http://www.pierwszaki.eu/index.php/Strony/Pokaz/artykuly?ID=124
Bardzo proszę przeczytajcie bajkę o talentach i ich marnowaniu (link powyżej). Mnie on bardzo spodobał się, bo przedstawia pewien aspekt mojego myślenia o nauczaniu.
Trwa spór, czy raczej wytykać uczniom błędy i dążyć do ich poprawy, czy może raczej doceniać i rozwijać talenty? Oczywiście trzeba robić i to i to, ale jak rozłożyć akcenty?
Popularny pogląd mówi o szlifowaniu braków, a ja jestem raczej za wspieraniem talentów. Budowanie na sukcesie zawsze pomagało mi w rozwoju. Krytyka mnie paraliżowała. Ale pewnie są różne osobowości.
Ciekawe, w jaki sposób nauczyciel ma pomóc indywidualnie każdemu w nauce?
Czego szukasz?
Random Post
Search
Starsze
17 komentarzy
Wiesław Mariański
13 października 2011 at 20:42Każdy z nas rodzi się z jakimś własnym programem. W szkle musimy realizować program narzucony i jednakowy dla wszystkich. Każdy człowiek ma w sobie jakiś potencjał, który mógłby być wykorzystany i rozwijany w szkole. Obecna szkoła tłumi potencjał ucznia poprzez podporządkowanie jego aktywności wymaganiom systemu. Dzieci uwielbiają rozmawiać, wymyślać, tworzyć, działać. To nie są priorytety szkoły. Najważniejszym działaniem ucznia jest kopiowanie, ćwiczenie i odtwarzanie. Są dwa rodzaje motywacji: wewnętrzna – dążenie do sukcesu poprzez pozytywne emocje i wartości, zewnętrza – oparta na zdobywaniu pochwał i ocenianiu. Ta druga zdecydowanie dominuje w naszych szkołach.
Rewolucja oświatowa, mówi się już „przewrót kopernikański”, będzie polegać na zmianie priorytetów, punktów odniesienia, na przestawieniu początku układu współrzędnych. Tak zrobił Kopernik – przestawił tylko dwa punkty. Zamiast podporządkowania potencjału ucznia do jednolitego systemu zadań i działań, podporządkowanie systemu zadań i działań do potencjału uczniów.
No i jeszcze jeden drobiazg: warto byłoby uzgodnić PO CO te dzieci mają chodzić do szkoły ?
Danusia
14 października 2011 at 10:021. Dyskusyjne jest, czy rodzimy się już z programem, czy go wypracowujemy? I w tym tkwi sedno dyskusji, bo jeśli rodzimy się, to trzeba tylko go odnaleźć, a jeśli nie to trzeba go stworzyć. W tym drugim przypadku szkoła ma sens, bo pokazuje bazę do stworzenia tego programu.
2. By łam wczoraj na konserwatorium profesora Bliklego, mówił o zarządzaniu poprzez budowanie relacji. Spodobałoby ci się. Właśnie było o motywacji wewnętrznej i zewnętrznej. Na stronie:www.firmy rodzinne.pl ma się ukazać prezentacja profesora, może zajrzysz?
3. „Przewrót kopernikowski” w oświacie będzie między innymi przedmiotem dyskusji podczas VI Kongresu Obywatelskiego pt: „Jaki rozwój, jaka edukacja w XXI w. – Wielkie Przewartościowanie”, który odbędzie się 5 listopada na Politechnice Warszawskiej.
Można się zapisać do dnia 3 listopada br. na stronie: http://www.pfo.net.pl.
Dobry program i ciekawi paneliści. Polecam.
Danusia
W. Szwajkowski
14 października 2011 at 11:29W naszym kraju nie ma zapotrzebowania na talenty. Chyba, że do programów typu „Mam talent”, gdzie też nie talent decyduje, tylko scenariusz. Nie ma kultury społecznej wspierania talentów. Jaką więc motywację mają nauczyciele, żeby pomagać uczniom rozwijać talenty? Po co mają szukać na to sposobów? Jaką motywację mają uczniowie, żeby ujawniać talenty w kraju, gdzie nie konkuruje się na talenty i pracowitość, ale na dojścia, układy i umiejętność „podczepienia się” pod właściwego lidera?
