The dot

Tym razem tylko świetny film: https://www.youtube.com/watch?v=ILSyGSaMoEg
Jest on kwintesencją tego, co myślę o nauczaniu poprzez docenianie.

30 komentarzy

  • avatar

    Marcin Wojtczak

    1 grudnia 2015 at 15:54

    Chodzi o to, że nauczycielka zastosowała technikę manipulacyjną, która w tym wypadku okazała się skuteczna?
    Bo w stosunku do innego dziecka mogłaby zostać odebrana jako naśmiewanie się z nieumiejętności rysowania, jeszcze bardziej zablokować i dziecko i spotkać się ze słusznymi pretensjami rodzica.
    Tylko o trym nikt nie zrobiłby by filmu za to jak ulał pasowałoby do tematu wałkowanego aktualnie na blogu Żylińskiej.

  • avatar

    Marcin Wojtczak

    1 grudnia 2015 at 15:54

    Chodzi o to, że nauczycielka zastosowała technikę manipulacyjną, która w tym wypadku okazała się skuteczna?
    Bo w stosunku do innego dziecka mogłaby zostać odebrana jako naśmiewanie się z nieumiejętności rysowania, jeszcze bardziej zablokować i dziecko i spotkać się ze słusznymi pretensjami rodzica.
    Tylko o trym nikt nie zrobiłby by filmu za to jak ulał pasowałoby do tematu wałkowanego aktualnie na blogu Żylińskiej.

  • avatar

    Marcin Wojtczak

    1 grudnia 2015 at 15:54

    Chodzi o to, że nauczycielka zastosowała technikę manipulacyjną, która w tym wypadku okazała się skuteczna?
    Bo w stosunku do innego dziecka mogłaby zostać odebrana jako naśmiewanie się z nieumiejętności rysowania, jeszcze bardziej zablokować i dziecko i spotkać się ze słusznymi pretensjami rodzica.
    Tylko o trym nikt nie zrobiłby by filmu za to jak ulał pasowałoby do tematu wałkowanego aktualnie na blogu Żylińskiej.

  • avatar

    Xawer

    1 grudnia 2015 at 18:07

    A mi się wydaje raczej, że celem tak pojętej edukacji nie jest to, by ktoś umiał choć trochę rysować, ale by miał dobre samopoczucie, dobrą samoocenę i przekonanie, że jego kropki są równie piękne i wartościowe, co malarstwo Vermeera.
    Tak – to też jest kwintesencja tego, co ja myślę o docenianiu „osiągnięć” obiektywnie bezwartościowych.

    • avatar

      Marcin Wojtczak

      1 grudnia 2015 at 18:25

      A ja oglądając pierwszą część filmu mogę na jego podstawi ułożyć opowieść:
      Nigdy nie umiałam ładnie rysować.
      Było mi strasznie wstyd, gdy inne dzieci oddawały pani ładne obrazki, a mnie wychodziły jakieś bohomazy.
      W końcu nie chciałam w ogóle rysować, marzyłam tylko aby pani od plastyki zostawiła mnie w spokoju.
      Gdy na pewnej lekcji nic nie narysowałam pani zmusiła mnie do postawieni kropki na kartce i podpisania jej.
      Aby dodatkowo upokorzyć mnie przed całą klasą powiesiła tę kartkę na ścianie.
      Oczywiście mogę się mylić, ale podejrzewam, że takie zakończenia tej historii bywają znacznie częstsze niż cukierkowe zakończenie z filmu.
      Nie wnikam tutaj w żaden sposób w intencje nauczycielki, oceniam tylko sam sposób postępowania, który może przynieść skutek odmienny od zamierzonego.
      Ale cóż, jeśli zamiast prawdziwych komunikatów stosuje się manipulację, to należy się liczyć z różnymi efektami.

