Dobra lekcja zależy od różnych czynników. Specjaliści z TeachThought Staff w artykule 20 Observable Characteristics Of Effective Teaching opisali 20 cech, które charakteryzują dobrą lekcję. Ciekawe, czy polscy nauczyciele i dyrektorzy mają podobne zdanie na ten temat.
Podane w artykule cechy (przeze mnie zinterpretowane tłumaczenie):
- Lekcja rozpoczyna się bez zbędnej zwłoki i jej początek jest dobrze zorganizowany.
- Uczniowie są traktowani z szacunkiem i troską.
- Cel lekcji jest jasno przedstawiony. Nauczyciel wyjaśnia, dlaczego to czego naucza, jest ważne.
- Nauczyciel podtrzymuje uwagę uczniów, uczniowie darzą nauczyciela. Lekcja jest dobrze zarządzana.
- Uczniowie są aktywni i uczą się praktycznych rzeczy.
- Nauczyciel stosuje różne techniki nauczania.
- Nauczyciel wyraża konkretne oczekiwania wobec uczniów.
- Nauczyciel be zbędnej zwłoki udziela uczniom informacji dotyczących ich pracy
- Nauczyciel chwali uczniów za ich prawidłowe odpowiedzi i zadaje im pytania sprawdzające, aby doprecyzować ich odpowiedzi.
- Dostarczane są konkretne, praktyczne przykłady.
- Wyciągane są wnioski z przedstawionych przykładów.
- Uczniowie mają okazje do dyskutowania i szukania połączeń pomiędzy zagadnieniami.
- Nauczyciel dostosowuje tempo do możliwości uczniów i sprawdza, czy uczniowie nadążają.
- Nauczyciel naucza wszystkich uczniów w klasie.
- Nauczyciel okazuje poczucie humoru.
- Nauczyciel niewerbalnie wzmacnia swój przekaz poprzez gesty, kontakt wzrokowy, chodzenie po klasie.
- Nauczyciel prezentuje siebie jako “człowieka”.
- Tok lekcji koncentruje się na jej celu, a nie na wątkach pobocznych.
- Nauczyciel zachęca uczniów do przekazania mu uwag dotyczących lepszego nauczania.
- Nauczyciel stale ulepsza swoje nauczanie.
(https://www.teachthought.com/pedagogy/20-observable-characteristics-of-effective-teaching/)
No Comments
Wiesław Mariański
7 kwietnia 2011 at 21:14Zastanawiam się czy mam przeczytać ten artykuł w Polityce. Coś mnie odpycha od czytania. Co to może być ?
danuta
7 kwietnia 2011 at 21:36Prawdopodobnie pamięć innych mniej trafionych artykułów w tym piśmie.
D
Wiesław Mariański
7 kwietnia 2011 at 22:00Zatem co robić, kto ma robić, jak robić żeby pchnąć naszą szkołę na inne tory ? Bo to jest rozpędzony pociąg, który mknie coraz szybciej, ale w złym kierunku !
To jest pytanie o metodologię dokonywania radykalnych i szybkich przemian w dużych organizacjach lub społecznościach. Jak to robiono kiedyś, a jak zupełnie niedawno. Poproszę o odpowiedzi socjologów, psychologów i historyków.
Jaki jest zakres możliwych scenariuszy ? Jakie warunki brzegowe dla uruchomienia szybkiego procesu zmian ?
Z jednej strony można oczekiwać rewolucyjnych działań ze strony oświeconej i mądrej władzy. Władze oświatowe i politycy wspólnie opracują i wdrożą mądry system edukacji, na przykład podobny do fińskiego.
Na drugim krańcu możliwości widać działania oddolne, obywatelskie. Ruch zniecierpliwionych nauczycieli i ekspertów oświatowych. Swymi aktywnymi działaniami , wymuszają na władzy rozluźnienie gorsetów krepujących nauczycieli i szkoły, obalają dotychczasowy system. Nauczyciele sami wywalczają dla siebie większe obszary wolności, odpowiedzialności i zaufania.
