Nie lubię rywalizacji i konkursów. Wiem, że nie jest to popularna opinia. Wiele osób sądzi, że konkursy motywują , zachęcają i inspirują. Moim marzeniem jest jednak wewnętrzna motywacja, a nie zewnętrzna. Szczególnie dlatego, że jeśli raz wejdziemy na drogę nagród i kar, to nie ma z niej odwrotu.
Uczniowie zanim przystąpią do wykonania zadania pytają: A co za to dostanę, jaka będzie nagroda?
Prowadziłam kilka dni temu lekcję dla dorosłych i za jedno zadanie w nagrodę postanowiłam dać naklejkę (nawet nie stopień). Od tego momentu dorośli ludzie dopominali się o naklejkę i pytali, czy będzie nagroda za zadanie.
Nagrody demoralizują. A jeśli jest konkurs, to też są nagrody, nawet niematerialne, ot choćby wyróżnienie zajęciem miejsca. Czyli komunikat – jesteś lepszy od innych.
18 sierpnia w Gazecie Wyborczej pojawił się artykuł Agnieszki Danowskiej – Konkursy mogą kształtować osobowość. Trudno było mi znaleźć myśl przewodnią artykułu. Zadawano w nim pytania: Jak przygotować najmłodszych do rywalizacji?
Przesłanie artykułu było takie – konkursy są dobre: „Eksperci są zgodni – udział w konkursach kreatywnych wspiera otwartość na zróżnicowane tematy, a nawet może obudzić w dziecku małego odkrywcę”
Po pierwsze – jacy eksperci?
Po drugie – jakie konkursy są kreatywne?
Po trzecie – czy to jest sposób na obudzenie w dziecku odkrywcę?
Można przecież odkrywać bez rywalizacji, bez liczenia na nagrodę, bez szufladkowania, kto lepiej, a kto gorzej. Szczególnie w procesie poznawania i uczenia się.
Moim zdaniem rywalizacja nie jest w ogóle potrzebna, a bywa bardzo bolesna i destrukcyjna.
W artykule autorka zastanawia się nad metodami wsparcia w razie porażki, bo przecież zawsze w konkursie jest tylko kilka miejsc wyróżnionych, a więc są też przegrani. Proponuje nagrody pocieszenia i przygotowanie dziecka do porażki. Nie znoszę takiego gadania. Jak można wytłumaczyć dziecku, że jest gorsze i że ma to zaakceptować. Dziecko starało się z całych sił, ale nie wygrało. Co tu jest do tłumaczenia i rozumienia? Najlepiej jeśli przełoży się to na porażkę własnego dziecka, które dołożyło wszelkich starań, ale jury wybrało kogoś innego.
„Już sam udział w konkursie jest dla dziecka wyróżnieniem, bo ma poczucie, że jego praca jest ważna, że będzie oceniana przez ekspertów w jury” – chyba nie warto komentować tego cytatu.
Nie wkręcajmy naszych dzieci w konkurencję i konkursy, nawet jeśli uważamy, że świat jest tak skonstruowany. Nie dajmy się zwariować. Dajmy wygrać każdemu dziecku z samym sobą. Nie musimy ustawiać zwycięzców na podium i tłumaczyć tym co ponieśli klęskę, że to nic – że są gorsi.
Czego szukasz?
Random Post
Search
Starsze
38 komentarzy
Liliana
7 września 2011 at 00:37Danusiu, mam mieszane uczucia po przeczytaniu tego wpisu. Ja twierdzę, że rywalizacja i konkurencja jest zdrowa. One uczą i mobizują, a bez mobilizacji wewnątrz nas nie istnieje chęć poznawania, brnięcia do przodu. Tak z niczego nic się nie bierze. Nagrody oczekujemy wszyscy. A satysfakcja? To przecież największa nagroda dla nas samych. Porządamy tego uczucia. Smak satysfakcji jest niezastąpiony. To on nas insipruje.
Liliana
7 września 2011 at 00:37Danusiu, mam mieszane uczucia po przeczytaniu tego wpisu. Ja twierdzę, że rywalizacja i konkurencja jest zdrowa. One uczą i mobizują, a bez mobilizacji wewnątrz nas nie istnieje chęć poznawania, brnięcia do przodu. Tak z niczego nic się nie bierze. Nagrody oczekujemy wszyscy. A satysfakcja? To przecież największa nagroda dla nas samych. Porządamy tego uczucia. Smak satysfakcji jest niezastąpiony. To on nas insipruje.
Danusia
7 września 2011 at 08:49Dzięki za inne zdanie. Dobrze jest zobaczyć inną perspektywę.
Dla mnie niestety nagroda w postaci – jestem lesza niż ktoś inny, nie jest wartościowa. Jeśli mamy takie pożadanie w sobie, to powinniśmy mu się przyjrzeć. Mam nadzieję, że mądry doceniający nauczyciel może ograniczyć takie pożądanie i satysfakcję z bycia lepszym od innych (a nie od siebie).
Szczególnie mam na względzie te dzieci, które przegrywają i dostają informację – Jesteś gorszy od zwycięzcy.
