Leadership and the new principles of influence – sesja 2

Sesje na 69-tej konferencji ASCD w LA
Tym razem krótko o inspiracjach wyniesionych z wybranych przez mnie sesji. Ostrzegam, że są to wnioski, które są dotknięte moją słabą znajomością angielskiego oraz moim skrzywieniem w pewnych kierunkach. Jednym słowem mogłam usłyszeć, to co chciałam usłyszeć.
Sesja 2.
Leadership and the new principles of influence – Daniel Pink
Daniel Pink jest psychologiem biznesu, został przedstawiony jako- expert on changing the world of work.
Swoje wystąpienie rozpoczął od skrytykowania absurdu oceniania pracy nauczyciela poprzez wyniki testów jego uczniów. Zaapelował o przekłucie bańki mydlanej w postaci testów. Zdecydowanie mi się to spodobało.

Powiedział, że swój wykład opiera na doświadczeniu z biznesu, ale doświadczenia są takie same w edukacji. Jego zdaniem 41% czasu przełożony pożytkuje na przekonanie innych, że powinni coś zrobić. W szkole na przekonywanie uczniów, że powinni się uczyć. Ten wysiłek należy skierować w inne miejsce. Dawniej taki schemat pracował, gdyż osoba przekonywująca wiedziała znacznie więcej na dany temat niż osoba podlegająca przekonywaniu. Teraz dostęp do informacji jest natychmiastowy, wiedza jest automatycznie dzielona z innymi.
Pink wyszczególnił trzy zasady, którymi powinien kierować się lider:
1. Angażowanie i motywowanie innych
2. Oglądanie spraw z perspektywy innych osób (patrzenie przez czyjeś okulary)
3. Koncentracja nie na ilości informacji, lecz na ich jakości.
W pierwszej zasadzie ważne jest świętowanie i docenianie małych sukcesów.
Przy omawianiu drugiej zasady Pink zaproponował nam pewne ćwiczenie. Najpierw polecił nam strzelać palcami (co potem okazało się tylko wstępem bez znaczenia), a potem poprosił o narysowanie palcem na swoim czole litery – E. Literę tę można narysować na dwa sposoby: jeden to taki, że osoba patrząca widzi E, a drugi, że widzi E w odbiciu lustrzanym. To ćwiczenie jest ilustracją nastawienia osoby do innych. W pierwszym przypadku osoba jest nastawiona na innych, ale też z małym poczuciem ważności własnej osoby, druga zaś odwrotnie z poczuciem własnej siły, ale skupiona do wewnątrz. Nie ciągnęliśmy dalej tego doświadczenia, Pinkowi chodziło o to, abyśmy zrozumieli, że lider/szef, który nie widzi perspektywy innych, jest od nich odizolowany. Korzystne jest odłożenie przez szefa na chwilę własnej perspektywy, zrezygnowanie z przewagi i zauważenie ważności innych.
Zajmowaliśmy się również skutecznością introwertyków i ekstrawertyków np. w sprzedaży produktów. Pink zapytał nas, kto naszym zdaniem jest skuteczniejszy. Okazało się, że właściwie jest to bez różnicy (na lekką korzyść po stronie ekstrawertyków), a największą skuteczność mają „zmiksowane” charaktery. Czyli, trzeba być zrównoważonym, aby przekonać innych do czegoś.
Przy omawianiu trzeciej zasady Pink zauważył, że lider, który chce zmotywować kogoś mówi do niego: „You can do it”, czyli prezentuje postawę – „Dasz sobie radę”. Czyli popycha kogoś.  Zamieńmy to zdanie na pytanie: „Can you do this?”. Teraz dajemy osobie możliwość przygotowania się i osoba się uaktywnia.  Czyli lider reprezentuje przekonanie, że osoba jest w stanie wymyśleć, jak to zrobić.
Znacznie skuteczniejsza strategia.
Dalej zajmowaliśmy się używaniem pytań do motywacji innych. Pink wytłumaczył to nam to na przykładzie córki, która nie sprząta w swoim pokoju. Zwykle rodzic pyta: ”Kiedy wreszcie posprzątasz?”. Pink proponuje zadać inne pytanie: „W skali od 1 do 10 określ, na ile jesteś gotowa posprzątać?”. Zwykle córki odpowiadają – na1 lub 2. Wtedy zadajemy jeszcze jedno pytanie: „Dlaczego nie wybrałaś mniejszej liczby?”. W ten sposób budzimy w osobie (córce) energię do tego, że jednak ma siłę czegoś dokonać, ma zasoby.  Pink zwrócił uwagę, że taki sposób jest też skuteczny w kontaktach nauczyciel – uczeń.
Mówiliśmy również o przekazywaniu poleceń. Pink przestawił nam następującą tabelkę:

