Tym razem mało oświatowy temat. Jest w nim malutki wątek o uczeniu:
Zapytałam jedną pięcioletnią zaprzyjaźnioną Polkę-Palestynkę, czy lubi chodzić do szkoły. Bez chwili wahania powiedziała, że nie. To coś znajomego. Spędziłam z nią kilka godzin na rysowaniu. Zabawa, którą zaproponowała, polegała na tym, że ona rysowała mi kropki, a ja miałam je łączyć i wychodził obrazek, np słoń. Pytałam, czy tak robią w szkole. Odpowiedziała, że właśnie tak. Dla mnie okropne, bo zabija kreatywność dziecka. Przy okazji dziewczynka odgrywała zachowanie nauczycielek, siedziała wyprostowana i głosem rozkazującym mówiła do mnie: „Narysuję ci kropki, weźmiesz ołówek, nie kredkę, i połączysz te kropki; pamiętaj, abyś nie ominęła żadnej”. Postanowiła też, że rysunki będą dla mojej mamy, bo inaczej nie warto rysować. Potem zaproponowała, że będziemy robić coś z plasteliny. Wykrajałam jej kontur ptaszka, a ona go ozdabiała. Na początku potrafiła zrobić tylko kropkę na oczko, ale potem sama wymyślała oryginalne ozdoby. Jakby jej się szufladka „twórcza” otworzyła. Za to zauważyłam, że była przyzwyczajona do świętowania sukcesu. Po każdej wykonanej pracy szła, trąbiąc ustami, do mamy, aby pokazać jej swoje dzieło. Wcześnie pytała mnie, czy mi się podoba to, co zrobiła, jakby bez mojej aprobaty jej praca nie była ważna.
Reszta wpisu dotyczy mojej wizyty w Jerozolimie.
Pokój dla Jerozolimy
Siedzę w kawiarni w Ramallah. Niesamowite, jak poszerza się moje widzenie świata. Przyjechałam tu po kilkudniowym pobycie w niesamowitym miejscu, jakim jest Jerozolima. Losy rzuciły mnie w te strony, ale nie z mojej chęci. Nie planowałam w ogóle przyjeżdżać do Izraela. Po pierwsze nie lubię w wyjeżdżać z kraju. Wiem, że to dziwne. Wiele osób upatruje sensu życia w podróżach. Ja wolę żyć tam, gdzie się urodziłam, i nie ciągnie mnie bycie w drodze. Druga sprawa to moja niechęć do ortodoksji w każdej formie, a te strony w nią obfitują. No i jeszcze trzecia – nie lubię przebywać w sercu konfliktu, na który mnie mam żadnego wpływu.
Przed wyjazdem straszono mnie sprawdzaniem na lotnisku, murem oddzielającym Palestynę od Izraela, przechodzeniem check pointów, konfliktami itd. Na lotnisku prawie w ogóle mnie nie sprawdzano, mimo że leciałam liniami izraelskimi. Może dlatego, że mam już swoje lata i raczej nie wyglądam na terrorystkę, choć jak mówi mój mąż – dobrze, że duszy nie prześwietlają, bo by ciebie nie wpuścili.
Po wylądowaniu też potraktowano mnie łagodnie. Nawet nie pytano, do kogo jadę, wystarczyło że turystycznie na tydzień.
Od razu po wyjściu z lotniska uderzyło mnie, że wszędzie jest biało. Ten biały kamień daje poczucie czystości i przypomniał mi Francję, którą uważam za kraj najlepiej potraktowany przez Boga.
Nagromadzenie kultur, religii i roszczeń różnych nacji do Jerozolimy, jest tak duże, że trudno się w tym zorientować. Mimo opieki mojej córki, która żyje tu już prawie rok, ciągle mam wątpliwości, jak się zachować, aby nie obrazić czyichś uczuć. To są takie małe różnice. Na przykład w niektórych dzielnicach trzeba mieć coś dłuższego na sobie, aby zakryć górną część spodni, a gdzie indziej nie wypada włożyć spódnicy.
Moja córka zna wiele osób, szybko się zaprzyjaźnia, więc co chwilę się z kimś witałyśmy. Każdy bez wyjątku życzył mi dobrego pobytu i zamieniał ze mną kilka słów. Jeden z Palestyńczyków życzył mi dobrego pobytu w Izraelu, na co moja córka dopowiedziała –„ i w Palestynie”. Na to znajomy: „Nie, tu jest Izrael; Palestyna to tylko narodowość”. Nie mówił tego z żalem, po prostu uważa, że Jerozolima to Izrael.
