- Przyjrzyjmy się indywidualizacji nauczania. Oczywiście wiemy, co oznacza: dostosowanie nauczania do potrzeb i możliwości pojedynczego ucznia. Każdy marzy o tym, aby indywidualizacja była możliwa.
Zejdźmy jednak na ziemię. Wyobraźmy sobie klasę 30 indywidualności. Każdy uczeń ma inne potrzeby i możliwości, a to wszystko ma się spiąć w opanowanie zapisów z podstawy programowej. Po prostu – NIEMOŻLIWE.
Można czasami pochylić się nad jednym z uczniów, pomoc mu w nauce, ale stale i wszystkim?
Jak ma to zrobić jeden nauczyciel? Nikt nas tego nie uczy, bo myślę, że niestety nikt tego nie umie. Czasami dzielimy się między sobą wskazówkami, jak zaplanować lekcje na różnych poziomach i udaje nam się lekko zindywidualizować nauczanie, ale czy jest to możliwe na 30 poziomach? Zakładamy więc, że uczniów da się podzielić na kategorie i do tych kategorii próbujemy dostosować nauczanie. Zawsze kogoś wtedy gubimy. Pełna indywidualizacja jest możliwa na korepetycjach i dlatego może są one tak skuteczne.
Proponuję zamiast używania tego wyświechtanego frazesu i zobowiązywania nauczycieli do indywidualizacji nauczania postarać się pomóc nauczycielom w pewnym zakresie je realizować. Przyznajmy się – nie ma tego w szkole i jeśli komuś udaje się to choć trochę wprowadzić, to powinien podzielić się z innymi swoimi pomysłami. Myślę, że każdy z nas, nauczycieli, myśli o tym problemie i stara się na własną rękę choć trochę indywidualizować nauczanie. Ocenianie kształtujące też podrzuca kilka dobrych pomysłów, na przykład stosowanie techniki świateł pozwala zorientować się chociaż, w którym momencie ta indywidualizacja powinna być zastosowana. Dzięki światłom nauczyciel może poznać opinię uczniów, czy nadążają za tokiem nauczania. Pomocne może być też stosowanie wzajemnego nauczania uczniów – dzięki niemu uczeń, który już coś zrozumiał, może wytłumaczyć to indywidualnie koledze.
Jeśli przekłujemy balon indywidualizacji nauczania, to widać, jak mało w nim jest, zarówno z poziomu indywidualizacji, jak też ze sposobów jej realizacji.
Prawda jest taka, że uśredniamy poziom nauczania. Tych, którzy z różnych powodów nie nadążają, odsyłamy na lekcje dodatkowe, za to wybitnych próbujemy rozpaczliwie czymś zająć, aby się nie nudzili i nie przeszkadzali.
24 komentarze
Robert Raczyński
27 grudnia 2017 at 14:39W krainie Utopii, często za jednym NIEMOŻLIWYM wymaga się drugiego – dywersyfikacji zadań (zróżnicowania stopnia trudności). Mogę sobie wyobrazić dwa różne poziomy, ale nie więcej. Tylko na odrealnionych lekcjach pokazowych można zobaczyć, jak to pięć różnych grup realizuje swoje zadania, nie przeszkadzając sobie wzajemnie i koncentrując się na swoim fragmencie problemu, nie bacząc na działania nauczyciela ich niedotyczące. Bzdura.
Wszystko, co udaje mi się zrobić z jakim takim skutkiem, to kierowanie odpowiednich pytań do poszczególnych uczniów, w przeczuciu problemów, które ich dotyczą. Staram się również mieć uczniów „problematycznych” w „bezpośrednim zasięgu”. Wątpię, by nie odbierali tego jako nękania.
Póki co, 1:0 dla face to face teaching/homeschooling. Ktoś się założy o wynik końcowy?
Robert Raczyński
27 grudnia 2017 at 14:39W krainie Utopii, często za jednym NIEMOŻLIWYM wymaga się drugiego – dywersyfikacji zadań (zróżnicowania stopnia trudności). Mogę sobie wyobrazić dwa różne poziomy, ale nie więcej. Tylko na odrealnionych lekcjach pokazowych można zobaczyć, jak to pięć różnych grup realizuje swoje zadania, nie przeszkadzając sobie wzajemnie i koncentrując się na swoim fragmencie problemu, nie bacząc na działania nauczyciela ich niedotyczące. Bzdura.
Wszystko, co udaje mi się zrobić z jakim takim skutkiem, to kierowanie odpowiednich pytań do poszczególnych uczniów, w przeczuciu problemów, które ich dotyczą. Staram się również mieć uczniów „problematycznych” w „bezpośrednim zasięgu”. Wątpię, by nie odbierali tego jako nękania.
Póki co, 1:0 dla face to face teaching/homeschooling. Ktoś się założy o wynik końcowy?
dsterna
27 grudnia 2017 at 15:27Pewnie, że fajnie byłoby mieć wszystkich w homeschooling , ale wtedy wszyscy byśmy musieli przestać pracować i zająć się uczeniem własnych dzieci.
Xawer
27 grudnia 2017 at 15:44Można uczyć cudze – nie mam własnych.
Powinnaś powiedzieć: „powinniśmy przestać pracować na państwowym, a pracować na zlecenie rodziców”
dsterna
27 grudnia 2017 at 15:27Pewnie, że fajnie byłoby mieć wszystkich w homeschooling , ale wtedy wszyscy byśmy musieli przestać pracować i zająć się uczeniem własnych dzieci.