Dlaczego tak wielkie poparcie w wyborach uzyskują partie wodzowskie, w których właśnie „podczepianie się” decyduje o karierze? Prawdopodobnie dlatego, że łatwiej „podczepić się” lub inaczej – służyć właściwej osobie, liczyć na rozgrywki personalne, niż poddać swoje (wątpliwe) kompetencje demokratycznej ocenie odpowiedniego gremium. Widocznie większość społeczeństwa akceptuje taki właśnie model relacji społecznych i budowania kariery, nie tylko w polityce, ale i w działalności zawodowej. Także w szkołach. Gdzie w tym modelu jest miejsce na talenty? System wspierania talentów, byłby z nim w dużym dysonansie.
Mamy gorący przykład. Dlaczego kandydata na marszałka sejmu wyznacza przewodniczący partii, a nie np. członkowie jej klubu parlamentarnego w tajnym głosowaniu? I jeszcze próbuje przekonywać społeczeństwo, że chodzi głównie o to, żeby była nim kobieta? A media i inni politycy, nawet z innych partii, zgodnym chórem trąbią, że ma do tego pełen tytuł, ponieważ to on zapewnił zwycięstwo wyborcze. Przykład obowiązującego „systemu wartości”, i „demokratycznych praktyk” niestety, idzie z góry. Także do szkół.
Można oczywiście uznać, że do umiejętnego i skutecznego „podczepiania się” też trzeba mieć talent. Może warto pomyśleć o wprowadzeniu takiego, pożytecznego, praktycznego przedmiotu? Idą przecież czasy kryzysu, który najlepiej przetrwają najsprytniejsi.
Wiesław Mariański
14 października 2011 at 18:25Danusiu.
Ad1. Z lenistwa napisałem „rodzimy się”. Nasz program składa się z mnóstwa czynników, zawiera elementy stałe i zmienne, obiektywne i subiektywne, wewnętrzne i zewnętrzne, biologiczne i społeczne. A szkoła chce sprowadzić nas do wspólnego mianownika i każdemu z nas nakazuje strzelać do jednakowej, wspólnej dla wszystkich tarczy z sześcioma polami.
Ad2. Dziękuję, zajrzę.
Ad3. Dziękuję, zarejestrowałem się. Właśnie zastanawiam się jakie motto mógłby mieć ten kongres.
Wiesław Mariański
14 października 2011 at 19:05Panie Witoldzie.
Podał Pan bardzo ciekawą i kontrowersyjną diagnozę: „Nie ma kultury społecznej wspierania talentów”.
Bo przecież co chwilę słyszymy o fundacjach wspierających utalentowaną młodzież, o konkursach i projektach szkolnych mających wyłonić i rozwinąć talenty. A z drugiej strony powszechna jest opinia, że o przyjęciu do pracy lub o awansie zawodowym nie decydują fachowość, predyspozycje, kompetencje, rzeczowość, doświadczenie ale układy i znajomości. Ciekawe co sądzą na ten temat utalentowani nauczyciele. Ja ciągle spotykam się z postulatem, że w szkołą powinni kierować i dyrektorować nauczyciele-liderzy. Dlaczego „powinni” ?
W.Szwajkowski
16 października 2011 at 20:37Panie Wiesławie, tak, są oczywiście fundacje i organizacje wspierające pożyteczne inicjatywy, w tym wspomagające rozwój talentów. Są wśród nich takie, które robią coś pożytecznego, ale jest też mnóstwo skupiających się na robieniu dobrego wrażenia i żerowaniu na publicznych pieniądzach. Sam wiele lat w świecie różnych takich organizacji się obracałem, poznałem regulujące je mechanizmy, ale przedstawianie wniosków wykracza poza formułę blogu. Mam też dawne doświadczenia jako młody kiedyś nauczyciel, który próbował wprowadzić w szkole jakieś korzystne dla procesu edukacyjnego zmiany, ale wymagające więcej nieco wysiłku od nauczycieli. Koledzy starsi nauczyciele zwyczajnie mnie pogonili! Nikt nawet nie podjął dyskusji. Może teraz jest inaczej?
danuta
15 października 2011 at 08:00Panowie W. Dajecie dość rewolucyjne propozycje. Chyba nie jestem na tyle utalentowana, aby za nimi podążać.