To są dwie skrajne wizje. Która z nich wskazuje skuteczniejszy kierunek ? A może są jeszcze inne, lepsze kierunki ?
Jak to dawniej bywało z tymi przemianami ? Chrześcijaństwo, reformacja, oświecenie, prawa kobiet, opozycja lat 70-tych, Solidarność, itp. Co łączy te zjawiska ? Czy próba przewartościowania i przestawienia naszej oświaty ma coś wspólnego z nimi ?
Danuta Sterna
8 kwietnia 2011 at 08:36Trudne pytania. Gdyby ktoś wiedział, to dawno byśmy tą drogą poszli (mam nadzieję).
Krążą mi po głowie takie myśli:
– Oświata jest jak duży statek i nie może zmieniać kierunku natychmiast. Pamiętam, że tę myśl słyszałam też z ust Pani Radziwiłł.
– Każda zmiana powinna być poprzedzona próbą, nie ma powodu wprowadzać niesprawdzonych zmian. O ile wiem UE ma taką zasadę.
– Trzeba korzystać z doświadczeń i błędów innych, uczyć się od innych (np od Finów, IB…).
– Nie sądzić, że nasze jest najlepsze – więcej pokory! Oj tej pokory to nam brak, wada narodowa.
A druga sprawa. Czy możliwe jest przeskoczenie błędów innych i stanięcie na froncie oświaty światowej? Czy możliwe jest zauważenie, że droga poprzez testy jest zgubna, czy można odejść od testów zamiast je doskonalić?
Danusia
Adam 2222
8 kwietnia 2011 at 06:17co nie co o szkole w III RP
http://demotywatory.pl/2929149/Polskie-szkoly
Danuta Sterna
8 kwietnia 2011 at 08:59Absolutna bomba!
To otwiera inny bardzo ważny temat: CZEGO UCZYMY I DLACZEGO?
Ja na razie skupiam się na tym – JAK? Ale kiedyś trzeba by było zastanowić się nad pierwszym. Wszelkie zmiany w podstawie programowej łączą się z przeciąganiem kołdry pomiędzy różnymi przedmiotami.
Matematycy mówią: Jak człowiek , który nie wie co to jest logarytm może mieć średnie wykształcenie. Zaraz geograf dorzuca: Trzeba znać wszystkie stolice Afryki. I tak dalej w bezsens.
Moim konikiem jest myśl o zrobiemiu egzaminu gimnazjalnego dla pracowników MEN, a może wystarczy tylko egzamin po szkole podstawowej? Może byśmy sprawdzili wtedy, co jest właściwie potrzebne?
D
Witold Szwajkowski
8 kwietnia 2011 at 09:25Kiedyś, jeszcze w latach osiemdziesiątych, czytałem, że Finowie kupują polski węgiel i zatapiają go w morzu gdzieś koło Helsinek, w miejscach z których będą mogli go wydobyć za 30-50 lat. Podobno zatopiony węgiel nie traci tak szybko wartości energetycznej i jako surowiec może w morzu leżeć długie lata. Jak widać, politycy fińscy mieli społeczny mandat do podejmowania dalekowzrocznych, strategicznych dla kraju decyzji. Nic więc dziwnego, że ten sposób myślenia obowiązuje też w oświacie.
My żyjemy w kulturze „tu i teraz”. A raczej „z tego co TU jest, TERAZ wyrwać jak najwięcej”. Oświata jest tylko częścią tej szerszej filozofii. Systemu oświaty nie buduje się więc dla przyszłych pokoleń, ale dla kolegów, którzy tu i teraz muszą na niej jak najwięcej zarobić. Stąd np. ciągłe zmiany podstaw programowych, wymuszające nowe podręczniki. Stąd nierealistyczne wymagania stawiane uczniom, wymuszające korepetycje. Stąd rankingi, klucze egzaminacyjne i wyścig liceów, które lepiej przygotuje do matury z określonych przedmiotów, stwarzające rynek dla płatnych szkół niepublicznych.
danuta
8 kwietnia 2011 at 21:05Ja bym nie sugerowała, że motywacja do takiego postępowania leży w chęci zysku. Myślę, że intencje mogą być szlachetne. Raczej wydaje mi się, że to pycha – „ja wiem najlepiej” i „polskie najlepsze”.