Xawer
27 grudnia 2017 at 15:44Można uczyć cudze – nie mam własnych.
Powinnaś powiedzieć: „powinniśmy przestać pracować na państwowym, a pracować na zlecenie rodziców”
Xawer
27 grudnia 2017 at 15:42„Indywidualizacja nauczania” wydaje mi się być jednym z lepiej zdefiniowanych pojęć. Zostawiając już na boku termin „nauczanie”, którego nie znoszę, to zupełnie jednoznaczne jest „nauczanie indywidualne” – to zajęcia prowadzone dla jednego ucznia. „Indywidualizacja” jest odczasownikowym wyrażeniem, wskazującym na stopień pośredni pomiędzy uczeniem grupowym a indywidualnym i zawierającym kierunek zmiany: od uczenia grupowego do coraz bardziej indywidualnego. To stadium pośrednie zawiera w sobie dwa elementy: po pierwsze zmniejszanie liczebności grup, po drugie adresowanie do każdego ucznia innych treści i innych metod dydaktycznych te treści przekazujących. W realiach szkoły państwowej to częściowe zindywidualizowanie może polegać na większej lub mniejszej proporcji zajęć prowadzonych indywidualnie z każdym z osobna do tych jednolicie ze wszystkimi. Na doborze tematyki: czy wszyscy rozwiązują to samo zadanie, czy każdy inne, albo czy piszą pracę na jeden temat, czy każdy na inny. I na rezygnacji z pracy w parach czy innych grupkach.
Widzę nie tyle niejednoznaczność pojęcia, co sprzeczność celów i założeń. Z jednej strony celem jest powszechność, jednolitość i równość, z drugiej indywidualizacja. Z jednolitością i równością narzuconymi przepisami. „Indywidualne traktowanie” jest sprzeczne z równością, ale też sprzeczne z „pracą w parach” albo „grupach koleżeńskich”.
No cóż – zarówno „indywidualizacja” jak i „praca w grupie” są dziś równie modnymi hasłami…
Hmmm – wynik końcowy 1:0… Wszyscy widzimy efekty w masowej szkole. Ale od 850 lat sprawdza się fenomenalnie podejście ze zbalansowaną mieszanką wykładów dla dużego audytorium, dyskusji w małych grupach i indywidualnego tutoringu.
Xawer
27 grudnia 2017 at 15:42„Indywidualizacja nauczania” wydaje mi się być jednym z lepiej zdefiniowanych pojęć. Zostawiając już na boku termin „nauczanie”, którego nie znoszę, to zupełnie jednoznaczne jest „nauczanie indywidualne” – to zajęcia prowadzone dla jednego ucznia. „Indywidualizacja” jest odczasownikowym wyrażeniem, wskazującym na stopień pośredni pomiędzy uczeniem grupowym a indywidualnym i zawierającym kierunek zmiany: od uczenia grupowego do coraz bardziej indywidualnego. To stadium pośrednie zawiera w sobie dwa elementy: po pierwsze zmniejszanie liczebności grup, po drugie adresowanie do każdego ucznia innych treści i innych metod dydaktycznych te treści przekazujących. W realiach szkoły państwowej to częściowe zindywidualizowanie może polegać na większej lub mniejszej proporcji zajęć prowadzonych indywidualnie z każdym z osobna do tych jednolicie ze wszystkimi. Na doborze tematyki: czy wszyscy rozwiązują to samo zadanie, czy każdy inne, albo czy piszą pracę na jeden temat, czy każdy na inny. I na rezygnacji z pracy w parach czy innych grupkach.
Widzę nie tyle niejednoznaczność pojęcia, co sprzeczność celów i założeń. Z jednej strony celem jest powszechność, jednolitość i równość, z drugiej indywidualizacja. Z jednolitością i równością narzuconymi przepisami. „Indywidualne traktowanie” jest sprzeczne z równością, ale też sprzeczne z „pracą w parach” albo „grupach koleżeńskich”.
No cóż – zarówno „indywidualizacja” jak i „praca w grupie” są dziś równie modnymi hasłami…
Hmmm – wynik końcowy 1:0… Wszyscy widzimy efekty w masowej szkole. Ale od 850 lat sprawdza się fenomenalnie podejście ze zbalansowaną mieszanką wykładów dla dużego audytorium, dyskusji w małych grupach i indywidualnego tutoringu.
dsterna
27 grudnia 2017 at 15:58Ksawery, a co z tymi których nie stać na tutora?
Xawer
27 grudnia 2017 at 16:08To jest zupełnie inna sprawa, ale bez związku z tym, że chcąc uczyć indywidualnie powinnaś rzucić pracę w szkole i uczyć tylko własne dzieci…
Xawer
27 grudnia 2017 at 16:21A jeśli źle Cię zrozumiałem i Ci chodziło o to, że to rodzice, a nie my, musieliby rzucić pracę, żeby sami uczyć swoje dzieci, to nieprawda. Spora większość rodziców z homeschoolingu pracuje, a tylko znajduje jakieś świetlice dla dzieci, albo ma babcie, albo któreś z rodziców pracuje w domu czy na pół etatu. Uczenie dziecka nie wymaga dużo czasu. Jedyny problem to „świetlicowa funkcja szkoły”, czyli znalezienie opieki na czas, gdy samemu się pracuje poza domem.
dsterna
27 grudnia 2017 at 15:58Ksawery, a co z tymi których nie stać na tutora?