Z własnej praktyki mogę powiedzieć, że gdy byłam dyrektorką szkoły i chciałam wspólnie z innymi (demokratycznie) zarządzać to nikt tego oprócz mnie nie chciał. Właściciel szkoły wynajmował dyrektora i chciał mieć spokój, a nauczyciele nie chcieli brać odpowiedzialności- dzielić jej ze mną. Najczęściej słyszałam: „Chciałaś być dyrektorką – to teraz masz”
Talentu zarządzania na pewno nie mam.
Ale czy mnie tego ktoś uczył, rozwijał? Może to ie jest rola szkoły?
D
W.Szwajkowski
16 października 2011 at 20:48Pani Danuto. To przecież doskonały przykład ilustrujący problem! Brak społecznej akceptacji dla proponowanego przez Panią systemu współpracy, który mógłby ujawnić drzemiące w nauczycielach talenty, ale też obnażyłby ich brak u niektórych. Założę się, że byli wśród nauczycieli, tacy, którzy może chcieli współpracować z Panią, ale zostali skutecznie doprowadzeni do „porządku” przez nauczycieli zachowawczych, albo wręcz bali się ujawnić z poglądami. Znam przykład szkoły, gdy za krzywdzonym przez dyrektora i nauczycielu uczniem nie ujął się oficjalnie żaden nauczyciel, ale w prywatnych mailach i na prywatnych spotkaniach, na które go niektórzy nauczyciele zapraszali, udzielali mu poparcia i dodawali otuchy. Bardzo podobny mechanizm.
Danuta Sterna
18 października 2011 at 14:06Jak tu się wychylać?
Teraz uczniowie liceum im. Kuronia mają wraz ze swoimi nauczycielami za swoje.
A myślę, że mieli talent do nauczenia uczniów własnego myślenia.
Danusia
danuta
15 października 2011 at 08:03Jeszcze o rozwijaniu talentów w szkole. Mieliśmy poprzedni rok – Rok rozwijania talentów.
Czy ktoś robi ewaluację takiej akcji?
Czy rozliczmy środki w to włożone i wyciągamy wnioski na przyszłość?
D
stary
16 października 2011 at 07:45Rok rozwijania talentów
– dostałem godziny rewalidacji dla uczniów upośledzonych w stopniu lekkim
– znacznie okrojono godzimy dyrektorskie i przeznaczono głównie na dopełnienie ludziom do pensum
– godziny karciane przeznaczyłem na zajęcia wyrównawcze dla uczniów słabych (bardzo duże zapotrzebowanie)
– rozliczają nas z numeru uzyskanego stanina, więc na lekcji głównie się pracuje z uczniem „słabym” i zaniedbanym
– nagroda, które uczeń otrzymuje za zwycięstwo w konkursie przedmiotowym jest niewspółmierna do włożonej pracy, często dyplom + książka. W konkursach „firmowych” (np ppoż,) można się obłowić
– uczeń zdolny ma szerokie zainteresowania, chętnie pouczyłby się dodatkowo, ale… nie kosztem swojego czasu wolnego. W szkole już spędza zbyt dużo godzin ucząc się rzeczy mniej lub bardziej przydatnych.
– kółka zainteresowań robię dodatkowo na 8 lekcji (o zgrozo – za mało karcianych), Nie każdy może uczęszczać. Trzeba się zwolnić z innych zajęć (masz wolną wolę – Bóg Cię ukarze – to np religia), mieć zapewniony dowóz do domu itp.
– z kółek korzystają uczniowie miejscowi, ci, którzy nie dojeżdżają do szkoły. To tyle odnośnie wyrównywania szans
danuta
16 października 2011 at 11:03Dzięki za doniesienia z frontu.
Rozumiem, że rok talentów w większości pomagał uczniom utalentowanym w słabości?
