Na jakie nauczanie zdecydujemy się od jesieni? Czy będzie to powrót do nauczania na forum klasy w szkole, czy zostaniemy przy zdalnym, czy będziemy łączyć?
Zacznijmy o tym mówić, bo wakacje szybko miną i możemy nie zdążyć opracować dobrych rozwiązań.
Pierwszą część wpisu poświęcę czterem mitom dotyczącym zdalnej edukacji:
- Można tak zrobić, że wszyscy chętni uczniowie brali udział w zdalnym nauczaniu.
- Istnieje jedna skuteczna metoda nauczania zdalnego.
- Uczniowie uczą się podczas zdalnego nauczania.
- Na jesieni można będzie zacząć naukę zgodnie z programem nauczania.
W drugiej zajmę się problemami związanymi z nauczaniem hybrydowym:
- Potrzeba większej liczby nauczycieli
- Potrzeba większej liczby sal lekcyjnych
- Groźba większej zachorowalność nauczycieli
- Utrzymania izolacji pomiędzy uczniami
- Realizacja podstawy programowej
- Organizacji lekcji zdalnych
- Dostęp uczniów do nauczania online
- Planowanie tak lekcji zdalnych, aby uczniowie chcieli w nich uczestniczyć
- Praca z rodzicami
- Potrzeba konsultacji dla uczniów
- Odejście od systemu egzaminacyjnego
- Nauczanie przedmiotów zawodowych
- Nauczanie uczniów o specjalnych potrzebach
Problemów z nauczanie zdalnym nie można zamiatać pod dywan. Wszyscy (nauczyciele, dyrektorzy, władze oświatowe, rodzice i uczniowie) znaleźliśmy się w sytuacji, która nas przerasta. Problemy w edukacji mieliśmy zawsze, a zdalne nauczanie pokazało je w pełnym świetle.
Administracja stara się przenieść ciężar rozwiązywania nadchodzących problemów na dyrektorów i nauczycieli. Konfliktują się nauczyciele z rodzicami. Rodzice oskarżają szkołę o złą organizację zdalnego nauczania i o obciążanie obowiązkami rodziców. Nauczyciele robią, co mogą na miarę swoich możliwości, ale często mijają się z oczekiwaniami uczniów i rodziców. Trzeci potencjalny oskarżony to władze oświatowe. Sytuacja jest trudna dla decydentów, gdyż nikt nie wie, jak sytuacja z pandemia rozwinie się i jakie rozwiązania będą dobre.
Wzajemne oskarżenia do niczego nie doprowadzą, trzeba szukać wspólnie rozwiązań w zależności od zastanej na koniec sierpnia sytuacji.
Najpierw słów kilka o mitach, które dobrze już się zagnieździły w zdalnym nauczaniu:
- Można tak zrobić, że wszyscy chętni uczniowie brali udział w zdalnym nauczaniu.
Z nieformalnych moich rozmów z nauczycielami wynika, że średnio kilka osób z klasy ginie w zdalnym nauczaniu. Często przyczyną jest brak sprzętu i dostępu, ale też powodem może być zła sytuacja rodzinna, a czasami również utrwalona niechęć samych uczniów do uczenia się. Przyczyny obiektywne są groźne, gdyż nie mamy dla nich rozwiązań. Nie robiono w Polsce badań, dotyczących liczby uczniów z brakiem dostępu. Zrobiono takie badania np. w prowincji Kanady – Nowej Szkocji i okazało się, że średnio (w zależności od dzielnicy) wypadło z edukacji od 8% do 13% uczniów (https://www.cbc.ca/news/canada/new-brunswick/covid-students-reached-schools-1.5612341). Jeśli tak jest w bogatym kraju jak Kanada, to myślę, że u nas nie jest lepiej. Prawda może być zatem taka, że co 10 uczeń nie uczył się w czasie pandemii w ogóle.
- Jest jedna skuteczna metoda nauczania zdalnego
Każdy z nauczycieli poszukał sobie rozwiązania dla siebie i takie rozwiązanie chwali. Nie ma jednak żadnej pewności, że jest ono odpowiednie w innej szkole, z innymi uczniami i w innym środowisku. Przechwalanie się portalami edukacyjnymi nie ma sensu. Potrzeba więcej współpracy nauczycieli w szkole, dotyczącej użycia TiK i metod nauczania zdalnego oraz większego zaufania ze strony społeczeństwa do nauczycieli, że starają się jak mogą. Wielu nauczycieli jest już wykończonych Internetem. Jedna z moich znajomych powiedział, że chce jej się wyć, gdy myśli, że od września czeka ją znowu to samo. Trzeba zdać sobie sprawę, że nauczyciel musi uwzględnić punkt 1, czyli zróżnicować podejście do uczniów, tak, aby oni mogli uczestniczyć w nauce. Często jest to podwójna albo potrójna praca: lekcje online z kontaktem osobistym dla tych, co przychodzą na nie, lekcje online w postaci kontaktu mailowego i nagrywania wykładów oraz wysyłanie wersji papierowej.
I to wszystko w kontekście punktu 3, o którym zaraz.
