Dla wielu nauczycieli ocenianie kształtujące jest kuszącą ideą, ale przeraża ich ogrom pracy, które trzeba w nie włożyć. Dzieje się to zapewne dlatego, że nauczyciele widzę, że zasady są korzystne zarówno dla uczniów, jak i dla nauczyciela. Zgadzam się jednak z nimi, że stosowanie tych zasad jest pracochłonne. Myślę, że dobrze wprowadzać OK stopniowo, powoli i z pomocą innych nauczycieli.
P – powoli, P – pomoc, P – podlewać
Najpierw przyzwyczajmy siebie i uczniów do pracy z celami, potem z kryteriami sukcesu, a następnie z informacją zwrotną. Jeśli uda się zaprzyjaźnić z trzema tymi zasadami, to resztę można stopniowo dokładać w razie potrzeby.
Cele i kryteria nie są tak bardzo czasochłonne, wymagają tylko rzetelnego podejścia do planowania lekcji i konsekwencji w informowaniu o nich uczniów.
Gorzej jest z informacją zwrotną, ta wymaga na pewno sporo dodatkowej pracy. Ale zachęca do niej to, że się „opłaca”.
W sprawie stosowania informacji zwrotnej mam kilka rad:
- Ustalić samemu ze sobą (a może też z uczniami), które prace warto opatrzyć komentarzem. Prace typu: podaj datę, wstaw prawidłową odpowiedź, nie są tego warte. Te prace, które warto oceniać kształtująco to prace, w których widać myślenie ucznia i które jednocześnie mogą być informacją dla nauczyciela, gdzie i z czym uczeń ma problem.
- Częstość podawania informacji zwrotnej, nie jest tak ważna jak jej jakość, tak mówią cytowane przez profesora Hattiego badania edukacyjne. Znowu jest to całkowicie zgodne z logiką i doświadczeniem ludzkim, każdy rodzic wie, że nie ilość czasu spędzonego z dzieckiem, a jego jakość ma znaczenie. Dlatego warto przyłożyć się do komentarza, aby uczeń z niego skorzystał.
- Zawartość informacji zwrotnej musi być pomocna uczniowi w jego nauce, inaczej nasz wysiłek nie przyniesie owoców. Wiemy, że pełna informacja do wykonanego przez ucznia zadania ma kilka elementów: co uczeń zrobił dobrze, co źle i jak powinien to poprawić oraz jak ma się dalej rozwijać. Wygląda to na dużo, ale zwartość zależy od nauczyciela. Często zdarza się, że komentarz jest dłuższy niż praca ucznia i zawiera oczywistości, to nie jest potrzebne. Pamiętajmy, że informacja zwrotna powinna odnosić się tylko do wcześniej ustalonych kryteriów. Często nauczyciela „korci”, aby odnieść się do błędu spoza kryteriów i tu trzeba być konsekwentnym. Błędem informacji zwrotnej są też ogólniki, typu: dobra praca, robisz postępy, jesteś zdolny, popracuj więcej. Nie są one uczniowi potrzebne (doceniajmy konkret), a czasami wręcz szkodliwie działają na motywację ucznia.
- Informacja zwrotna bieżąca nie musi być pełna. Nauczyciele nie są świadomi, że udzielają jej stale podczas lekcji, gdy przyglądają się pracy indywidualnej uczniów lub pracy w grupach. To też jest ocenianie kształtujące i bardzo potrzebne. Inna sprawa, że pozostaje do decyzji nauczyciela, kiedy interweniować, a kiedy pozwolić uczniom na zrobienie kształtującego błędu.
- Informacja zwrotna nie musi być zawsze pisemna, można ją przekazać w rozmowie, ale wtedy warto, aby uczeń sobie ją zapisał. Wtedy nawet może to być dla niego korzystniejsze, bo sam sformułuje dla siebie informację zwrotną. Bardzo dobrą metodą jest dawanie informacji zwrotnej w formie: dwie gwiazdy jedno życzenie, wtedy na pewno jest ona mniej pracochłonna dla udzielającego. Ta technika jest też bardzo pomocna w ocenie koleżeńskiej. Bo przecież informacja zwrotna nie musi zawsze pochodzić od nauczyciela. Jeśli nauczy się jej uczniów, pokaże się dobrze wykonane zadanie, to uczniowie wzajemnie mogą udzielić sobie informacji zwrotnej.