„nagroda, które uczeń otrzymuje za zwycięstwo w konkursie przedmiotowym jest niewspółmierna do włożonej pracy, często dyplom + książka” – ciekawe jakie myślisz powinny być nagrody? Czy jesteś za nagrodami pieniężnymi? Jestem po konserwatorium profesora Bliklego, który przekonywał nas (mnie skutecznie) do zarządzania bez kar i nagród.
Nie wiem, czy dobrze odczytałam Twoje intencje, ale ja też jestem za indywidualizacją nauczania. Chciałabym, aby z lekcji każdy uczeń skorzystał na miarę swoich możliwości. To jest osobny bardzo ważny problem – INDYWIDUALIZACJA NAUCZANIA. Ciągle się o tym mówi, ale trudno ją wprowadzić. Czy w ogóle jest to możliwe?
Inny temat, to WYRÓWNYWANIE SZANS, następny temat do pogadania. Szczególnie trudny na wsi.
Jest trochę mitów w naszej edukacji, może jest czas, aby je zobaczyć?
Danusia
stary
16 października 2011 at 13:03Indywidualizacja nauczania ma sens wówczas, gdy jest mało uczniów w klasie. Moim zdaniem – około 15. Taką sytuację mam gdy grypa szaleje. Każdy pracuje dając z siebie wszystko, nauczyciel również.
Odnośnie konkursów.
W dzisiejszych czasach należy uczyć, że za dodatkowy wysiłek jest dodatkowa nagroda. Uczniowie kilkunastoletni już zarabiają w klubach sportowych niezłe pieniądze. Spory procent gimnazjalistów wolny czas poświęca na pracę zarobkową. Wielu można skłonić do wysiłku, takiego który się opłaca jeżeli jest dodatkowa nagroda.
Sami nauczyciele dali przykład. Gdyby stopień nauczyciela dyplomowanego nie był podparty sporą podwyżką, to zainteresowanych byłaby garstka. Pracę dla idei oraz czyny społeczne już przerabialiśmy.
Uczeń z politowaniem patrzy na nauczyciela – biedaka. Imponuje mu BMW, mercedes oraz wyjazdy zagraniczne. Naszym zadaniem jest nauczyć go, że opłaca się zdobywanie wiedzy.
Danuta Sterna
18 października 2011 at 14:01Ja może nie z tej epoki jestem i wolałabym, aby uczniowie się opłacało niematerialnie. Przecież za, że chodzi do kina nie płacą mu kasy, a chodzi.
D
Wiesław Mariański
16 października 2011 at 22:09Nieszczęśliwy nauczyciel ma niewielkie szanse na wychowanie szczęśliwych uczniów, szczęśliwy nauczyciel zaraża uczniów do bycia szczęśliwym.
Nauczyciel, który musi tłumić swoje talenty, nie ma okazji do ich ujawnienia i rozwinięcia, ma niewielkie szanse na odkrywanie, wspieranie i rozwijanie talentów swoich uczniów. Standardowa szkoła nie interesuje się talentami swoich nauczycieli. Ona wymaga od nich sprawnego wykonywania zadań i procedur, dostosowania się do wymagań góry, pracy na z góry określone wyniki, wypełnianie procedury awansu zawodowego i nie zadawania kłopotliwych pytań. Bo góra wie najlepiej.
Ostatni tekst Prof. Śliwerskiego: http://sliwerski-pedagog.blogspot.com/2011/10/najgorsze-ministerstwo-nie-tylko-w-tym.html
Danuta Sterna
18 października 2011 at 14:03Ha, utalentowany nauczyciel!!!!
Ciekawe jak taki wygląda, czy umie dużo, czy jest lubiany, a może dobrze wykłada?
Ciekawe?
