Wywiad z osadzonym*

  • Ile dostałeś?
  • Rok, ale mogą przedłużyć1
  • Za co?
  • Tego nie wiem, nie dali wglądu w akta2.
  • Podobno wszyscy skazani pochodzą z jakiegoś feralnego rocznika. Tak mówią w mediach i w ministerstwach.
  • Takie zdanie mnie zadziwia, bo urąga ono wiedzy statystycznej, ale pewnie jestem niedouczony.
  • Mówią, że sami jesteście sobie winni, bo wam się po prostu nie chciało.
  • No wiesz, mnie się bardzo chciało, nie chciałem być przecież skazany.
  • Są dowody na to, że wam się nie chciało.
  • Jakie?
  • Nie wykonywaliście bardziej skomplikowanych obowiazków3.
  • Bardzo chciałem, ale nie wiedziałem jak.
  • Acha to was przełożeni nie nauczyli? Słyszałem, że im się nie chciało waszego rocznika uczyć4.
  • Mój przełożony starał się jak zawsze, to fajny facet, lubi uczyć i nawet po lekcjach z nami zostawał. Czy to możliwe, że akurat naszego rocznika nie chciało im się uczyć?
  • No to jednak dlaczego was osądzili?
  • Może w tym roku zmienili sędziów i oni wymyślili trudniejsze wymagania?
  • Pudło, stale są ci sami wielcy sędziowie5.
  • Masz żal? Będziesz wnosił apelację?
  • Od wyroku nie ma apelacji.
  • Rok mały wyrok, zapomnisz z czasem.
  • Co to jest rok dla wielkich sędziów, ale dla mnie to dużo i żal, że inni już są dalej.

Maturzysta 2014, który nie zdał matury z matematyki*

  1. Maturę można poprawiać za rok, bez matury nie można zacząć studiować.
  2. Zdający maturę nie może mieć wglądu w swoja prace, jeśli sprawdzający się pomylił, to zdający nic nie może z tym zrobić.
  3. Maturzyści nie zabierali się za zadania otwarte, co podobno jest dowodem, że im się ….nie chciało ich rozwiązywać.
  4. Winą za niezdane matury obarcza się leniwych nauczycieli.
  5. Zadania maturalne co roku wymyśla ta sama komisja egzaminacyjna.

72 komentarze

  • avatar

    Xawer

    23 lipca 2014 at 00:14

    Nie, to nie jest wywiad z osadzonym.
    On ten rok przygotowań do powtórnej matury spędzi w wolnościowych warunkach, a może uzna, że nie warto i zajmie się czymś, co go bardziej interesuje niż logarytmy i procenty.
    Ale inni właśnie dostają 12 lat bez wyroku — za grzech pierworodny.
    Tyle, że oni, by dostać taki sam świstek maturalny, będa musieli przygotowywać się nie u siebie w domu, ale odsiedując kolejne 12 lat w celach, znaczy klasach, gdzie więzienny apel poranny sprawdzający, czy nikt nie uciekł, urządza im się nie raz dziennie, ale co godzinę.

  • avatar

    Xawer

    23 lipca 2014 at 00:14

    Nie, to nie jest wywiad z osadzonym.
    On ten rok przygotowań do powtórnej matury spędzi w wolnościowych warunkach, a może uzna, że nie warto i zajmie się czymś, co go bardziej interesuje niż logarytmy i procenty.
    Ale inni właśnie dostają 12 lat bez wyroku — za grzech pierworodny.
    Tyle, że oni, by dostać taki sam świstek maturalny, będa musieli przygotowywać się nie u siebie w domu, ale odsiedując kolejne 12 lat w celach, znaczy klasach, gdzie więzienny apel poranny sprawdzający, czy nikt nie uciekł, urządza im się nie raz dziennie, ale co godzinę.

  • avatar

    Xawer

    23 lipca 2014 at 00:14

    Nie, to nie jest wywiad z osadzonym.
    On ten rok przygotowań do powtórnej matury spędzi w wolnościowych warunkach, a może uzna, że nie warto i zajmie się czymś, co go bardziej interesuje niż logarytmy i procenty.
    Ale inni właśnie dostają 12 lat bez wyroku — za grzech pierworodny.
    Tyle, że oni, by dostać taki sam świstek maturalny, będa musieli przygotowywać się nie u siebie w domu, ale odsiedując kolejne 12 lat w celach, znaczy klasach, gdzie więzienny apel poranny sprawdzający, czy nikt nie uciekł, urządza im się nie raz dziennie, ale co godzinę.

  • avatar

    Xawer

    23 lipca 2014 at 16:49

    Jeśli ten skazaniec nie zdał tylko z matematyki, to dostał tylko dwa miesiące prac społecznych, może poprawiać w sierpniu. Żeby musieć czekać rok, to trzeba oblać dwa przedmioty.
    Wiele badziewnych uczelni zorganizowało dla tych, co ulali tylko matematykę, warunkową rekrutację albo zapowiada dodatkową rekrutację we wrześniu, więc jeśli poprawią, to roku nie stracą. A na pierwszoligowe uniwersytety i tak by się nie dostali z maturą zdaną poniżej połowy.
    Niektóre najbardziej pazerne na każdego studenta pseudouczelnie urządziły nawet nabór na roczne „kursy przygotowawcze” (różnie się to nazywa), po których będzie można (mając już maturę) zapisać się na studia od razu na drugi rok. Min. Lena Kolarska-Bobińska nie może się zdecydować, czy ma tolerować takie praktyki, czy nie i wypowiada się o nich wyjątkowo pokrętnie.
    Zadania maturalne skomentowałem: http://osswiata.pl/stojda/2014/05/06/matematyka-na-maturze-2014/

  • avatar

    Xawer

    23 lipca 2014 at 16:49

    Jeśli ten skazaniec nie zdał tylko z matematyki, to dostał tylko dwa miesiące prac społecznych, może poprawiać w sierpniu. Żeby musieć czekać rok, to trzeba oblać dwa przedmioty.
    Wiele badziewnych uczelni zorganizowało dla tych, co ulali tylko matematykę, warunkową rekrutację albo zapowiada dodatkową rekrutację we wrześniu, więc jeśli poprawią, to roku nie stracą. A na pierwszoligowe uniwersytety i tak by się nie dostali z maturą zdaną poniżej połowy.
    Niektóre najbardziej pazerne na każdego studenta pseudouczelnie urządziły nawet nabór na roczne „kursy przygotowawcze” (różnie się to nazywa), po których będzie można (mając już maturę) zapisać się na studia od razu na drugi rok. Min. Lena Kolarska-Bobińska nie może się zdecydować, czy ma tolerować takie praktyki, czy nie i wypowiada się o nich wyjątkowo pokrętnie.
    Zadania maturalne skomentowałem: http://osswiata.pl/stojda/2014/05/06/matematyka-na-maturze-2014/