- John Hatti odróżnia jeszcze inne stopnie informacji zwrotnej (książka jego autorstwa: Widoczne uczenie się dla nauczycieli zostanie wydana we wrześniu przez wydawnictwo Civitas). Oprócz informacji zwrotnej do zadania wykonanego przez ucznia uwzględnia również informację o procesie uczenia się i o samoregulacji. To wyższa szkoła jazdy i nie występuje jeszcze często w pracy nauczyciela z uczniami.
„Oprócz nauczania mam jeszcze sporo innych szkolnych obowiązków, które zabierają mi mnóstwo sił i czasu po południu i wieczorem, a nieraz i w nocy” – tak niestety jest. Mogę tylko pocieszyć, że w miarę praktykowania część oceniania kształtującego staje się rutynowym zajęcie w pozytywnym znaczeniu. Z moich doświadczeń wynika, że w miarę na przykład pracy z celami staje się oczywiste, że cele są niezbędne.
„Zależy mi na uczniach, więc się staram i prawie nie mam czasu dla siebie. Jednak już teraz zdarza mi się iść na lekcje nie do końca przygotowaną, bo zabrakło mi czasu i sił. Przeraża mnie przygotowywanie tych wszystkich materiałów dodatkowych na każdą lekcję” – raz wykonana praca nad lekcją pomaga bardzo w przyszłości, oczywiście trzeba dostosować lekcję do klasy, ale pomaga, jak się już ma szkielet.
„Naprawdę musiałabym nie spać!” – No tak na pewno nie może być, nauczyciel musi być wyspany, trzeba tak zaplanować sobie wprowadzenia OK, aby mieć czas na sen i rodzinę, nie ma pośpiechu (PPP). Ktoś mi kiedyś powiedział, że pośpiech jest wskazany tylko przy łapaniu pcheł, a doskonalenie nauczania tym nie jest!
„Sama metoda jest dla mnie jak najbardziej OK. Jednak moim zdaniem nie dla przeciętnego nauczyciela w przeciętnej szkole (nauczyciela, któremu zależy i który się stara), który już teraz jest przepracowany i przemęczony” – Dlatego bardzo ważne jest wsparcie innych nauczycieli i dyrektora. Sam nauczyciel napotkać może bariery nie do pokonania. Moja rada – stworzyć zespół nauczycieli w szkole, który wymienia się doświadczeniami.
28 komentarzy
Wiesława Mitulska
16 czerwca 2015 at 22:54Zgadzam się, ze stosowanie oceny kształtującej jest pracochłonne, jednak poświęcony czas jest wprost proporcjonalny do efektów, które obserwuję u moich uczniów. Moim zdaniem mylące jest użycie słowa „ocena”, które kojarzy się z wyceną, sprawdzeniem stopnia osiągnięcia jakiegoś poziomu, sprostaniem jakimś wymaganiom. Dla mnie jest to bardziej metoda pracy. Metoda kształtująca, rozwijająca, wspierająca rozwój dziecka. Stosowanie strategii oceny kształtującej wymaga od nauczyciela takiej pracy, by dziecko stało się świadome swojego procesu uczenia i brało w nim aktywny udział. W moim przypadku praca z oceną kształtującą zmieniła moje myślenie o roli nauczyciela i o zawodzie, który wykonuję. Teraz staram się być dla moich dzieci przewodnikiem i mentorem, kimś, kto pomaga im odkryć, że cały czas się rozwijają, i że same są autorami tego rozwoju. W tym roku pracuję z drugoklasistami. Dzieci przyzwyczaiły się, że wspólnie planujemy pracę. Cel pracy zwykle wyznaczam ja (choć nie zawsze) ale kryteria sukcesu ustalamy wspólnie. Czasami mam przygotowane wcześniej karteczki z wydrukowanymi kryteriami sukcesu. Zawsze jednak najpierw pytam o nie dzieci i zwykle są one takie same lub bardzo podobne do tych przygotowanych przeze mnie. Czasem z rozbawieniem przysłuchuję się negocjacjom dzieci. Ostatnio po wyprawie badawczej na łąkę ustalaliśmy ile owadów należałoby umieć rozpoznać i nazwać. Jedna z dziewczynek zaproponowała pięć, na co jeden z chłopców oburzył się, że to za mało i proponował 100. Wtedy włączyły się do dyskusji inne dzieci i drogą negocjacji ustaliły, że sukcesem będzie rozpoznanie 10 owadów. Moja rola ograniczyła się tylko do zaakceptowania tego pomysłu i zapisania, go na tablicy.
