Co ma student w głowie

Taki artykuł Bartosza Janiszewskiego można przeczytać  w Newsweeku (10-16.10.11)
Jeśli dołączyć do tego oburzenie w piśmie Polityka na licealistów, to tylko brakuje narzekania na przedszkolaków i będziemy OBURZENI na młodych w całości.
Okropnie mnie to denerwuje.
Przed laty pracowałam na Politechnice Warszawskiej i słabo znosiłam narzekanie na głupotę studentów. Potem spotykałam moich kolegów naukowców, a oni coraz bardziej narzekali. Nie powtórzę epitetów jakimi określali swoich studentów, nie wypada!
Potem uczyłam w liceach i znowu po czasie, gdy spotykałam moich kolegów nauczycieli, każdy z nich zaczynał: „ No wiesz, teraz to już same spady przychodzą do szkoły, nie ma z kim lekcji prowadzić, nic nie umieją i nie myślą”.
Potem uczyłam w gimnazjum i słyszałam – „ Kogo nam po tych podstawówkach przysyłają? Nie każdy musi się uczyć, kopać rowy powinni”
Młodszych już nie uczyłam, ale za to słyszę od nauczycieli szkolnych: „Niczego ich w przedszkolu nie uczą, wszystko musimy zrobić w szkole”
Idąc dalej, można powiedzieć – Jakich to marnych ludzi Pan Bóg na ziemię zsyła! Niczego się w okresie prenatalnym nie nauczyli.
PRZESTAŃMY NARZEKAĆ NA MŁODYCH. Zacznijmy ich uczyć i cieszyć się, że robią postępy.
We wspomnianym artykule Profesor Marcin Kula oburza się, że studentka źle jego zdaniem zinterpretowała wydarzenia 1968 roku. Moim zdaniem jej interpretacja nie była taka bez sensu. W 1968 roku byłam nastolatką, pamiętam te czasy. Uważam, że można mówić o podziemiu i o pisarzach żyjących na emigracji i zagrzewających do walki. Sama klika lat później bibułę zagraniczną w piwnicy trzymałam.  No ale nawet, jeśli zdaniem profesora studentka nie miała racji, to ja chciałabym profesora zapytać, czy wie ile wynosi logarytm przy podstawie 2 z 64? Może ten logarytm nie jest ważny, na pewno nie jest ważny, ale jest elementem wiedzy licealnej, a ją się zapomina, szczególnie gdy jest wykładana mało ciekawie.
Młodzi są tacy sami jak my byliśmy w ich wieku. Chcą się uczyć, ale pożytecznych rzeczy i ciekawie.
Warto się przyjrzeć, czy my im w tym pomagamy.

5 komentarzy

  • avatar

    Wiesław Mariański

    18 października 2011 at 21:47

    Każdy z nas jest udanym egzemplarzem. Każdy z nas ma jakiś potencjał. Pewnie wszyscy się z tym z godzą, nawet profesorowie narzekający na studentów. Ale tylko teoretycznie. W praktyce pielęgnujemy i rozwijamy systemy edukacyjne przeczące tym pięknym, humanistycznym założeniom. Jako uczniowie, głównie spotykamy się z informacją zwrotną o tym czego jeszcze nie umiemy, nie potrafimy. Później, jako dorośli, odtwarzamy ten kod.

  • avatar

    AgaD

    19 października 2011 at 09:48

    Sam artykuł w Newsweeku brzmi sensownie. Jednak po przeczytaniu Twojego postu zauważam błędne koło: student narzeka na kiepskich nauczycieli, niski poziom uczelni, i obarcza ich winą za swój brak motywacji, nauczyciel akademicki narzeka na kiepskich studentów i obarcza ich winą za słabe efekty swojej pracy.

  • avatar

    M

    3 listopada 2011 at 19:56

    Nauczycielami i pracownikami uczelni dawali sobie radę z nauką w danym okresie. A tu przyszły inne czasy, inni uczniowie, inni studenci. Student wybiera uczelnie, na uczelni przedmioty, niedługo ma to robić licealista. Nie sięgamy do wzorów opracowanych przez tych, którzy na rewolucję mieli więcej czasu. W efekcie już na początku (w nauczaniu początkowym) dajemy piękne, duże, drogie pakiety, a dzieciaki potrzebują kredek, zeszytu i piłki. Potem jest już tylko gorzej.
    M

  • avatar

    Danuta

    4 listopada 2011 at 16:04

    Z tym korzystaniem z wzorców sprawdzonych jest marnie. A warto.
    Ale u nas to co polskie to najlepsze.
    Gdyby nam się udało skorzystać, to byśmy mogli przeskoczyć rafy na których potknęły się inne edukacje. Np testowanie i wyciąganie z tego wniosków.
    Danusia

Dodaj komentarz