  • avatar

    Xawer

    23 lipca 2014 at 16:49

    Jeśli ten skazaniec nie zdał tylko z matematyki, to dostał tylko dwa miesiące prac społecznych, może poprawiać w sierpniu. Żeby musieć czekać rok, to trzeba oblać dwa przedmioty.
    Wiele badziewnych uczelni zorganizowało dla tych, co ulali tylko matematykę, warunkową rekrutację albo zapowiada dodatkową rekrutację we wrześniu, więc jeśli poprawią, to roku nie stracą. A na pierwszoligowe uniwersytety i tak by się nie dostali z maturą zdaną poniżej połowy.
    Niektóre najbardziej pazerne na każdego studenta pseudouczelnie urządziły nawet nabór na roczne „kursy przygotowawcze” (różnie się to nazywa), po których będzie można (mając już maturę) zapisać się na studia od razu na drugi rok. Min. Lena Kolarska-Bobińska nie może się zdecydować, czy ma tolerować takie praktyki, czy nie i wypowiada się o nich wyjątkowo pokrętnie.
    Zadania maturalne skomentowałem: http://osswiata.pl/stojda/2014/05/06/matematyka-na-maturze-2014/

  • avatar

    Xawer

    23 lipca 2014 at 20:16

    A tak poważniej: ta katastrofa maturalna była nieukniona, prędzej czy później musiało to nastąpić.
    To efekt państwowej propagandy, że „społeczeństwo przyszłości” wymaga, by każdy miał ukończone studia, presji na współczynnik scholaryzacji i zepchnięcia szkolnictwa zawodowego na margines.
    Sądzę, że ta oblana matura, to w większości przypadków nie wyrok, by stracić rok, ale raczej wybawienie, by nie tracić trzech lat na zrobienie licencjatu z politologii albo marketingu i zarządzania w jakiejś Prywatnej Wyższej Szkole Tego i Owego, po którym można zostać najwyżej kelnerem w podrzędnej restauracji (by być kelnerem w Sowie i Przyjaciołach, trzeba mieć trochę pojęcia o elektronice i akustyce).
    Do tego kelnerowania nie potrzeba licencjatu ani matury.
    Tak na prawdę, to ci skazańcy marnowali już ostatnie co najmniej 3 lata – które z większym pożytkiem dla siebie i mniejszym obrzydzeniem do szkoły, wciskającej im logarytmy, mogliby spędzić w gastronomicznej zawodówce.
    Można na matury wybrzydzać (sam to robię ostrzej, niż ktokolwiek z nas), że są głupie, sprawdzają nie to, co powinny, demoralizują i ukierunkowuja uczenie i uczenie się pod egzaminy, a jako przepustka na studia są dużo gorsze od egzaminów wstępnych, jakie moje pokolenie jeszcze pamięta.
    Trzeba jednak jednocześnie zauważyć, że ktoś, kto oblewa taką maturę z dwóch przedmiotów, albo jest wyjątkowo zbuntowanym ekscentrykiem (taki raczej by do niej w ogóle nie przystępował), albo nie nadaje się do studiowania i późniejszego funkcjonowania w jakimkolwiek inteligenckim zawodzie.
    I nie ma tu nad czym płakać i ubolewać: nawet w naszym wspaniałym XXI wieku jest dużo więcej miejsc pracy dla kelnerów i kasjerek, niż dla lekarzy i inżynierów. I nic nie wskazuje, by miało się to zmienić. Kelnerzy i kasjerki nie muszą mieć ani matur ani licencjatów.
    A matury zdała ponad połowa — i teraz większość z nich pójdzie na badziewne pseudostudia i będzie marnować kolejne lata, na udawanie, że studiują, by dostać licencjacki dyplom, z którym będą mieli kłopot, żeby dostać posadę choćby sprzedawcy w sklepie ze spodniami.

    • avatar

      Robert Raczyński

      24 lipca 2014 at 11:09

      To, że coś się wysypało dopiero teraz jest dziwne… Od wielu lat obserwuję ludzi, którzy wybierają się do liceów, robią matury, a, gdyby było to możliwe, nie powinni nawet ukończyć gimnazjów. Można to tłumaczyć jedynie manipulowaniem poziomem trudności po egzaminach próbnych. Pytanie, co się stało, że w tym roku zdecydowano odstąpić od schematyzmu i zaryzykować z opłakanym skutkiem.

  • avatar

    Xawer

    23 lipca 2014 at 20:16

    A tak poważniej: ta katastrofa maturalna była nieukniona, prędzej czy później musiało to nastąpić.
    To efekt państwowej propagandy, że „społeczeństwo przyszłości” wymaga, by każdy miał ukończone studia, presji na współczynnik scholaryzacji i zepchnięcia szkolnictwa zawodowego na margines.
    Sądzę, że ta oblana matura, to w większości przypadków nie wyrok, by stracić rok, ale raczej wybawienie, by nie tracić trzech lat na zrobienie licencjatu z politologii albo marketingu i zarządzania w jakiejś Prywatnej Wyższej Szkole Tego i Owego, po którym można zostać najwyżej kelnerem w podrzędnej restauracji (by być kelnerem w Sowie i Przyjaciołach, trzeba mieć trochę pojęcia o elektronice i akustyce).
    Do tego kelnerowania nie potrzeba licencjatu ani matury.
    Tak na prawdę, to ci skazańcy marnowali już ostatnie co najmniej 3 lata – które z większym pożytkiem dla siebie i mniejszym obrzydzeniem do szkoły, wciskającej im logarytmy, mogliby spędzić w gastronomicznej zawodówce.
    Można na matury wybrzydzać (sam to robię ostrzej, niż ktokolwiek z nas), że są głupie, sprawdzają nie to, co powinny, demoralizują i ukierunkowuja uczenie i uczenie się pod egzaminy, a jako przepustka na studia są dużo gorsze od egzaminów wstępnych, jakie moje pokolenie jeszcze pamięta.
    Trzeba jednak jednocześnie zauważyć, że ktoś, kto oblewa taką maturę z dwóch przedmiotów, albo jest wyjątkowo zbuntowanym ekscentrykiem (taki raczej by do niej w ogóle nie przystępował), albo nie nadaje się do studiowania i późniejszego funkcjonowania w jakimkolwiek inteligenckim zawodzie.
    I nie ma tu nad czym płakać i ubolewać: nawet w naszym wspaniałym XXI wieku jest dużo więcej miejsc pracy dla kelnerów i kasjerek, niż dla lekarzy i inżynierów. I nic nie wskazuje, by miało się to zmienić. Kelnerzy i kasjerki nie muszą mieć ani matur ani licencjatów.
    A matury zdała ponad połowa — i teraz większość z nich pójdzie na badziewne pseudostudia i będzie marnować kolejne lata, na udawanie, że studiują, by dostać licencjacki dyplom, z którym będą mieli kłopot, żeby dostać posadę choćby sprzedawcy w sklepie ze spodniami.

    • avatar

      Robert Raczyński

      24 lipca 2014 at 11:09

      To, że coś się wysypało dopiero teraz jest dziwne… Od wielu lat obserwuję ludzi, którzy wybierają się do liceów, robią matury, a, gdyby było to możliwe, nie powinni nawet ukończyć gimnazjów. Można to tłumaczyć jedynie manipulowaniem poziomem trudności po egzaminach próbnych. Pytanie, co się stało, że w tym roku zdecydowano odstąpić od schematyzmu i zaryzykować z opłakanym skutkiem.

