Pierwsze wiadomości ze szkoły

Wiele dzieci moich znajomych poszło pierwszy raz do szkoły lub przedszkola. Niestety docierają do mnie smutne wieści. Oto kilka przykładów:

  • Chłopiec 6 letni – Po powrocie ze szkoły pierwszego dnia, siedział w kacie i do nikogo się nie odzywał, dopiero wieczorem wypowiedział jedno zdanie – Pani cały czas krzyczy.
  • Mama trzylatka (bliźniaka) dostaje wiadomość 2 września, że dziecko ma bóle brzucha i temperaturę. Zabiera synów do domu. Gorączka mija. Następnego dnia obaj sygnalizują bóle brzucha.
  • Wychowawczyni sześciolatka do matki i dziecka – On się nie nadaje, nie umie usiedzieć w ławce.
  • Piątoklasistka – Mamo, czy z jedynką z angielskiego da się zdać? Bo ja na pewno będę miała jedynkę, Pani mi to powiedziała.
  • Piątoklasista – Mamo Pani zaczęła potęgi, ja nie wiem co to jest, nie rozumiem o co chodzi.
  • Mama prowadzi córkę 6-letnią do szkoły. Zamiast obiecanej sali na uboczu, małych ławek i niskich umywalek, normalna klasa szkolna – Obiecywaliśmy, ale zabrakło miejsca.

itd.
Może zastanówmy się jeszcze raz : Po co szkoła?

4 komentarze

  • avatar

    Janina Huterska- Górecka

    12 września 2011 at 11:17

    Niezwykle smutne. A, że prawdziwe – boli!
    Najprostsza- i kąśliwo -złośliwa odpowiedź na pytanie „po co szkoła”, byłaby: „po to, by nauczyciel miał pracę”. Przepraszam.
    A przecież nie o to chodzi.
    Jako stary praktyk (30 lat pracy z dziećmi w przedszkolu) i miłośnik swego zawodu, bardzo ubolewam nad losem 6 latków w szkole.I nie dlatego, bym uważała, iż są za małe, aby się uczyć. Wprost przeciwnie. Mają dziki pęd do poznawania i dowiadywania się jak najwięcej. Ale chcą to robić w sposób przydany im z natury – w ruchu, zabawie, spieraniu się z drugim, poczuciu bezpieczeństwa, że popełnianie błędów jest rzeczą normalną i „Pani” nie będzie krzyczała.
    Temu, niestety, nie służą zawsze, tak samo ustawione trzy rzędy ławek i frontalne nauczanie. Z moich doświadczeń z nauczycielkami edukacji wczesnoszkolnej wynika, że nie wyobrażają sobie, by mogło być inaczej. I każdego „kręcącego” się w ławce 6 -latka okrzyczą i wyślą do psychologa jako nadpobudliwca.
    W ubiegłym roku szkolnym (!), w jednej ze szkół podstawowych nauczycielki w I-III przekonywały mnie,że zabranie ocen liczbowych na rzecz oceny opisowej – to błąd, bo rodzice i dzieci chcą wiedzieć „na ile umie”!!! I tu jest dalej złośliwa odpowiedź na pytanie – „po co szkoła” – „żeby stawiała oceny”.
    Szanowna Pani Danusiu – proszę się „sklonować” i być w każdej polskiej szkole – a przynajmniej w I-III. Wzmocnione Pani ocenianiem kształtującym, w starszych klasach dzieci umiałyby wyegzekwować prawo do uczenia się, a nie tylko bycia nauczanym, prawo do wiary we własne siły i możliwości zbudowane wiarą i ufnością nauczyciela w ich moc sprawczą.
    Pozdrawiam cieplutko
    Nina

  • avatar

    Danusia

    14 września 2011 at 12:05

    Witam
    Jak się cieszę, że jest nas więcej!
    ad I „każdego „kręcącego” się w ławce 6 -latka okrzyczą i wyślą do psychologa jako nadpobudliwca” – to jakaś plaga. W USA każdemu „podejrzanemu” dają środki psychotropowe. I wszyscy się z tym zgadzają, a firmy farmaceutyczne się bogacą. W wakacje odwiedził mnie w pracowni ceramicznej 7 – letni chłopczyk z USA. Siedział i robił w glinie przez 2 godziny. Mama powiedziała mi, że ma z nim kłopoty i jest w specjalnej klasie dla ADHD. Dlaczego – pytam. Mama: Nauczycielka powiedziała, że on jak się nudzi, to wyjmuje książkę i czyta?
    ad II: „nauczycielki w I-III przekonywały mnie,że zabranie ocen liczbowych na rzecz oceny opisowej – to błąd”. To wszystko z serii – świat jest podły i najlepiej od urodzenia dziecko w tę podłość wdrażać.
    Ale my Pani Nino wiemy, że świat jest świetny, że warto współpracować i cieszyć się razem z uczniami z nich i z samego siebie.
    Dziękuję bardzo za wpis, będę się nim cieszyć jeszcze długo.
    Danusia

  • avatar

    Wiesław Mariański

    14 września 2011 at 20:44

    Dlaczego dzieci narażone są na ból brzucha ? Bo nauczyciel też ma taki ból. Ciągle pracuje pod presją zarządzeń, procedur, wymagań, pośpiechu, rankingu, Najważniejszym czasownikiem w szkole jest „musieć”.
    Odnoszę wrażenie, że narasta dehumanizacja szkoły. Nauczyciel i szkoła pracują bez wizji i bez wyższych celów. Szkoła jest wypełniona koniecznymi działaniami, które są podporządkowane jednemu celowi – szybko zrealizować program i uzyskać wysoką średnią. No i nie podpaść władzy. Dlatego „Pani krzyczy”.

Dodaj komentarz