Jak bardzo świadome są dzieci swojego procesu uczenia się mogłam zaobserwować podczas trójstronnych rozmów z rodzicami i dziećmi.
W trakcie takiej rozmowy staram się pokazać dziecku jego sukcesy i osiągnięcia. Podstawą do niej jest portfolio, w którym uczeń gromadzi różne prace. Nie wszystkie są opatrzone informacją zwrotną, ale wszystkie są ważne, bo z jakiś powodów zostały przez dziecko wybrane. W trakcie rozmowy proszę dziecko, by pokazało rodzicom prace, z których jest szczególnie dumne. Proszę również, by powiedziało dlaczego ta wybrana praca jest dobra. Wtedy najczęściej dziecko opowiada o konkretnych czynnościach, które doprowadziły do końcowego rezultatu, o wysiłku włożonym w wykonanie, o umiejętnościach, które przy tej okazji zdobył lub udoskonalił. Po takich rozmowach rodzice często opowiadają mi o swoim zaskoczeniu i zdumieniu, że ich dziecko potrafi dostrzec i nazwać, co złożyło się na jego sukces.
Pisanie informacji zwrotnej do prac mojej 28 osobowej klasy zajmuje mi średnio 2 godziny, jednak nie piszę jej przecież codziennie. Często stosuję też skróconą formę – dwie gwiazdy i jedno życzenie. Mam wtedy wydrukowane karteczki ze stosownymi symbolami, przy których piszę odręcznie krótką informację. Nauczyłam się pisać informację zwrotną złożoną z czterech zdań, bo dłuższej moje dzieci nie przeczytają i nie zrozumieją. Z satysfakcją obserwuję jak dzieci wyczekują informacji, z jakim zainteresowaniem je czytają i dumnie składają swój podpis, na znak, że przeczytały i zrozumiały.
Jacek
20 czerwca 2015 at 23:41Wiesławo, przeczytałem Twój wpis z wielkim zainteresowaniem i jestem pełen podziwu. Wiem, że łątwiej być ekspertem od teorii OKeja (moja rola) niż jego praktykiem. Szczególne wrażenie zrobiła na mnie Twoja strategia umożliwiania uczniom przejęcia kontroli nad uczeniem się. Taka jak Ty ocenianie kształtujące rozumiem jako sposób uczynienie uczenia się tym czym być powinno – działaniem które świadomie prowadzi uczeń, a nauczanie tym co my dorośli robimy, aby ten proces w wartosciowym zakresie najpierw uaktywnić, a potem umożliwić. Jeśli można to chciałbym móc cytować Twoją wypowiedź. To co ja bym chciał innym przekazać, ty tłumaczysz prościej i lepiej niż ja bym potrafił.
Robert Raczyński
23 czerwca 2015 at 21:58Pani Wiesławo, a jak pani widzi tego rodzaju pracę na dalszych etapach edukacyjnych? Przecież sensowne byłoby, żeby stosować podobne kryteria przez cały pobyt dziecka w szkole. Dla mnie wspaniale to brzmi w nauczaniu początkowym, kiedy jeden nauczyciel ma styczność z grupą dzieci przez dłuższy czas. Czy uważa pani za wykonalne by w podobny sposób pracowali nauczyciele widzący swoich uczniów przez 40 minut tygodniowo?