  • avatar

    Xawer

    23 lipca 2014 at 20:16

    A tak poważniej: ta katastrofa maturalna była nieukniona, prędzej czy później musiało to nastąpić.
    To efekt państwowej propagandy, że „społeczeństwo przyszłości” wymaga, by każdy miał ukończone studia, presji na współczynnik scholaryzacji i zepchnięcia szkolnictwa zawodowego na margines.
    Sądzę, że ta oblana matura, to w większości przypadków nie wyrok, by stracić rok, ale raczej wybawienie, by nie tracić trzech lat na zrobienie licencjatu z politologii albo marketingu i zarządzania w jakiejś Prywatnej Wyższej Szkole Tego i Owego, po którym można zostać najwyżej kelnerem w podrzędnej restauracji (by być kelnerem w Sowie i Przyjaciołach, trzeba mieć trochę pojęcia o elektronice i akustyce).
    Do tego kelnerowania nie potrzeba licencjatu ani matury.
    Tak na prawdę, to ci skazańcy marnowali już ostatnie co najmniej 3 lata – które z większym pożytkiem dla siebie i mniejszym obrzydzeniem do szkoły, wciskającej im logarytmy, mogliby spędzić w gastronomicznej zawodówce.
    Można na matury wybrzydzać (sam to robię ostrzej, niż ktokolwiek z nas), że są głupie, sprawdzają nie to, co powinny, demoralizują i ukierunkowuja uczenie i uczenie się pod egzaminy, a jako przepustka na studia są dużo gorsze od egzaminów wstępnych, jakie moje pokolenie jeszcze pamięta.
    Trzeba jednak jednocześnie zauważyć, że ktoś, kto oblewa taką maturę z dwóch przedmiotów, albo jest wyjątkowo zbuntowanym ekscentrykiem (taki raczej by do niej w ogóle nie przystępował), albo nie nadaje się do studiowania i późniejszego funkcjonowania w jakimkolwiek inteligenckim zawodzie.
    I nie ma tu nad czym płakać i ubolewać: nawet w naszym wspaniałym XXI wieku jest dużo więcej miejsc pracy dla kelnerów i kasjerek, niż dla lekarzy i inżynierów. I nic nie wskazuje, by miało się to zmienić. Kelnerzy i kasjerki nie muszą mieć ani matur ani licencjatów.
    A matury zdała ponad połowa — i teraz większość z nich pójdzie na badziewne pseudostudia i będzie marnować kolejne lata, na udawanie, że studiują, by dostać licencjacki dyplom, z którym będą mieli kłopot, żeby dostać posadę choćby sprzedawcy w sklepie ze spodniami.

    • avatar

      Robert Raczyński

      24 lipca 2014 at 11:09

      To, że coś się wysypało dopiero teraz jest dziwne… Od wielu lat obserwuję ludzi, którzy wybierają się do liceów, robią matury, a, gdyby było to możliwe, nie powinni nawet ukończyć gimnazjów. Można to tłumaczyć jedynie manipulowaniem poziomem trudności po egzaminach próbnych. Pytanie, co się stało, że w tym roku zdecydowano odstąpić od schematyzmu i zaryzykować z opłakanym skutkiem.

  • avatar

    Xawer

    24 lipca 2014 at 11:57

    Właśnie nie widzę tego odstąpienia od schematyzmu!
    Poważnie zmieniła się tylko matura rozszerzona, ale to nie na niej poległy te tłumy.
    Bądź królikiem doświadczalnym, czyli maturzystą o niematematycznym i niepolitechnicznym nastawieniu. Spróbuj rozwiązać podstawową maturę z matematyki tegoroczną i zeszłoroczną (arkusze do wzięcia ze strony cke.edu.pl). Ja między nimi nie widzę istotnej różnicy w poziomie trudności, przynajmniej w zadaniach zamkniętych. Z otwartych zniknęła żenada zadań typu „odczytaj z wykresu największą wartość funkcji”, ale zamknięte są bardzo podobne, może tylko te wyrażenia do poupraszczania są odrobinkę bardziej skomplikowane — trzeba wymnożyć trzy czynniki, a nie dwa.
    Tegoroczne są w mojej ocenie troszkę bardziej pracochłonne, ale nie trudniejsze. Nie sądzę, żeby ta pracochłonność zaważyła — nikt, kto ma pojęcie jak zabrać się za takie zadania nie odbije się od limitu czasu.
    Sądzę, że raczej zmieniło się nastawienie uczniów i nauczycieli licealnych, którzy spodziewali się, że kolejna zmiana regulaminu matur, wiązać się będzie z kolejnym obniżeniem poziomu wymagań (jak to było ze wszystkimi poprzednimi zmianami matur), a tu się przeliczyli i poziom zadań pozostał taki sam.
    Ale oceń sam ze swojej perspektywy, czy rzeczywiście tegoroczne nie są istotnie trudniejsze — ja mogę tego nie zauważać.

  • avatar

    Xawer

    24 lipca 2014 at 11:57

    Właśnie nie widzę tego odstąpienia od schematyzmu!
    Poważnie zmieniła się tylko matura rozszerzona, ale to nie na niej poległy te tłumy.
    Bądź królikiem doświadczalnym, czyli maturzystą o niematematycznym i niepolitechnicznym nastawieniu. Spróbuj rozwiązać podstawową maturę z matematyki tegoroczną i zeszłoroczną (arkusze do wzięcia ze strony cke.edu.pl). Ja między nimi nie widzę istotnej różnicy w poziomie trudności, przynajmniej w zadaniach zamkniętych. Z otwartych zniknęła żenada zadań typu „odczytaj z wykresu największą wartość funkcji”, ale zamknięte są bardzo podobne, może tylko te wyrażenia do poupraszczania są odrobinkę bardziej skomplikowane — trzeba wymnożyć trzy czynniki, a nie dwa.
    Tegoroczne są w mojej ocenie troszkę bardziej pracochłonne, ale nie trudniejsze. Nie sądzę, żeby ta pracochłonność zaważyła — nikt, kto ma pojęcie jak zabrać się za takie zadania nie odbije się od limitu czasu.
    Sądzę, że raczej zmieniło się nastawienie uczniów i nauczycieli licealnych, którzy spodziewali się, że kolejna zmiana regulaminu matur, wiązać się będzie z kolejnym obniżeniem poziomu wymagań (jak to było ze wszystkimi poprzednimi zmianami matur), a tu się przeliczyli i poziom zadań pozostał taki sam.
    Ale oceń sam ze swojej perspektywy, czy rzeczywiście tegoroczne nie są istotnie trudniejsze — ja mogę tego nie zauważać.

  • avatar

    Xawer

    24 lipca 2014 at 11:57

    Właśnie nie widzę tego odstąpienia od schematyzmu!
    Poważnie zmieniła się tylko matura rozszerzona, ale to nie na niej poległy te tłumy.
    Bądź królikiem doświadczalnym, czyli maturzystą o niematematycznym i niepolitechnicznym nastawieniu. Spróbuj rozwiązać podstawową maturę z matematyki tegoroczną i zeszłoroczną (arkusze do wzięcia ze strony cke.edu.pl). Ja między nimi nie widzę istotnej różnicy w poziomie trudności, przynajmniej w zadaniach zamkniętych. Z otwartych zniknęła żenada zadań typu „odczytaj z wykresu największą wartość funkcji”, ale zamknięte są bardzo podobne, może tylko te wyrażenia do poupraszczania są odrobinkę bardziej skomplikowane — trzeba wymnożyć trzy czynniki, a nie dwa.
    Tegoroczne są w mojej ocenie troszkę bardziej pracochłonne, ale nie trudniejsze. Nie sądzę, żeby ta pracochłonność zaważyła — nikt, kto ma pojęcie jak zabrać się za takie zadania nie odbije się od limitu czasu.
    Sądzę, że raczej zmieniło się nastawienie uczniów i nauczycieli licealnych, którzy spodziewali się, że kolejna zmiana regulaminu matur, wiązać się będzie z kolejnym obniżeniem poziomu wymagań (jak to było ze wszystkimi poprzednimi zmianami matur), a tu się przeliczyli i poziom zadań pozostał taki sam.
    Ale oceń sam ze swojej perspektywy, czy rzeczywiście tegoroczne nie są istotnie trudniejsze — ja mogę tego nie zauważać.