D
Witold Szwajkowski
9 kwietnia 2011 at 08:31Zgadzam się, że nie tylko chęć zysku. Nie zaliczałbym jednak pychy do szlachetnych intencji. Na liście grzechów głównych dwa pierwsze miejsca zajmują pycha i chciwość. Być może pycha ma większe znaczenie, ale trudno ją skwantyfikować. Chciwość za to widać gołym okiem i można ją zmierzyć np. ilością dzieci korzystających z korepetycji, stawkami za korepetycje, kursy przygotowawcze do matury, itp.
Pomysł z egzaminem dla urzędników MEN – super!!!
Wiesław Mariański
9 kwietnia 2011 at 19:33Nie ma takiej możliwości, że nie ma możliwości.
Skoro dało się zmienić kurs statku Polska, to musi się dać zrobić to samo ze statkiem Oświata.
Skoro przez ostatnie dwadzieścia lat zmiany kursu nie dokonali ONI, to teraz musimy/możemy zrobić to MY.
Nie można dokonać zmiany kursu nie robiąc nic oprócz gadania, nie wykonując prób i eksperymentów.
Dlatego nadszedł czas żeby więcej rozmawiać nie o tym jaka ma być szkoła, ale jak dokonywać przemiany, od czego zacząć, jak zainicjować, jakie podejmować decyzje. Kto i jak ma rewolucjonizować, czyli jak mówią w Polskim Forum Obywatelskim – wskazać miejsce, do którego można przyłożyć dźwignię, która ruszy skałę ?
Potrzeba odwagi i zaufania. Tego nam brakuje bardzo.
Propozycja eksperymentu: w niewielkiej miejscowości, w takiej mieszkam, zrobić „nowy system edukacji”. Szkoła podstawowa + gimnazjum + liceum. Rządzące się nowymi zasadami, z innym programem i systemem oceniania.
Inne propozycje: …….. .
Danuta Sterna
9 kwietnia 2011 at 23:22Byłam w piątek na forum otwartym w sprawie rozporządzenia o uczniach o specjalnych potrzebach.
Podobało mi się, szczególnie dlatego, że przyszło trochę osób, chciało rozmawiać.
Byli też uczniowie z LO, których to rozporządzenie też dotyczy i rodzice, którzy pośrednio są nim tknięcie oraz nauczyciele, którzy czują jego oddech na plecach.
Wymieniliśmy poglądy, dla mnie bardzo ciekawe, bo mogłam zobaczyć różne punkty widzenia.
Jedno co było smutniejsze, to to, że nauczyciele nie stanowią jedności. Często się atakują. I zdanie – „W jakiej Pan/Pani szkole pracuje!” jest nadal komunikatem – Ja nie mam problemu i dziwię się, że ty masz.
A żeby coś zrobić to trzeba – kupą mości panowie, kupą.
Danusia
Wiesław Mariański
10 kwietnia 2011 at 06:56„Jedno co było smutniejsze, to to, że nauczyciele nie stanowią jedności. Często się atakują.”
Tak jest i to jest zrozumiałe w naszej rzeczywistości, zupełnie innej od fińskiej, niemieckiej czy duńskiej Nasi nauczyciele, nawet najlepsi, najbardziej otwarci mają kłopoty z komunikacją, z prowadzeniem sporów i z wzajemną współpracą. Nie ma do tego w szkole odpowiednich narzędzi, atmosfery, szkoleń, tradycji. Tę nieumiejętność przenoszą na swoich uczniów. O skutkach można mówić i czytać w nieskończoność.