  • avatar

    Xawer

    1 grudnia 2015 at 18:07

    A mi się wydaje raczej, że celem tak pojętej edukacji nie jest to, by ktoś umiał choć trochę rysować, ale by miał dobre samopoczucie, dobrą samoocenę i przekonanie, że jego kropki są równie piękne i wartościowe, co malarstwo Vermeera.
    Tak – to też jest kwintesencja tego, co ja myślę o docenianiu „osiągnięć” obiektywnie bezwartościowych.

    • avatar

      Marcin Wojtczak

      1 grudnia 2015 at 18:25

      A ja oglądając pierwszą część filmu mogę na jego podstawi ułożyć opowieść:
      Nigdy nie umiałam ładnie rysować.
      Było mi strasznie wstyd, gdy inne dzieci oddawały pani ładne obrazki, a mnie wychodziły jakieś bohomazy.
      W końcu nie chciałam w ogóle rysować, marzyłam tylko aby pani od plastyki zostawiła mnie w spokoju.
      Gdy na pewnej lekcji nic nie narysowałam pani zmusiła mnie do postawieni kropki na kartce i podpisania jej.
      Aby dodatkowo upokorzyć mnie przed całą klasą powiesiła tę kartkę na ścianie.
      Oczywiście mogę się mylić, ale podejrzewam, że takie zakończenia tej historii bywają znacznie częstsze niż cukierkowe zakończenie z filmu.
      Nie wnikam tutaj w żaden sposób w intencje nauczycielki, oceniam tylko sam sposób postępowania, który może przynieść skutek odmienny od zamierzonego.
      Ale cóż, jeśli zamiast prawdziwych komunikatów stosuje się manipulację, to należy się liczyć z różnymi efektami.

  • avatar

    Xawer

    1 grudnia 2015 at 18:07

    A mi się wydaje raczej, że celem tak pojętej edukacji nie jest to, by ktoś umiał choć trochę rysować, ale by miał dobre samopoczucie, dobrą samoocenę i przekonanie, że jego kropki są równie piękne i wartościowe, co malarstwo Vermeera.
    Tak – to też jest kwintesencja tego, co ja myślę o docenianiu „osiągnięć” obiektywnie bezwartościowych.

    • avatar

      Marcin Wojtczak

      1 grudnia 2015 at 18:25

      A ja oglądając pierwszą część filmu mogę na jego podstawi ułożyć opowieść:
      Nigdy nie umiałam ładnie rysować.
      Było mi strasznie wstyd, gdy inne dzieci oddawały pani ładne obrazki, a mnie wychodziły jakieś bohomazy.
      W końcu nie chciałam w ogóle rysować, marzyłam tylko aby pani od plastyki zostawiła mnie w spokoju.
      Gdy na pewnej lekcji nic nie narysowałam pani zmusiła mnie do postawieni kropki na kartce i podpisania jej.
      Aby dodatkowo upokorzyć mnie przed całą klasą powiesiła tę kartkę na ścianie.
      Oczywiście mogę się mylić, ale podejrzewam, że takie zakończenia tej historii bywają znacznie częstsze niż cukierkowe zakończenie z filmu.
      Nie wnikam tutaj w żaden sposób w intencje nauczycielki, oceniam tylko sam sposób postępowania, który może przynieść skutek odmienny od zamierzonego.
      Ale cóż, jeśli zamiast prawdziwych komunikatów stosuje się manipulację, to należy się liczyć z różnymi efektami.