  • avatar

    Olga

    24 lipca 2014 at 23:14

    Ja mam dziecko z obecnego rocznika maturalnego i dla mnie przyczyny tak złego wyniku maturalnego wydają się dość łatwe do wytłumaczenia – pamiętam doskonale, że gdy moje dziecko szło do liceum, był dość ostry spadek liczby dzieciaków i proponowano likwidację kilku klas w liceach. Szkoły protestowały i przynajmniej u nas sieć szkół średnich pozostała bez zmian. To się jednak wiązało z tym, że w najsłabszych liceach przyjmowano (a co gorsza nadal przyjmuje) uczniów praktycznie bez progu, z 70-80 punktami na 200 możliwych. Wczesniej licea jednak poniżej tych 100 raczej nie przyjmowały (lub były to przypadki nieliczne). Poniżej 100 punktów oznacza, że swoje egzaminy gimnazjalne zdali na max 30-40%, bo przecież tylko 100 pkt to egzamin, reszta to oceny szkolne i osiągnięcia. To właśnie ci uczniowie teraz skończyli swoja licealną edukację jak skończyli. Przecież obecna matura na pułapie wyników wysokich wypadła podobnie, progi na najlepsze uczelnie zostały podobne, czyli uczniowie dobrzy wypadli jak zwykle. To ci uczniowie, którzy nie powinni być w ogóle przyjęci do liceów teraz swoje matury zawalili – w niektórych liceach w moim mieście średnich wynik matur obowiązkowych wyniósł ok. 40% i poniżej – to właśnie tam progi wstępne były żadne. Większa pracochłonność zadań ich tylko dobiła – podejrzewam, że ta częśc uczniów nawet nie podjęła próby rozwiązania zadań otwartych, a żeby nie rozwiązać zadań zamkniętych trzeba mieć problem nie tyle z matematyką, co nawet z szukaniem informacji podanych jak na talerzu w książce wzorów. To są uczniowie, którzy podobne problemy mieli prawdopodobnie na egzaminie gimnazjalnym – nie rozumieli pytań, nie potrafili łączyć i wychwytywać w tekście podanych informacji (o wiedzy już nie wspominam) i po prostu trzy lata nie wystarczyły, żeby to nadrobić, bo celem liceum nie jest nadrabianie zaległości – tu zaległości tylko się pogłębiają. Nie wiem, jak to wypadnie w kolejnych latach, niby też mamy dalej niż, ale tu mamy kilka czynników, które mogą spowodować lepsze wyniki: pewna, skromna, bo skromna, ale jednak redukcja klas w szkołach, nowy system matur, który może okazać się lepszy (lub równie dobrze gorszy) – specjalizacja od II klasy i odpadnięcie dużej liczby przedmiotów „zawadzających” w przygotowaniach do matury po pierwszej klasie – nowe matury, które mogą być celowo łatwiejsze lub trudniejsze, w zależności od widzimisię CKE. Podejrzewam, że matury przyszłoroczne wypadną ciut lepiej niż teraz i wszyscy znów będą się zachwycać, a nauczyciele puchnąć z dumy, jak to sobie świetnie poradzili, mimo że nic więcej niż dotąd nie zrobili.
    Natomiast to, że wynik matury jest niezaskarżalny i uczeń nie ma prawa odwołania od oceny to jest moim zdaniem skandal i jest to prawnie niedopuszczalne.

    • avatar

      monikasz

      25 lipca 2014 at 09:39

      Potwierdzam, mam też „na stanie” tegorocznego maturzystę i nawet w „renomowanym” liceum byli chyba najsłabszym rocznikiem w historii, chętnych niewielu, progi żadne. Następne lata zapowiadają się lepiej, ale dlaczego tak się stało, nie mam pojęcia.
      Obstawiam, że w przyszłym roku matury pójdą znakomicie, przede wszystkim dlatego, że trzeba pokazać sukces reformy. To pogłębi raczej frustrację obecnego rocznika, bo trudno im będzie poprawić wyniki przy zmienionych programach.

  • avatar

    Olga

    24 lipca 2014 at 23:14

    Ja mam dziecko z obecnego rocznika maturalnego i dla mnie przyczyny tak złego wyniku maturalnego wydają się dość łatwe do wytłumaczenia – pamiętam doskonale, że gdy moje dziecko szło do liceum, był dość ostry spadek liczby dzieciaków i proponowano likwidację kilku klas w liceach. Szkoły protestowały i przynajmniej u nas sieć szkół średnich pozostała bez zmian. To się jednak wiązało z tym, że w najsłabszych liceach przyjmowano (a co gorsza nadal przyjmuje) uczniów praktycznie bez progu, z 70-80 punktami na 200 możliwych. Wczesniej licea jednak poniżej tych 100 raczej nie przyjmowały (lub były to przypadki nieliczne). Poniżej 100 punktów oznacza, że swoje egzaminy gimnazjalne zdali na max 30-40%, bo przecież tylko 100 pkt to egzamin, reszta to oceny szkolne i osiągnięcia. To właśnie ci uczniowie teraz skończyli swoja licealną edukację jak skończyli. Przecież obecna matura na pułapie wyników wysokich wypadła podobnie, progi na najlepsze uczelnie zostały podobne, czyli uczniowie dobrzy wypadli jak zwykle. To ci uczniowie, którzy nie powinni być w ogóle przyjęci do liceów teraz swoje matury zawalili – w niektórych liceach w moim mieście średnich wynik matur obowiązkowych wyniósł ok. 40% i poniżej – to właśnie tam progi wstępne były żadne. Większa pracochłonność zadań ich tylko dobiła – podejrzewam, że ta częśc uczniów nawet nie podjęła próby rozwiązania zadań otwartych, a żeby nie rozwiązać zadań zamkniętych trzeba mieć problem nie tyle z matematyką, co nawet z szukaniem informacji podanych jak na talerzu w książce wzorów. To są uczniowie, którzy podobne problemy mieli prawdopodobnie na egzaminie gimnazjalnym – nie rozumieli pytań, nie potrafili łączyć i wychwytywać w tekście podanych informacji (o wiedzy już nie wspominam) i po prostu trzy lata nie wystarczyły, żeby to nadrobić, bo celem liceum nie jest nadrabianie zaległości – tu zaległości tylko się pogłębiają. Nie wiem, jak to wypadnie w kolejnych latach, niby też mamy dalej niż, ale tu mamy kilka czynników, które mogą spowodować lepsze wyniki: pewna, skromna, bo skromna, ale jednak redukcja klas w szkołach, nowy system matur, który może okazać się lepszy (lub równie dobrze gorszy) – specjalizacja od II klasy i odpadnięcie dużej liczby przedmiotów „zawadzających” w przygotowaniach do matury po pierwszej klasie – nowe matury, które mogą być celowo łatwiejsze lub trudniejsze, w zależności od widzimisię CKE. Podejrzewam, że matury przyszłoroczne wypadną ciut lepiej niż teraz i wszyscy znów będą się zachwycać, a nauczyciele puchnąć z dumy, jak to sobie świetnie poradzili, mimo że nic więcej niż dotąd nie zrobili.
    Natomiast to, że wynik matury jest niezaskarżalny i uczeń nie ma prawa odwołania od oceny to jest moim zdaniem skandal i jest to prawnie niedopuszczalne.

