie po kilku latach z pracy ?
    A teraz puszczam wodze fantazji. Robimy taką szkołę z indywidualizacją, projektami, celami, zasadami, dialogiem i – … dyscypliną (osobny temat – dzieci uwielbiają dyscyplinę i organizację, szkoła im to psuje). Średnia ocen niska, wyniki testów i egzaminów słabe. Przez następne 40 lat będą obserwowane i badane losy naszych absolwentów i porównywane z absolwentami konwencjonalnych szkół. Chciałbym zobaczyć wyniki ! Ale nie dożyję … .

    • avatar

      Danuta Sterna

      10 maja 2011 at 20:38

      Faktycznie dzieci lubią dyscyplinę, czyli jasne zasady i konsekwentnie stosowane. Ja też takie lubię.
      A kto w Polsce robi takie badania?
      W świecie grzmią o tragicznych konsekwencjach testów. Ale zanim w świecie się przekonają, to ja na pewno już nie będę żyła.
      D

  • avatar

    stary

    9 maja 2011 at 19:01

    Smutne, ponad połowa przyczyn leży po stronie nauczycieli.
    Nasuwa się następne pytanie – dlaczego?
    Nie jest prawdą, że nauczyciel jest niewykształconym, pozbawionym dobrej woli leniem. Pracując w ten sposób ratuje własną skórę. W innym przypadku zostanie zwolniony. Przecież oceniają go przez pryzmat wyników z egzaminów, ilości laureatów w konkursach itp.
    Od kilku lat zaczęło się wymierzanie pracy nauczycieli. Średnie z egzaminów szkół, EWD, rankingi szkół, oceny zewnętrzne. Nagrody dyrektorów, kuratorów, wójtów otrzymują belfrowie, którzy mają sukcesy mierzalne.
    Niestety,pracy nauczyciela nie można wymierzyć.

    • avatar

      Danuta Sterna

      10 maja 2011 at 20:47

      Stary
      Nauczyciele, czyli my jesteśmy złapani w pułapkę.
      Mądrale mówią nam – jak ma być, oceniają nas według swoich kryteriów i jak ich nie spełniamy to nas eliminują.
      W takiej sytuacji nie można liczyć, że zacznę iść pod prąd.
      Bardzo daleka jestem od obciążania winą nauczycieli. Ja nam wszystkim współczuję.
      Zastanawiam się jakie mamy ruchy w obrębie tych warunków brzegowych?
      I o nich chciałabym rozmawiać, bo kijem Wisły nie mam zamiaru zawracać.
      Ale też nie chcę namawiać nikogo do absolutnego podporządkowania się w celu otrzymania poklasku mądrali.
      D

  • avatar

    gochasamocha

    11 maja 2011 at 07:57

    Ja chcę dorzucić jeszcze do PRZYCZYN opuszczania lekcji:
    – uczeń nie idzie na konkretną lekcję, bo uczy się do następnej,
    – nie idzie do szkoły, bo chce uniknąć, przynajmniej na chwilę, przykrych SANKCJI za swoje dotychczasowe nieobecności.
    Obie przyczyny mają wspólne podłoże – STRACH – tak jak wiele z przyczyn wymienionych przez Danusię na początku!
    W takim razie prostym antidotum na strach jest dawanie poczucia bezpieczeństwa. Proste? Proste! Ale jak to zrobić w warunkach brzegowych naszej oświaty!!!???
    Tu jest pies pogrzebany!

  • avatar

    Danuta Sterna

    12 maja 2011 at 16:14

    Program RUN (www.ceo.org.pl/run) ma w założeniu pracę oddolną w małych ufających sobie grupach. Nic odgórnie i nakazowo. To jak mi się wydaje po Twojej myśli Wiesławie. Ale taka inicjatywa musi rosną powoli. Teraz mamy w programie 27 szkół, co to jest wobec całości szkół w Polsce.
    Ale jednak są takie szkoły!
    Chuchajmy i dmuchajmy na nie.
    Szykujemy się 27-28 maja na konferencję podsumowującą pierwszy rok RUN. Będzie pasjonująco.
    Zbieramy też nabór do drugiej edycji.
    Danusia

  • avatar

    Danuta Sterna

    17 maja 2011 at 11:31

    RUN jest naszym nowym programem, ale uczestniczy w nim aż 27 szkół. Są to szkoły zaawansowane w stosowaniu oceniania kształtującego.
    Szkoła może zapisać do programu dowolną liczbę grup. Wszystkie grupy uczestniczą w dwuletnim kursie internetowym i są wspierane przez mentora. Przeważnie są to grupy kilku 4-5 osobowe . Spotykają się mniej więcej raz na miesiąc. Program spotkania jest wyznaczony, ale można go zmieniać. Celem spotkań jest – refleksja nad stosowaniem OK w szkole. Członkowie grupy są zapraszani również wzajemnie na lekcje i dokonują OK – obserwacji.
    Jeśli chcesz się więcej dowiedzieć, to zapraszam na stronę: http://www.ceo.org.pl/run.
    Pytasz dlaczego się zgłosili? Czasami była to decyzja dyrektora i propozycja z jego strony, czasami zaś to nauczyciele namówili dyrektora do przystąpienia do programu.
    Chcielibyśmy, aby cała Szkoła działała w takich zaufanych grupach Pomocnych Przyjaciół, nie wiemy jak to się dalej rozwinie, ale mamy nadzieję!
    Grupy działają jawnie, to znaczy nauczyciele wszyscy wiedzą o ich działaniach. Ale grupy są zamknięte, nie można przyjść na zebranie grupy nie będąc zaproszonym. Nawet dyrektor nie może.
    Możliwe, że składy grup się zmienią w przyszłym roku, może podzielą się na mniejsze, może ktoś dołączy, wszystko zależy od grupy.
    Po prawie roku pracy mogę powiedzieć, że wiadomości z grup są optymistyczne. Przełamuje się tabu – samotnego nauczyciela. Wspólna dyskusja i pomoc wzajemna pozwalają nauczycielom lepiej nauczać, a uczniom lepiej się uczyć.
    A dodatkowo nauczyciele uzyskują energię i zadowolenie z pracy.
    D

Dodaj komentarz