Habits

Habits . To angielskie słowo wydaje mi się znacznie trafniejsze niż jego polskie odpowiedniki. Nawyki, przyzwyczajenia, zwyczaje… to wszystko zawiera się w słowie habits. Mnie najbardziej zależy na odcieniu semantycznym oznaczającym nawyk, który trudno zmienić. Największa przeszkoda we wprowadzaniu do praktyki nauczycielskiej metod dobrego nauczania leży właśnie w habits.

Każdy nauczyciel wie lub domyśla się, na czym polega dobre nauczanie. Jednak jego przyzwyczajenia – habits trzymają go przy metodach stosowanych od wieków.
 
Teoria rozmija się z praktyką
 
Prof. Wiliam wyjaśnił nam ten mechanizm na przykładzie zaczerpniętym z medycyny. Jeśli zapytać lekarzy i pielęgniarzy o mycie rąk przed kontaktem z pacjentem, to wszyscy uznają, że jest taka konieczność. Badania wykazują jednak, że nawet na oddziale noworodków myje ręce tylko 29% personelu! Teoria rozmija się z praktyką. Podobnie ma się sprawa z ludźmi, którzy chcieliby schudnąć, wiedzą, że powinni mniej jeść i więcej się gimnastykować, a jednak tego nie robią.
Tak też jest w pracy nauczycieli. Wielu z nich widzi sens w podawaniu celów uczniom, ale w praktyce czyni to rzadko. Nauczyciel tłumaczy się przed sobą, że nie ma na to czasu lub że uczniowie sami powinni się celu domyślić. Zawsze zaczynał lekcję od sprawdzenia listy i podania tematu i nie podawał celu. Teraz miałby zmienić przyzwyczajenie? To zbyt trudne.
 
OK jest OK, a jednak…
 
Tak samo jest z całym ocenianiem kształtującym, niby OK jest OK, ale zmienianie własnych przyzwyczajeń już nie jest OK. Każdy nauczyciel widzi korzyści z przekazywania uczniom informacji zwrotnej o ich pracy, ale skoro do tej pory stawiał stopnie i było dobrze, więc dlaczego miałby zmieniać swoje nawyki? Musiałby włożyć duży wysiłek w zmianę, gdyż jedne habits idą razem z drugimi i zmieniając jedno, może będzie musiał zmieć i drugie? I kto powiedział, że nowe będą lepsze?
W grę wchodzi też ryzyko. Mamy swoje przyzwyczajenia, które pozwalają nam z powodzeniem wykonywać zawód, a teraz mamy je zmienić na inne? Kto da gwarancję, że będą skuteczniejsze?
Zresztą nawet jeśli ktoś nas przekona do nowego, to nie będzie tak łatwo porzucić nasze habits, one trzymają się mocno. Podpowiadają z tylnej ławki:
 
Jak nas porzucisz, to nie będziesz miał powrotu ani pomocy z naszej strony!
 
W porzucaniu habits nie pomaga nam również szkolna rzeczywistość. Habits głęboko tkwią też w naszych uczniach, ich rodzicach, w dyrektorach, wizytatorach itd. Gdy wiele lat temu próbowałam wprowadzać OK na moich lekcjach w liceum i podawałam cele lekcji, moi uczniowie poprosili: „Niech Pani da spokój z tymi celami, przejdźmy do zadań”.
 
Często wydaje nam się, że wąska zmiana nie czyni różnicy. Z kolei zmiana szeroka wyrzuca nauczyciela „z siodła” i trudno mu się pozbierać.
 
Często obserwujemy walkę, w której zwyciężają habits. Przeważnie wygląda to w ten sposób: Nauczyciel jest na kursie OK., zachwyca się ideą, zaczyna próbować, tempo zmiany jest ostre. Ale OK się nie ugruntowuje, kurs się kończy, zaczyna szkolna rzeczywistość, nauczyciel nie ma z kim porozmawiać, nie ma wsparcia, inni nauczyciele sceptycznie patrzą na jego pomysły, przecież spektakularnych wyników nie osiąga i… zaczyna „odpuszczać”. Cele powiem raz na semestr, nacobezu tylko do klasówki, pozyskiwanie odpowiedzi w parach – od czasu do czasu, światła się gubią, ocena koleżeńska nie wychodzi, samoocena jest za trudna i… koniec.
 
A habits zacierają rączki – A nie mówiliśmy, było dobrze, po co te zmiany?
 
Prof. Wiliam wiele razy powtarzał, że każdy nauczyciel powinien sam wybrać to, co zamierza wprowadzać do swojej pracy i specjalizować się w tym, co postanowił. Rozważając to w kontekście habits, powinniśmy na początku wybierać tylko to, na co habits pozwalają. Jeśli idzie nam dobrze informacja zwrotna, to w niej się specjalizujmy. Jeśli mamy sukcesy w animowaniu dyskusji uczniów, stosujmy pracę w parach. Jeśli umiemy dobrze określać kryteria sukcesu do prac uczniów, ćwiczmy nacobezu itd.
Prof. Wiliam podkreślał, że powinniśmy wzmacniać to, co robimy dobrze, a nie doskonalić tego, co robimy źle. Bardzo to kontrowersyjna teza, bo przecież w szkole nie ćwiczymy z uczniami tego, co robią dobrze, tylko właśnie to, co robią źle. I w szkole pewnie tak zostanie… Natomiast w szerszym zakresie widzę w tym, co powiedział profesor, dużo racji. Skoro nie da się we wszystkim być świetnym, to może choć część naszych zadań robić naprawdę dobrze?
Może droga do zmiany habits wiedzie poprzez świadomość – w czym jestem dobra, dobry?

