Byłam uczestniczką bardzo naukowej konferencji. Nie chcę pisać jakiej, bo nie o przedstawiane meritum chodzi. Prowadzili ją uznani profesorowie naszych uczelni. Myślę, że prowadzą również zajęcia online dla studentów.
Jeden z profesorów prowadząc prezentację był widoczny, ale tylko jego czubek głowy, drugi miał światło z tyłu, więc widzieliśmy tylko zarys twarzy, inny w ogóle nie miał włączonej kamerki.
Prezentacje były przedstawione bardzo małym drukiem, więc właściwie mało było na nich widać. Prezenterzy wyjaśniali, ale samemu nie można było wyciągać wniosków np. z wykresów. Prezenterzy mówili tak cicho, że z trudem można było ich wysłuchać. Przy okazji mieli pewne wady wymowy, co jeszcze bardziej utrudniało.
Jeden z profesorów wylogował się i wyrwany do zabrania głosu już się nie pojawił. Na koniec zaproszono do zadawania pytań i wtedy jeden z profesorów prawdopodobnie nieumyślnie włączył swój mikrofon i słyszeliśmy przez dłuższy czas jego rozmowę w pokoju. Apele o wyciszenie nie działały.
Piszę o tym nie dlatego, aby kogoś krytykować, sama jestem daleka od sprawności technicznej w onlinie.
Chciałabym tylko zwrócić uwagę na pracę nauczycieli, którzy muszą dobrze się prezentować podczas lekcji, mieć jasny przekaz i dbać jednocześnie o wszystkich uczniów. Zastanówmy się – jakby to było, gdyby nauczyciel był widoczny dla dzieci tylko w zarysie lub tylko jako czubek głowy, gdyby rozmawiał w czasie lekcji z rodziną, gdyby jego prezentacje były słabo widoczne i przedstawione bardzo cicho?
Chciałabym, abyśmy realnie spojrzeli na trudności techniczne zdalnego nauczania i mieli wobec niego więcej pokory i podziwu dla nauczycieli.