Xawer
27 grudnia 2017 at 16:08To jest zupełnie inna sprawa, ale bez związku z tym, że chcąc uczyć indywidualnie powinnaś rzucić pracę w szkole i uczyć tylko własne dzieci…
Xawer
27 grudnia 2017 at 16:21A jeśli źle Cię zrozumiałem i Ci chodziło o to, że to rodzice, a nie my, musieliby rzucić pracę, żeby sami uczyć swoje dzieci, to nieprawda. Spora większość rodziców z homeschoolingu pracuje, a tylko znajduje jakieś świetlice dla dzieci, albo ma babcie, albo któreś z rodziców pracuje w domu czy na pół etatu. Uczenie dziecka nie wymaga dużo czasu. Jedyny problem to „świetlicowa funkcja szkoły”, czyli znalezienie opieki na czas, gdy samemu się pracuje poza domem.
Robert Raczyński
27 grudnia 2017 at 20:09„Widzę nie tyle niejednoznaczność pojęcia, co sprzeczność celów i założeń. Z jednej strony celem jest powszechność, jednolitość i równość, z drugiej indywidualizacja.” – I tak samo będzie z większością pozostałych „balonów”.
„Ale od 850 lat sprawdza się fenomenalnie podejście ze zbalansowaną mieszanką wykładów dla dużego audytorium, dyskusji w małych grupach i indywidualnego tutoringu.” – Z jednym, ale kluczowym zastrzeżeniem, którego dbająca o podmiotowość ucznia szkoła nie chce brać pod uwagę: Musi być zapewniona świadomość i dobrowolność udziału. W warunkach szkoły szukającej uniwersalnego „sposobu na Jasia”, omijajacego i jego świadomość, i dobrowolność, niewykonalne. A wbrew pozorom, nie chodzi przecież o poziom uniwersytecki…
„Pewnie, że fajnie byłoby mieć wszystkich w homeschooling , ale wtedy wszyscy byśmy musieli przestać pracować i zająć się uczeniem własnych dzieci.” – Niekoniecznie, wystarczy wykreślić z oświaty instytucjonalnej cele niewykonalne i pogodzić się z decydującym udziałem dobrej woli ucznia. Dopóki wiodącą rolę odgrywa uszczęśliwianie na siłę, przekłucie pancernego balonu jest niemożliwe.
Robert Raczyński
27 grudnia 2017 at 20:09„Widzę nie tyle niejednoznaczność pojęcia, co sprzeczność celów i założeń. Z jednej strony celem jest powszechność, jednolitość i równość, z drugiej indywidualizacja.” – I tak samo będzie z większością pozostałych „balonów”.
„Ale od 850 lat sprawdza się fenomenalnie podejście ze zbalansowaną mieszanką wykładów dla dużego audytorium, dyskusji w małych grupach i indywidualnego tutoringu.” – Z jednym, ale kluczowym zastrzeżeniem, którego dbająca o podmiotowość ucznia szkoła nie chce brać pod uwagę: Musi być zapewniona świadomość i dobrowolność udziału. W warunkach szkoły szukającej uniwersalnego „sposobu na Jasia”, omijajacego i jego świadomość, i dobrowolność, niewykonalne. A wbrew pozorom, nie chodzi przecież o poziom uniwersytecki…
„Pewnie, że fajnie byłoby mieć wszystkich w homeschooling , ale wtedy wszyscy byśmy musieli przestać pracować i zająć się uczeniem własnych dzieci.” – Niekoniecznie, wystarczy wykreślić z oświaty instytucjonalnej cele niewykonalne i pogodzić się z decydującym udziałem dobrej woli ucznia. Dopóki wiodącą rolę odgrywa uszczęśliwianie na siłę, przekłucie pancernego balonu jest niemożliwe.
ab
28 grudnia 2017 at 13:06Danusiu,
pierwszy raz, ale muszę napisać, ze mam kłopot z Twoim tekstem.
Po pierwsze na poziomie merytorycznym:
To indywidualizacja jest możliwa, czy nie?
Bo piszesz, że jest niemożliwa, a jednocześnie podajesz informację, że np. OK, zastosowanie metody uczenia się od siebie, pozwala na indywidualizację.
Tych metod do zastosowania jest więcej. Jest możliwe objęcie części dzieci opieką mentora, możliwe jest różnicowanie pracy dzieci na poziomie zadań indywidualnych (np. domowych), zastosowanie technik freinetowskich, choćby fiszek. To i wiele innych jest możliwe. Wymaga tylko bardzo dużego nakładu pracy ze strony nauczyciela.
Po drugie na poziomie misyjnym.
Widzę, jak wielki aplauz na FB zbiera ten tekst. Niestety jest traktowany jako usprawiedliwienie, a nawet wymówka. „Balon indywidualizacji” – przebiliśmy go i już wiemy, ze indywidualizacja jest niemożliwa, więc w sumie jest w porządku, jeśli jej nie stosujemy.
A przecież ktoś złośliwy mógłby się pokusić o tekst „Balon drugi – informacja zwrotna dla każdego ucznia”
Popatrz:
Drugi BALON – informacja zwrotna dla każdego ucznia.
