Szkoła w Polsce oczami Kandyjki

Córka moich przyjaciół – Maria Góra, mieszkająca na stałe w Kanadzie udzieliła wywiadu: „Śladami wychowanków Szkoły Polskiej im. Jana Pawła II w Montrealu”. Część jej wypowiedzi dotyczy porównania szkoły w Polsce ze szkołą a Kandzie. Dla mnie jest to bardzo interesujący fragment, dlatego zamieszczam go na blogu.

Marysia chodziła przez dziewięć lat w soboty do szkoły polskiej w Montrealu, ale oprócz tego uczestniczyła w regularnej edukacji kanadyjskiej. W Szkole Polskiej w Montrealu zrobiła również polską maturę. Za jej zgodą przytaczam odpowiedni fragment:
 
MW – Czy  mogłabyś policzyć ile lat w sumie spędziłaś w Szkole Polskiej?
 
MG – Jeśli zaczęłam pod koniec drugiej klasy i chodziłam do końca liceum, to w sumie musiałam spędzić trochę więcej niż dziewięć lat w Polskiej Szkole. W piątej klasie nie było mnie przez pierwsze pół roku – byłam w Polsce.
 
MW – Ooo, to ciekawe, że wróciliście z rodziną na pół roku mieszkać w Polsce i Ty musiałaś chodzić do normalnej polskiej szkoły. Jak sobie tam radziłaś, czy nie miałaś kłopotów z językiem polskim i czym różni się szkoła w Polsce od naszych w Kanadzie?

MG – Szkoła podstawowa w Polsce jest zupełnie inna. Największą różnicą jest to, że dzieci w Polsce muszą być dużo bardziej odpowiedzialne, bardziej niezależne. Chodziłam tam do czwartej klasy (z rówieśnikami – dzieci w Polsce zaczynają szkołę o rok później), no i tu w podstawówce dojeżdża się specjalnym autobusem, pilnują czy dziecko jest odebrane… W Polsce dzieci same dochodzą do szkoły. Same pilnują, o której muszą być na lekcji, o której kończą – bo choć w Kanadzie codziennie rozkład jest taki sam, to w Polsce jest rozkład tygodniowy. Czasami kończyłam o piętnastej, czasami koło południa. Ogólnie dużo mniej czasu spędzałam w szkole, za to prac domowych miałam nieskończenie dużo. Odrabiałam godzinami – co najmniej trzy godziny dziennie, często więcej. Wszystko długopisem, nie wolno było pisać ołówkiem, więc jak się za dużo błędów zrobiło, trzeba było wszystko przepisywać. Do dziś dnia matematykę odrabiam ołówkiem – nie wiem, jak mogłam przez pół roku rozwiązywać zadania długopisem! Za to, jak wróciłam, to tak się przyzwyczaiłam pisać wypracowania długopisem, że zawsze już nim pisałam. Miałam kilkoro nauczycieli, którzy na to narzekali… Miałam również taki problem, że polskie R pisemne wygląda inaczej niż tutaj po angielsku czy francusku. Kiedy wróciłam, na dyktandach nauczycielki odejmowały mi za to punkty, ale nigdy już się nie nauczyłam tego tutejszego R… na szczęście w szkole średniej dali mi z tym spokój.
 
Podsumowując wypowiedź Marysi:
¨     dzieci w Polsce muszą być dużo bardziej odpowiedzialne
¨     dużo mniej czasu spędzałam w szkole, za to prac domowych miałam nieskończenie dużo
¨     wszystko długopisem, nie wolno było pisać ołówkiem
Szczególnie przykre są te prace domowe. Marysia ukończyła dobre studia w Montrealu i dała sobie świetnie radę bez tak dużej ilości prac domowych.