Wiesława Mitulska
23 czerwca 2015 at 22:36Oczywiście, że jest to wykonalne. Są nauczyciele, którzy pracują z oceną kształtującą w gimnazjum i w liceum. Wspieranie rozwoju i uczenia się informacją zwrotną nie musi (choć może) oznaczać rezygnacji z oceny cyfrowej w ogóle. Zwłaszcza, kiedy uczniowie uczą się nowej umiejętności, np. pisania rozprawki, to warto pierwsze samodzielne prace opatrzyć tylko komentarzem, by uczeń wiedział, co robi dobrze, co i jak ma poprawić. Dopiero na końcu tego procesu ocenia się pracę cyfrą. Zasadą oceniania kształtującego jest również to, że nie łączy się informacji zwrotnej z oceną w jednej pracy. Praca z celami i kryteriami sukcesu jest możliwa również, gdy spotykamy się z uczniami raz w tygodniu na 45 minut. Nie zajmuje to wiele czasu a bardzo ułatwia uczniom powtórki, pozwala uczniom świadomie uczestniczyć w procesie uczenia, bo wiedzą, co konkretnie mają osiągnąć, co umieć.
Dla mnie, jako nauczycielki klas I-III szczególnie ważne jest, by w czwartej klasie nauczyciele kontynuowali pracę z oceną kształtującą. Wielokrotnie słyszałam, że to dzieci i rodzice domagają się ocen cyfrowych, że dzieci wprost nie mogą doczekać się czwartej klasy, bo będą oceny. Ja jednak zauważyłam, ze uczniowie w czwartej klasie traktują oceny jak coś do kolekcjonowania. Coś, co należy zbierać w dzienniczku, jak znaczki w klaserze i niekoniecznie wiążą oceny ze wspieraniem ich procesu uczenia. Kiedy spotykam się z moimi byłymi uczniami na przerwach, opowiadają mi tylko kto i ile zebrał już piątek, kto dostał jedynkę, kto ma więcej, kto ma mniej. Mówią tylko o tym a nie co ich zaciekawiło, czego nowego się nauczyli. Czasem któreś dziecko pyta: proszę pani, dlaczego dostałem z matmy tylko trójkę? Przecież tyle się uczyłem.
Robert Raczyński
23 czerwca 2015 at 23:31Ja nie wyobrażam sobie oddania pracy pisemnej bez informacji zwrotnej, ale przecież nauczanie nie sprowadza się do prac pisemnych i sprawdzianów. Przy tak krótkotrwałym kontakcie można nie wyjść poza ocenianie, zwłaszcza kształtujące… Z dzieciakiem trzeba mieć czas rozmawiać i to nie od wielkiego dzwonu, ale codziennie, a przecież w pewnych okolicznościach nauczyciel potrzebuje roku by swoich uczniów sprawnie identyfikować, a co dopiero zdobyć zaufanie na takie rozmowy pozwalające. Przy niewielkiej liczbie uczniów jest to jeszcze wyobrażalne, w przypadku dużych szkół, delikatnie mówiąc trudne.
Xawer
24 czerwca 2015 at 01:49Ja też sobie nie wyobrażam nie skomentowanej pisemnej pracy.
By już nie wpadać w zachwyt nad nauczycielami matematyki z Gottwalda, niech będzie polski: za moich czasów licealnych w komunie każde moje wypracowanie dostawało nie tylko stopień, ale też pokreślone na czerwono wszystkie błędy ortograficzne, gramatyczne, etc., z zaznaczeniem, co jest nie tak. A jeśli nie było to oczywiste (jak zakreślenie kółkiem `ch’ tam, gdzie miało być `h’), jak w przypadku błędów stylistycznych, to z krótszym, lub dłuższym komentarzem na marginesie. A na końcu pracy, poza stopniem, zawsze było kilka zdań uwag, co do całości: kompozycji, stylu, etc. Jakiej jeszcze informacji zwrotnej należy oczekiwać?
Jaka to nowość? Dla mnie oczywistość. Zarówno z perspektywy ucznia (sprzed 40 lat) jak i dzisiejszego tutora. Oczywistość intuicyjna, nie wymagająca żadnej teorii pedagogicznej, za nią stojącej.
Robert Raczyński
24 czerwca 2015 at 08:29Widać, jest to już rzadkość.
Danuta
24 czerwca 2015 at 16:11Rzadkość niestety. I nie ma co się wykrzywiać, tylko pomóc nauczycielom wrócić do tej dobrej praktyki. A przede wszystkim odczarować mit, ze to nie jest wykonalne. Potrzebne są sposoby na to, aby ocena pomagająca się uczyć nie zabiła nauczyciela.