Przyjrzyjmy się konieczności udzielania informacji zwrotnej dla każdego ucznia. Oczywiście wiemy, co oznacza: udzielanie uczniowi informacji, która pozwala mu się uczyć, rozwijać się i planować swój rozwój Każdy marzy o tym, aby to było możliwe.
Zejdźmy jednak na ziemię. Wyobraźmy sobie klasę 30 indywidualności. Każdy uczeń ma inne potrzeby i możliwości, a to wszystko ma się spiąć w opanowanie zapisów z podstawy programowej. Po prostu – NIEMOŻLIWE.
Można czasami pochylić się nad jednym z uczniów, pomoc mu w nauce, ale stale i o wszystkim ich informować, w dodatku nie tylko w formie ustnej, ale i pisemnej???
====
Nie podoba mi się ani przekłuwanie pierwszego, ani drugiego balonu.
Bo te balony mogą pomóc dzieciom wznieść się nad ziemię.
To są dobre balony:)
====
Podsumowując – w jakiś sposób mocno mnie dotknęło, to co napisałaś.
Uważam, ze należy rozmawiać o problemach, które mamy w szkole. O tym, ze trudno jest pracować dobrze, ze nie mamy warsztatu, czasem organizacja zajęć utrudnia dobra pracę.
Pomagać sobie nawzajem te problemy przezwyciężać.
Inne wyjście?
W obliczu tych dwóch balonów, o jakich wyżej (a można by ich znaleźć bez problemu dużo więcej) po prostu machnijmy ręką na edukację w kształcie obecnym i masową.
Ale to już dyskusja zupełnie inna. I raczej mocno zakotwiczona na wyspie Utopia.
Robert Raczyński
28 grudnia 2017 at 21:18Nie chcę wcale odpowiadać za Danusię – napiszę, jak ja zrozumiałem to, co napisała.
Na poziomie merytorycznym NIEMOŻLIWE odebrałem nie jako niewykonalne, ale bardzo trudne i rzadko skuteczne (o ile nie mamy szans na wychowanie sobie grupy, czyli w 90% przypadków). O ile stopień trudności nie jest przeszkodą dla dobrego nauczyciela, to już skuteczność powinna być jednym z jego priorytetów. Tymczasem, wraz ze wzrostem stopnia trudności i komplikacji zadania (każdego), wydłuża się czas, a maleje efektywność i skuteczność jego wykonania. Wszystkie techniki, które pani wymieniła (i te niewymienione) mają to do siebie, że łatwo stają się celem, zamiast środkiem do jego realizacji. Jeżeli rzeczywiście zna pani sposób na indywidualną pracę z kilkoma grupami liczącymi około trzydziestu uczniów, proszę jako nauczyciel o radę i naukę, których obiecuję nie zmarnować. Nie chodzi mi jednak o potencjalnie skuteczne sztuczki, ale konkrety, które pani wykorzystuje – na tym forum bardzo takich przykładów brakuje, zwłaszcza po stronie edukacyjnych optymistów. Proszę mnie źle nie zrozumieć, nie mam nic przeciw optymizmowi, jeśli tylko oparty jest na realiach.
Na poziomie misyjnym, powstaje pytanie, czy mamy nasze wypowiedzi cenzurować z obawy, że zostaną niewłaściwie odebrane przez niezdolną do refleksji publiczność? Czy uważa pani, że dobry, myślący nauczyciel zarzuci działania indywidualizujące, dlatego że zna lub pozna ich ograniczenia? Mam wrażenie, że zbyt przejmujemy się, jak zostaniemy odebrani przez ludzi, którzy oczekują propagandy, a nie dzielenia się doświadczeniami. Uważam, że ludzie myślący powinni analizować rzeczywistość, a nie uładzony, bajkowy przekaz, który jednostkom niedoświadczonym rozpada się na kawałki, budząc lęk, zniechęcenie i rozczarowanie już po pierwszym zetknięciu z zawodem. To właśnie doświadczenie jest najważniejsze, bo większość dostępnych źródeł, szkoleń i szamańskich rytuałów opiera się właśnie na zakłamywaniu rzeczywistości pedagogicznej i uznawaniu warunków idealnych za obiektywnie istniejące.
W kwestii podsumowania, to poniżej sama sobie pani zaprzecza, pisząc, że: „Uważam, że należy rozmawiać o problemach, które mamy w szkole. O tym, ze trudno jest pracować dobrze, że nie mamy warsztatu, czasem organizacja zajęć utrudnia dobrą pracę. Pomagać sobie nawzajem te problemy przezwyciężać.” Danka właśnie próbuje o problemach rozmawiać dostrzegając w „balonach” realną przeszkodę w porozumieniu i mam wrażenie, że ma ochotę odpocząć od otaczającego nas pustosłowia. To cenna inicjatywa. To ludzie myślący mają stawać przed dzieciakami, a nie fejsbukowi lajkowicze. Im zostawiłbym budowanie konkurencyjnych Utopii.