    • avatar

      monikasz

      25 lipca 2014 at 09:39

      Potwierdzam, mam też „na stanie” tegorocznego maturzystę i nawet w „renomowanym” liceum byli chyba najsłabszym rocznikiem w historii, chętnych niewielu, progi żadne. Następne lata zapowiadają się lepiej, ale dlaczego tak się stało, nie mam pojęcia.
      Obstawiam, że w przyszłym roku matury pójdą znakomicie, przede wszystkim dlatego, że trzeba pokazać sukces reformy. To pogłębi raczej frustrację obecnego rocznika, bo trudno im będzie poprawić wyniki przy zmienionych programach.

  • avatar

    Olga

    24 lipca 2014 at 23:14

    Ja mam dziecko z obecnego rocznika maturalnego i dla mnie przyczyny tak złego wyniku maturalnego wydają się dość łatwe do wytłumaczenia – pamiętam doskonale, że gdy moje dziecko szło do liceum, był dość ostry spadek liczby dzieciaków i proponowano likwidację kilku klas w liceach. Szkoły protestowały i przynajmniej u nas sieć szkół średnich pozostała bez zmian. To się jednak wiązało z tym, że w najsłabszych liceach przyjmowano (a co gorsza nadal przyjmuje) uczniów praktycznie bez progu, z 70-80 punktami na 200 możliwych. Wczesniej licea jednak poniżej tych 100 raczej nie przyjmowały (lub były to przypadki nieliczne). Poniżej 100 punktów oznacza, że swoje egzaminy gimnazjalne zdali na max 30-40%, bo przecież tylko 100 pkt to egzamin, reszta to oceny szkolne i osiągnięcia. To właśnie ci uczniowie teraz skończyli swoja licealną edukację jak skończyli. Przecież obecna matura na pułapie wyników wysokich wypadła podobnie, progi na najlepsze uczelnie zostały podobne, czyli uczniowie dobrzy wypadli jak zwykle. To ci uczniowie, którzy nie powinni być w ogóle przyjęci do liceów teraz swoje matury zawalili – w niektórych liceach w moim mieście średnich wynik matur obowiązkowych wyniósł ok. 40% i poniżej – to właśnie tam progi wstępne były żadne. Większa pracochłonność zadań ich tylko dobiła – podejrzewam, że ta częśc uczniów nawet nie podjęła próby rozwiązania zadań otwartych, a żeby nie rozwiązać zadań zamkniętych trzeba mieć problem nie tyle z matematyką, co nawet z szukaniem informacji podanych jak na talerzu w książce wzorów. To są uczniowie, którzy podobne problemy mieli prawdopodobnie na egzaminie gimnazjalnym – nie rozumieli pytań, nie potrafili łączyć i wychwytywać w tekście podanych informacji (o wiedzy już nie wspominam) i po prostu trzy lata nie wystarczyły, żeby to nadrobić, bo celem liceum nie jest nadrabianie zaległości – tu zaległości tylko się pogłębiają. Nie wiem, jak to wypadnie w kolejnych latach, niby też mamy dalej niż, ale tu mamy kilka czynników, które mogą spowodować lepsze wyniki: pewna, skromna, bo skromna, ale jednak redukcja klas w szkołach, nowy system matur, który może okazać się lepszy (lub równie dobrze gorszy) – specjalizacja od II klasy i odpadnięcie dużej liczby przedmiotów „zawadzających” w przygotowaniach do matury po pierwszej klasie – nowe matury, które mogą być celowo łatwiejsze lub trudniejsze, w zależności od widzimisię CKE. Podejrzewam, że matury przyszłoroczne wypadną ciut lepiej niż teraz i wszyscy znów będą się zachwycać, a nauczyciele puchnąć z dumy, jak to sobie świetnie poradzili, mimo że nic więcej niż dotąd nie zrobili.
    Natomiast to, że wynik matury jest niezaskarżalny i uczeń nie ma prawa odwołania od oceny to jest moim zdaniem skandal i jest to prawnie niedopuszczalne.

    • avatar

      monikasz

      25 lipca 2014 at 09:39

      Potwierdzam, mam też „na stanie” tegorocznego maturzystę i nawet w „renomowanym” liceum byli chyba najsłabszym rocznikiem w historii, chętnych niewielu, progi żadne. Następne lata zapowiadają się lepiej, ale dlaczego tak się stało, nie mam pojęcia.
      Obstawiam, że w przyszłym roku matury pójdą znakomicie, przede wszystkim dlatego, że trzeba pokazać sukces reformy. To pogłębi raczej frustrację obecnego rocznika, bo trudno im będzie poprawić wyniki przy zmienionych programach.

  • avatar

    Xawer

    24 lipca 2014 at 23:17

    Masz rację, w tym roku regulamin się nie zmienił…
    No to już nie nie mam pojęcia, skąd zmiana uczniowskiego nastawienia, skutkująca taką rzezią. Może i racja z tym, że maturzyści bali się brać za zadania otwarte? W tym roku zadania otwarte były takimi w rzeczywistości, a rok temu pod tą nazwą kryły się też i (pozwalające zdobyć punkt) polecenia na poziomie wczesnej podstawówki: „odczytaj z wykresu wartość funkcji”.
    Z maturą przyszłoroczną, to będzie jakieś totalne nieszczęście…
    Obecnie dostępne informatory maturalne, regulamin matur, etc., są wywiedzione z uchylonej przez Trybunał Konstytucyjny podstawy prawnej i jako takie straciły już wraz z nią ważność. Sejm, MEN i CKE mają jeszcze pięć tygodni, by stworzyć nowe przepisy — inne orzeczenie TK nakazuje, by zasady egzaminów były znane już na początku roku szkolnego — ten wyrok do tej pory nie został wykonany.

  • avatar

    Xawer

    24 lipca 2014 at 23:17

    Masz rację, w tym roku regulamin się nie zmienił…
    No to już nie nie mam pojęcia, skąd zmiana uczniowskiego nastawienia, skutkująca taką rzezią. Może i racja z tym, że maturzyści bali się brać za zadania otwarte? W tym roku zadania otwarte były takimi w rzeczywistości, a rok temu pod tą nazwą kryły się też i (pozwalające zdobyć punkt) polecenia na poziomie wczesnej podstawówki: „odczytaj z wykresu wartość funkcji”.
    Z maturą przyszłoroczną, to będzie jakieś totalne nieszczęście…
    Obecnie dostępne informatory maturalne, regulamin matur, etc., są wywiedzione z uchylonej przez Trybunał Konstytucyjny podstawy prawnej i jako takie straciły już wraz z nią ważność. Sejm, MEN i CKE mają jeszcze pięć tygodni, by stworzyć nowe przepisy — inne orzeczenie TK nakazuje, by zasady egzaminów były znane już na początku roku szkolnego — ten wyrok do tej pory nie został wykonany.