  • avatar

    Xawer

    1 grudnia 2015 at 19:02

    Można, a nawet należy, się tu wczuć w sytuację ładnie rysującego dziecka. Które ma jak najbardziej uzasadnioną dobrą samoocenę, ale jego obrazek nie został oprawiony w ramki i powieszony na honorowym miejscu.
    Co ono myśli o sprawiedliwości nauczyciela i jaką po tym wydarzeniu będzie miało motywację do ujawniania się w szkole ze swoimi zdolnościami i umiejętnościami.
    Do zakończenia tego filmiku należy więc dołączyć scenkę z jakimś Johannem, który drze swój przepiękny rysunek, ponieważ właśnie nauczył się, że w życiu docenia się nie zdolności i umiejętności, ale „docenianie” służy dowartościowywaniu tych nieudolnych. A jego zdolności i praca nie zasługują na docenienie.
    Pani lubi i dopieszcza Vashti, a moje obrazki, z których jestem dumny ma gdzieś. Więcej nie będę się w szkole starał zrobić niczego dobrze. To się po prostu nie opłaca. Jestem frajerem. Zamiast skomplikowanych figuratywnych obrazów będę malował kropki – może wtedy też dostanę pochwałę?

    • avatar

      Xawer

      1 grudnia 2015 at 19:29

      Naprawdę, brakuje w tym filmiku scenki, w której Pani Nauczycielka wyjaśnia Johannowi dlaczego „Kropka” Vashti, a nie jego rysunek, nad którym napracował się pół dnia i jest obiektywnie dobry warsztatowo i kompozycyjnie, została wyróżniona.
      No cóż – docenianie za wszelką cenę jest nierozerwalnie sprzeczne z niesprawiedliwością, kłamstwem i krzywdą wobec innych.
      Mnóstwo Twoich wpisów polega na sprzeciwie wobec porównywaniu dzieci. Można się z tym Twoim podejściem godzić w mniejszym lub większym stopniu.
      Tu masz jednak porównywanie: Vashti została wyróżniona spośród innych. Masz właśnie to, przeciwko czemu protestujesz. Dodatkowo zapaskudzone kłamstwem nieobiektywności oceny.

  • avatar

    Xawer

    1 grudnia 2015 at 19:02

    Można, a nawet należy, się tu wczuć w sytuację ładnie rysującego dziecka. Które ma jak najbardziej uzasadnioną dobrą samoocenę, ale jego obrazek nie został oprawiony w ramki i powieszony na honorowym miejscu.
    Co ono myśli o sprawiedliwości nauczyciela i jaką po tym wydarzeniu będzie miało motywację do ujawniania się w szkole ze swoimi zdolnościami i umiejętnościami.
    Do zakończenia tego filmiku należy więc dołączyć scenkę z jakimś Johannem, który drze swój przepiękny rysunek, ponieważ właśnie nauczył się, że w życiu docenia się nie zdolności i umiejętności, ale „docenianie” służy dowartościowywaniu tych nieudolnych. A jego zdolności i praca nie zasługują na docenienie.
    Pani lubi i dopieszcza Vashti, a moje obrazki, z których jestem dumny ma gdzieś. Więcej nie będę się w szkole starał zrobić niczego dobrze. To się po prostu nie opłaca. Jestem frajerem. Zamiast skomplikowanych figuratywnych obrazów będę malował kropki – może wtedy też dostanę pochwałę?

    • avatar

      Xawer

      1 grudnia 2015 at 19:29

      Naprawdę, brakuje w tym filmiku scenki, w której Pani Nauczycielka wyjaśnia Johannowi dlaczego „Kropka” Vashti, a nie jego rysunek, nad którym napracował się pół dnia i jest obiektywnie dobry warsztatowo i kompozycyjnie, została wyróżniona.
      No cóż – docenianie za wszelką cenę jest nierozerwalnie sprzeczne z niesprawiedliwością, kłamstwem i krzywdą wobec innych.
      Mnóstwo Twoich wpisów polega na sprzeciwie wobec porównywaniu dzieci. Można się z tym Twoim podejściem godzić w mniejszym lub większym stopniu.
      Tu masz jednak porównywanie: Vashti została wyróżniona spośród innych. Masz właśnie to, przeciwko czemu protestujesz. Dodatkowo zapaskudzone kłamstwem nieobiektywności oceny.