Palestyńczycy są bardzo chętni do kontaktu, czasami sami zaczepiają (szczególnie młode dziewczyny) w dość dla nas uwłaczający sposób. Ale na pewno nie ma w tym nic z agresji.
Wszędzie jest mnóstwo bezpańskich kotów. Są tak bezczelne, że potrafią stać przed maską samochodu bez zamiaru odejścia. Ogromne, jak rysie. Znacznie mniej jest psów i są źle traktowane jako zwierzęta dla muzułmanów brudne.
Za to dzieci zagadują, odprowadzają do domu, dają znalezione na ulicy „prezenty”. Trochę trudno ich się pozbyć.
Zapytałam jedną pięcioletnią zaprzyjaźnioną Polkę-Palestynkę, czy lubi chodzić do szkoły. Bez chwili wahania powiedziała, że nie. To coś znajomego. Spędziłam z nią kilka godzin na rysowaniu. Zabawa, którą zaproponowała, polegała na tym, że ona rysowała mi kropki, a ja miałam je łączyć i wychodził obrazek, np słoń. Pytałam, czy tak robią w szkole. Odpowiedziała, że właśnie tak. Dla mnie okropne, bo zabija kreatywność dziecka. Przy okazji dziewczynka odgrywała zachowanie nauczycielek, siedziała wyprostowana i głosem rozkazującym mówiła do mnie: „Narysuję ci kropki, weźmiesz ołówek, nie kredkę, i połączysz te kropki; pamiętaj, abyś nie ominęła żadnej”. Postanowiła też, że rysunki będą dla mojej mamy, bo inaczej nie warto rysować. Potem zaproponowała, że będziemy robić coś z plasteliny. Wykrajałam jej kontur ptaszka, a ona go ozdabiała. Na początku potrafiła zrobić tylko kropkę na oczko, ale potem sama wymyślała oryginalne ozdoby. Jakby jej się szufladka „twórcza” otworzyła. Za to zauważyłam, że była przyzwyczajona do świętowania sukcesu. Po każdej wykonanej pracy szła, trąbiąc ustami, do mamy, aby pokazać jej swoje dzieło. Wcześnie pytała mnie, czy mi się podoba to, co zrobiła, jakby bez mojej aprobaty jej praca nie była ważna.
Jerozolima jest podzielona na strefy, do palestyńskiej nie wchodzą Żydzi, w żydowskiej rzadko spotyka się Palestyńczyka. Stare miasto pokazuje to różnice bardzo mocno. Inne są stragany na poszczególnych ulicach, co innego się sprzedaje i komu innemu. Do meczetu koło ściany płaczu zwiedzający nie mogą wejść inaczej, jak tylko rano i osobnym, bardzo dziwnym, mostem. Z kolei innego wejścia pilnuje strażnik żydowski z bronią i nie wpuszcza nikogo poza muzułmanami. Po ubiorze od razu można poznać wyznanie. Muzułmanki mają długie szaty i chusty na głowie, Żydzi noszą czarne chałaty. W samej Jerozolimie wszyscy mijają się bez przeszkód, ale już na check pointach widać różnicę w traktowaniu. Młoda Żydówka (około 18 lat, z bronią) machnęła na nas i przejechałyśmy, a Palestynka była sprawdzana, musiała czekać w kolejce.
Na każdym kroku widać bezsens tego konfliktu i brak możliwości jego rozwiązania. Z jednej strony bunt przeciwko okupacji ziem palestyńskich przez Izraelczyków, a z drugiej paniczny strach przed terroryzmem. Gdzie to przerwać? Kto był pierwszy – jajko czy kura? Kto ma prawo do tej ziemi, kto ma prawo do wody, kto może budować, kto może dawać pozwolenia na burzenie? Z okna mojego mieszkania w dzielnicy palestyńskiej widziałam dom otoczony kupą śmieci, z płachtą zamiast dachu. Przypomniałam sobie krzywdzącą opinię niektórych moich znajomych – Arab to brudas. A prawda jest taka, że Izrael nie pozwala na remonty, na budowę, na wywóz śmieci. Jak to jest możliwe, że wydaje takie zakazy na terenach palestyńskich? Ale to po stronie Izraela jest prawo i mogą sobie je ustanawiać, jak chcą. Na to wszystko my – świat zachodni – pozwalamy i ferujemy opinie w rodzaju – Hamas to terroryści.
Z drugiej strony niezwykła bliskość różnych religii. Koło Grobu Pańskiego meczet, bazylika, synagoga…. Ścianę płaczu wizytują wyznawcy różnych religii. Widziałam też siostrę zakonną i muzułmankę. Same z córką włożyłyśmy kartkę z życzeniem pokoju dla tego miejsca. Może jeśli więcej osób będzie prosiło o pokój, a mniej o ropę, to on wreszcie przyjdzie… Byłby to największy cud na świecie.