Danuta
30 grudnia 2017 at 16:32Dość przydługa moja odpowiedź:
Wszystko zależy od tego, co rozumiemy pod pojęciem indywidualizacji nauczania. Jeśli to pojęcie rozumiemy jako indywidualne podejście do każdego ucznia w klasie 30 osobowej, to moim zdaniem jest to niemożliwe. Jeśli jednak sądzimy, że indywidualizacja oznacza próbę dostosowania nauczania do grup uczniów, to mamy pewne szanse, Ale wtedy każda próba powinna być uznana za indywidualizację, czyli np. zadawanie prac domowych do wyboru na dwóch poziomach już jest indywidualizacją.
Moim zdaniem OK daje pewne narzędzia, które pomagają w tych próbach. Na pewno dawanie informacji zwrotnej do pracy ucznia daje pewne szanse. Okazuje się, że wielu nauczycieli stara się, jak może, aby choć różnicować nauczanie (teraz dużo się w Anglii mówi na ten temat, a w USA uczniowie uczą się na poziomach).
Na FB wypowiedzi na temat prób podejmowanych przez nauczycieli są kompatybilne z ocenianiem kształtującym. Na pewno są jeszcze inne, ale takie właśnie są cytowane. Mój zachwyt OK jest znany, przytoczę tu klika za. Każdy z elementów OK pomaga przy indywidualizacji rozumianej jako próba podejścia indywidulanego do nauczania uczniów.
• Przekazywanie uczniom celów lekcji i sprawdzanie, czy każdy je rozumie – indywidulane sprawdzanie gotowości ucznia do uczenia się.
• Kryteria sukcesu, które można też różnicować w zależności od ucznia.
• Pozyskiwanie od każdego ucznia informacji, co wie, a czego nie wie i dostosowanie do tego nauczania – bardzo trudne, ale to czysta indywidualizacja.
• Techniki pozyskiwania odpowiedzi od ucznia, np. dawanie odpowiedniego czasu każdemu uczniowi na odpowiedź.
• Taka organizacja lekcji, która umożliwia wypowiadanie przez uczniów ich opinii i dyskusję z innymi.
• Sprawdzanie, co uczniowie już wiedzą na dany temat i dostosowanie do tego planu nauczania.
• Informacja zwrotna do pracy indywidulanej ucznia
• Wzajemne nauczanie uczniów, ocena koleżeńska, które powodują, że uczeń pozyskuje indywidualna pomoc.
• Traktowanie ucznia jako świadomego i odpowiedzialnego autora własnego procesu nauczania.
Każdy z tych punktów można rozbudowywać i wszystkie razem jednocześnie nie są realne do wykorzystania w klasie szkolnej.
Również na FB są wypowiedzi nauczycieli wczesnoszkolnych, którzy dzielą się swoimi próbami indywidualizacji nauczania. Moim zdaniem nauczyciele I – III mają łatwiej, gdyż uczą dzieci wszystkiego i mogą będąc z uczniami cały czas różnicować nauczanie – z jednym to, a z innym tamto. Znacznie trudniej ma nauczyciel fizyki, który musi przygotować uczniów do egzaminu spotykając ich raz w tygodniu na 45 minut.
Ale wracając do Twoich wątpliwości:
„To indywidualizacja jest możliwa, czy nie?
Bo piszesz, że jest niemożliwa, a jednocześnie podajesz informację, że np. OK, zastosowanie metody uczenia się od siebie, pozwala na indywidualizację” – w zależności, co podkładamy pod pojęcie indywidualizacji
„Jest możliwe objęcie części dzieci opieką mentora” – gdzie są ci mentorzy w publicznych szkołach? Nauczyciel wspomagający może pomoc, ale indywidualizacji nie załatwi, bo musiałby być tylu mentorów, co uczniów.
„Wymaga tylko bardzo dużego nakładu pracy ze strony nauczyciela” – zgadzam się i uważam, że znaczna większość nauczycieli czyni wysiłki.
„Widzę, jak wielki aplauz na FB zbiera ten tekst. Niestety jest traktowany jako usprawiedliwienie, a nawet wymówka” – nie zauważyłam. Faktycznie nauczyciele chcieliby, aby nie wymagano od nich niemożliwego. A może chcieliby, aby eksperci pomogli im w próbach indywidualizacji, bo jakoś na studiach profesorowie ich tego nie nauczyli.
„Drugi BALON – informacja zwrotna dla każdego ucznia” – zgadzam się, że dostarczanie pełnej informacji zwrotnej każdemu uczniowi i do każdej pracy nie jest możliwe. Ale do wybranych prac i nie pełnej informacji zwrotnej, tylko skróconej (np. 2 gwiazdy, jedno życzenie) jest możliwe.
„Zejdźmy jednak na ziemię. Wyobraźmy sobie klasę 30 indywidualności. Każdy uczeń ma inne potrzeby i możliwości, a to wszystko ma się spiąć w opanowanie zapisów z podstawy programowej. Po prostu – NIEMOŻLIWE. – rozumiem, że to jest komentarz do informacji zwrotnej. Ona ma indywidualizację wszytą w siebie, bo przecież nie można dać komuś informacji zwrotnej ogólnej, nie uwzględniając jego indywidualnej pracy.
„Można czasami pochylić się nad jednym z uczniów, pomoc mu w nauce, ale stale i o wszystkim ich informować, w dodatku nie tylko w formie ustnej, ale i pisemnej???” – zgadzam się, trzeba wybrać do jakich prac i w jaki sposób uczeń otrzymuje informację zwrotną.
„Nie podoba mi się ani przekłuwanie pierwszego, ani drugiego balonu.