  • avatar

    Xawer

    1 grudnia 2015 at 19:02

    Można, a nawet należy, się tu wczuć w sytuację ładnie rysującego dziecka. Które ma jak najbardziej uzasadnioną dobrą samoocenę, ale jego obrazek nie został oprawiony w ramki i powieszony na honorowym miejscu.
    Co ono myśli o sprawiedliwości nauczyciela i jaką po tym wydarzeniu będzie miało motywację do ujawniania się w szkole ze swoimi zdolnościami i umiejętnościami.
    Do zakończenia tego filmiku należy więc dołączyć scenkę z jakimś Johannem, który drze swój przepiękny rysunek, ponieważ właśnie nauczył się, że w życiu docenia się nie zdolności i umiejętności, ale „docenianie” służy dowartościowywaniu tych nieudolnych. A jego zdolności i praca nie zasługują na docenienie.
    Pani lubi i dopieszcza Vashti, a moje obrazki, z których jestem dumny ma gdzieś. Więcej nie będę się w szkole starał zrobić niczego dobrze. To się po prostu nie opłaca. Jestem frajerem. Zamiast skomplikowanych figuratywnych obrazów będę malował kropki – może wtedy też dostanę pochwałę?

    • avatar

      Xawer

      1 grudnia 2015 at 19:29

      Naprawdę, brakuje w tym filmiku scenki, w której Pani Nauczycielka wyjaśnia Johannowi dlaczego „Kropka” Vashti, a nie jego rysunek, nad którym napracował się pół dnia i jest obiektywnie dobry warsztatowo i kompozycyjnie, została wyróżniona.
      No cóż – docenianie za wszelką cenę jest nierozerwalnie sprzeczne z niesprawiedliwością, kłamstwem i krzywdą wobec innych.
      Mnóstwo Twoich wpisów polega na sprzeciwie wobec porównywaniu dzieci. Można się z tym Twoim podejściem godzić w mniejszym lub większym stopniu.
      Tu masz jednak porównywanie: Vashti została wyróżniona spośród innych. Masz właśnie to, przeciwko czemu protestujesz. Dodatkowo zapaskudzone kłamstwem nieobiektywności oceny.

    • avatar

      Xawer

      2 grudnia 2015 at 13:37

      Czy chcesz tymi linkami powiedzieć, że fakt, że dużo ludzi angażuje się w coś bezsensownego nadaje temu czemuś sens, a zło przemienia w dobro?
      Czy z tego, że odbywają się masowe zjazdy i kongresy astrologów i miłośników tarota wynika, że wróżenie jest dobrym sposobem przewidywania przyszłości?
      Czy może chodzi nie o efekty, tylko o „zaangażowanie” i „działanie” — jak w większości inicjatyw wokółedukacyjnych?

    • avatar

      Xawer

      2 grudnia 2015 at 17:07

      Obawiam się tylko tego, że wobec „podoba się” nie są w stanie działać żadne argumenty merytoryczne, dotyczące tematu. Podoba się i już. A nie pasujące przemilczymy i udamy, że ich nie było.
      Naprawdę chciałbym usłyszeć, co nauczycielka Vashti ma do powiedzenia Johannowi, który spędził kilka godzin nad sporządzeniem naprawdę dobrego rysunku, ale gdy zobaczył, że na honorowym miejscu wisi kropka Vashti, a nie jego rysunek, to go podarł i rzucił nauczycielce pod nogi. I nigdy więcej już niczego nie narysował. Przynajmniej nie w szkole.
      Takich pytań podobne inicjatywy edukacyjne zdają się nie zauważać.

    • avatar

      Xawer

      2 grudnia 2015 at 13:37

      Czy chcesz tymi linkami powiedzieć, że fakt, że dużo ludzi angażuje się w coś bezsensownego nadaje temu czemuś sens, a zło przemienia w dobro?
      Czy z tego, że odbywają się masowe zjazdy i kongresy astrologów i miłośników tarota wynika, że wróżenie jest dobrym sposobem przewidywania przyszłości?
      Czy może chodzi nie o efekty, tylko o „zaangażowanie” i „działanie” — jak w większości inicjatyw wokółedukacyjnych?