  Least likely student Most likely student
General letter A C
Specific letter B D

 
Poprosił nas o wpisanie przewidywanych procentów. Czyli w miejsce A: na ile uczeń, który jest niechętny do wykonania zadania wykona go, otrzymując ogólne polecenie; B: otrzymując szczegółową instrukcję; C i D odnosi się analogicznie do ucznia chętnego do wykonania zadania.
Badania wykazały: A = 0%, B=25%, C=8% i D=44%. Wniosek – warto podawać instrukcję specyficzną, a nie ogólną. Łatwiej wykonać zadanie, gdy znamy jego kontekst.
Ostatnie przesłanie dla liderów było takie: Nie mówcie jak, tylko tłumaczcie – dlaczego. W ten sposób wzbudzacie motywację wewnętrzną.

LA, 17.03.2014

 
 

10 komentarzy

  • avatar

    Xawer

    20 marca 2014 at 12:00

    ” 41% czasu przełożony pożytkuje na przekonanie innych, że powinni coś zrobić. W szkole na przekonywanie uczniów, że powinni się uczyć ”
    Tu właśnie siedzi całe dziedzictwo szkoły pruskiej. Na samym szczycie hierarchii podległości służbowej jest Bóg, pod nim Król, pod nim minister, pod ministrem kurator, pod kuratorem dyrektor szkoły, pod nim nauczyciel, a na samym końcu tej hierarchii wiernopoddańczej struktury podległości jest uczeń. Światłość Boża spływa poprzez tę strukturę, napełniając ciemne głowy dzieci pańszczyźnianych chłopów ku Chwale Pańskiej i potędze Królestwa Pruskiego.
    Zarówno Daniel Pink, jak i ogromna większość nauczycieli i działaczy edukacyjnych nadal traktuje nauczyciela jako przełożonego wobec uczniów.
    Zamiast jednak kombinować jak być „efektywniejszym szefem” trzeba wreszcie zauważyć, że nauczyciel nie jest żadnym przełożonym, ale usługodawcą wobec uczniów.
    Tabelka ABCD – zgodnie z tą logiką Pinka, można wyciągnąć jeszcze dalszy wniosek: nie dając w ogóle żadnego zadania uczniom zawsze osiągniemy 100% wykonania zgodnie z naszymi oczekiwaniami.
    Polska szkoła tę filozofię odkryła już dawno: uczniowie zarówno chętni, jak i niechetni, osiągają największy odsetek poprawnego wykonania zadań wtedy, gdy są to polecenia najbanalniejsze, typu „pokoloruj drwala”.
    Błędem logicznym wniosku z tabelki jest przemycone implicite założenie, że celem ostatecznym jest wykonywanie poleceń przez uczniów. Bez zastanowienia się, czy wykonywanie zamkniętych poleceń służy rozwojowi dziecka tak samo, jak rozważanie problemów ogólnych.
    Pink zakłada, wbrew oczywistości, że efekt dydaktyczny wykonywania szczegółowych poleceń jest taki sam, jak rozpatrywania problemów ogólnych.

    • avatar

      Danusia

      26 marca 2014 at 00:00

      „nauczyciel nie jest żadnym przełożonym, ale usługodawcą wobec uczniów” – całkowita zgoda.
      „Błędem logicznym wniosku z tabelki jest przemycone implicite założenie, że celem ostatecznym jest wykonywanie poleceń przez uczniów” – brak zgody
      D

