Otwarta przestrzeń w edukacji

Byłam na konferencji prowadzonej metodą przestrzeni otwartej. Uczestniczyłam w czymś takim po raz pierwszy i jestem zachwycona zarówno metodą, jak i jej prowadzeniem, efektami i uczestnikami.
Konferencja dotyczyła problemu: Jak zrobić dobry projekt edukacyjny w gimnazjum.
O konferencji i wypracowanych materiałach można przeczytać na stronie www.ceo.org.pl, ale ja nie o tym chciałam pisać.
Pierwszy raz uczestniczyłam w konferencji, w której brali udział nauczyciele, uczniowie, dyrektorzy, metodycy, edukatorzy – wszyscy na tych samych prawach. Wydaje się oczywiste, że każdy ma mieć te same prawa, ale jednak – zważywszy na zależności między tymi grupami – jest to trudne do wykonania.

Pomagały temu pewne zasady towarzyszące przestrzeni otwartej, np:
1.     Ci, którzy tu są, to właściwe osoby.
2.     Cokolwiek się wydarzy, to właśnie to, co powinno.
3.     Wszystko zaczyna się wtedy, gdy nadchodzi tego czas.
4.     Co się skończyło, to się skończyło. Co się nie skończyło, trwa.
5.     Prawo dwóch nóg.
Pierwsza zasada daje każdemu pewność, że jest na właściwym miejscu, wnosi ważne wartości w spotkanie i nikt nie jest ważniejszy lub mniej ważny.
Druga zapewnia komfort, że zrobiliśmy to, co trzeba było zrobić i najlepiej, jak można było.
Trzecia niweluje niepotrzebny pośpiech i ocenianie.  Uczestnicy spotkania nie zmieniają tematu, dają się każdemu wypowiedzieć. Nikt nikogo nie popędza.
Czwarta pozwala zmieniać tematy, jedne zakończyć i rozpoczynać inne. Dopuszcza całkowitą zmianę tematu, jeśli uczestnicy spotkania tak zdecydują.
A piąta (uwielbiam ją) pozwala wyjść ze spotkania w każdej chwili i iść gdzie się chce, na inne spotkanie lub zrobić sobie przerwę. Można wyjść nawet w połowie słowa wygłaszanego przez innego uczestnika. Nikt się nie gniewa i nie pyta o pozwolenie. Jeśli czujesz, że nie korzystasz, albo nie wnosisz w spotkanie niczego wartościowego, to po prostu je opuszczasz.
To niby tylko określenie zasad, a tyle zmienia! Są to po prostu zasady dobrego dialogu.
Tym zasadom podporządkowali się uczestnicy konferencji i dlatego była ona tak owocna dla wszystkich.
Ale nie było łatwo. Zgrzytało na liniach nauczyciel – uczeń i dyrektor – nauczyciel. Trudno wstać ze stołka – swojego punktu siedzenia.
Zauważyłam, że rozmowa nauczycieli z uczniami, to przeważnie zadawanie pytań przez nauczyciela i udzielanie odpowiedzi przez ucznia.  Uczniowie nie zadają nauczycielowi pytań – „A co pan na ten temat sądzi?”. Jedyne pytania skierowane do nauczycieli, to pytania o wiedzę, np. – „A co mówią przepisy?”.
Widać było, że dialogu nie ma w szkołach. Uczniowie mało wiedzieli o projekcie, bali się go, ale przeważnie źle byli o nim poinformowani. Po zapoznaniu z tematem bardzo twórczo podchodzili do tematów sesji.
Uczestniczyłam częściowo w sesji – „Czego uczniowie oczekują od opiekuna projektu?”. W części sesji uczniowie i nauczyciele pracowali oddzielnie, a potem spotkaliśmy się i przedstawiliśmy sobie wzajemnie stanowiska. Była to bardzo pouczająca sesja. Uczniowie mieli postulaty natury psychologicznej, a nauczyciel organizacyjnej.
Oto kilka postulatów uczniów:

  • Nauczyciel otwarty na propozycje uczniów
  • Życzliwa ocena pracy ucznia
  • Traktowanie uczniów jak partnerów
  • Tłumaczenie błędów, a nie krytykowanie
  • Nie wnikać w życie uczuciowe uczniów
  • Równe traktowanie uczniów
  • Nie komentować złych ocen na forum klasy