Bo te balony mogą pomóc dzieciom wznieść się nad ziemię.
To są dobre balony:)” – Aby były dobre, trzeba określić co mają mieć w środku i czy nie są czasami puste.
„Uważam, że należy rozmawiać o problemach, które mamy w szkole. O tym, ze trudno jest pracować dobrze, ze nie mamy warsztatu, czasem organizacja zajęć utrudnia dobra pracę.
Pomagać sobie nawzajem te problemy przezwyciężać” – święte słowa i właśnie rozmawiamy
„W obliczu tych dwóch balonów, o jakich wyżej (a można by ich znaleźć bez problemu dużo więcej) po prostu machnijmy ręką na edukację w kształcie obecnym i masową” – to już nie ze mną z tym machaniem. Los edukacji publicznej i nauczycieli jest mi stale bardzo bliski.
ab
28 grudnia 2017 at 13:06Danusiu,
pierwszy raz, ale muszę napisać, ze mam kłopot z Twoim tekstem.
Po pierwsze na poziomie merytorycznym:
To indywidualizacja jest możliwa, czy nie?
Bo piszesz, że jest niemożliwa, a jednocześnie podajesz informację, że np. OK, zastosowanie metody uczenia się od siebie, pozwala na indywidualizację.
Tych metod do zastosowania jest więcej. Jest możliwe objęcie części dzieci opieką mentora, możliwe jest różnicowanie pracy dzieci na poziomie zadań indywidualnych (np. domowych), zastosowanie technik freinetowskich, choćby fiszek. To i wiele innych jest możliwe. Wymaga tylko bardzo dużego nakładu pracy ze strony nauczyciela.
Po drugie na poziomie misyjnym.
Widzę, jak wielki aplauz na FB zbiera ten tekst. Niestety jest traktowany jako usprawiedliwienie, a nawet wymówka. „Balon indywidualizacji” – przebiliśmy go i już wiemy, ze indywidualizacja jest niemożliwa, więc w sumie jest w porządku, jeśli jej nie stosujemy.
A przecież ktoś złośliwy mógłby się pokusić o tekst „Balon drugi – informacja zwrotna dla każdego ucznia”
Popatrz:
Drugi BALON – informacja zwrotna dla każdego ucznia.
Przyjrzyjmy się konieczności udzielania informacji zwrotnej dla każdego ucznia. Oczywiście wiemy, co oznacza: udzielanie uczniowi informacji, która pozwala mu się uczyć, rozwijać się i planować swój rozwój Każdy marzy o tym, aby to było możliwe.
Zejdźmy jednak na ziemię. Wyobraźmy sobie klasę 30 indywidualności. Każdy uczeń ma inne potrzeby i możliwości, a to wszystko ma się spiąć w opanowanie zapisów z podstawy programowej. Po prostu – NIEMOŻLIWE.
Można czasami pochylić się nad jednym z uczniów, pomoc mu w nauce, ale stale i o wszystkim ich informować, w dodatku nie tylko w formie ustnej, ale i pisemnej???
====
Nie podoba mi się ani przekłuwanie pierwszego, ani drugiego balonu.
Bo te balony mogą pomóc dzieciom wznieść się nad ziemię.
To są dobre balony:)
====
Podsumowując – w jakiś sposób mocno mnie dotknęło, to co napisałaś.
Uważam, ze należy rozmawiać o problemach, które mamy w szkole. O tym, ze trudno jest pracować dobrze, ze nie mamy warsztatu, czasem organizacja zajęć utrudnia dobra pracę.
Pomagać sobie nawzajem te problemy przezwyciężać.
Inne wyjście?
W obliczu tych dwóch balonów, o jakich wyżej (a można by ich znaleźć bez problemu dużo więcej) po prostu machnijmy ręką na edukację w kształcie obecnym i masową.
Ale to już dyskusja zupełnie inna. I raczej mocno zakotwiczona na wyspie Utopia.
Robert Raczyński
28 grudnia 2017 at 21:18Nie chcę wcale odpowiadać za Danusię – napiszę, jak ja zrozumiałem to, co napisała.
Na poziomie merytorycznym NIEMOŻLIWE odebrałem nie jako niewykonalne, ale bardzo trudne i rzadko skuteczne (o ile nie mamy szans na wychowanie sobie grupy, czyli w 90% przypadków). O ile stopień trudności nie jest przeszkodą dla dobrego nauczyciela, to już skuteczność powinna być jednym z jego priorytetów. Tymczasem, wraz ze wzrostem stopnia trudności i komplikacji zadania (każdego), wydłuża się czas, a maleje efektywność i skuteczność jego wykonania. Wszystkie techniki, które pani wymieniła (i te niewymienione) mają to do siebie, że łatwo stają się celem, zamiast środkiem do jego realizacji. Jeżeli rzeczywiście zna pani sposób na indywidualną pracę z kilkoma grupami liczącymi około trzydziestu uczniów, proszę jako nauczyciel o radę i naukę, których obiecuję nie zmarnować. Nie chodzi mi jednak o potencjalnie skuteczne sztuczki, ale konkrety, które pani wykorzystuje – na tym forum bardzo takich przykładów brakuje, zwłaszcza po stronie edukacyjnych optymistów. Proszę mnie źle nie zrozumieć, nie mam nic przeciw optymizmowi, jeśli tylko oparty jest na realiach.