Propozycją odpowiedniego narzędzia jest „mój” projekt SZSZID, który jest skierowany właśnie do tych nauczycieli, którzy chcą spotykać się i rozmawiać, którzy widzą potrzebę zmiany kursu szkoły. Szacuje, że w każdej szkole jest takich kilku.
Mam nadzieję, że będę miał okazję przedstawić ten projekt, poddać go krytycznej analizie, symulacji czy próbie. Bo tylko ocena i próba dokonana przez nauczycieli może dać odpowiedź czy ten projekt jest pożyteczny i skuteczny. Niedawno otrzymałem taką opinię: „Gdybym pracował w szkole, to sam pierwszy bym się zgłosił.”
Danuta Sterna
10 kwietnia 2011 at 08:11Nie upadaj w nadziei, ale jednak Twoje apele nie spotykają się z dużym odzewem. Szanse na próbę widzę małe.
Forum o którym pisałam odbywało się z inicjatywy Instytutu Psychologii Procesu, więc można było się spodziewać uczestników znających zasady dobrej komunikacji. A jednak.
Nie było bardzo źle, ale widać, że pierwszy pomysł na „dialog” to – atak. Dyskutanci szybko się zorientowali i przestali się atakować, ale jednak ….
Jeśli więc tacy dyskutanci mają z tym kłopot, to czego można się spodziewać po „normalnych” dyskutantach?
Myślę, że dla mnie pierwszym krokiem, powinno być nauczenie się odpowiedniej reakcji w takiej sytuacji. Czyli zareagowanie na atak, ale tak, aby osoby nie poczuły się urażone i aby nie zareagowały większym atakiem.
To bardzo trudne, szczególnie gdy temat mnie porusza i sama chętnie bym ostro stanęła za swoimi poglądami.
Człowiek uczy się przez całe życie.
D
Wiesław Mariański
10 kwietnia 2011 at 08:38Jedną z przyczyn kłopotów z dialogiem jest brak narzędzi. Ciekawe, że wszyscy mamy świadomość, że do wykonywania różnych prac, działań, produktów potrzebne są odpowiednie narzędzia i umiejętności. Mówi się o warsztacie stolarza, aktora, lekarza, nauczyciela. Narzędzia materialne – rzecz oczywista. Niematerialne – psychologiczne, aktorskie, niewerbalne, komunikacji – te są mniej oczywiste. Stąd są problemy, np. brak odpowiednich narzędzi komunikacji, dialogu, prowadzenia sporu, diagnozowania i rozwiązywania konfliktów. Nauczyciele mogą te narzędzia otrzymać od kogoś, lub wystrugać je sobie sami. O tym jest projekt SZSZID.
Nie upadam, bo to jest naturalna konieczność, podobnie jak ocenianie kształtujące. Problem jest tylko jeden: jak przyspieszyć wdrażanie czegoś co jest naturalne i korzystne ? To nie jest takie proste i oczywiste, wymaga aktywności i odwagi. Bo cały czas obowiązuje prawo Kopernika o gorszym i lepszym.
Danuta Sterna
11 kwietnia 2011 at 09:14Obserwując scenę polityczną nie mogę powiedzieć, że dialog jest sprawą naturalną!
D
Wiesław Mariański
10 kwietnia 2011 at 08:42Jak dramatyczna jest sytuacja, ilustrują te słowa wybitnego nauczyciela:
„W życiu bym nie mogla być dyrektorem. W Polsce nie da się być dyrektorem z wizją. Papierologia zabija. Wszystko jest na wczoraj. Nie zniosłabym takiego poziomu stresu.
A poza tym wszystkim nauczyciel, który jest dyrektorem, przestaje być jednak nauczycielem. A ja, jak na razie, lubię być blisko dzieci … ”
Ilu ludzi powinno zaczerwienić się ze wstydu po przeczytaniu tych słów ? Czy tylko minister i urzędnicy MEN ?