  • avatar

    Xawer

    24 lipca 2014 at 23:17

    Masz rację, w tym roku regulamin się nie zmienił…
    No to już nie nie mam pojęcia, skąd zmiana uczniowskiego nastawienia, skutkująca taką rzezią. Może i racja z tym, że maturzyści bali się brać za zadania otwarte? W tym roku zadania otwarte były takimi w rzeczywistości, a rok temu pod tą nazwą kryły się też i (pozwalające zdobyć punkt) polecenia na poziomie wczesnej podstawówki: „odczytaj z wykresu wartość funkcji”.
    Z maturą przyszłoroczną, to będzie jakieś totalne nieszczęście…
    Obecnie dostępne informatory maturalne, regulamin matur, etc., są wywiedzione z uchylonej przez Trybunał Konstytucyjny podstawy prawnej i jako takie straciły już wraz z nią ważność. Sejm, MEN i CKE mają jeszcze pięć tygodni, by stworzyć nowe przepisy — inne orzeczenie TK nakazuje, by zasady egzaminów były znane już na początku roku szkolnego — ten wyrok do tej pory nie został wykonany.

    • avatar

      Robert Raczyński

      28 lipca 2014 at 11:11

      No dobrze, ale czym w takim razie uczniowie (jako uczniowie właśnie) zainteresowani są? Czy istnieje coś takiego, co dałoby się określić? I czy to by coś dało? Jeśli nie są zainteresowani maturą, jako celem sztucznym i odgórnie narzuconym, to czym miałby być ten cel wybrany? No przecież nie studia, dyplom, bo to też wymóg systemowy… Praca? Przecież to przykra konieczność… Nieskrępowany rozwój? Tylko po co? Dla idei?
      Budowanie konceptu edukacji na opozycji starzy (zmurszały, konformistyczny system) – młodzi, dzielni maturzyści, nie wydaje mi się dobrym pomysłem, bo ci młodzi właśnie aspirują do tego świata, który, podobno, jest wymysłem dorosłych. Czyż nie chcą być „dobrze zarabiającymi przedstawicielami klasy średniej”? Ta opozycja jest fałszywa.
      Prawdziwym problemem jest brak alternatywy dla drogi manipulowanamatura>bylejakiestudia>bylejakapraca>bylejakapłaca.
      Jakby tego nie ująć, wszystko będzie „wymysłem dorosłych” – co zrobić, żeby zaistniały „wymysły”, spośród których można wybierać?

    • avatar

      Robert Raczyński

      28 lipca 2014 at 11:11

      No dobrze, ale czym w takim razie uczniowie (jako uczniowie właśnie) zainteresowani są? Czy istnieje coś takiego, co dałoby się określić? I czy to by coś dało? Jeśli nie są zainteresowani maturą, jako celem sztucznym i odgórnie narzuconym, to czym miałby być ten cel wybrany? No przecież nie studia, dyplom, bo to też wymóg systemowy… Praca? Przecież to przykra konieczność… Nieskrępowany rozwój? Tylko po co? Dla idei?
      Budowanie konceptu edukacji na opozycji starzy (zmurszały, konformistyczny system) – młodzi, dzielni maturzyści, nie wydaje mi się dobrym pomysłem, bo ci młodzi właśnie aspirują do tego świata, który, podobno, jest wymysłem dorosłych. Czyż nie chcą być „dobrze zarabiającymi przedstawicielami klasy średniej”? Ta opozycja jest fałszywa.
      Prawdziwym problemem jest brak alternatywy dla drogi manipulowanamatura>bylejakiestudia>bylejakapraca>bylejakapłaca.
      Jakby tego nie ująć, wszystko będzie „wymysłem dorosłych” – co zrobić, żeby zaistniały „wymysły”, spośród których można wybierać?

    • avatar

      Robert Raczyński

      28 lipca 2014 at 11:11

      No dobrze, ale czym w takim razie uczniowie (jako uczniowie właśnie) zainteresowani są? Czy istnieje coś takiego, co dałoby się określić? I czy to by coś dało? Jeśli nie są zainteresowani maturą, jako celem sztucznym i odgórnie narzuconym, to czym miałby być ten cel wybrany? No przecież nie studia, dyplom, bo to też wymóg systemowy… Praca? Przecież to przykra konieczność… Nieskrępowany rozwój? Tylko po co? Dla idei?
      Budowanie konceptu edukacji na opozycji starzy (zmurszały, konformistyczny system) – młodzi, dzielni maturzyści, nie wydaje mi się dobrym pomysłem, bo ci młodzi właśnie aspirują do tego świata, który, podobno, jest wymysłem dorosłych. Czyż nie chcą być „dobrze zarabiającymi przedstawicielami klasy średniej”? Ta opozycja jest fałszywa.
      Prawdziwym problemem jest brak alternatywy dla drogi manipulowanamatura>bylejakiestudia>bylejakapraca>bylejakapłaca.
      Jakby tego nie ująć, wszystko będzie „wymysłem dorosłych” – co zrobić, żeby zaistniały „wymysły”, spośród których można wybierać?

  • avatar

    Wiesław Mariański

    31 lipca 2014 at 19:16

    Robert. Może należałoby postawić takie pytanie: czym można zainteresować uczniów i jakimi sposobami ? Jestem przekonany, że młodzi ludzie w każdym wieku są gotowi zainteresować się „wszystkim”, tylko szkoła przeszkadza im w tym.
    Prawdziwym problemem jest brak alternatywy – zgadzam się w pełni i dodaję: coraz bardziej dramatycznym problemem. Szkoła alternatywna, to szkoła, która oparta na zasadzie zainteresowania, która interesuje się tym co robi.

    • avatar

      Xawer

      31 lipca 2014 at 19:26

      To nie chodzi o to, żeby „zainteresować uczniów” bo tego (poza bardzo nielicznymi zagadnieiami) zrobić się nie da i nie ma potrzeby. Chodzi o to, żeby oportunistycznie eksploatować te tematy, którymi oni zainteresowali się sami, pod wpływem zupełnie niezależnych od nas przyczyn.
      Patrz kilka moich ostatnich postów — właśnie podających przykłady eksploatacji takich samoistnych zainteresowń. Choćby dzisiejszy rozmrożony lód do ponczu…

      • avatar

        Xawer

        31 lipca 2014 at 21:03

        Dostojewski jest w „podstawie programowej” wyłącznie jako opcja. Żaden z moich znajomych licealistów z ostatnich 10 lat nie miał w szkole „przerabianej” Zbrodni i Kary. Ale niech tam, że to jest ten jeden z bardzo nielicznych tematów obecnych w „podstawie”, który może być interesujący. 95% tematów interesująca nie jest i być nie może, choćbyś je obudowywał dramą, bieganiem po lesie i pracą w parach.
        Zainteresuj kogoś liczeniem ceny spodni przed przeceną, jeśli po przecenie o 20% kosztują 150zł. Ja — z pokorą przyznaję się — nie potrafię i nawet nie próbuję.
        Zresztą pomyśl o swoim ulubionym zagadnieniu, czyli podmiotowości ucznia.
        „zainteresować go” to znaczy, że to Ty wiesz, co jego powinno interesować i szukasz tylko sprytnej metody, by on ten Twój plan zainteresowań, jaki Ty mu wyznaczyłeś, wypełnił. A jego własne zainteresowania nie mają żadnego znaczenia. To ma być „podmiotowość”?