D
Robert Raczyński
24 czerwca 2015 at 16:54„Potrzebne są sposoby na to, aby ocena pomagająca się uczyć nie zabiła nauczyciela.” – Chętnie się czegoś nauczę, a nauczyciele z jedną godziną przedmiotu w tygodniu też pewnie chcą się dowiedzieć jak to się robi, tak żeby „zrealizować materiał” i nie wyrabiać społecznie drugiego etatu.
Xawer
24 czerwca 2015 at 16:56Co to znaczy pomóc nauczycielom wrócić do tej dobrej praktyki?
Czegoś tu nie rozumiem. Przecież nic nikomu nie broni działać w ten sposób. Każdy, kto chce, to może stosować (i stosuje) taką dobrą praktykę. Nie trzeba nikomu pomagać. Przed chcącymi nie stoją żadne przeszkody, w pokonaniu których należałoby im pomagać.
Pytanie powinno być chyba postawione w ten sposób: „jak zmusić/zmanipulować tych, którzy nie chcą, żeby ją stosowali”.
Mitu nie trzeba odczarowywać. Poza najmłodszymi chyba wszyscy pamiętają z własnego liceum, że taka praktyka była oczywistością. Oczywistością, a więc była wykonalna. Nie zabijała nauczycieli.
Robert Raczyński
24 czerwca 2015 at 17:34To osobna kwestia, dawniej jednak nikt nawet nie pomyślał, że można „uczyć” fizyki, biologii, chemii, geografii, czy rosyjskiego przez godzinę lekcyjną w tygodniu…
Xawer
24 czerwca 2015 at 18:17Rację masz w tym, że „uczenie” fizyki przez jedną godzinę (znaczy 40min, z czego jeszcze trzeba sprawdzić listę i usadzić wszystkich) w tygodniu, według celów, wytyczonych podstawą programową, pozbawione jest jakiegokolwiek sensu.
W naturalny więc sposób odstręcza tych, którzy chcieliby uczyć bez cudzysłowu i byliby skłonni do stosowania „dobrych praktyk”, a przyciąga takich, którym wszystko wisi, a zależy im wyłącznie na minimalizacji wysiłku dla spełnienia formalnych wymagań, jakie im są stawiane: „realizacji” programu.
Wiesława Mitulska
16 czerwca 2015 at 22:54Zgadzam się, ze stosowanie oceny kształtującej jest pracochłonne, jednak poświęcony czas jest wprost proporcjonalny do efektów, które obserwuję u moich uczniów. Moim zdaniem mylące jest użycie słowa „ocena”, które kojarzy się z wyceną, sprawdzeniem stopnia osiągnięcia jakiegoś poziomu, sprostaniem jakimś wymaganiom. Dla mnie jest to bardziej metoda pracy. Metoda kształtująca, rozwijająca, wspierająca rozwój dziecka. Stosowanie strategii oceny kształtującej wymaga od nauczyciela takiej pracy, by dziecko stało się świadome swojego procesu uczenia i brało w nim aktywny udział. W moim przypadku praca z oceną kształtującą zmieniła moje myślenie o roli nauczyciela i o zawodzie, który wykonuję. Teraz staram się być dla moich dzieci przewodnikiem i mentorem, kimś, kto pomaga im odkryć, że cały czas się rozwijają, i że same są autorami tego rozwoju. W tym roku pracuję z drugoklasistami. Dzieci przyzwyczaiły się, że wspólnie planujemy pracę. Cel pracy zwykle wyznaczam ja (choć nie zawsze) ale kryteria sukcesu ustalamy wspólnie. Czasami mam przygotowane wcześniej karteczki z wydrukowanymi kryteriami sukcesu. Zawsze jednak najpierw pytam o nie dzieci i zwykle są one takie same lub bardzo podobne do tych przygotowanych przeze mnie. Czasem z rozbawieniem przysłuchuję się negocjacjom dzieci. Ostatnio po wyprawie badawczej na łąkę ustalaliśmy ile owadów należałoby umieć rozpoznać i nazwać. Jedna z dziewczynek zaproponowała pięć, na co jeden z chłopców oburzył się, że to za mało i proponował 100. Wtedy włączyły się do dyskusji inne dzieci i drogą negocjacji ustaliły, że sukcesem będzie rozpoznanie 10 owadów. Moja rola ograniczyła się tylko do zaakceptowania tego pomysłu i zapisania, go na tablicy.