Na poziomie misyjnym, powstaje pytanie, czy mamy nasze wypowiedzi cenzurować z obawy, że zostaną niewłaściwie odebrane przez niezdolną do refleksji publiczność? Czy uważa pani, że dobry, myślący nauczyciel zarzuci działania indywidualizujące, dlatego że zna lub pozna ich ograniczenia? Mam wrażenie, że zbyt przejmujemy się, jak zostaniemy odebrani przez ludzi, którzy oczekują propagandy, a nie dzielenia się doświadczeniami. Uważam, że ludzie myślący powinni analizować rzeczywistość, a nie uładzony, bajkowy przekaz, który jednostkom niedoświadczonym rozpada się na kawałki, budząc lęk, zniechęcenie i rozczarowanie już po pierwszym zetknięciu z zawodem. To właśnie doświadczenie jest najważniejsze, bo większość dostępnych źródeł, szkoleń i szamańskich rytuałów opiera się właśnie na zakłamywaniu rzeczywistości pedagogicznej i uznawaniu warunków idealnych za obiektywnie istniejące.
W kwestii podsumowania, to poniżej sama sobie pani zaprzecza, pisząc, że: „Uważam, że należy rozmawiać o problemach, które mamy w szkole. O tym, ze trudno jest pracować dobrze, że nie mamy warsztatu, czasem organizacja zajęć utrudnia dobrą pracę. Pomagać sobie nawzajem te problemy przezwyciężać.” Danka właśnie próbuje o problemach rozmawiać dostrzegając w „balonach” realną przeszkodę w porozumieniu i mam wrażenie, że ma ochotę odpocząć od otaczającego nas pustosłowia. To cenna inicjatywa. To ludzie myślący mają stawać przed dzieciakami, a nie fejsbukowi lajkowicze. Im zostawiłbym budowanie konkurencyjnych Utopii.
Danuta
30 grudnia 2017 at 16:32Dość przydługa moja odpowiedź:
Wszystko zależy od tego, co rozumiemy pod pojęciem indywidualizacji nauczania. Jeśli to pojęcie rozumiemy jako indywidualne podejście do każdego ucznia w klasie 30 osobowej, to moim zdaniem jest to niemożliwe. Jeśli jednak sądzimy, że indywidualizacja oznacza próbę dostosowania nauczania do grup uczniów, to mamy pewne szanse, Ale wtedy każda próba powinna być uznana za indywidualizację, czyli np. zadawanie prac domowych do wyboru na dwóch poziomach już jest indywidualizacją.
Moim zdaniem OK daje pewne narzędzia, które pomagają w tych próbach. Na pewno dawanie informacji zwrotnej do pracy ucznia daje pewne szanse. Okazuje się, że wielu nauczycieli stara się, jak może, aby choć różnicować nauczanie (teraz dużo się w Anglii mówi na ten temat, a w USA uczniowie uczą się na poziomach).
Na FB wypowiedzi na temat prób podejmowanych przez nauczycieli są kompatybilne z ocenianiem kształtującym. Na pewno są jeszcze inne, ale takie właśnie są cytowane. Mój zachwyt OK jest znany, przytoczę tu klika za. Każdy z elementów OK pomaga przy indywidualizacji rozumianej jako próba podejścia indywidulanego do nauczania uczniów.
• Przekazywanie uczniom celów lekcji i sprawdzanie, czy każdy je rozumie – indywidulane sprawdzanie gotowości ucznia do uczenia się.
• Kryteria sukcesu, które można też różnicować w zależności od ucznia.
• Pozyskiwanie od każdego ucznia informacji, co wie, a czego nie wie i dostosowanie do tego nauczania – bardzo trudne, ale to czysta indywidualizacja.
• Techniki pozyskiwania odpowiedzi od ucznia, np. dawanie odpowiedniego czasu każdemu uczniowi na odpowiedź.
• Taka organizacja lekcji, która umożliwia wypowiadanie przez uczniów ich opinii i dyskusję z innymi.
• Sprawdzanie, co uczniowie już wiedzą na dany temat i dostosowanie do tego planu nauczania.
• Informacja zwrotna do pracy indywidulanej ucznia
• Wzajemne nauczanie uczniów, ocena koleżeńska, które powodują, że uczeń pozyskuje indywidualna pomoc.
• Traktowanie ucznia jako świadomego i odpowiedzialnego autora własnego procesu nauczania.
Każdy z tych punktów można rozbudowywać i wszystkie razem jednocześnie nie są realne do wykorzystania w klasie szkolnej.
Również na FB są wypowiedzi nauczycieli wczesnoszkolnych, którzy dzielą się swoimi próbami indywidualizacji nauczania. Moim zdaniem nauczyciele I – III mają łatwiej, gdyż uczą dzieci wszystkiego i mogą będąc z uczniami cały czas różnicować nauczanie – z jednym to, a z innym tamto. Znacznie trudniej ma nauczyciel fizyki, który musi przygotować uczniów do egzaminu spotykając ich raz w tygodniu na 45 minut.
Ale wracając do Twoich wątpliwości:
„To indywidualizacja jest możliwa, czy nie?