Siedzę teraz w ślicznej kawiarni w Ramallah (Zachodni Brzeg), piję kawę latte i słucham kolędy …”Cicha noc”. Ile nas łączy, a ile dzieli?
Jadąc tu, widziałyśmy ortodoksyjnego Żyda, który „łapał stopa”. Córka powiedziała mi , że często to robią, bo są biedni i nie stać ich na taksówkę, ale kierowcy boją się ich zabierać. Dlatego, że są fanatyczni i mogą być niebezpieczni. Nawet rząd ma z tak zwanymi settlersami (osadnikami) kłopoty. A oni czują, że mają do tej ziemi prawo, historyczne i moralne, jako zadośćuczynienie za to, jak ich naród był w świecie traktowany. Z drugiej strony mamy Beduina od wieku wypasającego na tych ziemiach owce. Teraz nie ma czym ich napoić, bo władze Izraela zasypały mu studnie lub nakazały rozbiórkę namiotu, w którym mieszka.
Jestem tu tylko gościem, ale czyim gościem jestem w tym kraju?
Czego szukasz?
Random Post
Search
Starsze
7 komentarzy
Wiesław Mariański
2 lutego 2012 at 21:44Danusiu, ależ jak najbardziej temat oświatowy:
– relacje i komunikacja między ludźmi
– dialog i szacunek
– spór, konflikt, dialog, porozumienie
– powielanie stereotypów i ich przełamywanie
– inność i tolerancja
– szukanie lepszej drogi i strach przed nowym myśleniem i działaniem
To są odwieczne problemy ludzi – wszędzie i zawsze, więc w każdej szkole też. A w tamtych okolicach nastąpiła jakaś niesamowita koncentracja wymienionych zjawisk, jak w soczewce. Szkoła jest również soczewką – w mikroskali. Czy na pewno w mikro ?
liliana2playas@yahoo.com
3 lutego 2012 at 00:53Jak sama wiesz, dzieci są różne i przeróżne. Większość z nich potrzebuje aprobaty dorosłych. Niektóre poprostu lubią być chwalone, niektóre nieustannie potrzebują się utwierdzać, że ich starania zostały docenione. Nie tylko dzieci lubią być klepane po plecach. Każdy lubi być doceniony.
Poruszyłaś temat jak najbrdziej pedagogiczny. Odczytałaś tę dziewczynkę, tak jak wypracowanie. Zauważyłaś w zachowaniu pewne niepoprawności. Przyznasz, że się zastanawiałaś nad korektą?
Danusia
4 lutego 2012 at 08:01Wiesławie
Czyżby edukacja była wszędzie? Chyba tak jeśli to jest oś świata.
Liliano
Faktycznie dzieci lubią być doceniane, co tam każdy to lubi. W zachowaniu tej dziewczynki zmartwiło mnie, że musi naśladować złe wzorce, bo łączenie kropek zabija twórczość.
Mam jeszcze jeden wpis z pobytu w TYM kraju, ale w nim już nie znajdziecie nic o oświacie, choć o edukacji może…..
Mam zgryz z wpisami w tym miejscu na inny niż edukacyjny temat, ale z drugiej strony dzielę się tym co mnie porusza.