Chętnie podyskutuję.
Pozdrawiam Danusia
Danusia
7 września 2011 at 08:49Dzięki za inne zdanie. Dobrze jest zobaczyć inną perspektywę.
Dla mnie niestety nagroda w postaci – jestem lesza niż ktoś inny, nie jest wartościowa. Jeśli mamy takie pożadanie w sobie, to powinniśmy mu się przyjrzeć. Mam nadzieję, że mądry doceniający nauczyciel może ograniczyć takie pożądanie i satysfakcję z bycia lepszym od innych (a nie od siebie).
Szczególnie mam na względzie te dzieci, które przegrywają i dostają informację – Jesteś gorszy od zwycięzcy.
Chętnie podyskutuję.
Pozdrawiam Danusia
Kasia
8 września 2011 at 21:40Dziękuję za tę wypowiedź („Konkursy”). Takie myśli już od dawna plątały mi się po głowie ale myślałam, że to ja jestem jakaś dziwna i że w czasach „wyścigu szczurów” już nikt tak nie uważa. Konkursy to już zwykła codzienność. W szkołach jest ich tak wiele, że tracą już swoją rangę. Często nie są miarą zdolności ucznia.
Kasia
8 września 2011 at 21:40Dziękuję za tę wypowiedź („Konkursy”). Takie myśli już od dawna plątały mi się po głowie ale myślałam, że to ja jestem jakaś dziwna i że w czasach „wyścigu szczurów” już nikt tak nie uważa. Konkursy to już zwykła codzienność. W szkołach jest ich tak wiele, że tracą już swoją rangę. Często nie są miarą zdolności ucznia.
Danusia
9 września 2011 at 09:04Bardzo dziękuję Ci Kasiu, pisząc byłam pewna, że moja wypowiedź jest bardzo niszowa.
Myślę, że wiele osób jest za rywalizacją, uważa, że ona jest motorem działań. Ale do czasu, gdy ich ona dotyka osobiście, gdy odpadają w konkursie lub gdy ich dzieci cierpią z powody wyścigu szczurów. Przy małej świadomości siebie (powszechne zjawisko), przy braku ścisłych kryteriów sukcesu wyniki konkursu mogą po prostu zabić.
Jeśli zaczniemy się niezgadzać i mówić o tym, to może coś zmienimy perzynajmniej tam gdzie możemy.
Gorsza sprawa, to to, że większość z nas uważa, że taki stres jest potrzebny i że można się go nauczyć przeżywać, jeśli będzie się go doświadczać. Czyli wrzucanie dziecka na głębie, niech się nauczy pływać. Może nawet się uratuje (rozpaczliwie), ale pływanie prawdopodobnie nie będzie jego ulubioną czynnością. Zawsze warto pomyśleć – Jak będę się czuł, jeśli przegram? A może po prostu utonę?
Danusia
Danusia
9 września 2011 at 09:04Bardzo dziękuję Ci Kasiu, pisząc byłam pewna, że moja wypowiedź jest bardzo niszowa.
Myślę, że wiele osób jest za rywalizacją, uważa, że ona jest motorem działań. Ale do czasu, gdy ich ona dotyka osobiście, gdy odpadają w konkursie lub gdy ich dzieci cierpią z powody wyścigu szczurów. Przy małej świadomości siebie (powszechne zjawisko), przy braku ścisłych kryteriów sukcesu wyniki konkursu mogą po prostu zabić.
Jeśli zaczniemy się niezgadzać i mówić o tym, to może coś zmienimy perzynajmniej tam gdzie możemy.
Gorsza sprawa, to to, że większość z nas uważa, że taki stres jest potrzebny i że można się go nauczyć przeżywać, jeśli będzie się go doświadczać. Czyli wrzucanie dziecka na głębie, niech się nauczy pływać. Może nawet się uratuje (rozpaczliwie), ale pływanie prawdopodobnie nie będzie jego ulubioną czynnością. Zawsze warto pomyśleć – Jak będę się czuł, jeśli przegram? A może po prostu utonę?
Danusia
Janina Huterska- Górecka
9 września 2011 at 16:25Szanowna, Kochana Pani Danusiu – uwielbiam czytać Pani wypowiedzi i komentarze do wypowiedzi innych.
DZIĘKUJĘ za wypowiedź na temat konkursów. Mam takie samo zdanie – Krzywdzą!!
Od wielu lat bolałam nad formułą konkursów – choćby recytatorskich w klasach I-III (i nie daj Bóg w przedszkolach!).
Pełniąc funkcję doradcy metodycznego, starałam się przekonać nauczycieli do rezygnacji z takich imprez – Niezwykle trudno było!
Kilka lat temu, przeczytałam w internecie artykuł P. Krzysztofa Żylińskiego – aktora, reżysera Teatru Jednego Wiersza w Opolu – dodał mi skrzydeł do „walki” o zmianę.Polecam – zamieszczony w czasopiśmie „Edukacja i Dialog”
W ubiegłym roku szkolnym, dzięki zrozumieniu i wsparciu dyrektora placówki w której pracuję (Powiatowe Centrum Edukacji i Kształcenia Kadr w Bolesławcu) w naszym powiecie zamieniliśmy konkursy recytatorskie na Przegląd Małych Form Teatralnych „Ludus”. BEZ FORMUŁY KONKURSOWEJ. Uzdolnienia recytatorskie dzieci jak najbardziej mogły się ujawnić.