Jak bardzo świadome są dzieci swojego procesu uczenia się mogłam zaobserwować podczas trójstronnych rozmów z rodzicami i dziećmi.
W trakcie takiej rozmowy staram się pokazać dziecku jego sukcesy i osiągnięcia. Podstawą do niej jest portfolio, w którym uczeń gromadzi różne prace. Nie wszystkie są opatrzone informacją zwrotną, ale wszystkie są ważne, bo z jakiś powodów zostały przez dziecko wybrane. W trakcie rozmowy proszę dziecko, by pokazało rodzicom prace, z których jest szczególnie dumne. Proszę również, by powiedziało dlaczego ta wybrana praca jest dobra. Wtedy najczęściej dziecko opowiada o konkretnych czynnościach, które doprowadziły do końcowego rezultatu, o wysiłku włożonym w wykonanie, o umiejętnościach, które przy tej okazji zdobył lub udoskonalił. Po takich rozmowach rodzice często opowiadają mi o swoim zaskoczeniu i zdumieniu, że ich dziecko potrafi dostrzec i nazwać, co złożyło się na jego sukces.
Pisanie informacji zwrotnej do prac mojej 28 osobowej klasy zajmuje mi średnio 2 godziny, jednak nie piszę jej przecież codziennie. Często stosuję też skróconą formę – dwie gwiazdy i jedno życzenie. Mam wtedy wydrukowane karteczki ze stosownymi symbolami, przy których piszę odręcznie krótką informację. Nauczyłam się pisać informację zwrotną złożoną z czterech zdań, bo dłuższej moje dzieci nie przeczytają i nie zrozumieją. Z satysfakcją obserwuję jak dzieci wyczekują informacji, z jakim zainteresowaniem je czytają i dumnie składają swój podpis, na znak, że przeczytały i zrozumiały.
Jacek
20 czerwca 2015 at 23:41Wiesławo, przeczytałem Twój wpis z wielkim zainteresowaniem i jestem pełen podziwu. Wiem, że łątwiej być ekspertem od teorii OKeja (moja rola) niż jego praktykiem. Szczególne wrażenie zrobiła na mnie Twoja strategia umożliwiania uczniom przejęcia kontroli nad uczeniem się. Taka jak Ty ocenianie kształtujące rozumiem jako sposób uczynienie uczenia się tym czym być powinno – działaniem które świadomie prowadzi uczeń, a nauczanie tym co my dorośli robimy, aby ten proces w wartosciowym zakresie najpierw uaktywnić, a potem umożliwić. Jeśli można to chciałbym móc cytować Twoją wypowiedź. To co ja bym chciał innym przekazać, ty tłumaczysz prościej i lepiej niż ja bym potrafił.
Robert Raczyński
23 czerwca 2015 at 21:58Pani Wiesławo, a jak pani widzi tego rodzaju pracę na dalszych etapach edukacyjnych? Przecież sensowne byłoby, żeby stosować podobne kryteria przez cały pobyt dziecka w szkole. Dla mnie wspaniale to brzmi w nauczaniu początkowym, kiedy jeden nauczyciel ma styczność z grupą dzieci przez dłuższy czas. Czy uważa pani za wykonalne by w podobny sposób pracowali nauczyciele widzący swoich uczniów przez 40 minut tygodniowo?
Wiesława Mitulska
23 czerwca 2015 at 22:36Oczywiście, że jest to wykonalne. Są nauczyciele, którzy pracują z oceną kształtującą w gimnazjum i w liceum. Wspieranie rozwoju i uczenia się informacją zwrotną nie musi (choć może) oznaczać rezygnacji z oceny cyfrowej w ogóle. Zwłaszcza, kiedy uczniowie uczą się nowej umiejętności, np. pisania rozprawki, to warto pierwsze samodzielne prace opatrzyć tylko komentarzem, by uczeń wiedział, co robi dobrze, co i jak ma poprawić. Dopiero na końcu tego procesu ocenia się pracę cyfrą. Zasadą oceniania kształtującego jest również to, że nie łączy się informacji zwrotnej z oceną w jednej pracy. Praca z celami i kryteriami sukcesu jest możliwa również, gdy spotykamy się z uczniami raz w tygodniu na 45 minut. Nie zajmuje to wiele czasu a bardzo ułatwia uczniom powtórki, pozwala uczniom świadomie uczestniczyć w procesie uczenia, bo wiedzą, co konkretnie mają osiągnąć, co umieć.