8 komentarzy

  • avatar

    Wiesław Mariański

    6 marca 2011 at 18:42

    Szkoła to fascynujące miejsce. Przykładem jest ten ołówek. W szkole nie ma drobiazgów, rzeczy nieistotnych. Każda sytuacja, każdy gest ma znaczenie pedagogiczne.
    Zawsze walczyłem z korektorami (do zamazywania na biało). Niestety ze słabym skutkiem, również w moim domu. Mówiłem: nie zamazuj, nie trać czasu – przekreśl i obok napisz poprawnie. Nie pomogło – dla innych nauczycieli ten drobiazg był nieistotny.

  • avatar

    Wiesław Mariański

    6 marca 2011 at 18:42

    Szkoła to fascynujące miejsce. Przykładem jest ten ołówek. W szkole nie ma drobiazgów, rzeczy nieistotnych. Każda sytuacja, każdy gest ma znaczenie pedagogiczne.
    Zawsze walczyłem z korektorami (do zamazywania na biało). Niestety ze słabym skutkiem, również w moim domu. Mówiłem: nie zamazuj, nie trać czasu – przekreśl i obok napisz poprawnie. Nie pomogło – dla innych nauczycieli ten drobiazg był nieistotny.

  • avatar

    Beata

    29 marca 2011 at 19:08

    ale z tą odpowiedzialnością to chyba dobrze, tak mi się zdaje. Natomiast pisanie ołówkiem za moich czasów było w szkole podstawowej, w klasie I. Póki nie nauczyliśmy się kaligrafować, pisaliśmy ołówkiem. Może to dzisiaj skutkuje tym, że mam dosyć czytelne, nawet ładne pismo? Tylko czy to ważne w dobie komputerów? Czasami patrzę jak strasznie bazgrzą dzisiejsi uczniowie ale przecież napiszą na komputerze i już są odczytani. Poza tym stwarza im się nawet warunki odpowiednie na egzaminach, gdy mają dysgrafię.
    Beata

  • avatar

    Beata

    29 marca 2011 at 19:08

    ale z tą odpowiedzialnością to chyba dobrze, tak mi się zdaje. Natomiast pisanie ołówkiem za moich czasów było w szkole podstawowej, w klasie I. Póki nie nauczyliśmy się kaligrafować, pisaliśmy ołówkiem. Może to dzisiaj skutkuje tym, że mam dosyć czytelne, nawet ładne pismo? Tylko czy to ważne w dobie komputerów? Czasami patrzę jak strasznie bazgrzą dzisiejsi uczniowie ale przecież napiszą na komputerze i już są odczytani. Poza tym stwarza im się nawet warunki odpowiednie na egzaminach, gdy mają dysgrafię.
    Beata

  • avatar

    Danuta Sterna

    30 marca 2011 at 15:26

    Też myślę, że uczenie odpowiedzialność, to ważna sprawa. Za oceanem mają z tym gorzej, bo odległości większe i przestępczość.
    Bardzo jestem ciekawa, jak to dalej pójdzie z komputerami?
    W pedgogice waldorwskiej dzieci piszą długo ołówkami, ale ona powstała, gdy jeszcze nie było komputerów. Bez ręcznego kaligrafowania nie nauczymy się ładnie pisać, trzeba mieć praktykę! Ale może to nie jest już wartość?
    Kalkulatory jednak nie wyparły umiejętności liczenia, filmy książek, ale listy już są prawie w zaniku.
    Ciekawe.
    Danusia

  • avatar

    Danuta Sterna

    30 marca 2011 at 15:26

    Też myślę, że uczenie odpowiedzialność, to ważna sprawa. Za oceanem mają z tym gorzej, bo odległości większe i przestępczość.
    Bardzo jestem ciekawa, jak to dalej pójdzie z komputerami?
    W pedgogice waldorwskiej dzieci piszą długo ołówkami, ale ona powstała, gdy jeszcze nie było komputerów. Bez ręcznego kaligrafowania nie nauczymy się ładnie pisać, trzeba mieć praktykę! Ale może to nie jest już wartość?
    Kalkulatory jednak nie wyparły umiejętności liczenia, filmy książek, ale listy już są prawie w zaniku.
    Ciekawe.
    Danusia

Dodaj komentarz