        • avatar

          Olga

          31 lipca 2014 at 21:20

          Moje dziecko „przerabiało” „Zbrodnię i karę”, mimo że było w klasie mat-inf. Pamiętam, że właśnie to, Dżumę itp lektury opcjonalne wspomina najprzyjemniej z literackiej licealnej edukacji. Tylko co z tego, skoro na maturze i tak musiało wybierać między Potopem a Weselem?

        • avatar

          Xawer

          31 lipca 2014 at 21:36

          Gratuluję sensownego polonisty! Ja też czytałem w liceum „Dżumę” i „Idiotę” i w przeciwieństwie do Potopu” wspominam to bez bólu — ale to było ponad 30 lat temu.
          Na marginesie. Zauważyłem prawidłowość/korelację: w klasach mat-inf, mat-ex, nawet mat-fiz, lektury na polskim są zazwyczaj znacznie ciekawsze, niż te z klas humanistycznych i ogólnych…

  • avatar

    Wiesław Mariański

    31 lipca 2014 at 19:16

    Robert. Może należałoby postawić takie pytanie: czym można zainteresować uczniów i jakimi sposobami ? Jestem przekonany, że młodzi ludzie w każdym wieku są gotowi zainteresować się „wszystkim”, tylko szkoła przeszkadza im w tym.
    Prawdziwym problemem jest brak alternatywy – zgadzam się w pełni i dodaję: coraz bardziej dramatycznym problemem. Szkoła alternatywna, to szkoła, która oparta na zasadzie zainteresowania, która interesuje się tym co robi.

    • avatar

      Xawer

      31 lipca 2014 at 19:26

      To nie chodzi o to, żeby „zainteresować uczniów” bo tego (poza bardzo nielicznymi zagadnieiami) zrobić się nie da i nie ma potrzeby. Chodzi o to, żeby oportunistycznie eksploatować te tematy, którymi oni zainteresowali się sami, pod wpływem zupełnie niezależnych od nas przyczyn.
      Patrz kilka moich ostatnich postów — właśnie podających przykłady eksploatacji takich samoistnych zainteresowń. Choćby dzisiejszy rozmrożony lód do ponczu…

      • avatar

        Xawer

        31 lipca 2014 at 21:03

        Dostojewski jest w „podstawie programowej” wyłącznie jako opcja. Żaden z moich znajomych licealistów z ostatnich 10 lat nie miał w szkole „przerabianej” Zbrodni i Kary. Ale niech tam, że to jest ten jeden z bardzo nielicznych tematów obecnych w „podstawie”, który może być interesujący. 95% tematów interesująca nie jest i być nie może, choćbyś je obudowywał dramą, bieganiem po lesie i pracą w parach.
        Zainteresuj kogoś liczeniem ceny spodni przed przeceną, jeśli po przecenie o 20% kosztują 150zł. Ja — z pokorą przyznaję się — nie potrafię i nawet nie próbuję.
        Zresztą pomyśl o swoim ulubionym zagadnieniu, czyli podmiotowości ucznia.
        „zainteresować go” to znaczy, że to Ty wiesz, co jego powinno interesować i szukasz tylko sprytnej metody, by on ten Twój plan zainteresowań, jaki Ty mu wyznaczyłeś, wypełnił. A jego własne zainteresowania nie mają żadnego znaczenia. To ma być „podmiotowość”?

        • avatar

          Olga

          31 lipca 2014 at 21:20

          Moje dziecko „przerabiało” „Zbrodnię i karę”, mimo że było w klasie mat-inf. Pamiętam, że właśnie to, Dżumę itp lektury opcjonalne wspomina najprzyjemniej z literackiej licealnej edukacji. Tylko co z tego, skoro na maturze i tak musiało wybierać między Potopem a Weselem?

        • avatar

          Xawer

          31 lipca 2014 at 21:36

          Gratuluję sensownego polonisty! Ja też czytałem w liceum „Dżumę” i „Idiotę” i w przeciwieństwie do Potopu” wspominam to bez bólu — ale to było ponad 30 lat temu.
          Na marginesie. Zauważyłem prawidłowość/korelację: w klasach mat-inf, mat-ex, nawet mat-fiz, lektury na polskim są zazwyczaj znacznie ciekawsze, niż te z klas humanistycznych i ogólnych…

  • avatar

    Wiesław Mariański

    31 lipca 2014 at 19:16

    Robert. Może należałoby postawić takie pytanie: czym można zainteresować uczniów i jakimi sposobami ? Jestem przekonany, że młodzi ludzie w każdym wieku są gotowi zainteresować się „wszystkim”, tylko szkoła przeszkadza im w tym.
    Prawdziwym problemem jest brak alternatywy – zgadzam się w pełni i dodaję: coraz bardziej dramatycznym problemem. Szkoła alternatywna, to szkoła, która oparta na zasadzie zainteresowania, która interesuje się tym co robi.

    • avatar

      Xawer

      31 lipca 2014 at 19:26

      To nie chodzi o to, żeby „zainteresować uczniów” bo tego (poza bardzo nielicznymi zagadnieiami) zrobić się nie da i nie ma potrzeby. Chodzi o to, żeby oportunistycznie eksploatować te tematy, którymi oni zainteresowali się sami, pod wpływem zupełnie niezależnych od nas przyczyn.
      Patrz kilka moich ostatnich postów — właśnie podających przykłady eksploatacji takich samoistnych zainteresowń. Choćby dzisiejszy rozmrożony lód do ponczu…

      • avatar

        Xawer

        31 lipca 2014 at 21:03

        Dostojewski jest w „podstawie programowej” wyłącznie jako opcja. Żaden z moich znajomych licealistów z ostatnich 10 lat nie miał w szkole „przerabianej” Zbrodni i Kary. Ale niech tam, że to jest ten jeden z bardzo nielicznych tematów obecnych w „podstawie”, który może być interesujący. 95% tematów interesująca nie jest i być nie może, choćbyś je obudowywał dramą, bieganiem po lesie i pracą w parach.
        Zainteresuj kogoś liczeniem ceny spodni przed przeceną, jeśli po przecenie o 20% kosztują 150zł. Ja — z pokorą przyznaję się — nie potrafię i nawet nie próbuję.
        Zresztą pomyśl o swoim ulubionym zagadnieniu, czyli podmiotowości ucznia.
        „zainteresować go” to znaczy, że to Ty wiesz, co jego powinno interesować i szukasz tylko sprytnej metody, by on ten Twój plan zainteresowań, jaki Ty mu wyznaczyłeś, wypełnił. A jego własne zainteresowania nie mają żadnego znaczenia. To ma być „podmiotowość”?

        • avatar

          Olga

          31 lipca 2014 at 21:20

          Moje dziecko „przerabiało” „Zbrodnię i karę”, mimo że było w klasie mat-inf. Pamiętam, że właśnie to, Dżumę itp lektury opcjonalne wspomina najprzyjemniej z literackiej licealnej edukacji. Tylko co z tego, skoro na maturze i tak musiało wybierać między Potopem a Weselem?