Danusia
Devansh
24 maja 2012 at 17:43Człowiek wyjdzie na piwo, a tutaj kiknalaście komentarzy czeka na zaakceptowanie i odpowiedź. Już spieszę z wyjaśnieniami @ Kociamber:Zgadzam się. O ile nie liczyłem w CHIP-ie na porady praktyczne, o tyle był to jednak najlepszy magazyn ogf3lny o szeroko pojętym IT. Wyniki testf3w były wiarygodne (za darmo ISO się nie dostaje), a i można było coś ciekawego przeczytać o naszym grajdołku.@ StlasznyStlach:Świat anglojęzyczny to nie wszystko. Jeżeli zajmujesz się programowaniem czy grafiką, to wszystko Ci jedno dokumentacja i tak jest po angielsku, jak i większość sensownych miejsc do dyskusji. Jeżeli jednak obsługujesz jakieś urzędy czy jesteś w jakiś sposf3b zależny od pomysłf3w tworzonych w Polsce, to pozostaje tylko prasa polskojęzyczna.W tej chwili nie ma dobrego serwisu internetowego, ktf3ry zajmowałby się szeroko pojętą tematyką polskiego rynku IT i miał takie przebicie, jak prasa. Istniejące serwisy publikują tylko przedruki lub (co gorsza) zlepki przedrukf3w nie poparte żadną analizą czy wyjaśnieniem rozbieżności.O odpowiednikach oprogramowania nie będę pisał, podobnie jak o tworzeniu pisma masz tezę i dyskusja z nią nie ma sensu @ eRiX:Lab zostanie, bo jest potrzebny. Przynajmniej do następnych genialnych posunięć jakiegoś księgowego, bo wtedy sytuacja może się powtf3rzyć Zespołu szkoda, bo to kiknalaście lat ciężkiej pracy i budowania marki od zera. Reaktywacja dokonywana za rok czy dwa nie przywrf3ci stanu dzisiejszego, bo to nierealne. Jak znam życie, to księgowy miałby inne zdanie na ten temat @ shrew:1. Rewelacje prosto z redakcji CHIP-a od zaufanego źrf3dła 2. O oficjalnych notkach nic nie wiem, ale średnio mnie one interesują. Jak znam życie, to pojawi się coś we wstępniaku w CHIP-ie, gdzie będzie to opisane jako kolejny krok naprzf3d.3. Nie mam pojęcia. Ale absurdalne decyzje w sprawie CHIP-a były podejmowane już wcześniej. Gwoli jasności redakcja ma niewiele wspf3lnego z tym, co zarząd, księgowi i marketing robią z pismem.@ Inc:Ech, niefortunnie mi to sformułowanie wyszło ale pisałem na gorąco i byłem odrobinę zeźlony na kolejny absurd rodem z VBC. O PC Formacie wspomniałem, bo przeformatowaniu sprzedaż mu skoczyła do ponad 100 tysięcy sprzedanych egzemplarzy, a to przecież konkurencja Entera. Krążyły dość prawdopodobne informacje (tym razem rodem wprost z VBC), że Entera się zamknie, bo konkurowanie z nowym PCF nie ma sensu. Na szczęście w tym wypadku komuś w VBC zadrżała ręka i nie podpisał wyroku. Przynajmniej na razie @ SOCAR:Nie wiem, czy działania zarządu VBC są zrozumiałe ich nie rozumie żaden z moich rozmf3wcf3w, zajmujący się odrobinę prasą. O ile wiem, to wciąż nie skończyły się badania nad CHIP-em, a już postawiono diagnozę i to dość drastyczną.@ Lajkonik:Obniżenie ceny pisma nie przekłada się bezpośrednio na wzrost liczby czytelnikf3w. Jedno z pism obniżyło niedawno cenę o kilka złotych i odnotowało spadek sprzedaży o 30%. Czytelnicy doszli do wniosku, że za obniżką poszedł spadek jakości, choć pismo redagowali ci sami ludzie etc.@ Mauxicak:O ile teksty o technikaliach procesorf3w czy kart graficznych są uniwersalne i mogą powstawać nawet na środku Sahary, o tyle jest jeszcze sporo tematyki, ktf3ra musi być zlokalizowana. Niemcy nie mają większego pojęcia o specyfice polskiego rynku, o dostępności sprzętu, o branży internetowej etc. Pismo uboższe o te tematy nie ma dla mnie większego sensu, bo o technikaliach to sobie mogę poczytać w Necie.Zmiany w CHIP-ie nie oznaczają śmierci pisma, dlatego porf3wnania z Bajtkiem, Ramblerem, Secret Service i wieloma innymi nie mają większego sensu. Przynajmniej na razie