    • avatar

      Xawer

      2 grudnia 2015 at 17:07

      Obawiam się tylko tego, że wobec „podoba się” nie są w stanie działać żadne argumenty merytoryczne, dotyczące tematu. Podoba się i już. A nie pasujące przemilczymy i udamy, że ich nie było.
      Naprawdę chciałbym usłyszeć, co nauczycielka Vashti ma do powiedzenia Johannowi, który spędził kilka godzin nad sporządzeniem naprawdę dobrego rysunku, ale gdy zobaczył, że na honorowym miejscu wisi kropka Vashti, a nie jego rysunek, to go podarł i rzucił nauczycielce pod nogi. I nigdy więcej już niczego nie narysował. Przynajmniej nie w szkole.
      Takich pytań podobne inicjatywy edukacyjne zdają się nie zauważać.

    • avatar

      Xawer

      2 grudnia 2015 at 13:37

      Czy chcesz tymi linkami powiedzieć, że fakt, że dużo ludzi angażuje się w coś bezsensownego nadaje temu czemuś sens, a zło przemienia w dobro?
      Czy z tego, że odbywają się masowe zjazdy i kongresy astrologów i miłośników tarota wynika, że wróżenie jest dobrym sposobem przewidywania przyszłości?
      Czy może chodzi nie o efekty, tylko o „zaangażowanie” i „działanie” — jak w większości inicjatyw wokółedukacyjnych?

    • avatar

      Xawer

      2 grudnia 2015 at 17:07

      Obawiam się tylko tego, że wobec „podoba się” nie są w stanie działać żadne argumenty merytoryczne, dotyczące tematu. Podoba się i już. A nie pasujące przemilczymy i udamy, że ich nie było.
      Naprawdę chciałbym usłyszeć, co nauczycielka Vashti ma do powiedzenia Johannowi, który spędził kilka godzin nad sporządzeniem naprawdę dobrego rysunku, ale gdy zobaczył, że na honorowym miejscu wisi kropka Vashti, a nie jego rysunek, to go podarł i rzucił nauczycielce pod nogi. I nigdy więcej już niczego nie narysował. Przynajmniej nie w szkole.
      Takich pytań podobne inicjatywy edukacyjne zdają się nie zauważać.