I choć niewiele szkół przystąpiło do prezentacji, to zakładam, że dobry proces zmian – rozpoczął się.
Dzieci oglądając wzajemne prezentacje – świetnie bawiły się -nie było „nerwówki” jaką obserwowałam jako członek komisji wcześniejszych konkursów recytatorskich (czy ktoś- – kto jest „za”, z wrażliwością obserwował oczy i splecione dłonie dzieci -uczestników konkursów przed ogłoszeniem werdyktu???!!!)
Jeden z uczestników naszego Przeglądu zadał mi pytanie – „No to jak, kto wygra?”. „Wszyscy wygrani” – trudno było mu pojąć.
To my, dorośli, nauczyciele, musimy zadać sobie pytanie- jakie WARTOŚCI „drukujemy” dzieciom do głowy?
Ufam,że coraz więcej, wrażliwych na emocje i przeżycia dzieci w szkole nauczycieli, będzie inspiratorem zmian w kontekście konkursów (a tych jest nazbyt wiele).
Pan Krzysztof Żyliński zgodził się być honorowym patronem naszego „Przeglądu” – z czego jestem dumna.
Pozdrawiam myślących – „Nie konkursom”.
Janina Huterska-Górecka
Janina Huterska- Górecka
9 września 2011 at 16:25Szanowna, Kochana Pani Danusiu – uwielbiam czytać Pani wypowiedzi i komentarze do wypowiedzi innych.
DZIĘKUJĘ za wypowiedź na temat konkursów. Mam takie samo zdanie – Krzywdzą!!
Od wielu lat bolałam nad formułą konkursów – choćby recytatorskich w klasach I-III (i nie daj Bóg w przedszkolach!).
Pełniąc funkcję doradcy metodycznego, starałam się przekonać nauczycieli do rezygnacji z takich imprez – Niezwykle trudno było!
Kilka lat temu, przeczytałam w internecie artykuł P. Krzysztofa Żylińskiego – aktora, reżysera Teatru Jednego Wiersza w Opolu – dodał mi skrzydeł do „walki” o zmianę.Polecam – zamieszczony w czasopiśmie „Edukacja i Dialog”
W ubiegłym roku szkolnym, dzięki zrozumieniu i wsparciu dyrektora placówki w której pracuję (Powiatowe Centrum Edukacji i Kształcenia Kadr w Bolesławcu) w naszym powiecie zamieniliśmy konkursy recytatorskie na Przegląd Małych Form Teatralnych „Ludus”. BEZ FORMUŁY KONKURSOWEJ. Uzdolnienia recytatorskie dzieci jak najbardziej mogły się ujawnić.
I choć niewiele szkół przystąpiło do prezentacji, to zakładam, że dobry proces zmian – rozpoczął się.
Dzieci oglądając wzajemne prezentacje – świetnie bawiły się -nie było „nerwówki” jaką obserwowałam jako członek komisji wcześniejszych konkursów recytatorskich (czy ktoś- – kto jest „za”, z wrażliwością obserwował oczy i splecione dłonie dzieci -uczestników konkursów przed ogłoszeniem werdyktu???!!!)
Jeden z uczestników naszego Przeglądu zadał mi pytanie – „No to jak, kto wygra?”. „Wszyscy wygrani” – trudno było mu pojąć.
To my, dorośli, nauczyciele, musimy zadać sobie pytanie- jakie WARTOŚCI „drukujemy” dzieciom do głowy?
Ufam,że coraz więcej, wrażliwych na emocje i przeżycia dzieci w szkole nauczycieli, będzie inspiratorem zmian w kontekście konkursów (a tych jest nazbyt wiele).
Pan Krzysztof Żyliński zgodził się być honorowym patronem naszego „Przeglądu” – z czego jestem dumna.
Pozdrawiam myślących – „Nie konkursom”.
Janina Huterska-Górecka
danuta
10 września 2011 at 11:53Witam serdecznie
Ogromnie się cieszę, że są zwolennicy – „nie konkursom” i to w tak strategicznych dla oświaty miejscach. Jak ktoś ma poczucie, że jest przeciwko ogólnym trendom, to czuje się bardzo samotnie. Szczerze mówiąc bałam się ataku. W sumie nie mam badań za sobą i naukowych wywodów. Ale całą sobą czuję, że mam rację.
W CEO staramy się też unikać konkursów. Np prezentacje projektów polegają na przedstawieniu, a nie ocenianiu. To spotyka się z protestem, zupełnie podobna sytuacja jak u Pani.
Widać, że Pan Żyliński jest naszym sojusznikiem, może uda się pozyskać więcej osób.
Ślicznie dziękuję za wypowiedź.