Sytuacja nauczyciela jest bardzo trudna, bo wymaga się od niego skuteczności w zdalnym nauczaniu, a to nie jest możliwe. Dlatego nauczyciele często pokazują zafałszowaną rzeczywistość, aby nie być oskarżonymi i nieudolność.
- Uczniowie uczą się podczas zdalnego nauczania.
Do uczenia potrzebne są interakcje z nauczycielem i rówieśnikami, które są niezwykle ograniczone w zdalnym nauczaniu. Niektórym nauczycielom udaje się przeprowadzić efektywne lekcje, ale częściej tylko niektóre lekcje i tylko z niektórymi uczniami, a to buduje pogląd, że można. Pojawiły się nawet opinie, że zdalne nauczanie uczy samodzielności i uczniowie mogą uczyć się sami poprzez odrabianie zadawanych zadań. Bardzo niebezpieczny mit, przedstawia perspektywę – szkoła i kontakt z nauczycielem nie są potrzebne, a kontakt z rówieśnikami można zorganizować poza szkołą.
Efektywność zdalnego nauczania łączy się z kilkoma innymi problemami:
- Część uczniów jest wykluczona z uczestnictwa w zdalnym nauczaniu, często z braku dostępu, a czasami z braku chęci. Jeśli wykluczenie jest nawet czasowe, to uczeń sam nie jest w stanie nadrobić zaległości. W rozmowach z nauczycielami usłyszałam takie opinie:
„U mnie idzie dobrze, na każdej lekcji mam uczniów przed komputerem, ale ciągle jest to inny skład”.
„Mam na lekcji 3-4 uczniów i z nimi przerabiam program. Reszta musi się nauczyć sama”.
„Zadania domowe odrabia za dziecko mama. Ostatnio dostała 3 z klasówki”.
„Uczniowie są na moich lekcjach, ale nie używają kamerki, nie wiem, co robią w czasie lekcji, ale mają zaliczone”.
„Nagrywam lekcje i wysyłam film, ale nie ma kontroli nad tym, czy oni go oglądają”
- Nauczyciel i uczniowie nie widzą, czy uczniowie się uczą. Nie są w stanie monitorować procesu zdalnie. Zdaniem profesora Johna Hattiego, który dokonał ogromnych badań edukacyjnych, widoczność uczenia się, jest najważniejszym czynnikiem wpływającym na wyniki nauczania.
- Ocenianie w zdalnym nauczaniu jest praktycznie niemożliwe, gdyż stwarza wiele możliwości oszukiwania. Nie ma więc możliwości sprawdzenia, czego uczniowie się uczą.
- Założenie, że w czasie zdalnego nauczania da się zrealizować ten sam program, co w nauczaniu w klasie szkolnej jest nieprawdziwe. Istnieje wiele w tym zakresie przeszkód, miedzy innymi problemy techniczne, zawodność platform, możliwość wyłączenia zarówno przez uczniów, jak i nauczyciela kamery, pokusa zajmowania się czymś innym, brak czasu na odrabianie przez uczniów licznych prac domowych, ale przede wszystkim ograniczona możliwość dotarcia do ucznia poprzez internet. Najlepiej to widać w nauczaniu przedmiotów zawodowych, gdzie warsztaty są koniecznym elementem procesu.
- Na jesieni można będzie zacząć naukę zgodnie z programem nauczania
O efektywności nauczania zdalnego zaczyna się mówić w świecie edukacyjnym. Badacze edukacyjni z USA spodziewają się, że uczniowie w czasie zdalnego nauczania zrealizowali tylko połowę zakładanych celów z matematyki i mniej niż trzy czwarte celów związanych z czytaniem (https://www.nwea.org/content/uploads/2020/05/Collaborative-Brief_Covid19-Slide-APR20.pdf).
Nie sadzę, aby w Polsce było lepiej.
Na jesieni nauczyciele zderzą się z problemem zróżnicowania w wiedzy i umiejętnościach uczniów. Okaże się, że jedni uczniowie nauczyli się dużo (potrafią samodzielnie się uczyć lub maja wsparcie rodzinne), a część nie umie nic, gdyż nie miała szans się nauczyć. Nauczanie w takich klasach będzie bardzo, bardzo trudne.
Nie możemy pozostawić tego problemu bez prób rozwiązania, gdyż problem będzie tylko narastał, a rozwarstwienie może okazać się nie do pokonania.
W zależności od rozwoju epidemii mamy trzy możliwości:
- Wracamy do budynku szkoły i do dawnego nauczania w klasie szkolnej.
- Pozostajemy tylko na nauczaniu zdalnym.
- Stosujemy „hybrydę”, trochę tak, a trochę tak.
Najbardziej prawdopodobne jest rozwiązanie numer trzy, bo nikt nie weźmie odpowiedniości za powrót całkowity do szkoły (numer 1), a gospodarka nie wytrzyma rozwiązania numer 2.
