Wiele interakcji powoduje konflikt. Pytanie jest, czy warto się nim zajmować?
Jeśli np. ktoś w stosunku do Ciebie zachował się niegrzecznie, to czy zwracasz mu na to uwagę i dochodzisz przyczyn jego zachowania, czy ignorujesz to zdarzenie?
Przeczytałam artykuł dotyczący małych konfliktów, z którymi wszyscy regularnie mamy do czynienia. Autorka Marlene Chlum przedstawia trzy proste sposoby radzenia sobie z takimi sytuacjami.
- Małe niedogodności
Wielu ludzi nie wie, jak ich nawyki przeszkadzają innym. Może to być np. głośne rozmawianie przez telefon komórkowy podczas spożywania obiad lub wpychanie się przed kimś do kolejki i wiele innych codziennych niedogodności przeszkadzających innym.
Często nie jest to warte angażowania się w walkę, można użyć humoru.
Na przykład: Jesteś atakowany w środkach komunikacji przez plecaki pasażerów, którzy nie zdjęli ich z pleców. Plecak obija się o ciebie i narusza twoją przestrzeń. W takiej sytuacji można poklepać właściciela plecaka po ramieniu i powiedzieć: „Hej, myślę, że twój plecak chce się ze mną za bardzo zaprzyjaźnić” . Ważne jest, aby drugi człowiek nie poczuł się atakowany, bo wtedy zacznie się na oślep bronić. W opisanej sytuacji osoba często nie zdaje sobie sprawę, że komuś przeszkadza. Warto sobie wymyślić takie dowcipne zdania, aby w porę z nich skorzystać.
- Niegrzeczne zachowanie
Nieznajomy wpycha się przed ciebie w kolejkę. Nie wiesz, czy robi to z rozmysłem, czy może przypadkiem. Można to w sposób kulturalny sprawdzić. Można powiedzieć: „Nie wiem, czy pan zauważył, ale tu jest kolejka”. Nie trzeba nic dodawać, bo następne zdanie może zepsuć efekt i człowiek poczuje się sarkastycznie zaatakowany. Po prostu trzeba pozwolić osobie odpowiedzieć. Prawdopodobnie powie „Nie zauważyłem, przepraszam” nawet, gdy zrobił to celowo.
- Brak szacunku
Wiele razy spotykamy się z okazywanym brakiem szacunku. Na przykład ktoś jawnie okazuje znudzenie, czy dezaprobatę podczas twojego przemówienia. Nie trzeba być ani zastraszonym, ani agresywnym. Wystarczy zapytać: „Janie, zauważyłem, że przewróciłeś oczami, kiedy wyraziłem tę opinię. Interesuje mnie, czy się ze mną nie zgadzasz, czy uważasz, że to, co powiedziałem, jest nieistotne”. Warto zostawić rozmówcy chwilę na odpowiedź. Prawdopodobnie odpowie: „Nie nic takiego nie robiłem, zdawało ci się”, a może podejmie dyskusję i powie: ”Tak, nie zgadzam się z tym, co mówiłeś. Mogę ci wyjaśnić dlaczego”. Naszą prawdziwą intencja nie jest skłonienie Jana do przyznania się do lekceważącego zachowania. Naświetlenie sytuacji pomaga obu stronom.
Konflikty są nieuniknione zarówno w życiu osobistym, jak i zawodowym. Najczęstszą strategią jest unikanie konfrontacji. Ale unikanie tylko przenosi konflikt do przyszłości. Warto mieć wypracowane sposoby reakcji, które pozwolą poradzić sobie z drobnym konfliktem natychmiast i bez dramatyzmu.
https://www.smartbrief.com/original/2018/11/easy-ways-resolve-small-conflicts?utm_source=brief&utm_medium=FeaturedContent&utm_campaign=LeadershipOriginals
3 komentarze
Xawer
29 kwietnia 2016 at 20:13Ja bym dorzucił jeszcze trzy przyczyny:
jeśli ludzie mają możliwość wyboru, to wybierają. Jedni tak, inni inaczej. Jednym czeski model edukacyjny bardziej pasuje od polskiego – i ci posyłają dzieci do szkoły na południowym brzegu Olzy. Innym bardziej pasuje polski model – posyłają dzieci do szkoły na północnym brzegu. Mieszkańcy Cieszyna szczęśliwie mają ten wybór. A przez to, że różnice pomiędzy szkołami w polskim i czeskim Cieszynie są większe, niż pomiędzy szkołami na Grochowie i na Ochocie, to i więcej ludzi decyduje się wozić dzieci do szkół po drugiej stronie rzeki, te różnice stylu edukacji przeważają nad kłopotem komunikacyjnym. A w Cieszynie nie jest on większy, niż w Warszawie, korki na moście na Olzie są mniejsze, niż na Siekierkowskim.
Można dorzucić jeszcze jedną przyczynę: Czechy są krajem dość zdroworozsądkowym, mało opresyjnym i zdecydowanie bardziej liberalnym pod każdym względem, niż Polska. Jeździ się tam wypalić skręta, za którego nikt się nie czepnie, napić się dobrego piwa w sympatycznej knajpie, zrobić aborcję, której w Polsce nie wolno, a teraz okazuje się, że warto jeździć tam i do szkoły, która nie będzie przesadnie opresyjna wobec naszego dziecka. Można w ten sposób uciec spod opresji polskiego przymusu szkolnego.
No i ostatnią: czeska szkoła (choć już i tam wprowadzono państwową maturę) jest jedną z najbardziej konserwatywnych pod względem struktury. Żadnego gimnazjum. Podstawówka, a po niej (nieobowiązkowe) liceum z maturą albo szkoły zawodowe. Bez nacisku na to, żeby każdy za wszelką cenę miał maturę. Wielu ludziom ten konserwatyzm pasuje. Gott erhalte Franz den Keiser, unsern guten Keiser Franz! – śpiewało się po obu stronach Olzy. Polska szkoła odeszła od tego modelu dużo dalej, niż czeska.
Ania
21 stycznia 2019 at 12:27Jak by wypiękniał świat, gdybyśmy się tak zachowywali.
Zafrapowało mnie zdanie, by zareagować tak, „aby drugi człowiek nie poczuł się atakowany, bo wtedy zacznie się na oślep bronić”.
Sęk w tym, że często ja sama odbieram czyjeś nieuważne lub niegrzeczne zachowanie właśnie jako atak. Włącza mi się emocja: „jak on może mnie tak lekceważyć, przecież JA tu jestem” i zamiast myśleć, jak rozładować sytuację żartem czy zręczną uwagą, przechodzę do obrony i niestety zwykle jest to obrona przez atak…
Podejrzewam, że to z niepewności siebie, niepewności społecznego uznania i szacunku. Czy ktoś jeszcze tak ma?
Ania
21 stycznia 2019 at 12:27Jak by wypiękniał świat, gdybyśmy się tak zachowywali.
Zafrapowało mnie zdanie, by zareagować tak, „aby drugi człowiek nie poczuł się atakowany, bo wtedy zacznie się na oślep bronić”.
Sęk w tym, że często ja sama odbieram czyjeś nieuważne lub niegrzeczne zachowanie właśnie jako atak. Włącza mi się emocja: „jak on może mnie tak lekceważyć, przecież JA tu jestem” i zamiast myśleć, jak rozładować sytuację żartem czy zręczną uwagą, przechodzę do obrony i niestety zwykle jest to obrona przez atak…
Podejrzewam, że to z niepewności siebie, niepewności społecznego uznania i szacunku. Czy ktoś jeszcze tak ma?