Danusia
danuta
10 września 2011 at 11:53Witam serdecznie
Ogromnie się cieszę, że są zwolennicy – „nie konkursom” i to w tak strategicznych dla oświaty miejscach. Jak ktoś ma poczucie, że jest przeciwko ogólnym trendom, to czuje się bardzo samotnie. Szczerze mówiąc bałam się ataku. W sumie nie mam badań za sobą i naukowych wywodów. Ale całą sobą czuję, że mam rację.
W CEO staramy się też unikać konkursów. Np prezentacje projektów polegają na przedstawieniu, a nie ocenianiu. To spotyka się z protestem, zupełnie podobna sytuacja jak u Pani.
Widać, że Pan Żyliński jest naszym sojusznikiem, może uda się pozyskać więcej osób.
Ślicznie dziękuję za wypowiedź.
Danusia
asia berdzik
10 września 2011 at 15:00Danusiu,
a nie wydaje Ci się, że to może nie być takie czarno/białe?
Zgadzam się z Tobą,co do zasady, nie cierpię konkursów urządzanych dzieciom, ale wydaje mi się, ze sprawa jest jednak bardziej skomplikowana.
Nie ma życia bez kar i nagród. Odkąd się rodzimy. Jak się postarasz – wyjdziesz na świat. To nagroda 🙂
Rywalizacja jest po prostu naturalna – jest tylko problem w tym czego dotyczy, na ile waży w naszym życiu i na ile w niej świadomie i nieświadomie uczestniczymy.
Jest artykuł w ostatnim „Forum” trochę w tym obszarze pt. „Nie być drugim”. Czytam:”Przechodzę test. Psycholog doktor Tatiana Judiejewa z zespołem bada zjawisko perfekcjonizmu u studentów, uczniów i pacjentów cierpiących na depresję. – To trzydzieści labiryntów, wszystkie o jednakowym stopniu trudności. Oto pierwsza seria, proszę znaleźć drogę od wejścia do wyjścia. Zmierzę czas. Zadanie dla przedszkolaków. Jednak z niewiadomych przyczyn w gardle mi zaschło, a w głowie kołacze jedna myśl: Żebym tylko nie zabłądziła, żebym jak najszybciej przeszła te przeklęte labirynty.”
Co się okazuje -osoba przechodząca przez te 30 testów z testu na test chce go zrobić szybciej i szybciej. Rywalizuje sama ze sobą.
Ciekawe jest zastanowienie się kogo wychowujemy w szkołach i do czego wychowujemy. Moim zdaniem należy świadomie wychowywać do współpracy, ale i przygotowywać do rywalizacji – w tym ze sobą.
pozdrawiam serdecznie i do kolejnego poniedziałku!
asia
danuta
12 września 2011 at 09:15Joasiu
Cieszę się na przedstawienie innego zdania. Czym więcej myślimy na tak ważny temat tym lepiej. Mnie się wydaje, że jeżeli dążymy do ideału (mimo, że może jest nieosiągalny), to się do niego zbliżamy. Nie lubię argumentów typu: „Taki jest świat”. Świat jest nasz i możemy starć się go zmieniać. Ale zdaję sobie sprawę, że jestem mało realną idealistką. Dal takich też powinno być miejsce.
Bez kar i nagród proponuje też profesor Blikle, więc może jest jakaś szansa.
Po prostu nie chcę się zgodzić na tak urządzony świat, tylko dlatego, że go już ktoś tak urządził.
Mam nadzieję na kontynuację dyskusji w realu.
Dzięki Danusia
asia berdzik
10 września 2011 at 15:00Danusiu,
a nie wydaje Ci się, że to może nie być takie czarno/białe?
Zgadzam się z Tobą,co do zasady, nie cierpię konkursów urządzanych dzieciom, ale wydaje mi się, ze sprawa jest jednak bardziej skomplikowana.
Nie ma życia bez kar i nagród. Odkąd się rodzimy. Jak się postarasz – wyjdziesz na świat. To nagroda 🙂
Rywalizacja jest po prostu naturalna – jest tylko problem w tym czego dotyczy, na ile waży w naszym życiu i na ile w niej świadomie i nieświadomie uczestniczymy.
Jest artykuł w ostatnim „Forum” trochę w tym obszarze pt. „Nie być drugim”. Czytam:”Przechodzę test. Psycholog doktor Tatiana Judiejewa z zespołem bada zjawisko perfekcjonizmu u studentów, uczniów i pacjentów cierpiących na depresję. – To trzydzieści labiryntów, wszystkie o jednakowym stopniu trudności. Oto pierwsza seria, proszę znaleźć drogę od wejścia do wyjścia. Zmierzę czas. Zadanie dla przedszkolaków. Jednak z niewiadomych przyczyn w gardle mi zaschło, a w głowie kołacze jedna myśl: Żebym tylko nie zabłądziła, żebym jak najszybciej przeszła te przeklęte labirynty.”
Co się okazuje -osoba przechodząca przez te 30 testów z testu na test chce go zrobić szybciej i szybciej. Rywalizuje sama ze sobą.