 
Niby oczywistości, ale w rzeczywistości szkolnej chyba jednak nie takie pewne. Widać po nich, jak szkoła daleka jest od partnerstwa, dialogu i szacunku…
Warto by było spisać całość i powtarzać to sobie przed każdym wejściem do szkoły. Ale czy taka szkoła w ogóle jest możliwa? Nie ma przecież czasu na realizację propozycji uczniów, nauczyciel ma zrealizować program, ocenić ucznia. Kiedy ma go oceniać, jak nie w czasie lekcji? Jak to – mówią nauczyciele – mam tylko chwalić, a gdzie wytykanie błędów, przecież trzeba je wskazać, dlaczego nie mam tego robić na forum klasy?
Pomyślałam wtedy o analogicznej sytuacji pomiędzy dyrektorem, a nauczycielami. Czy powyższe postulaty uczniów nie mogłyby być postulatami nauczycieli w stosunku do dyrektora? Czy nauczyciele nie czuliby się źle potraktowani, gdyby dyrektor krytykował ich na forum rady pedagogicznej?
Uczniowie na koniec otwartej przestrzeni mówili m.in.: „Zobaczyłem, że nauczyciel też człowiek”, a niektórzy nauczyciele z kolei – „Zobaczyłem w uczniu takiego samego człowieka jak ja”
Dla mnie konferencja skończyła się jednym pragnieniem – więcej takich sytuacji, w których możemy widzieć się jak ludzie.
 
 
 

60 komentarzy

  • avatar

    Wiesław Mariański

    24 listopada 2010 at 20:51

    Umiejętności:
    – słuchania
    – przyznawania się do błędu
    – stosowania strategii “wygrana-wygrana”
    – prowokowania uczniów do zadawania pytań
    – prowokowania uczniów do zgłaszania swojego sprzeciwu
    – wczuwania się
    – rozmawiania między sobą
    – przedstawiania prezentacji
    – publicznego występowania
    – aktorskie
    – wyrażania odmiennego zdania niż koledzy lub dyrektor
    – zwięzłego wyrażania myśli i panowania nad emocjami (szczególnie w pokoju nauczycielskim i na radach pedagogicznych)
    – ciągłego poszukiwania odpowiedzi na pytane “po co się to wszystko robi ?”
    – prowadzenia lekcji wychowawczych
    – diagnozowania mocnych i słabych stron uczniów
    – diagnozowania mocnych i słabych stron własnych
    – chwalenia
    – budowania poczucia własnej wartości
    – budowania poczucia własnej wartości każdego ucznia
    – aktywnego i świadomego okazywani szacunku
    – myślenia i działania w kategoriach współzależności (preferowana jest niezależność)
    – kierowania się zasadami, które są niezależne od własnego systemu wartości, poglądów i nawyków

  • avatar

    Wiesław Mariański

    24 listopada 2010 at 20:51

    Umiejętności:
    – słuchania
    – przyznawania się do błędu
    – stosowania strategii “wygrana-wygrana”
    – prowokowania uczniów do zadawania pytań
    – prowokowania uczniów do zgłaszania swojego sprzeciwu
    – wczuwania się
    – rozmawiania między sobą
    – przedstawiania prezentacji
    – publicznego występowania
    – aktorskie
    – wyrażania odmiennego zdania niż koledzy lub dyrektor
    – zwięzłego wyrażania myśli i panowania nad emocjami (szczególnie w pokoju nauczycielskim i na radach pedagogicznych)
    – ciągłego poszukiwania odpowiedzi na pytane “po co się to wszystko robi ?”
    – prowadzenia lekcji wychowawczych
    – diagnozowania mocnych i słabych stron uczniów
    – diagnozowania mocnych i słabych stron własnych
    – chwalenia
    – budowania poczucia własnej wartości
    – budowania poczucia własnej wartości każdego ucznia
    – aktywnego i świadomego okazywani szacunku
    – myślenia i działania w kategoriach współzależności (preferowana jest niezależność)
    – kierowania się zasadami, które są niezależne od własnego systemu wartości, poglądów i nawyków

  • avatar

    Wiesław Mariański

    27 listopada 2010 at 18:14

    Cytat:
    Niezwykle łatwo jest wpaść w pułapkę aktywności, w wir życia – pracować coraz ciężej i wspinać się po szczeblach drabiny sukcesu po to tylko, by odkryć, że przystawiona jest do złej ściany. Można być zajętym, bardzo zajętym, a jednocześni mało efektywnym.
    W jakim stopniu te słowa dotyczą naszego systemu edukacji ?