  • avatar

    Xawer

    20 marca 2014 at 12:00

    ” 41% czasu przełożony pożytkuje na przekonanie innych, że powinni coś zrobić. W szkole na przekonywanie uczniów, że powinni się uczyć ”
    Tu właśnie siedzi całe dziedzictwo szkoły pruskiej. Na samym szczycie hierarchii podległości służbowej jest Bóg, pod nim Król, pod nim minister, pod ministrem kurator, pod kuratorem dyrektor szkoły, pod nim nauczyciel, a na samym końcu tej hierarchii wiernopoddańczej struktury podległości jest uczeń. Światłość Boża spływa poprzez tę strukturę, napełniając ciemne głowy dzieci pańszczyźnianych chłopów ku Chwale Pańskiej i potędze Królestwa Pruskiego.
    Zarówno Daniel Pink, jak i ogromna większość nauczycieli i działaczy edukacyjnych nadal traktuje nauczyciela jako przełożonego wobec uczniów.
    Zamiast jednak kombinować jak być „efektywniejszym szefem” trzeba wreszcie zauważyć, że nauczyciel nie jest żadnym przełożonym, ale usługodawcą wobec uczniów.
    Tabelka ABCD – zgodnie z tą logiką Pinka, można wyciągnąć jeszcze dalszy wniosek: nie dając w ogóle żadnego zadania uczniom zawsze osiągniemy 100% wykonania zgodnie z naszymi oczekiwaniami.
    Polska szkoła tę filozofię odkryła już dawno: uczniowie zarówno chętni, jak i niechetni, osiągają największy odsetek poprawnego wykonania zadań wtedy, gdy są to polecenia najbanalniejsze, typu „pokoloruj drwala”.
    Błędem logicznym wniosku z tabelki jest przemycone implicite założenie, że celem ostatecznym jest wykonywanie poleceń przez uczniów. Bez zastanowienia się, czy wykonywanie zamkniętych poleceń służy rozwojowi dziecka tak samo, jak rozważanie problemów ogólnych.
    Pink zakłada, wbrew oczywistości, że efekt dydaktyczny wykonywania szczegółowych poleceń jest taki sam, jak rozpatrywania problemów ogólnych.

    • avatar

      Danusia

      26 marca 2014 at 00:00

      „nauczyciel nie jest żadnym przełożonym, ale usługodawcą wobec uczniów” – całkowita zgoda.
      „Błędem logicznym wniosku z tabelki jest przemycone implicite założenie, że celem ostatecznym jest wykonywanie poleceń przez uczniów” – brak zgody
      D

  • avatar

    Robert Raczyński

    20 marca 2014 at 19:42

    Czytam (dorywczo i nie po kolei) sprawozdania Danusi i bardzo chcę znaleźć coś, co odbiegałoby od bezsilnego chciejstwa, które znam z naszego podwórka. Niestety, nie mam za sobą „szkoły” Amwaya, ani innego korporacyjnego sznytu i dostrzegam jedynie dość prymitywną socjotechnikę rodem ze szkoleń dla menagerów niższego stopnia. Pewnie jest tak, że to ja nie pasuję do tych koncepcji i mam „wszystko za złe”, podczas gdy setki ludzi rysuje sobie na czole literę bardziej symetryczną od E i wstaje rano z okrzykiem „Dziś zmienię swiat!”.
    Mnie jednak nieodmiennie wkurzają takie ogólnikowe prawdy objawione wycięte z poradnika „Jak być pięknym, młodym i bogatym”.
    Np. „Dawniej taki schemat pracował, gdyż osoba przekonywująca wiedziała znacznie więcej na dany temat niż osoba podlegająca przekonywaniu.” – O czym i o kim my tu mówimy? W ogromnej większości przypadków, mimo całej wiedzy tego świata w smartfonie, przeciętny nastolatek jest uboższy w wiedzę i doświadczenie od swojego nauczyciela. Czy nie mylimy wiedzy z potencjałem?
    Próbuję także zastosować się do odkrywczych wskazówek i patrzeć na wszystko przez okulary swojego ucznia. Od razu muszę uściślić, ze nie jest to zadbane dziecko wykształconych rodziców z klasy średniej, dowożone taksówką na zajęcia w dziesięcio-osobowej grupie w szkole społecznej. To średnia łódzka. A więc patrzę i co widzę?
    Otóż z niejakim rozbawieniem obserwuję gościa, który od półgodziny usiłuje skupić moją uwagę na jakichś bzdetach, które z niezrozumiałych dla mnie przyczyn go rajcują. Coś tam zagaduje, nie kumam zajawki, coś tam powtarza, opowiada jakieś historie, rzuca jakieś czerstwe teksty zerżnięte od Obamy i myśli, pajac jeden, że jak mi wjedzie na ambicję, to zaraz zatańczę jak mi zagra. A bujaj się, frajerze. Że co, że ile mogę zrobić? Jedno zdanie bedzie dobrze? Tyle, to zerżnę od tych dwóch lizusów wpatrzonych w ciebie jak w obrazek. Bo niby dlaczego nie? Dlaczego mam umieć ten okres jakiśtam? Sam chyba masz okres…
    To tyle zmiany perspektywy, bo nie chce mi się już dalej wspominać tej żałosnej próby wprowadzenia conditionals „metodą bezgramatyczną” (na marginesie chętnie sie dowiem, jak tłumaczyć, dlaczego trzeba poznać jakąś konstrukcję gramatyczną).
    I na koniec taki drobiazg: „Swoje wystąpienie rozpoczął od skrytykowania absurdu oceniania pracy nauczyciela poprzez wyniki testów jego uczniów.” – Jakoś mi się to kłóci z czymś, co przeczytałem w tekście 1: ” nauczyciel podlega ocenie. Składają się na nią między innymi: wyniki, jakie osiągają jego uczniowie, EWD, ale też dane z nauczycielskiego portfolio i samooceny.” Nie czepiam się, ani nie zarzucam Danusi niespójności, to przecież dwie różne sesje, różni prowadzący, różne koncepcje… Problem w tym, że, jak już wcześniej gdzieś pisałem, współczesny doradca metodyczny może mieć rację niezależnie od tego, co mówi…