Hybryda może mieć różny zakres i jest bardzo trudna do zorganizowania. Problemy, które przed nią stoją:
- Potrzeba większej liczby nauczycieli, jedni uczący zdalnie, a drudzy w klasie szkolnej. Może to być też zwiększenie liczby godzin jednego nauczyciela. To wymaga zwiększonego finansowania. Nowi nauczyciele nie garną się do tego wymagającego zawodu, co zwiększa problem.
- Potrzeba większej liczby sal lekcyjnych, gdyż dotychczasowa liczba uczniów nie będzie mogła przebywać w jednym pomieszczeniu. Podwójny rocznik spowodował już wielką ciasnotę i zwiększenie liczby uczniów w klasach, a budynek szkolny już się nie rozciągnie.
- Zachorowalność nauczycieli uczących w budynku szkolnym na Covit19. Szczególnie może to dotyczyć starszych nauczycieli, którzy już zastanawiają się nad opuszczeniem zawodu z tego powodu.
- Niemożność utrzymania izolacji pomiędzy uczniami w czasie ich pobytu w szkole. Obojętnie jakie przepisy będą obowiązywały, to żadne nie są możliwe do przestrzegania. Jeśli uczniowie będą chorować (nawet łagodnie przechodząc chorobę), to będą zarażać innych i nauczycieli i personel szkolny, a w konsekwencji członków własnej rodziny.
- Niemożność zrealizowania podstawy programowej, gdy część zajęć odbywa się zdalnie. Możliwe, że trzeba tę podstawę ograniczyć i urealnić! Również konieczna będzie zmiana treści i zakresu egzaminów.
- Pomoc nauczycielom w organizacji lekcji zdalnych. Po pierwsze przejście na nauczanie online z kontaktem wizualnym i głosowym. Przygotowanie platform i pomoc nauczycielom w ich obsłudze. Zadbanie o dostęp nauczycieli do sieci i sprzętu.
- Pomoc dla uczniów w dostępie do nauczania online. Wyposażenie w komputery, oprogramowanie i dostęp do sieci.
- Planowanie tak lekcji zdalnych, aby uczniowie chcieli w nich uczestniczyć i korzystać z nich. Przydałaby się jako pomoc, dobre podręczniki uwzględniające problemy nauki online.
- Praca z rodzicami w dwóch kierunkach: nie wyręczam dziecka, aby miało dobre stopnie oraz interesuję się nauka własnego dziecka.
- Potrzeba konsultacji dla uczniów, którzy mają problem z przyswajaniem wiedzy przekazywanej online. To znowu wiąże się ze zwiększeniem obciążenia nauczycieli.
- Odejście od systemu egzaminacyjnego, przynajmniej online. Może to zaowocować przeznaczeniem lekcji w klasie szkolnej na sprawdzanie umiejętności uczniów, a nie na efektywne nauczanie.
Może przychodzi czas na rozprawienie się z egzaminami w ogóle?
10 problemów! A jeszcze nie odniosłam się do problemu nauczania tych przedmiotów, które wymagają warsztatów i przeprowadzania doświadczeń i problem uczniów o specjalnych potrzebach dla, których nauka zdalna nie jest w ogóle możliwa.
Bardzo trudne zadania stojące przed władzami oświatowymi i przed budżetem. Cały świat się nad tym teraz zastanawia. Koniecznie trzeba zdawać sobie sprawę z tych problemów, dyskutować rozwiązania i podejmować najmniej bolesne decyzje. Bo bolało na pewno będzie.
2 komentarze
Michał
25 czerwca 2020 at 16:44Bardzo trafne spostrzeżenia. Jest jeszcze jedna kwestia, nadrabiania tego co uczniowie „stracili” w czasie zdalnej edukacji. Część z nauczycieli uważa, że po powrocie do szkoły trzeba przerobić z uczniami cały materiał lekcji zdalnych, pytanie kiedy, jak? Jestem przeciwnikiem powtarzania całości, sam jeszcze nie wiem do końca jak się do tej kwestii zabrać. Przedmiot przedmiotowi nie jest równy, z biologii uważam, że jeśli uczeń nie będzie wiedział czym charakteryzuje się gad to jeszcze tragedi nie ma. Przy matematyce, gdzie brak umiejętności ze zdalnej edukacji skutkuje brakami w dalszym uczeniu się sprawa staje się poważna. Myślę o uczniu, który jeśli od września trafi do szkoły na kilka godzin, być może po lekcji zostanie na zajęcia dodatkowe, to nie będzie miał przestrzeni by powtarzać wiedzę z każdego przedmiotu, jednocześnie ucząc się bieżącego materiału. Tak więc ja odpuszczam sobie powtórki. W układzie edukacji jaki mamy to czego się teraz nie nauczyli w klasie VII i VIII nauczą się w szkole ponadgimnazjalnej. To czego nie nauczyli się z biologii w klasie V i VI powtórzę z tymi, którzy wybiorą biologię na egzaminie w klasie VIII.
Nie wiem jak będzie wyglądała edukacja od września, na pewno nie przyłożę ręki do tego by rozliczać uczniów, nakładać na nich nowe obowiązki.
dsterna
25 czerwca 2020 at 17:31A jak taki uczeń będzie miała zaległości we wszystkim?