Ciekawe jest zastanowienie się kogo wychowujemy w szkołach i do czego wychowujemy. Moim zdaniem należy świadomie wychowywać do współpracy, ale i przygotowywać do rywalizacji – w tym ze sobą.
pozdrawiam serdecznie i do kolejnego poniedziałku!
asia
danuta
12 września 2011 at 09:15Joasiu
Cieszę się na przedstawienie innego zdania. Czym więcej myślimy na tak ważny temat tym lepiej. Mnie się wydaje, że jeżeli dążymy do ideału (mimo, że może jest nieosiągalny), to się do niego zbliżamy. Nie lubię argumentów typu: „Taki jest świat”. Świat jest nasz i możemy starć się go zmieniać. Ale zdaję sobie sprawę, że jestem mało realną idealistką. Dal takich też powinno być miejsce.
Bez kar i nagród proponuje też profesor Blikle, więc może jest jakaś szansa.
Po prostu nie chcę się zgodzić na tak urządzony świat, tylko dlatego, że go już ktoś tak urządził.
Mam nadzieję na kontynuację dyskusji w realu.
Dzięki Danusia
Wiesław Mariański
10 września 2011 at 21:15Proponuję inne spojrzenie: stosować zasadę wyboru. Na marginesie: irytuje mnie brak tej zasady w szkole.
Zasada wyboru, to znaczy dać możliwość uczestnictwa w konkursie, w rywalizacji. A przy tym uczyć rywalizacji, kierując się taktem pedagogicznym.
Bo przecież chyba „obie strony” mają rację. Z jednej strony rywalizacja jest szkodliwa, a z drugiej – nieunikniona. Poczynając od sportu, który jest mocno obecny w szkole i w życiu wielu ludzi, a kończąc na poszukiwaniu pracy, musimy uczestniczyć w wyścigu, w którym tylko jedna osoba jest zwycięzcą, a pozostali … . No właśnie, i tu jest cała sztuka pedagogiczna – jak nazwać pozostałych, jak się tego uczyć, jaką mieć wewnętrzną postawę ?
Prosty przykład: z okazji roku Chopina, puścimy na lekcji jego muzykę, a wy namalujecie dowolnie swoje wrażenia. Wybierzemy pięć prac, które będą wywieszone w naszym domu kultury. Niby to konkurs, niby nie … . Jak nauczyciel będzie toporny, to może nawet któreś niezakwalifikowane dziecko popłacze się. A jak zadziała z taktem, to będzie dobrze. Ale można też inaczej: będziecie malować wszyscy, ale najpierw zastanówcie się i za chwilę odpowiedzcie kto chce wziąć udział w konkursie na pięć najciekawszych prac.
Skomplikowane, prawda ? Tak, edukacja to bardzo skomplikowane zajęcie. Dlatego powinno być oparte na jasnych i bardzo prostych fundamentach. Ja głosuję za zasadą fundamentalną WYBORU.
danuta
12 września 2011 at 09:25„Z jednej strony rywalizacja jest szkodliwa, a z drugiej – nieunikniona” – NIE!
Tak samo można mówić o wojnach, a jednak się im sprzeciwiamy.
Wybór?
Czy małe dziecko wie, na co się decyduje? Jeśli nie ma złego doświadczenia w rywalizacji (wygrało), to chce konkursu, jeśli złe (przegrało) to boi się wystawiać i brać udział w konkursie.
Dla mnie błąd jest w samej decyzji konkursu i rywalizacji, a nie w wyborze podejmowanym przez niedoświadczonego człowieka. To jest trochę tak: podejmij decyzję, wtedy świat będzie w porządku, bo to twoja decyzja.
Zgadzam się, że jest za mało wyboru w szkole, ale wątpię czy w tym miejscu.
D
Wiesław Mariański
10 września 2011 at 21:15Proponuję inne spojrzenie: stosować zasadę wyboru. Na marginesie: irytuje mnie brak tej zasady w szkole.
Zasada wyboru, to znaczy dać możliwość uczestnictwa w konkursie, w rywalizacji. A przy tym uczyć rywalizacji, kierując się taktem pedagogicznym.
Bo przecież chyba „obie strony” mają rację. Z jednej strony rywalizacja jest szkodliwa, a z drugiej – nieunikniona. Poczynając od sportu, który jest mocno obecny w szkole i w życiu wielu ludzi, a kończąc na poszukiwaniu pracy, musimy uczestniczyć w wyścigu, w którym tylko jedna osoba jest zwycięzcą, a pozostali … . No właśnie, i tu jest cała sztuka pedagogiczna – jak nazwać pozostałych, jak się tego uczyć, jaką mieć wewnętrzną postawę ?
Prosty przykład: z okazji roku Chopina, puścimy na lekcji jego muzykę, a wy namalujecie dowolnie swoje wrażenia. Wybierzemy pięć prac, które będą wywieszone w naszym domu kultury. Niby to konkurs, niby nie … . Jak nauczyciel będzie toporny, to może nawet któreś niezakwalifikowane dziecko popłacze się. A jak zadziała z taktem, to będzie dobrze. Ale można też inaczej: będziecie malować wszyscy, ale najpierw zastanówcie się i za chwilę odpowiedzcie kto chce wziąć udział w konkursie na pięć najciekawszych prac.