  • avatar

    Wiesław Mariański

    27 listopada 2010 at 18:14

    Cytat:
    Niezwykle łatwo jest wpaść w pułapkę aktywności, w wir życia – pracować coraz ciężej i wspinać się po szczeblach drabiny sukcesu po to tylko, by odkryć, że przystawiona jest do złej ściany. Można być zajętym, bardzo zajętym, a jednocześni mało efektywnym.
    W jakim stopniu te słowa dotyczą naszego systemu edukacji ?

  • avatar

    M.

    28 listopada 2010 at 21:03

    Danusiu, czy ta metoda (przestrzeni otwartej) jest gdzieś opisana? Przeczytałam Twoją wypowiedź i relację na stronie CEO i wygląda na to, że to jest bardzo inspirujące i twórcze, ale chyba nie do końca każdy robi, co chce. Jakieś ramy, wytyczne, zasady trzeba na wstępie ustalić. Czy gdzieś jest może jakieś opracowanie, choćby ogólne, jak to robić? Wpisałam w Google i wyskoczyły mi tylko Twoja Oś świata i CEO:-))
    Pozdrawiam,
    M.

  • avatar

    M.

    28 listopada 2010 at 21:03

    Danusiu, czy ta metoda (przestrzeni otwartej) jest gdzieś opisana? Przeczytałam Twoją wypowiedź i relację na stronie CEO i wygląda na to, że to jest bardzo inspirujące i twórcze, ale chyba nie do końca każdy robi, co chce. Jakieś ramy, wytyczne, zasady trzeba na wstępie ustalić. Czy gdzieś jest może jakieś opracowanie, choćby ogólne, jak to robić? Wpisałam w Google i wyskoczyły mi tylko Twoja Oś świata i CEO:-))
    Pozdrawiam,
    M.

  • avatar

    Karolina

    29 listopada 2010 at 15:24

    Tak, to spotkanie w przestrzeni otwartej dodało mi energii do dalszej pracy. Byłam tam z uczennicą – jej też się bardzo podobało. I teraz dwie wariatki chcą coś zmienić w szkole, a reszta patrzy i stuka się w czoło…smutne:(
    Natomiast mam takie same wrażenia, jeśli chodzi o relacje uczestników. O ile z dialogiem z uczniami nigdy nie miałam problemu, jakoś „odbieramy na tych samych falach”, to po 5 minutach jakiejkolwiek sesji wiedziałam, kto jest dyrektorem, choć nikt się nie ujawniał…a czy tak bardzo się różnimy – nauczyciele i dyrektorzy?Przecież cel mamy taki sam, no chyba, że się mylę…Na swojego dyrektora nie narzekam, potrafi zejść „ze stołka”. Najważniejsze jednak, że w Białobrzegach poznałam wspaniałe osoby, którym chce się chcieć:) Pozdrawiam Ciebie Danusiu i Jacka bardzo serdecznie:)

    • avatar

      Danuta Sterna

      29 listopada 2010 at 17:12

      Karolino
      Jak to punkt siedzenia przekłada się na punkt widzenia.
      Ja kiedyś, gdy byłam dyrektorką zwierzyłam się mojej przyjaciółce, że chciałabym, aby moi n-le pracowali 8 godzin. Ona na to – „No to ja bym już i Ciebie nie pracowała, bo mnie zależy właśnie na małej liczb9ie godzin”.
      Minęło kilka lat i przyjaciółka została dyrektorką. Przyszła do mnie i powiedziała – „Wiesz ja bym chciała aby nauczyciele pracowali 8 godzin”.
      Druga historia.
      Uczyłam kiedyś bardzo kłopotliwego ucznia. Nie mogłam się z nim dogadać. Po pewnym czasie on sam został nauczycielem. Zapytałam go i jak mu teraz się wiedzie, powiedział – „Jak pani ze mną wytrzymywała?”
      D