  • avatar

    Robert Raczyński

    2 grudnia 2015 at 15:12

    Danusiu, dyskusja, która tu się toczy, dotyczy, tak naprawdę, nie skuteczności kropki (a w moim przekonaniu tak powinno być), ale filozofii, którą niektórzy usiłują do kropki dorobić.
    Edukacja i pedagogika stają się powoli, ale wydaje się, że nieuchronnie, zbiorem przypowieści, które powtarzane odpowiednio często stają się kanonem myślenia o tych dziedzinach. I tak jak zbiór pojedynczych, oderwanych od siebie epizodów stał się kanonem wiary pewnego pasterskiego ludu, tak zbiór aneg(dot) wyrasta nam na paradygmat.
    Marcin i Xawer odnieśli się już do skutków społecznych, które musi za sobą nieść „docenianie istnienia”, ja skoncentruję się na samej Vashti, której oportunistyczny kleks powoli staje się obiektem kultu. Przypuśćmy, że dziewczynka rzeczywiście uwierzyła w siebie i rozwinęła ukryty głęboko talent plastyczny. W końcu doskonale wiemy, że w muzeach sztuki wisi wiele dzieł opartych na kompozycji kropek i że osiągają one niebotyczne ceny na aukcjach. Czy będzie to miało wpływ na Vashti i inne pola jej działalności? Jaki musiałby być odpowiednik kropki, który podobnego cudu dokonałby na matematyce? Czy wystarczyłoby, żeby dziewczynka przyniosła cyrkiel na geometrię, a nauczyciel wykazał się czujnością i docenił to wiekopomne wydarzenie? Czy jeśli założymy, że skłoniłoby ją to do konsekwentnego noszenia przyborów, możemy wysnuć wniosek, że przełożyło się to na jej rozumienie Euklidesa?
    Prezentowana tu filozofia afirmacji wszelkich przejawów istnienia ucznia ma skłonić nauczycieli, by traktowali go jak człowieka, a tego nie da się zamknąć w obowiązkach pracowniczych.
    Docenianie nie może być docenianiem bezpodmiotowym, bo traci swój sens.
    Docenienie kropki byłoby ze wszech miar sensowne, gdyby powstała ona z inicjatywy uczennicy.
    Wiele tego rodzaju działań, które jako tako sprawdzają się w grupie wiekowej wiekowej 3-6, nie mają racji bytu w starszych, tymczasem, edukacyjna wiara przenosi tę górę bzdury na nastolatki, a jej głosiciele dziwią się potem, że ta góra rodzi mysz.
    Jednostkowo takie anegdoty (dopóki są autentyczne) mają swój urok i pewnie posiadają zalety, które im się przypisuje, ale mnożone przez paradygmat nie stają się kolejnym prawem przyrody, a jedynie natrętną propagandą.
    Jeśli z docenianiem dzieci i ich pracy nie idzie w parze przekaz merytoryczny (a o nim w filmie ani słowa), jest ono jedynie działaniem socjologicznym, a nie, jak to wielu jest skłonnych zakładać, edukacyjnym.

  • avatar

    Robert Raczyński

    2 grudnia 2015 at 15:12

    Danusiu, dyskusja, która tu się toczy, dotyczy, tak naprawdę, nie skuteczności kropki (a w moim przekonaniu tak powinno być), ale filozofii, którą niektórzy usiłują do kropki dorobić.
    Edukacja i pedagogika stają się powoli, ale wydaje się, że nieuchronnie, zbiorem przypowieści, które powtarzane odpowiednio często stają się kanonem myślenia o tych dziedzinach. I tak jak zbiór pojedynczych, oderwanych od siebie epizodów stał się kanonem wiary pewnego pasterskiego ludu, tak zbiór aneg(dot) wyrasta nam na paradygmat.
    Marcin i Xawer odnieśli się już do skutków społecznych, które musi za sobą nieść „docenianie istnienia”, ja skoncentruję się na samej Vashti, której oportunistyczny kleks powoli staje się obiektem kultu. Przypuśćmy, że dziewczynka rzeczywiście uwierzyła w siebie i rozwinęła ukryty głęboko talent plastyczny. W końcu doskonale wiemy, że w muzeach sztuki wisi wiele dzieł opartych na kompozycji kropek i że osiągają one niebotyczne ceny na aukcjach. Czy będzie to miało wpływ na Vashti i inne pola jej działalności? Jaki musiałby być odpowiednik kropki, który podobnego cudu dokonałby na matematyce? Czy wystarczyłoby, żeby dziewczynka przyniosła cyrkiel na geometrię, a nauczyciel wykazał się czujnością i docenił to wiekopomne wydarzenie? Czy jeśli założymy, że skłoniłoby ją to do konsekwentnego noszenia przyborów, możemy wysnuć wniosek, że przełożyło się to na jej rozumienie Euklidesa?
    Prezentowana tu filozofia afirmacji wszelkich przejawów istnienia ucznia ma skłonić nauczycieli, by traktowali go jak człowieka, a tego nie da się zamknąć w obowiązkach pracowniczych.
    Docenianie nie może być docenianiem bezpodmiotowym, bo traci swój sens.
    Docenienie kropki byłoby ze wszech miar sensowne, gdyby powstała ona z inicjatywy uczennicy.
    Wiele tego rodzaju działań, które jako tako sprawdzają się w grupie wiekowej wiekowej 3-6, nie mają racji bytu w starszych, tymczasem, edukacyjna wiara przenosi tę górę bzdury na nastolatki, a jej głosiciele dziwią się potem, że ta góra rodzi mysz.
    Jednostkowo takie anegdoty (dopóki są autentyczne) mają swój urok i pewnie posiadają zalety, które im się przypisuje, ale mnożone przez paradygmat nie stają się kolejnym prawem przyrody, a jedynie natrętną propagandą.
    Jeśli z docenianiem dzieci i ich pracy nie idzie w parze przekaz merytoryczny (a o nim w filmie ani słowa), jest ono jedynie działaniem socjologicznym, a nie, jak to wielu jest skłonnych zakładać, edukacyjnym.