Bo piszesz, że jest niemożliwa, a jednocześnie podajesz informację, że np. OK, zastosowanie metody uczenia się od siebie, pozwala na indywidualizację” – w zależności, co podkładamy pod pojęcie indywidualizacji
„Jest możliwe objęcie części dzieci opieką mentora” – gdzie są ci mentorzy w publicznych szkołach? Nauczyciel wspomagający może pomoc, ale indywidualizacji nie załatwi, bo musiałby być tylu mentorów, co uczniów.
„Wymaga tylko bardzo dużego nakładu pracy ze strony nauczyciela” – zgadzam się i uważam, że znaczna większość nauczycieli czyni wysiłki.
„Widzę, jak wielki aplauz na FB zbiera ten tekst. Niestety jest traktowany jako usprawiedliwienie, a nawet wymówka” – nie zauważyłam. Faktycznie nauczyciele chcieliby, aby nie wymagano od nich niemożliwego. A może chcieliby, aby eksperci pomogli im w próbach indywidualizacji, bo jakoś na studiach profesorowie ich tego nie nauczyli.
„Drugi BALON – informacja zwrotna dla każdego ucznia” – zgadzam się, że dostarczanie pełnej informacji zwrotnej każdemu uczniowi i do każdej pracy nie jest możliwe. Ale do wybranych prac i nie pełnej informacji zwrotnej, tylko skróconej (np. 2 gwiazdy, jedno życzenie) jest możliwe.
„Zejdźmy jednak na ziemię. Wyobraźmy sobie klasę 30 indywidualności. Każdy uczeń ma inne potrzeby i możliwości, a to wszystko ma się spiąć w opanowanie zapisów z podstawy programowej. Po prostu – NIEMOŻLIWE. – rozumiem, że to jest komentarz do informacji zwrotnej. Ona ma indywidualizację wszytą w siebie, bo przecież nie można dać komuś informacji zwrotnej ogólnej, nie uwzględniając jego indywidualnej pracy.
„Można czasami pochylić się nad jednym z uczniów, pomoc mu w nauce, ale stale i o wszystkim ich informować, w dodatku nie tylko w formie ustnej, ale i pisemnej???” – zgadzam się, trzeba wybrać do jakich prac i w jaki sposób uczeń otrzymuje informację zwrotną.
„Nie podoba mi się ani przekłuwanie pierwszego, ani drugiego balonu.
Bo te balony mogą pomóc dzieciom wznieść się nad ziemię.
To są dobre balony:)” – Aby były dobre, trzeba określić co mają mieć w środku i czy nie są czasami puste.
„Uważam, że należy rozmawiać o problemach, które mamy w szkole. O tym, ze trudno jest pracować dobrze, ze nie mamy warsztatu, czasem organizacja zajęć utrudnia dobra pracę.
Pomagać sobie nawzajem te problemy przezwyciężać” – święte słowa i właśnie rozmawiamy
„W obliczu tych dwóch balonów, o jakich wyżej (a można by ich znaleźć bez problemu dużo więcej) po prostu machnijmy ręką na edukację w kształcie obecnym i masową” – to już nie ze mną z tym machaniem. Los edukacji publicznej i nauczycieli jest mi stale bardzo bliski.
Xawer
28 grudnia 2017 at 15:19Widzę ten balon nie tyle nawet w słowach czy treściach szkoleń, ale w hipokryzji słuchaczy, nie dopuszczających do siebie sprzeczności pomiędzy dwoma pięknie brzmiącymi ideologicznymi sloganami. Równość (w rozumieniu nie równości dostępu, ale równości tego, co dostają, bo w końcu wszyscy mają równe żołądki, a wszystkie dzieci równe mózgi) oraz dbamy szczególnie (ta szczególność nie tworzy nierówności!) o najsłabszych i upośledzonych. Ale jednocześnie indywidualnie dbamy każdego, by się rozwinął na miarę swoich możliwości. Generalnie: dbamy, więc Polska będzie rosła w siłę i by ludzie żyli dostatniej. Byle żyli tak pod naszym przewodnictwem, a nie po swojemu.
Balon jest tu raczej w dbałości o to, żeby nikt nie rozwinął się bardziej, niż inni i skrywaniem tego pod frazesami indywidualizmu, niż w błędzie logicznym. Błąd pojawia się dopiero, gdy implicite uznajemy pewne przesłanki, których explicite wstydzimy się głosić.
Xawer
28 grudnia 2017 at 15:19Widzę ten balon nie tyle nawet w słowach czy treściach szkoleń, ale w hipokryzji słuchaczy, nie dopuszczających do siebie sprzeczności pomiędzy dwoma pięknie brzmiącymi ideologicznymi sloganami. Równość (w rozumieniu nie równości dostępu, ale równości tego, co dostają, bo w końcu wszyscy mają równe żołądki, a wszystkie dzieci równe mózgi) oraz dbamy szczególnie (ta szczególność nie tworzy nierówności!) o najsłabszych i upośledzonych. Ale jednocześnie indywidualnie dbamy każdego, by się rozwinął na miarę swoich możliwości. Generalnie: dbamy, więc Polska będzie rosła w siłę i by ludzie żyli dostatniej. Byle żyli tak pod naszym przewodnictwem, a nie po swojemu.
Balon jest tu raczej w dbałości o to, żeby nikt nie rozwinął się bardziej, niż inni i skrywaniem tego pod frazesami indywidualizmu, niż w błędzie logicznym. Błąd pojawia się dopiero, gdy implicite uznajemy pewne przesłanki, których explicite wstydzimy się głosić.