  • avatar

    Karolina

    29 listopada 2010 at 15:24

    Tak, to spotkanie w przestrzeni otwartej dodało mi energii do dalszej pracy. Byłam tam z uczennicą – jej też się bardzo podobało. I teraz dwie wariatki chcą coś zmienić w szkole, a reszta patrzy i stuka się w czoło…smutne:(
    Natomiast mam takie same wrażenia, jeśli chodzi o relacje uczestników. O ile z dialogiem z uczniami nigdy nie miałam problemu, jakoś „odbieramy na tych samych falach”, to po 5 minutach jakiejkolwiek sesji wiedziałam, kto jest dyrektorem, choć nikt się nie ujawniał…a czy tak bardzo się różnimy – nauczyciele i dyrektorzy?Przecież cel mamy taki sam, no chyba, że się mylę…Na swojego dyrektora nie narzekam, potrafi zejść „ze stołka”. Najważniejsze jednak, że w Białobrzegach poznałam wspaniałe osoby, którym chce się chcieć:) Pozdrawiam Ciebie Danusiu i Jacka bardzo serdecznie:)

    • avatar

      Danuta Sterna

      29 listopada 2010 at 17:12

      Karolino
      Jak to punkt siedzenia przekłada się na punkt widzenia.
      Ja kiedyś, gdy byłam dyrektorką zwierzyłam się mojej przyjaciółce, że chciałabym, aby moi n-le pracowali 8 godzin. Ona na to – „No to ja bym już i Ciebie nie pracowała, bo mnie zależy właśnie na małej liczb9ie godzin”.
      Minęło kilka lat i przyjaciółka została dyrektorką. Przyszła do mnie i powiedziała – „Wiesz ja bym chciała aby nauczyciele pracowali 8 godzin”.
      Druga historia.
      Uczyłam kiedyś bardzo kłopotliwego ucznia. Nie mogłam się z nim dogadać. Po pewnym czasie on sam został nauczycielem. Zapytałam go i jak mu teraz się wiedzie, powiedział – „Jak pani ze mną wytrzymywała?”
      D

  • avatar

    Wiesław Mariański

    30 listopada 2010 at 22:25

    Ciągle przewija się wątek-problem dialogu. Czego by nie tknąć w szkole to pojawia się potrzeba dialogu. I problemy: jakieś bariery, nieumiejętności, niechęci, lęki, … .
    Dialog musi być fundamentem szkoły, powinien być zapisany w jej konstytucji. Powinien być takim samą „frazą”, jak „państwo prawa” w naszej przestrzeni państwowej.
    Konflikt i dialog jest fundamentem życia. Brzmi patetycznie, a my nie lubimy patosu.
    Wszędzie uczą dialogu, tylko nie w naszych szkołach. Zgłosił się do mnie sprzedawca telewizji satelitarnej: prowadził sprzedaż metodą dialogu – to ja mówiłem, a on był słuchaczem.
    A teraz kamień do mojego ogródka. Byłem na wywiadówce. Wychowawczyni opowiedziała o pewnym kłopocie z uczniami, że nauczyciele ciągle upominają ich, ale bezskutecznie. Zaapelowała do rodziców aby wpłynęli na uczniów rozmawiając z nimi w domu. Ja wiem jak nauczyciele mogą poradzić sobie z tym kłopotem, ale milczałem – nie zgłosiłem się z propozycją pomocy. Nie zainicjowałem próby dialogu.
    Proszę o ocenę.

  • avatar

    Wiesław Mariański

    30 listopada 2010 at 22:25

    Ciągle przewija się wątek-problem dialogu. Czego by nie tknąć w szkole to pojawia się potrzeba dialogu. I problemy: jakieś bariery, nieumiejętności, niechęci, lęki, … .
    Dialog musi być fundamentem szkoły, powinien być zapisany w jej konstytucji. Powinien być takim samą „frazą”, jak „państwo prawa” w naszej przestrzeni państwowej.
    Konflikt i dialog jest fundamentem życia. Brzmi patetycznie, a my nie lubimy patosu.
    Wszędzie uczą dialogu, tylko nie w naszych szkołach. Zgłosił się do mnie sprzedawca telewizji satelitarnej: prowadził sprzedaż metodą dialogu – to ja mówiłem, a on był słuchaczem.
    A teraz kamień do mojego ogródka. Byłem na wywiadówce. Wychowawczyni opowiedziała o pewnym kłopocie z uczniami, że nauczyciele ciągle upominają ich, ale bezskutecznie. Zaapelowała do rodziców aby wpłynęli na uczniów rozmawiając z nimi w domu. Ja wiem jak nauczyciele mogą poradzić sobie z tym kłopotem, ale milczałem – nie zgłosiłem się z propozycją pomocy. Nie zainicjowałem próby dialogu.
    Proszę o ocenę.