Skomplikowane, prawda ? Tak, edukacja to bardzo skomplikowane zajęcie. Dlatego powinno być oparte na jasnych i bardzo prostych fundamentach. Ja głosuję za zasadą fundamentalną WYBORU.
danuta
12 września 2011 at 09:25„Z jednej strony rywalizacja jest szkodliwa, a z drugiej – nieunikniona” – NIE!
Tak samo można mówić o wojnach, a jednak się im sprzeciwiamy.
Wybór?
Czy małe dziecko wie, na co się decyduje? Jeśli nie ma złego doświadczenia w rywalizacji (wygrało), to chce konkursu, jeśli złe (przegrało) to boi się wystawiać i brać udział w konkursie.
Dla mnie błąd jest w samej decyzji konkursu i rywalizacji, a nie w wyborze podejmowanym przez niedoświadczonego człowieka. To jest trochę tak: podejmij decyzję, wtedy świat będzie w porządku, bo to twoja decyzja.
Zgadzam się, że jest za mało wyboru w szkole, ale wątpię czy w tym miejscu.
D
Danusia
16 września 2011 at 10:06Konkursomania prowadzi do takich dylematów: http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,10297602,Niesprawiedliwy_regulamin__Bedzie_limit_zdolnych_uczniow.html
D
Danusia
16 września 2011 at 10:06Konkursomania prowadzi do takich dylematów: http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,10297602,Niesprawiedliwy_regulamin__Bedzie_limit_zdolnych_uczniow.html
D
Janina Huterska- Górecka
16 września 2011 at 18:36„Testy, których tyranii poddaliśmy się przez cały okres nauki szkolnej – opierają się na ograniczonym pojęciu inteligencji nie mającym związku z prawdziwym zakresem uzdolnień i umiejętności,
które liczą się w życiu o wiele bardziej, niż iloraz inteligencji”.
H. Gardner
– gdyby zamienić słowo „testy” na „konkursy’?
– czy chwaląc i promując Małgosię wpłyniemy na poprawę Jasia?
(ad wypowiedzi rzecznika kuratorium).
„Ujmowanie skomplikowanych spraw życia i natury ludzkiej w bezwzględne liczby – to zamach na człowieka”.
N.Postman
– gdyby zamienić słowo „życia” i „natury ludzkiej” na „szkoły”?
„Dlaczego kosztem niewielu krzywdzić tak wielu?”
(odpowiedź prof.A.Brzezińskiej na moje pytanie, co mysli o konkursach).
Czy kto dał nagrodę szkole, która uratowała kiloka „zachwianych”, młodych istnień i zmotywowała je do lepszego życia?
Danusia
19 września 2011 at 11:27Napisałam do Pani maila, ale mi odbiło. Czy może Pani do mnie napisać: danuta.sterna@ceo.org.pl
D
Janina Huterska- Górecka
16 września 2011 at 18:36„Testy, których tyranii poddaliśmy się przez cały okres nauki szkolnej – opierają się na ograniczonym pojęciu inteligencji nie mającym związku z prawdziwym zakresem uzdolnień i umiejętności,
które liczą się w życiu o wiele bardziej, niż iloraz inteligencji”.
H. Gardner
– gdyby zamienić słowo „testy” na „konkursy’?
– czy chwaląc i promując Małgosię wpłyniemy na poprawę Jasia?
(ad wypowiedzi rzecznika kuratorium).
„Ujmowanie skomplikowanych spraw życia i natury ludzkiej w bezwzględne liczby – to zamach na człowieka”.
N.Postman
– gdyby zamienić słowo „życia” i „natury ludzkiej” na „szkoły”?
„Dlaczego kosztem niewielu krzywdzić tak wielu?”
(odpowiedź prof.A.Brzezińskiej na moje pytanie, co mysli o konkursach).
Czy kto dał nagrodę szkole, która uratowała kiloka „zachwianych”, młodych istnień i zmotywowała je do lepszego życia?
Danusia
19 września 2011 at 11:27Napisałam do Pani maila, ale mi odbiło. Czy może Pani do mnie napisać: danuta.sterna@ceo.org.pl
D
danuta
16 września 2011 at 19:32„Dlaczego kosztem niewielu krzywdzić tak wielu?”
Samo sedno!
To motto do – Nie konkursom.
Ciepło się na sercu robi, że są profesorzy, którzy się nie poddali wychowaniu przez rywalizację.
Jest nas więcej!
Danusia
danuta
16 września 2011 at 19:32„Dlaczego kosztem niewielu krzywdzić tak wielu?”
Samo sedno!
To motto do – Nie konkursom.
Ciepło się na sercu robi, że są profesorzy, którzy się nie poddali wychowaniu przez rywalizację.
Jest nas więcej!
Danusia
Janina Huterska- Górecka
16 września 2011 at 19:34Przepraszam – małe sprostowanie:
ad cytat z wypowiedzi prof.A. Brzezińskiej –
ma być: „Dlaczego dla tak niewielu, krzywdzić tak wielu?”.
