Mam wiele niesamowitych zdarzeń w moim życiu i właśnie tutaj w Birmie znowu mnie coś niecodziennego spotkało. Przyjechałam tu w odwiedziny do mojej córki i z myślą, aby pisać nową książkę o ocenianiu kształtującym.
Ale zacznę chronologicznie. Ponad 20 lat temu uczyłam przez dwa lata matematyki licealistę Szymona. Klasa Szymona nie była specjalnie zainteresowana matematyką szkolną, była to klasa plastyczna. Jak zawsze lubiłam swoich uczniów bez względu na to, czy przykładali się do nauki, czy nie. Zapamiętałam Szymona jako bardzo żywego, kulturalnego człowieka. Jak sięgnę pamięcią w tamten czas, to przypominam sobie miłe rozmowy z uczniami i pewną nić porozumienia. Polegała ona na tym, że ja nie chciałam ich dyscyplinować matematyką, a oni starali się jak mogli zadowolić moje minimalne wymagania. Przyświecała mi już wtedy zasada: przede wszystkim nauczając matematyki – nie szkodzić człowiekowi.
Niestety moje losy potoczyły się tak, że po dwóch latach odeszłam ze szkoły, w której uczył się Szymon. Po pewnym czasie uczniowie, wtedy już absolwenci, zaprosili mnie na spotkanie wspomnieniowe. Wtedy dowiedziałam się, że Szymon został muzykiem i pięknie śpiewa. Poprosiłam, aby zawiadomił mnie o koncercie, jeśli taki będzie miał w planie. Po kilku latach otrzymałam zawiadomienie i razem z moją koleżanka poszłam na mały koncert Szymona. Szymon mnie poznał i cieszył się, że przyszłam, przedstawił mnie swojemu znajomemu w ten sposób: To jest pani od matematyki, która mnie nie w szkole nie skrzywdziła.
Sprawiło mi to wielką przyjemność, największą jaką mogłam otrzymać, bo zawsze zależało mi na tym, aby nie używać matematyki, jako narzędzia kary. Chciałam, aby moi uczniowie nie mówili, jak niestety większość dorosłych osób: Matematyka, okropne wspomnienia, nic nie umiałem i ogromnie się bałem.
Po koncercie „widywałam” Szymona na facebooku.
A teraz jestem w Birmie i zamieszczam na facebooku zdjęcia i rysunki z zagadkami. Poznałam tu młodą przyjaciółkę mojej córki – Anię, która wykłada na Uniwersytecie w Yangon. Wczoraj poszłyśmy na masaż birmański, a potem na uliczny targ. Zrobiłyśmy zdjęcia i Ania zamieściła je na facebooku podpisując, że jej towarzyszyłam. Po chwili ukazał się komentarz Szymona do wpisu Ani:
Co Ty wyrabiasz z moją ukochaną Panią od funkcji gdzieś na końcu świata?!? SZOK!
Pani Danuto najserdeczniejsze serdeczności z suszą płynącej ojczyzny!
Nawet nie umiem opowiedzieć, jak się ucieszyłam, przede wszystkim dlatego, że Szymon napisał o matematyce – nauka o funkcjach, ja też tak sądzę, musiało to jakoś przez moje nauczanie do niego przeniknąć. To jest mój WIELKI sukces. Nie to, czy Szymon umie rozwiązywać zadania z trygonometrii (bo jak się spodziewam, jeśli nawet umiał, to już teraz nie potrafi i wcale mu to w karierze muzycznej nie jest potrzebne), tylko to, że zapamiętał, że na matematyce było o funkcjach!!!
Wszystkim nauczycielom życzę takich przeżyć po latach.
Czego szukasz?
Random Post
Search
Starsze
6 komentarzy
Beata
27 sierpnia 2015 at 09:13Ale fajna historia 🙂
Beata
27 sierpnia 2015 at 09:13Ale fajna historia 🙂
Małgorzata Ostrowska
30 sierpnia 2015 at 21:20Danusiu, cała TY! :).
Nauczyciele wywierają większy wpływ na swoich uczniów, niż myślą.
Małgorzata Ostrowska
30 sierpnia 2015 at 21:20Danusiu, cała TY! :).
Nauczyciele wywierają większy wpływ na swoich uczniów, niż myślą.
Maria Lewandowska
31 sierpnia 2015 at 01:07Przed chwilą obejrzałam spotkanie Jacka Strzemiecznego w TVN24. Po wysłuchaniu programu stwierdziłam Danusiu, że Twój wpis porusza istotną kwestię – rolę nauczyciela przygotowującą dzieci, młodzież do bycia i życia w społeczności, w społeczeństwie.
Właśnie dialog, rozmowy, a nie dyscyplinowanie mogą pomóc naszej dzisiejszej szkole. Wtedy łatwiej, by dzieci zapamiętały, by się uczyły i po latach powiedziały tak jak Szymon Tobie, że pamiętają o czym się uczyły.
Bo istotnie – by szkoła nie była nudna, by była miejscem do którego chce się iść, w której chce się uczyć jest potrzeba dialogu, rozmów nauczyciela z uczniami. Wówczas szkoła stanie się miejscem, w którym uczeń będzie przebywał z radością.
Kiedy jest radość, wzajemne zaufanie i zrozumienie łatwiej o to, że uczeń będzie wiedział czego chce się uczyć i o czym się uczy…
Maria Lewandowska
31 sierpnia 2015 at 01:07Przed chwilą obejrzałam spotkanie Jacka Strzemiecznego w TVN24. Po wysłuchaniu programu stwierdziłam Danusiu, że Twój wpis porusza istotną kwestię – rolę nauczyciela przygotowującą dzieci, młodzież do bycia i życia w społeczności, w społeczeństwie.
Właśnie dialog, rozmowy, a nie dyscyplinowanie mogą pomóc naszej dzisiejszej szkole. Wtedy łatwiej, by dzieci zapamiętały, by się uczyły i po latach powiedziały tak jak Szymon Tobie, że pamiętają o czym się uczyły.
Bo istotnie – by szkoła nie była nudna, by była miejscem do którego chce się iść, w której chce się uczyć jest potrzeba dialogu, rozmów nauczyciela z uczniami. Wówczas szkoła stanie się miejscem, w którym uczeń będzie przebywał z radością.
Kiedy jest radość, wzajemne zaufanie i zrozumienie łatwiej o to, że uczeń będzie wiedział czego chce się uczyć i o czym się uczy…