Szkoła dla mojego dziecka

Kilka moich młodych przyjaciółek z małymi dziećmi prosiło mnie o radę dotyczącą wyboru szkoły dla ich dzieci. Wspomnienie własnych czasów szkolnych już im się trochę zatarło w pamięci, ale przeważnie nie mają z tego czasu entuzjastycznych opinii. Teraz słyszą niepokojące wieści od znajomych, którzy już dzieci posłali do szkoły i zaczynają się bać o swoje pociechy.
Padają pytania:

  • Czy są dobre szkoły i które?
  • Na co zwracać uwagę obserwując szkołę – kandydatkę?
  • Czy lepiej szukać szkoły blisko domu, czy takiej w której są zajęcia pozalekcyjne?
  • O co pytać na zebraniu informacyjnym?
  • Czy wziąć kredyt i posłać dziecko do szkoły niepublicznej?
  • Czy zrezygnować z pracy i zacząć uczyć samemu dziecko w domu?


Dyrektorzy na zebraniach informacyjnych opowiadają cuda, obiecują wszystko. Jasne, zaplanowali pewną liczbę klas i teraz chcą zapewnić nauczycielom pracę i wypełnić zobowiązanie dane samorządowi. Ale już we wrześniu okazuje się, że rzeczywistość skrzeczy.
Nie mam pojęcia, które szkoły są dobre i nie wiem jak sobie zapewnić spełnienie obietnic dawanych w okresie uwodzenia przez szkołę – kandydatkę.
Moja wskazówka dla przyszłego pierwszoklasisty opiera się na przeświadczeniu, że dobra lub zła nie jest szkoła, a nauczycielki prowadzącej klasę. Od niej wszystko zależy, jeśli uda jej się zaskarbić względy dziecka, to ono chętnie będzie do szkoły chodziło i uczyło się.
Proponuję zaczaić się pod szkołą i zaczepiać rodziców trzecioklasistów, pytając o opinię o nauczycielce. Nauczyciele trzeciej klasy za rok przejmą następne klasy pierwsze. Jeśli teraz dobrze uczą i są ludzcy, to za rok pewnie się nie zepsują. Jakie pytania zadać rodzicom trzecioklasisty?

  • Czy Pani lubi dzieci?
  • Czy dziecko chętnie chodzi do szkoły?
  • Czy pani rozmawia z rodzicami, czy wspólnie z nimi ustala, jak dziecku pomóc?
  • Czy pani krzyczy na dzieci?
  • Czy trzeba siedzieć w ławce większość czasu lekcji?
  • Czy pani wychodzi czasami z dziećmi ze szkoły?
  • Czy ma pretensję do rodziców i dziecka?
  • Czy zatrzymuje się z realizacją programu, gdy dzieci nie rozumieją? Czy tłumaczy?
  • Ile czasu dziecko odrabia lekcje w domu?

Potem trzeba zrobić wywiad, czy nasza fajna Pani na pewno weźmie klasę pierwszą.
I teraz najtrudniejsza sprawa – załatwić obietnicę, że dziecko zostanie przyjęte do klasy właśnie tej pani.
Mamy na ten proces cały rok, bo jest dopiero wrzesień. Więc jest też nadzieja, że się uda.
Jeśli tak, to prawdopodobnie mamy trzy lata względnego spokoju. Ale to są ostanie lata spokoju, bo w czwartej klasie nasze dziecko będzie miało kilku nauczycieli, częściowo dobrych, ale częściowo przypadkowych. Potem już nie ma spokoju do matury.
Jeśli macie jakieś inne sposoby na wybór „dobrej” szkoły to podzielcie się z zaniepokojonymi matkami przyszłych pierwszoklasistów.

5 komentarzy

  • avatar

    Janina Huterska- Górecka

    21 września 2011 at 22:04

    Ważne pytania, Pani Danusiu.
    Ważne, by „Pani” w szkole była ciepła, wrażliwa i troskliwa.
    Proponuję, by wiele z tych pytań rodzic także skierował do siebie:
    – czy będę współpracował ze szkołą i nauczycielem?
    – czy mam czas dla dziecka i jego potrzeb?
    – czy jeśli zdarzą się sprawy trudne, niepokojące, będę gotowy do wspólnego dociekania, poszukiwania rozwiązań, czy tylko „obwiniał” szkołę?
    – jak skorzystam, jako rodzic z danego mi prawa „wpływania” na sprawy dzieci w szkole?
    Współ-działanie, w klimacie wzajemnego rozumienia oczekiwań i potrzeb całej triady.
    I będzie dobrze.

  • avatar

    danuta

    21 września 2011 at 22:34

    Pewnie, ja zakładam, że rodzice poszukujący już wyjściowo odpowiedzieli sobie na te pytania. Ale faktycznie może potraktowali je powierzchownie.
    Rola rodziców w szkole to bardzo zabagniona sprawą w Polsce.
    Obie strony czują się przedmiotami, a nie podmiotami.
    D

  • avatar

    AgaD

    22 września 2011 at 11:11

    Jako zaniepokojona matka obecnej pierwszoklasistki mam pytanie – nawiązując do komentarza pani Janiny: w jaki sposób jako rodzic mogę współpracować ze szkołą? Jak realnie mogę wpływać na to co się w niej dzieje?
    Może ktoś ma pomysły?

  • avatar

    Janina Huterska- Górecka

    23 września 2011 at 08:16

    Pani Ago – z tytułu litery prawa (statut szkoły), rodzice mają wielkie możliwości. W praktyce bywa różnie.
    Kilka dni temu zwierzyła mi się mama gimnazjalistki -„Na pierwszym zebraniu usłyszałam, że klasa jest okropna, że są kłopoty”. Po czym opowiedziała, że zadała pytanie „a co pani może powiedzieć o nich (dzieciach) dobrego?” Wcześniej, w szkole podstawowej jej córki, tak postawione pytanie było początkiem zmian w przebiegu spotkań nauczyciela z rodzicami.
    Myślę, że nie ma innej drogi, jak korzystając z prawa, uczestniczyć w życiu dziecka w szkole. Obserwować, pytać, mówić, nie zgadzać się na to, co krzywdzi i boli. Pomagać w tym, co dobre.
    Z praktyki wiem, że nie ma innej drogi jak wzajemne rozumienie i porozumiewanie się. Do tego trzeba spotkań i dobrej woli.
    Najlepiej, pytanie – jak mogę współpracować ze szkołą zadać bezpośrednio w szkole.Jako dyrektor przedszkola, cieszyłam się z otwartej postawy rodzica.

Dodaj komentarz