Janina Huterska- Górecka
16 września 2011 at 19:34Przepraszam – małe sprostowanie:
ad cytat z wypowiedzi prof.A. Brzezińskiej –
ma być: „Dlaczego dla tak niewielu, krzywdzić tak wielu?”.
Liliana
16 września 2011 at 21:04Komentarz Janiny do mnie przemówił.
Cieszę się Danusiu, że tak ładnie zabarwiła się ta dyskusja.
Śledziłam ją i wiele opinni mi się spodobało. Wypowiedź Wiesława o zasadzie wyboru także ma sens. W każdej z nich trochę racji, mobilizowały do rozmyślania na ten temat.
Obstawaj przy swoim, wiara czyni cuda, przyniesie na pewno cos dobrego. A o to chyba chodzi.
Pozdrawiam serdecznie
Liliana
http://owocdecyzji.com/
Liliana
16 września 2011 at 21:04Komentarz Janiny do mnie przemówił.
Cieszę się Danusiu, że tak ładnie zabarwiła się ta dyskusja.
Śledziłam ją i wiele opinni mi się spodobało. Wypowiedź Wiesława o zasadzie wyboru także ma sens. W każdej z nich trochę racji, mobilizowały do rozmyślania na ten temat.
Obstawaj przy swoim, wiara czyni cuda, przyniesie na pewno cos dobrego. A o to chyba chodzi.
Pozdrawiam serdecznie
Liliana
http://owocdecyzji.com/
danuta
17 września 2011 at 12:54Na razie staramy się argumentować przeciwko konkursom. Ale jak działać w obecnym świecie bez nich? Najgorzej jest z konkursami, w których są ważne nagrody, np wstęp na studia, pieniądze, przywileje itd.
„Dlaczego dla tak niewielu, krzywdzić tak wielu?”.
D
danuta
17 września 2011 at 12:54Na razie staramy się argumentować przeciwko konkursom. Ale jak działać w obecnym świecie bez nich? Najgorzej jest z konkursami, w których są ważne nagrody, np wstęp na studia, pieniądze, przywileje itd.
„Dlaczego dla tak niewielu, krzywdzić tak wielu?”.
D
Wiesław Mariański
18 września 2011 at 22:21No tak, cała nasza edukacja oparta jest na ocenianiu i rywalizacji. Taka jest nasza euro-amerykańska tradycja. Ranking uczniów, nauczycieli, klas, szkół. Najlepsi, średni, słabsi, najgorsi.
Dlatego warto przyjrzeć się jakie są fundamentalne zasady tradycyjnej szkoły. Określiłbym je roboczo tak: paradygmat wyniku, czyli teleturniej-konkurs-ranking. Zapraszamy ciebie, uczniu-człowieku do naszej szkoły. Sprawdzimy ciebie, przetestujemy i ocenimy. Dostaniesz różne, wymyślone przez nas, zadania do wykonania. Będziemy tobie pomagać i mobilizować do ich realizacji. Ciągle będziemy sprawdzać czy spełniasz nasze oczekiwania. Wytkniemy ci każdy błąd, więc staraj się uczyć jak najlepiej, w nagrodę otrzymasz ocenę, która pokaże twoje miejsce w rankingu. Jeśli twoje oceny będą zbyt niskie, odpadasz z gry. Dlatego bądź bardzo uważny, słuchaj co mówimy, wykonuj nasze polecenia, spełniaj nasze wymagania jak najlepiej. Na zakończenie twojej drogi urządzimy tobie wspaniały sprawdzian – egzamin maturalny. To jest nasz i twój cel generalny i ostateczny. Ty i my musimy wspólnie pracować aby w tym konkursie wypaść jak najlepiej. Oczekujemy twojego sukcesu, boimy się porażki.
Czy na takim paradygmacie, na takich zasadach fundamentalnych można zbudować szkołę kreatywnego myślenia i twórczego działania ?
A gdyby tak zmienić, a może tylko dodać, inny paradygmat edukacji szkolnej ? Proponuję robocze określenie: paradygmat działania, czyli sam sprawdzaj co potrafisz (jak w jodze).
Zapraszamy ciebie, uczniu-człowieku do naszej szkoły. Będziesz mógł sprawdzać, testować i oceniać siebie. Będziemy wspólnie tworzyć różne zadania do wykonania. Będziemy ciebie wspomagać i mobilizować do ich realizacji. Będziemy sprawdzać i analizować twoje i nasze oczekiwania i możliwości. Będziesz uczył się na swoich sukcesach i błędach, będziesz miał okazję do różnych prób, eksperymentów, testów, poszukiwań, błądzenia, „smakowania” różnych możliwości, do dokonywania wyborów. Będziesz otrzymywał od nas informacje zwrotne o tym co zrobiłeś dobrze, a co wymaga poprawy. Nie będziemy skupiać się na twoich błędach, będziemy eksponować twoje osiągnięcia, zalety i talenty. Dlatego bądź bardzo uważny i aktywny, słuchaj co mówimy i zadawaj pytania, mów śmiało o tym czego nie rozumiesz, proś o pomoc, bądź aktywnym uczestnikiem dialogu . Jeśli samodzielnie i dobrowolnie zadeklarujesz swoją wolę i chęć, to na zakończenie twojej drogi, przygotujemy się wspólnie do sprawdzianu generalnego, zwanego maturą. To jest twój wybór, a nasze zobowiązanie. Ty i my możemy wspólnie pracować na twój sukces.