  • avatar

    Robert Raczyński

    20 marca 2014 at 19:42

    Czytam (dorywczo i nie po kolei) sprawozdania Danusi i bardzo chcę znaleźć coś, co odbiegałoby od bezsilnego chciejstwa, które znam z naszego podwórka. Niestety, nie mam za sobą „szkoły” Amwaya, ani innego korporacyjnego sznytu i dostrzegam jedynie dość prymitywną socjotechnikę rodem ze szkoleń dla menagerów niższego stopnia. Pewnie jest tak, że to ja nie pasuję do tych koncepcji i mam „wszystko za złe”, podczas gdy setki ludzi rysuje sobie na czole literę bardziej symetryczną od E i wstaje rano z okrzykiem „Dziś zmienię swiat!”.
    Mnie jednak nieodmiennie wkurzają takie ogólnikowe prawdy objawione wycięte z poradnika „Jak być pięknym, młodym i bogatym”.
    Np. „Dawniej taki schemat pracował, gdyż osoba przekonywująca wiedziała znacznie więcej na dany temat niż osoba podlegająca przekonywaniu.” – O czym i o kim my tu mówimy? W ogromnej większości przypadków, mimo całej wiedzy tego świata w smartfonie, przeciętny nastolatek jest uboższy w wiedzę i doświadczenie od swojego nauczyciela. Czy nie mylimy wiedzy z potencjałem?
    Próbuję także zastosować się do odkrywczych wskazówek i patrzeć na wszystko przez okulary swojego ucznia. Od razu muszę uściślić, ze nie jest to zadbane dziecko wykształconych rodziców z klasy średniej, dowożone taksówką na zajęcia w dziesięcio-osobowej grupie w szkole społecznej. To średnia łódzka. A więc patrzę i co widzę?
    Otóż z niejakim rozbawieniem obserwuję gościa, który od półgodziny usiłuje skupić moją uwagę na jakichś bzdetach, które z niezrozumiałych dla mnie przyczyn go rajcują. Coś tam zagaduje, nie kumam zajawki, coś tam powtarza, opowiada jakieś historie, rzuca jakieś czerstwe teksty zerżnięte od Obamy i myśli, pajac jeden, że jak mi wjedzie na ambicję, to zaraz zatańczę jak mi zagra. A bujaj się, frajerze. Że co, że ile mogę zrobić? Jedno zdanie bedzie dobrze? Tyle, to zerżnę od tych dwóch lizusów wpatrzonych w ciebie jak w obrazek. Bo niby dlaczego nie? Dlaczego mam umieć ten okres jakiśtam? Sam chyba masz okres…
    To tyle zmiany perspektywy, bo nie chce mi się już dalej wspominać tej żałosnej próby wprowadzenia conditionals „metodą bezgramatyczną” (na marginesie chętnie sie dowiem, jak tłumaczyć, dlaczego trzeba poznać jakąś konstrukcję gramatyczną).
    I na koniec taki drobiazg: „Swoje wystąpienie rozpoczął od skrytykowania absurdu oceniania pracy nauczyciela poprzez wyniki testów jego uczniów.” – Jakoś mi się to kłóci z czymś, co przeczytałem w tekście 1: ” nauczyciel podlega ocenie. Składają się na nią między innymi: wyniki, jakie osiągają jego uczniowie, EWD, ale też dane z nauczycielskiego portfolio i samooceny.” Nie czepiam się, ani nie zarzucam Danusi niespójności, to przecież dwie różne sesje, różni prowadzący, różne koncepcje… Problem w tym, że, jak już wcześniej gdzieś pisałem, współczesny doradca metodyczny może mieć rację niezależnie od tego, co mówi…

Dodaj komentarz