Dla mnie, jako nauczycielki klas I-III szczególnie ważne jest, by w czwartej klasie nauczyciele kontynuowali pracę z oceną kształtującą. Wielokrotnie słyszałam, że to dzieci i rodzice domagają się ocen cyfrowych, że dzieci wprost nie mogą doczekać się czwartej klasy, bo będą oceny. Ja jednak zauważyłam, ze uczniowie w czwartej klasie traktują oceny jak coś do kolekcjonowania. Coś, co należy zbierać w dzienniczku, jak znaczki w klaserze i niekoniecznie wiążą oceny ze wspieraniem ich procesu uczenia. Kiedy spotykam się z moimi byłymi uczniami na przerwach, opowiadają mi tylko kto i ile zebrał już piątek, kto dostał jedynkę, kto ma więcej, kto ma mniej. Mówią tylko o tym a nie co ich zaciekawiło, czego nowego się nauczyli. Czasem któreś dziecko pyta: proszę pani, dlaczego dostałem z matmy tylko trójkę? Przecież tyle się uczyłem.
Robert Raczyński
23 czerwca 2015 at 23:31Ja nie wyobrażam sobie oddania pracy pisemnej bez informacji zwrotnej, ale przecież nauczanie nie sprowadza się do prac pisemnych i sprawdzianów. Przy tak krótkotrwałym kontakcie można nie wyjść poza ocenianie, zwłaszcza kształtujące… Z dzieciakiem trzeba mieć czas rozmawiać i to nie od wielkiego dzwonu, ale codziennie, a przecież w pewnych okolicznościach nauczyciel potrzebuje roku by swoich uczniów sprawnie identyfikować, a co dopiero zdobyć zaufanie na takie rozmowy pozwalające. Przy niewielkiej liczbie uczniów jest to jeszcze wyobrażalne, w przypadku dużych szkół, delikatnie mówiąc trudne.
Xawer
24 czerwca 2015 at 01:49Ja też sobie nie wyobrażam nie skomentowanej pisemnej pracy.
By już nie wpadać w zachwyt nad nauczycielami matematyki z Gottwalda, niech będzie polski: za moich czasów licealnych w komunie każde moje wypracowanie dostawało nie tylko stopień, ale też pokreślone na czerwono wszystkie błędy ortograficzne, gramatyczne, etc., z zaznaczeniem, co jest nie tak. A jeśli nie było to oczywiste (jak zakreślenie kółkiem `ch’ tam, gdzie miało być `h’), jak w przypadku błędów stylistycznych, to z krótszym, lub dłuższym komentarzem na marginesie. A na końcu pracy, poza stopniem, zawsze było kilka zdań uwag, co do całości: kompozycji, stylu, etc. Jakiej jeszcze informacji zwrotnej należy oczekiwać?
Jaka to nowość? Dla mnie oczywistość. Zarówno z perspektywy ucznia (sprzed 40 lat) jak i dzisiejszego tutora. Oczywistość intuicyjna, nie wymagająca żadnej teorii pedagogicznej, za nią stojącej.
Robert Raczyński
24 czerwca 2015 at 08:29Widać, jest to już rzadkość.
Danuta
24 czerwca 2015 at 16:11Rzadkość niestety. I nie ma co się wykrzywiać, tylko pomóc nauczycielom wrócić do tej dobrej praktyki. A przede wszystkim odczarować mit, ze to nie jest wykonalne. Potrzebne są sposoby na to, aby ocena pomagająca się uczyć nie zabiła nauczyciela.
D
Robert Raczyński
24 czerwca 2015 at 16:54„Potrzebne są sposoby na to, aby ocena pomagająca się uczyć nie zabiła nauczyciela.” – Chętnie się czegoś nauczę, a nauczyciele z jedną godziną przedmiotu w tygodniu też pewnie chcą się dowiedzieć jak to się robi, tak żeby „zrealizować materiał” i nie wyrabiać społecznie drugiego etatu.
Xawer
24 czerwca 2015 at 16:56Co to znaczy pomóc nauczycielom wrócić do tej dobrej praktyki?