Podsumowując, co mocniej siedzi głowach rodziców, nauczycieli i władz oświatowych:
– konieczność, musisz, powinieneś, staraj się, uważaj, wynik, ocenianie ?
czy
– okazja, możliwość, wybieraj, próbuj, poszukuj, sprawdzaj, docenianie ?
Ja chciałbym aby moje dziecko do szkoły nietradycyjnej. Jak to zrobić ?
Wiesław Mariański
18 września 2011 at 22:21No tak, cała nasza edukacja oparta jest na ocenianiu i rywalizacji. Taka jest nasza euro-amerykańska tradycja. Ranking uczniów, nauczycieli, klas, szkół. Najlepsi, średni, słabsi, najgorsi.
Dlatego warto przyjrzeć się jakie są fundamentalne zasady tradycyjnej szkoły. Określiłbym je roboczo tak: paradygmat wyniku, czyli teleturniej-konkurs-ranking. Zapraszamy ciebie, uczniu-człowieku do naszej szkoły. Sprawdzimy ciebie, przetestujemy i ocenimy. Dostaniesz różne, wymyślone przez nas, zadania do wykonania. Będziemy tobie pomagać i mobilizować do ich realizacji. Ciągle będziemy sprawdzać czy spełniasz nasze oczekiwania. Wytkniemy ci każdy błąd, więc staraj się uczyć jak najlepiej, w nagrodę otrzymasz ocenę, która pokaże twoje miejsce w rankingu. Jeśli twoje oceny będą zbyt niskie, odpadasz z gry. Dlatego bądź bardzo uważny, słuchaj co mówimy, wykonuj nasze polecenia, spełniaj nasze wymagania jak najlepiej. Na zakończenie twojej drogi urządzimy tobie wspaniały sprawdzian – egzamin maturalny. To jest nasz i twój cel generalny i ostateczny. Ty i my musimy wspólnie pracować aby w tym konkursie wypaść jak najlepiej. Oczekujemy twojego sukcesu, boimy się porażki.
Czy na takim paradygmacie, na takich zasadach fundamentalnych można zbudować szkołę kreatywnego myślenia i twórczego działania ?
A gdyby tak zmienić, a może tylko dodać, inny paradygmat edukacji szkolnej ? Proponuję robocze określenie: paradygmat działania, czyli sam sprawdzaj co potrafisz (jak w jodze).
Zapraszamy ciebie, uczniu-człowieku do naszej szkoły. Będziesz mógł sprawdzać, testować i oceniać siebie. Będziemy wspólnie tworzyć różne zadania do wykonania. Będziemy ciebie wspomagać i mobilizować do ich realizacji. Będziemy sprawdzać i analizować twoje i nasze oczekiwania i możliwości. Będziesz uczył się na swoich sukcesach i błędach, będziesz miał okazję do różnych prób, eksperymentów, testów, poszukiwań, błądzenia, „smakowania” różnych możliwości, do dokonywania wyborów. Będziesz otrzymywał od nas informacje zwrotne o tym co zrobiłeś dobrze, a co wymaga poprawy. Nie będziemy skupiać się na twoich błędach, będziemy eksponować twoje osiągnięcia, zalety i talenty. Dlatego bądź bardzo uważny i aktywny, słuchaj co mówimy i zadawaj pytania, mów śmiało o tym czego nie rozumiesz, proś o pomoc, bądź aktywnym uczestnikiem dialogu . Jeśli samodzielnie i dobrowolnie zadeklarujesz swoją wolę i chęć, to na zakończenie twojej drogi, przygotujemy się wspólnie do sprawdzianu generalnego, zwanego maturą. To jest twój wybór, a nasze zobowiązanie. Ty i my możemy wspólnie pracować na twój sukces.
Podsumowując, co mocniej siedzi głowach rodziców, nauczycieli i władz oświatowych:
– konieczność, musisz, powinieneś, staraj się, uważaj, wynik, ocenianie ?
czy
– okazja, możliwość, wybieraj, próbuj, poszukuj, sprawdzaj, docenianie ?
Ja chciałbym aby moje dziecko do szkoły nietradycyjnej. Jak to zrobić ?
Danusia
20 września 2011 at 12:13Łezka w oku się zakręciła.
MARZYCIELE.
Ale z drugiej strony, to przecież my ludzie dorośli fundujemy taką szkołę naszym dzieciom. Myśmy ją wymyślili i radośnie posyłamy tam dzieci.
D
Danusia
20 września 2011 at 12:13Łezka w oku się zakręciła.
MARZYCIELE.
Ale z drugiej strony, to przecież my ludzie dorośli fundujemy taką szkołę naszym dzieciom. Myśmy ją wymyślili i radośnie posyłamy tam dzieci.
D