Sytuacja zmienia się dynamicznie. W jednych regionach rodzice i społeczeństwo naciskają na otwarcie szkół, a w drugich pandemia zmusza do ich zamknięcia.
Dr Ashish K. Jha były dyrektor Harvard Global Health Institute, a obecnie dziekan Brown University’s School of Public Health w wywiadzie dla Education Week przedstawił swoją opinię. Zachęcam do zapoznania się z wywiadem – link na dole.
Omówienie wywiadu pokazuje, że na całym świecie nie wiadomo jak na pewno trzeba postępować, wszyscy jedziemy na tym samym wózku, choć w niektórych krajach dyskusja na ten ważny temat jest możliwa.
- W niektórych przypadkach widzimy, że dzielnice trzymają się zdalnego nauczania, nawet jeśli dwa kluczowe wskaźniki, które obserwują – odsetek pozytywnych testów i liczba nowych przypadków na 100 000 mieszkańców – sugerują stosunkowo niskie ryzyko ponownego otwarcia szkół. Czy szkoły powinny podjąć odważniejszy krok w kierunku ponownego otwarcia?
Szkoły muszą być odważniejsze niż są. Dzieci ponoszą duże koszty psychiczne. Wiemy, że nauczanie zdalne znacznie zwiększy różnicę w osiągnięciach między uczniami pochodzącymi z zamożniejszych rodzin i z biedniejszych. Efekt będzie odczuwalny bardzo długo. Zawsze trzeba porównywać koszty w obu tych sytuacjach. Oczywiście, gdyby powrót do szkół prowadził do wielu infekcji i zgonów, to koszt byłby za duży. Ale ostrożna decyzja pozostawania na nauczaniu zdalnym, wyrządza ogromną krzywdę dzieciom i rodzinom.
- Jak ocenić niebezpieczeństwo, jakie niesie uczęszczanie dzieci do szkół w kontekście rozprzestrzeniania się COVID-19. Czy szkoły lub decydenci mają powód, by zwlekać z otwieraniem szkół?
Ludzie się boją. To skłoniło wiele okręgów szkolnych do zachowania wyjątkowej ostrożności. W Newton w stanie Massachusetts szkoła jest otwarta dla uczniów dwa i pół dnia w tygodniu. Naukowo ta decyzja nie jest uzasadniona. Głęboki strach powoduje, że nie prowadzimy naukowej debaty o sytuacji w szkołach.
- Czy można proponować otwarcie szkół, gdy ponownie rośnie liczba zachorowań na COVID-19. Czy nie powinniśmy uzależnić decyzji od obserwowalnych wskaźników? Jakie to powinny być wskaźniki?
Zawsze trzeba zwracać uwagę na kontekst lokalny. Powinniśmy brać pod uwagę nowe przypadki na 100 000 mieszkańców i procent pozytywnych testów.
Szkoły nie wydają się być miejscem rozprzestrzenia się choroby. Jeśli zamknięto restauracje, bary, siłownie i szkoły, a mimo to nadal widzimy wzrost zachorowań, to szkoły nie mogły być największym źródłem zakażeń. Zamknięcie szkół i jednocześnie nie zamykanie innych instytucji i miejsc ryzykownych nie ma żadnego sensu. Nie oznacza to, że szkoły zawsze powinny być otwarte.
- Jakie kroki zapobiegawcze powinny podjąć szkoły, które maja być otwarte?
Wszyscy noszą maski. Trzeba zadbać o rozkład zajęć, aby nie było zbyt tłoczno na korytarzach. Może warto rozłożyć zajęcia, aby uczniowie nie przebywali razem w jednym miejscu,
Dezynfekcja i czyszczenie nie są potrzebne. Jest to droga i mało skuteczna sprawa Trzeba stosować podstawowe zasady higieny i myć ręce.
Mierzenie temperatury też nie jest skuteczne. Za to testowanie byłoby pomocne.
Miasto Nowy Jork przeprowadza testy losowe i to dodaje niezły poziom pewności.
Wskazane byłoby testowanie uczniów przebywających w szkołach, aby dowiedzieć się, na ile choroba rozprzestrzenia się. Ta informacja jest potrzebna nauczycielom, personelowi, dzieciom, rodzicom, aby poczuli się bezpiecznie.
Korzystałam z artykułu Caterine Gewertz