        • avatar

          Xawer

          31 lipca 2014 at 21:36

          Gratuluję sensownego polonisty! Ja też czytałem w liceum „Dżumę” i „Idiotę” i w przeciwieństwie do Potopu” wspominam to bez bólu — ale to było ponad 30 lat temu.
          Na marginesie. Zauważyłem prawidłowość/korelację: w klasach mat-inf, mat-ex, nawet mat-fiz, lektury na polskim są zazwyczaj znacznie ciekawsze, niż te z klas humanistycznych i ogólnych…

  • avatar

    Wiesław Mariański

    31 lipca 2014 at 21:12

    Ja potrafię (precyzyjnie: potrafiłem, gdy byłem nauczycielem). Chyba jestem pewien, że teraz też bym potrafił.
    Szerzej: fascynuje mnie spostrzeżenie, że wszystkie naczelne mają wrodzoną ciekawość. Tym różnią się od innych ssaków, a zwłaszcza gadów. Zatem cóż można powiedzieć o przeciętnej polskiej szkole w nawiązaniu do tego spostrzeżenia (przepraszam nauczycieli za moją obrzydliwą złośliwość, ale kreatorów edukacji nie przepraszam).

  • avatar

    Wiesław Mariański

    31 lipca 2014 at 21:12

    Ja potrafię (precyzyjnie: potrafiłem, gdy byłem nauczycielem). Chyba jestem pewien, że teraz też bym potrafił.
    Szerzej: fascynuje mnie spostrzeżenie, że wszystkie naczelne mają wrodzoną ciekawość. Tym różnią się od innych ssaków, a zwłaszcza gadów. Zatem cóż można powiedzieć o przeciętnej polskiej szkole w nawiązaniu do tego spostrzeżenia (przepraszam nauczycieli za moją obrzydliwą złośliwość, ale kreatorów edukacji nie przepraszam).

  • avatar

    Wiesław Mariański

    31 lipca 2014 at 21:12

    Ja potrafię (precyzyjnie: potrafiłem, gdy byłem nauczycielem). Chyba jestem pewien, że teraz też bym potrafił.
    Szerzej: fascynuje mnie spostrzeżenie, że wszystkie naczelne mają wrodzoną ciekawość. Tym różnią się od innych ssaków, a zwłaszcza gadów. Zatem cóż można powiedzieć o przeciętnej polskiej szkole w nawiązaniu do tego spostrzeżenia (przepraszam nauczycieli za moją obrzydliwą złośliwość, ale kreatorów edukacji nie przepraszam).

  • avatar

    Xawer

    31 lipca 2014 at 21:26

    Potrafiłeś zainteresować uczniów zaplanowanym z góry tematem ze szkolnego programu? No to opisz taką lekcję zaciekawiającą tematem liczenia cen przed/po obniżce o ileś procent, a nie pytaj Roberta, „czym można zinteresować?” Z pewnością nie tylko Robert i ja skorzystamy z tych przykładów zainteresowywania procentami!
    Nie tylko naczelne mają wrodzoną ciekawość. Mają ją też i inne ssaki: co najmniej większość drapieżników (masz chyba psa albo kota?), słonie, delfiny, a nawet zwykłe domowe świnie i szczury.

  • avatar

    Xawer

    31 lipca 2014 at 21:26

    Potrafiłeś zainteresować uczniów zaplanowanym z góry tematem ze szkolnego programu? No to opisz taką lekcję zaciekawiającą tematem liczenia cen przed/po obniżce o ileś procent, a nie pytaj Roberta, „czym można zinteresować?” Z pewnością nie tylko Robert i ja skorzystamy z tych przykładów zainteresowywania procentami!
    Nie tylko naczelne mają wrodzoną ciekawość. Mają ją też i inne ssaki: co najmniej większość drapieżników (masz chyba psa albo kota?), słonie, delfiny, a nawet zwykłe domowe świnie i szczury.

  • avatar

    Xawer

    31 lipca 2014 at 21:26

    Potrafiłeś zainteresować uczniów zaplanowanym z góry tematem ze szkolnego programu? No to opisz taką lekcję zaciekawiającą tematem liczenia cen przed/po obniżce o ileś procent, a nie pytaj Roberta, „czym można zinteresować?” Z pewnością nie tylko Robert i ja skorzystamy z tych przykładów zainteresowywania procentami!
    Nie tylko naczelne mają wrodzoną ciekawość. Mają ją też i inne ssaki: co najmniej większość drapieżników (masz chyba psa albo kota?), słonie, delfiny, a nawet zwykłe domowe świnie i szczury.

  • avatar

    Wiesław Mariański

    2 sierpnia 2014 at 08:13

    Xawery, robiłem to „sposobem róbta co chceta”. Podawałem listę zadań do wykonania – od łatwych do coraz trudniejszych. Każdy uczeń miał rozwiązywać je w swoim zeszycie, w swoim tempie. Jak trafił na trudność, nie wiedział jak ruszyć, szedł po pomoc do mnie lub do innego ucznia.
    Dla mnie największą satysfakcją były wypieki na twarzy i błysk w oku najsłabszych uczniów, którym „wychodziło”. Drugą satysfakcją było obserwowanie z jak zdolni uczniowie wchodzą w rolę pomagających słabym. Trzecią satysfakcją było wzbudzenie aktywności i śmiałości u słabych – wstawał ze swojego miejsca i szedł do nauczyciela żeby pokazać mu, że nie potrafi, że ma błędy, że jest bezradny. Szedł bez strachu.

  • avatar

    Wiesław Mariański

    2 sierpnia 2014 at 08:13

    Xawery, robiłem to „sposobem róbta co chceta”. Podawałem listę zadań do wykonania – od łatwych do coraz trudniejszych. Każdy uczeń miał rozwiązywać je w swoim zeszycie, w swoim tempie. Jak trafił na trudność, nie wiedział jak ruszyć, szedł po pomoc do mnie lub do innego ucznia.
    Dla mnie największą satysfakcją były wypieki na twarzy i błysk w oku najsłabszych uczniów, którym „wychodziło”. Drugą satysfakcją było obserwowanie z jak zdolni uczniowie wchodzą w rolę pomagających słabym. Trzecią satysfakcją było wzbudzenie aktywności i śmiałości u słabych – wstawał ze swojego miejsca i szedł do nauczyciela żeby pokazać mu, że nie potrafi, że ma błędy, że jest bezradny. Szedł bez strachu.

  • avatar

    Wiesław Mariański

    2 sierpnia 2014 at 08:13

    Xawery, robiłem to „sposobem róbta co chceta”. Podawałem listę zadań do wykonania – od łatwych do coraz trudniejszych. Każdy uczeń miał rozwiązywać je w swoim zeszycie, w swoim tempie. Jak trafił na trudność, nie wiedział jak ruszyć, szedł po pomoc do mnie lub do innego ucznia.
    Dla mnie największą satysfakcją były wypieki na twarzy i błysk w oku najsłabszych uczniów, którym „wychodziło”. Drugą satysfakcją było obserwowanie z jak zdolni uczniowie wchodzą w rolę pomagających słabym. Trzecią satysfakcją było wzbudzenie aktywności i śmiałości u słabych – wstawał ze swojego miejsca i szedł do nauczyciela żeby pokazać mu, że nie potrafi, że ma błędy, że jest bezradny. Szedł bez strachu.

Dodaj komentarz