Dzięki za komentarze
Danusia
Kasia
6 lutego 2012 at 17:27Przeczytałam z uwagą „obserwację” kropkowej pracy dziewczynki… Przyznam, że sama nierzadko wykorzystuję pokropkowaną kartkę formatu A-4, dzieci łączą znajdujące się na niej kropki np. w kształt/kontur nieistniejącego zwierzęcia (ćwiczenie opisane przez Stephena Bowketta w „Wyobraź sobie, że…” wyd. WSiP), potem nadają mu nieistniejace, niezwykłe, niepowtarzalne „upierzenie”/umaszczenie i absolutnie ich własne (tzn tych zwierząt 🙂 ) imiona. Potem tworzymy o nich historie, bajki, baśnie, wiersze… Podobnie projektowałam ogrody do wiersza Kofty „Pamiętajcie o ogrodach”, które potem opisywaliśmy… Z moich obserwacji wynika, że kartka z kropkami to nić, z której dzieci przędą wyobraźnię. To je bardzo otwiera. Co więcej – dzieci mniej uzdolnione plastycznie są w stanie bez problemu stworzyć rysunek nie mniej piękny od innych i są z niego dumne. To ważne. Szczególnie w świecie szkoły pozbawiającej często możliwości osiągania sukcesu. Mam bowiem przekonanie, że jednak częściej nauczyciele wskazują dzieciom porażki niż drogę do sukcesu… Sama jestem nauczycielem. Matką gimnazjalistki. Szkoła to niełatwe doświadczenie, rzadko przyjemne, a Ci, którzy ją „unormalniają” uważani są za dziwadła pedagogiczne, nadgorliwców itp. Nie chciałam nikogo urazić. Ośmielam się w tym miejscu, na blogu Osi Świata o tym napisać, bo – jak sądzić z wpisów – i Pani, Pani Danusiu do tych „normalnych” nie należy :):):) Oby było tak „nienormalnych” więcej i więcej, i więcej… Podsumowując: kropki są super, wydobywają twórcze myślenie, a jeśli jeszcze wykorzystać to dalej… Posłużą do wielu wspaniałych, dobrych szkolnych doświadczeń i rozwoju umiejętności dzieci starszych i młodszych. Sprawdzone :):):)
Ps. Jestem tą osobą,o której jakiś czas temu rozmawiała z Panią Claudia SG z CEO w sprawie wykorzystywania Pani rysunków, które znalazłam w sieci. Bardzo odpowiada mi ten rodzaj grafiki, ale również sposób widzenia różnych mniej i bardziej szkolnych kwestii. Zawsze informowałam o źródle ich pochodzenia, nie znałam jedynie nazwiska autora 🙂 Może przyjmie Pani „zlecenie” na detektywa??? Brakuje mi czegoś wesołego do nagłówka swego blogu „Wiosna (w szkole) pilnie poszukiwana! :):):):) i pani nauczycielki do bocznego paska. Nie mogę znaleźć autora obrazków, które w tej chwili widnieją w nagłówku i źle się z tym czuję, a sama rysować nie potrafię.
Danusia
6 lutego 2012 at 22:24Cieszę się, że wzięła Pani w obronę „kropki”. Pokazała Pani tę ich stronę, o której nie pomyślałam. Myślę teraz, że czasami można włączyć też kropki, ale byłabym przeciwna pracy TYLKO tą metodą.
A mogę prosić i link do pani bloga?
Danusia
Kasia
7 lutego 2012 at 10:42Oczywiście, że „kropki” (Bowkett opisuje je jako „Konstelacje”) nie mogą być jedyną metodą pracy. Byłoby to wówczas nieco dziwne 🙂 No i w końcu na pewno przestałoby być twórcze. Tyle jest przecież ciekawych metod!!!
Adres mojego bloga: http://blogiceo.nq.pl/domkasia/
Pozdrawiam, Kasia
Ifin
4 marca 2012 at 22:55Z poczucia obowiązku aasrtm się uczulić moich studentf3w na pewne problemy i przedstawić rzeczy takimi, jakie one są, a nie, jakimi nauczyli widzieć je ich rodzice, telewizja, czy (coraz rzadziej) dość przypadkowo dobrane lektury. z całym szacunkiem, ale Pan nie do końca przedstawia rzeczy takimi, jakimi są, tylko swoje własne na to poglądy, będąc kolejnym nauczycielem widzenia , po rodzicach, telewizji i dość przypadkowych lekturach. Z gf3ry zakłada Pan, że osoby, ktf3rym nie odpowiadają Pańskie zajęcia, są tłukami zamkniętymi w sztywnych murach programu studif3w, ktf3rzy myślą schematycznie, bez polotu, bez fantazji, mają z gf3ry wyznaczone granice umysłowe, ktf3rych dla własnego bezpieczeństwa i wygody nie przekraczają.A może po prostu Pańskie poglądy kogoś irytują i drażnią, wiec z tego choćby powodu nie podobają mu się ćwiczenia? Oczywiście, miło jest przejść się na zajęcia, gdzie można stoczyć słowny pojedynek, ostro podyskutować (rzecz jasna kulturalnie i na poziomie) na temat poglądf3w, ale kiedy człowiek zapali się do czegoś takiego umyka głf3wny cel ćwiczeń, czyli nauka logiki. Już pomijając, że ciężko uczy się przedmiotu wymagającego dużego skupienia w momencie, gdy nauczyciel prezentuje poglądy całkiem odmienne od własnych, powodujące wrzenie krwi w żyłach. Nie każdy też ma ochotę wygłaszać i bronić swych poglądf3w, gdy w perspektywie ma egzamin, do ktf3rego chciałby się dobrze przygotować.Jest Pan świetnym nauczycielem i tego panu gratuluję, jednak miło by było gdyby nie szufladkował Pan swych studentf3w z taką łatwością..Pozdrawiam serdecznie