  • avatar

    Robert Raczyński

    2 grudnia 2015 at 15:12

    Danusiu, dyskusja, która tu się toczy, dotyczy, tak naprawdę, nie skuteczności kropki (a w moim przekonaniu tak powinno być), ale filozofii, którą niektórzy usiłują do kropki dorobić.
    Edukacja i pedagogika stają się powoli, ale wydaje się, że nieuchronnie, zbiorem przypowieści, które powtarzane odpowiednio często stają się kanonem myślenia o tych dziedzinach. I tak jak zbiór pojedynczych, oderwanych od siebie epizodów stał się kanonem wiary pewnego pasterskiego ludu, tak zbiór aneg(dot) wyrasta nam na paradygmat.
    Marcin i Xawer odnieśli się już do skutków społecznych, które musi za sobą nieść „docenianie istnienia”, ja skoncentruję się na samej Vashti, której oportunistyczny kleks powoli staje się obiektem kultu. Przypuśćmy, że dziewczynka rzeczywiście uwierzyła w siebie i rozwinęła ukryty głęboko talent plastyczny. W końcu doskonale wiemy, że w muzeach sztuki wisi wiele dzieł opartych na kompozycji kropek i że osiągają one niebotyczne ceny na aukcjach. Czy będzie to miało wpływ na Vashti i inne pola jej działalności? Jaki musiałby być odpowiednik kropki, który podobnego cudu dokonałby na matematyce? Czy wystarczyłoby, żeby dziewczynka przyniosła cyrkiel na geometrię, a nauczyciel wykazał się czujnością i docenił to wiekopomne wydarzenie? Czy jeśli założymy, że skłoniłoby ją to do konsekwentnego noszenia przyborów, możemy wysnuć wniosek, że przełożyło się to na jej rozumienie Euklidesa?
    Prezentowana tu filozofia afirmacji wszelkich przejawów istnienia ucznia ma skłonić nauczycieli, by traktowali go jak człowieka, a tego nie da się zamknąć w obowiązkach pracowniczych.
    Docenianie nie może być docenianiem bezpodmiotowym, bo traci swój sens.
    Docenienie kropki byłoby ze wszech miar sensowne, gdyby powstała ona z inicjatywy uczennicy.
    Wiele tego rodzaju działań, które jako tako sprawdzają się w grupie wiekowej wiekowej 3-6, nie mają racji bytu w starszych, tymczasem, edukacyjna wiara przenosi tę górę bzdury na nastolatki, a jej głosiciele dziwią się potem, że ta góra rodzi mysz.
    Jednostkowo takie anegdoty (dopóki są autentyczne) mają swój urok i pewnie posiadają zalety, które im się przypisuje, ale mnożone przez paradygmat nie stają się kolejnym prawem przyrody, a jedynie natrętną propagandą.
    Jeśli z docenianiem dzieci i ich pracy nie idzie w parze przekaz merytoryczny (a o nim w filmie ani słowa), jest ono jedynie działaniem socjologicznym, a nie, jak to wielu jest skłonnych zakładać, edukacyjnym.

Dodaj komentarz