Czegoś tu nie rozumiem. Przecież nic nikomu nie broni działać w ten sposób. Każdy, kto chce, to może stosować (i stosuje) taką dobrą praktykę. Nie trzeba nikomu pomagać. Przed chcącymi nie stoją żadne przeszkody, w pokonaniu których należałoby im pomagać.
Pytanie powinno być chyba postawione w ten sposób: „jak zmusić/zmanipulować tych, którzy nie chcą, żeby ją stosowali”.
Mitu nie trzeba odczarowywać. Poza najmłodszymi chyba wszyscy pamiętają z własnego liceum, że taka praktyka była oczywistością. Oczywistością, a więc była wykonalna. Nie zabijała nauczycieli.
Robert Raczyński
24 czerwca 2015 at 17:34To osobna kwestia, dawniej jednak nikt nawet nie pomyślał, że można „uczyć” fizyki, biologii, chemii, geografii, czy rosyjskiego przez godzinę lekcyjną w tygodniu…
Xawer
24 czerwca 2015 at 18:17Rację masz w tym, że „uczenie” fizyki przez jedną godzinę (znaczy 40min, z czego jeszcze trzeba sprawdzić listę i usadzić wszystkich) w tygodniu, według celów, wytyczonych podstawą programową, pozbawione jest jakiegokolwiek sensu.
W naturalny więc sposób odstręcza tych, którzy chcieliby uczyć bez cudzysłowu i byliby skłonni do stosowania „dobrych praktyk”, a przyciąga takich, którym wszystko wisi, a zależy im wyłącznie na minimalizacji wysiłku dla spełnienia formalnych wymagań, jakie im są stawiane: „realizacji” programu.
majcin
18 czerwca 2015 at 19:25Przepraszam, jestem nietutejszy i nie wszystko rozumiem, czy ktoś może wyjaśnić co to są dwie gwiazdy i jedno życzenie? Albo opisać gdzie można znaleźć jakieś informacje na ten temat, nie proszę o link bo one lubią długo przesiadywać w spamie.
majcin
18 czerwca 2015 at 19:25Przepraszam, jestem nietutejszy i nie wszystko rozumiem, czy ktoś może wyjaśnić co to są dwie gwiazdy i jedno życzenie? Albo opisać gdzie można znaleźć jakieś informacje na ten temat, nie proszę o link bo one lubią długo przesiadywać w spamie.
Danusia
18 czerwca 2015 at 20:48Proszę bardzo:
Umawiamy się z uczniem, że informacja zwrotna (komentarz) do jego pracy będzie wyglądał następująco:
– dwie gwiazdy – dwie sprawy, które są dobrze zrobione przez ucznia (sprawy odnoszące się do wcześniej ustalonych kryteriów sukcesu)
– jedno życzenie – jedna sprawa, którą można byłoby poprawić lub zrobić inaczej (też z zakresu kryteriów sukcesu)
W tej technice nie odnosimy się do wszystkiego, ale tylko do wybranych przez oceniającego 3 aspektów.Jest to szczególnie korzystne na początku pracy z informacją zwrotną. Komentarz jest ograniczony i łatwiej się na nim skupić, Zachowuje dobrą proporcję: dwa plusy i jeden „minus”, gdyż informacja krytyczna ma znacznie większą siłę rażenia niż docenienie.
Danusia
18 czerwca 2015 at 20:48Proszę bardzo:
Umawiamy się z uczniem, że informacja zwrotna (komentarz) do jego pracy będzie wyglądał następująco:
– dwie gwiazdy – dwie sprawy, które są dobrze zrobione przez ucznia (sprawy odnoszące się do wcześniej ustalonych kryteriów sukcesu)
– jedno życzenie – jedna sprawa, którą można byłoby poprawić lub zrobić inaczej (też z zakresu kryteriów sukcesu)
W tej technice nie odnosimy się do wszystkiego, ale tylko do wybranych przez oceniającego 3 aspektów.Jest to szczególnie korzystne na początku pracy z informacją zwrotną. Komentarz jest ograniczony i łatwiej się na nim skupić, Zachowuje dobrą proporcję: dwa plusy i jeden „minus”, gdyż informacja krytyczna ma znacznie większą siłę rażenia niż docenienie.