5 komentarzy

  • avatar

    Karion

    10 lutego 2010 at 08:43

    Bo nawyki to straszna rzecz która wkrada się w nasze życie pod płaszczykiem odciążenia nas. No przecież nawyk zaczynania dnia od kawy nie jest zły.
    I tak powoli zaczynają odbierając nam nasze życie, aż zamienia się w zlepek nawyków i przyzwyczajeń za którym nie ma już myślenia i podejmowania decyzji. No bo po co, przecież tak ciągle robiłem i działało.
    Bardzo się staram bronić moje życie przed nawykami, bo widzę jak potrafią zabijać, nieraz w dosłowny sposób. Dziś przebiec na czerwonym bo mi tramwaj ucieknie. Może i dziś było nie było zagrożenia i naprawdę świat by się zawalił gdybym nie dotarł na miejsce na czas. Ale jutro przebiegnę na czerwonym mimo, że tramwaj nie odjedzie nim się nie zapali zielone i nie będę mógł do niego bezpiecznie wsiąść. Ale za to mój slalom między samochodami będzie wysoko oceniany przez gapiów.
    Dlatego uważam że nie powinno się iść na kompromis z naszymi nawykami. Jesteśmy osobami myślącymi. Możemy zmieniać Świat. Każdy nauczyciel ma wyższe wykształcenie, to do czegoś zobowiązuje. Nie dajmy się tym chochlikom siedzącym na naszym ramieniu i sączących nam do ucha truciznę ściągającą nas do poziomu odruchów.
    Taki jeden mądry człowiek powiedział kiedyś: „Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali.” Pamięta ktoś jeszcze kto to był?

    • avatar

      Tomek

      10 lutego 2010 at 18:21

      Przyzwyczajenia to druga natura człowieka! Oj, trudno jest je zmienić. Ale jest nadzieja. Słyszałem kiedyś o zasadzie MMM, czyli Myślisz, Mówisz, Masz. Zacznijmy zatem myśleć o zmianach, potem o nich mówić. Wtedy zaczną się zmiany;-)
      Kim jest ten mądry człowiek? Jan Paweł II. To takie proste;-)

  • avatar

    Danuta Sterna

    10 lutego 2010 at 15:38

    No to jesteś dzielny. Bardzo trudno walczyć z nawykami, bo trudno odróżnić, co jest nawykiem złym, a co dobrym. Np są pewne regularności w życiu, które są dobre, wszystkie tradycje, obchodzenie Świąt, zwyczaj powitania itp. Przebieganie przez jezdnię na czerwonym, może być demonstracją walki z nawykami, ale może się skończyć tragicznie. Oby nie. Żyjemy w pewnych zwyczajach i pewnie musimy się podporządkować, aby nie krzywdzić innych i siebie.
    Tylko ta decyzja, z czym walczyć, a co zaakceptować?
    Może wyjściem z sytuacji jest zadawanie sobie ciągle tego pytania?
    Dzięki Twojemu postowi zacznę się nad tym zastanawiać, dziękuję.
    Danusia

  • avatar

    ElaEl

    11 lutego 2010 at 23:07

    Najtrudniej jest zrozumieć, że tak wiele zależy od nas samych, a nie od innych. Bo przecież, na przykład na własne samopoczucie ja mam największy wpływ. Tak samo na wszystko, co robię – też. Codziennie dokonujemy tylu wyborów! I to od nas zależy co wybieramy. Tymczasem dla własnej wygody (żeby tkwić w szponach habits) wyszukujemy setki wymówek, że nie można czegoś zrobić. Jeśli nauczyciel stwierdza, że nie może wprowadzać OK, gdyż środowisko rodziców sceptycznie odnosi się do wszelkich innowacji, to zapewne ten nauczyciel taką właśnie reprezentuje postawę. I cóż? Już jest usprawiedliwiony – nic nie musi robić innego. Może dalej narzekać na wszystkich wokół.
    Kiedyś KTOŚ obraził się na mnie, gdy powiedziałam: „największą głupotą jest robić ciągle tak samo i oczekiwać, że coś się zmieni”. Po pewnym czasie jednak ten KTOŚ rozpoczął zmienianie siebie – i są efekty!
    Może jednak nie walczmy z niczym. Tak często nadużywamy tego słowa. Może lepiej zaakceptujmy to, jak jest, a potem zabierzmy się do doskonalenia zgodnie z przytoczoną wyżej zasadą MMM.

  • avatar

    Danuta Sterna

    12 lutego 2010 at 11:20

    Elu
    Och tak, samospełniające się przepowiednie, brak zapału albo inaczej – „przenoszenie gór”. Wszystko zależy od nas samych, no prawie. Ja to nawet myślę, że wiele chorób mamy na własne życzenie. Wystarczy popatrzeć na profesora Bartoszewskiego, jak zdrowo wygląda i jaką ma energię. To mój idol!
    Tak myślę, ile tracą ci co już skostniali.
    Często nauczyciele proszą nas o szkolenie z wypalenia zawodowego. Mają nadzieję, że to wystarczy pooddychać specjalnie i się rozluźnić i …już. A to trzeba po prostu coś robić, zmieniać, rozwijać się i wypalenia nie ma. Choć jak już jest, to nic się nie chce robić i kolo się zamyka. Może trzeba więc zawczasu pomyśleć co zrobić, aby się nie wypalić i to w swoim interesie.
    A więc nie walczy z wypaleniem, ale mu zapobiegajmy. OK może być środkiem.
    Danusia

Dodaj komentarz