Danuta Sterna
11 kwietnia 2011 at 09:19Znam dyrektorów, którzy potrafią być też nauczycielami i dają sobie radę z papierami, ale to nie jest proste. Znam też takich (siebie samą), którzy nie dali rady łączyć tych różnych funkcji i wybrali to co im bardziej pasowało (czasmi za 1/2 pensji).
Widać po konferencjach, jak inne spojrzenie mają dyrektorzyod spojrzenia nauczycieli.
Miałam taką nauczycielkę (gdy byłam dyrektorką), która gdy dzieliłam się z radą problemem, niezmiennie mówiła: „Sama chciałaś być dyrektorem, to sobie radź”.
D
Wiesław Mariański
11 kwietnia 2011 at 21:24Danusiu, „nie zgadzam się”. Dialog jest naturalny. Doskonale widać to w szkole. Dzieci i młodzież uwielbiają prowadzić dialog. Nauczyciele, którzy potrafią prowadzić dialog mają świetne osiągnięcia dydaktyczno-wychowawcze. Dialog buduje zaufanie, pozytywne emocję i więzi między uczestnikami. Dialog zapobiega frustracji i agresji. Dialog pomiędzy nauczycielami jest najlepszym narzędziem rozwoju indywidualnego i zespołowego.
To tylko kilka zalet. Ale są i wady. Dialog wymaga refleksji, słuchania i wysiłku. Brak dialogu, to porządek i święty spokój – a na końcu wypalenie zawodowe. Czyli jak zwykle: coś za coś.
Jestem gotów do dialogu na temat możliwości i konieczności wyboru dialogu.
Wiesław Mariański
11 kwietnia 2011 at 21:30„nigdy (…) nie widziałem, aby ostateczne rozwiązanie problemów czy trwałe szczęście lub sukces przyszły z zewnątrz.”
S.R.Covey.
Paweł Kania
19 kwietnia 2011 at 08:52Witam
Bardzo ciekawy tekst o fińskiej szkole, a raczej systemie.
cały czas utwierdzam się w przekonaniu, że nasze szkoły wymagają gruntownych zmian. Nie wiem, czy nasze zmiany idą w tym kieruknu co w Finlandii.
Wierzę, że jakość w polskiej szkole zależy przede wszystkim od dobrego nauczyciela i w niego powinniśmy inwestować.
Danuta Sterna
24 kwietnia 2011 at 12:08Pawle
Popieram. Kłopot w tym, że w intencjach wszystkich zmian jest dobry nauczyciel. Jak odróżnić, czy potem się nie zgubi?
D
Wiesław Mariański
25 kwietnia 2011 at 16:29O dobrym nauczycielu i o dobrych nauczycielach (a to nie to samo !) mam ciągle i do znudzenia to samo do powiedzenia. Muszą sami wybić się na niepodległość, nikt ich nie wypromuje ! Co więcej, sami muszą wymyślić jak to zrobić. I najważniejszy warunek: muszą chcieć to zrobić. To nie znaczy, że nikt nie może ich zainspirować lub pomóc im. Nie wierzę w żaden system, który będzie selekcjonował i promował najlepszych nauczycieli przy ich biernej postawie, bez ich aktywnego udziału, bez ich odwagi.
Danuta Sterna
26 kwietnia 2011 at 18:56Przeczytałam krótki sondaż w styczniowym piśmie dla dyrektorów – Sedno. Pytano dyrektorów, co by chcieli dla swojej szkoły. Żaden! nie powiedział, że dobrze nauczających nauczycieli. Były w marzeniach: remonty, tablice interaktywne, kontakty z samorządem, a nawet z rodzicami, ale o NAUCZANIU i NAUCZYCIELACH – nic!
D
Wiesław Mariański
26 kwietnia 2011 at 20:14Czyli uważają, że samych dobrych nauczycieli, albo stracili nadzieje, że można znaleźć takowych, albo … .
Danuta Sterna
27 kwietnia 2011 at 08:31….
nie uważją tego za istotne…