Przekazywanie wartości

Byłam na spotkaniu z Panią Haliną Bortnowską zorganizowane przez IPN. Bardzo cenię Panią Halinę, więc biegłam jak na skrzydłach i się nie zawiodłam. Nie zdam relacji ze spotkania, bo obawiam się, że nie podołałabym zadaniu. Zajmę się tylko fragmentem spotkania. Jedna z Pań (zajmująca się między innymi edukacją wnucząt przez dziadków) zapytała Panią Halinę – w jaki sposób najlepiej przekazywać dzieciom wartości. Pani Halina odpowiedziała, że nie zalecałaby „przekazywania”. Raczej wolałaby, aby dorośli stwarzali młodym przestrzeń na doświadczanie wartości, zachęcałaby do sytuacji, w której młodzi „wyciągają” z nas, dorosłych, tę wiedzę. W szkole nastawionej na PRZEKAZYWANIE zabija się zainteresowania uczniów, odbiera się czas przeznaczony na zabawę i utrudnia doświadczanie.
Bardzo mi się spodobała odpowiedź Pani Haliny. Pomyślałam, że wszystko zależy od tego, jaki mamy cel. Bo jeśli chcemy, aby dziecko zdało egzamin, to warto mu przekazywać wiedzę, ale jeśli pragniemy, aby się nauczyło, to lepiej dać mu przestrzeń na doświadczanie. Fakt, że może wtedy mniej przerobimy albo nie przygotujemy go do egzaminu, ale coraz bardziej myślę, że dwa w jednym nie jest możliwe.
Pani Halina powiedziała też takie zdanie: „Lepiej czegoś nie zrobić, niż zrobić marnie”.

4 komentarze

  • avatar

    Wiesław Mariański

    19 lutego 2012 at 20:49

    „Bo jeśli chcemy, aby dziecko zdało egzamin, to warto mu przekazywać wiedzę, ale jeśli pragniemy, aby się nauczyło, to lepiej dać mu przestrzeń na doświadczanie. Fakt, że może wtedy mniej przerobimy albo nie przygotujemy go do egzaminu, ale coraz bardziej myślę, że dwa w jednym nie jest możliwe.”
    Stąd pomysł, aby edukację licealną podzielić na dwa etapy:
    – pierwszy, np. 3 lata: poszukiwanie, badanie, sprawdzanie, tworzenie, studiowanie, …
    – drugi, np. 6 miesięcy – przygotowanie do egzaminów
    A jeśli chodzi o wartości: chciałbym spotkać szkołę, w której nauczyciele i dyrekcja rozmawiają ze sobą o wartościach.

  • avatar

    Danusia

    19 lutego 2012 at 23:07

    Spotkałam szkołę podstawową z Malborka, która miała program oparty o wartości. Przez pewien czas wszyscy nauczyciele podczas wszystkich lekcji nawiązywali do wybranej wartości, a potem była zmiana wartości.
    Ale to nauczyciele z uczniami, ale żeby tak nauczyciele z nauczycielami i dyrekcją ….
    D

  • avatar

    Ksawery Stojda

    19 lutego 2012 at 23:32

    Danusiu! Napisz koniecznie coś więcej o tej szkole, albo daj namiary na ich publikacje, w szczególności ten „program oparty o wartości”.
    Jak można „nawiązywać do wartości” i w październiku przekazywać tę wartość, a w marcu inną??? Wydawało mi się, że wartości się przekazuje wszystkie na raz, cały czas, własną postawą, a nie „nawiązywaniem”.
    W głowie mi błysnęło kilka iskierek od gombrowiczowskiego „ja na kolana padłem” po „sierpień miesiącem trzeźwości” (we wrześniu będziemy nawiązywać już do innej wartości, skacowani przychodząc na lekcje).

  • avatar

    Danusia

    20 lutego 2012 at 06:23

    Ksawery
    Wiem, wiem, czujesz Gombrowicza, ale nie całkiem….
    Z tego co pamiętam to im się one nadbudowywały. Chodziło o to, aby w „treściach programowych” nawiązywać do wybranej wartości. Wtedy był wspólny front i łatwiej było się na tym skupić. Jednak jeśli minął np miesiąc uczciwości to nie przestawali tej wartości cenić.
    Ale widziałam to przejazdem, pamiętam szkołę, więc do niej napiszę.
    Gorzej jeśli w szkole wartości oznaczają jedno tylko – realizację programu prowadzącą do zdania testu. Ta praktyka jest powszechniejsza.
    D

Dodaj komentarz