  • avatar

    Danuta Sterna

    3 grudnia 2010 at 21:19

    Jak bym śmiała oceniać. Zresztą unikam oceniania w „polskim sensie”.
    Jeśli położyć na szalę spokój własnego dziecka w szkole i udzielnie „rady” nauczycielce, to wybieram spokój dziecka.
    Jako matka uczennicy nie przyznawałam się do zawodu nauczycielskiego. Jeśli to zrobiłam, to zawsze byłam traktowana jak wróg. Ciekawe dlaczego?
    Przyjmowałam postawę owocującą sukcesem dla mojego dziecka. Doceniałam nauczyciela/kę i prosiłam o radę. Zawsze skutkowała tym, że nauczyciel zaczynał wreszcie odróżniać moje dziecko w tłumie i przestawał mu dokuczać.
    Ne chciałam narażać mojej córki na uwagi typu: Może twoja mamusia coś poradzi, bo się na wszystkim zna.
    Smutne, ale daje przeżyć.
    Proszę o ocenę.

  • avatar

    Danuta Sterna

    3 grudnia 2010 at 21:19

    Jak bym śmiała oceniać. Zresztą unikam oceniania w „polskim sensie”.
    Jeśli położyć na szalę spokój własnego dziecka w szkole i udzielnie „rady” nauczycielce, to wybieram spokój dziecka.
    Jako matka uczennicy nie przyznawałam się do zawodu nauczycielskiego. Jeśli to zrobiłam, to zawsze byłam traktowana jak wróg. Ciekawe dlaczego?
    Przyjmowałam postawę owocującą sukcesem dla mojego dziecka. Doceniałam nauczyciela/kę i prosiłam o radę. Zawsze skutkowała tym, że nauczyciel zaczynał wreszcie odróżniać moje dziecko w tłumie i przestawał mu dokuczać.
    Ne chciałam narażać mojej córki na uwagi typu: Może twoja mamusia coś poradzi, bo się na wszystkim zna.
    Smutne, ale daje przeżyć.
    Proszę o ocenę.

  • avatar

    Wiesław Mariański

    4 grudnia 2010 at 09:21

    Spośród trzech sposobów komunikacji werbalnej – monologu, rozmowy i dialogu – najmniej stosowany w szkole jest ten trzeci. Aż boję się powiedzieć: jest zupełnie nieobecny.
    Dotyczy to nas wszystkich, nie tylko w szkole. Potrafimy i lubimy opowiadać, gawędzić, wykładać, wspaniale żartujemy, wymieniamy poglądy, wspólnie narzekamy, wydajemy polecenia. Ale jest nadzieja: słowo – dialog – robi karierę w różnych dziedzinach, staje się modne.

  • avatar

    Wiesław Mariański

    4 grudnia 2010 at 09:21

    Spośród trzech sposobów komunikacji werbalnej – monologu, rozmowy i dialogu – najmniej stosowany w szkole jest ten trzeci. Aż boję się powiedzieć: jest zupełnie nieobecny.
    Dotyczy to nas wszystkich, nie tylko w szkole. Potrafimy i lubimy opowiadać, gawędzić, wykładać, wspaniale żartujemy, wymieniamy poglądy, wspólnie narzekamy, wydajemy polecenia. Ale jest nadzieja: słowo – dialog – robi karierę w różnych dziedzinach, staje się modne.

  • avatar

    Danuta Sterna

    4 grudnia 2010 at 19:53

    Dialog – piękne słowo.
    Tym czym się teraz właśnie zajmuję w programie RUN, który prowadzimy w CEO, to właśnie można określić słowem dialog. Dialog pomiędzy nauczycielem i uczniem owocujący diagnozą – gdzie jest uczeń i wskazówkami – jak dalej ma się rozwijać.
    D

  • avatar

    Danuta Sterna

    4 grudnia 2010 at 19:53

    Dialog – piękne słowo.
    Tym czym się teraz właśnie zajmuję w programie RUN, który prowadzimy w CEO, to właśnie można określić słowem dialog. Dialog pomiędzy nauczycielem i uczniem owocujący diagnozą – gdzie jest uczeń i wskazówkami – jak dalej ma się rozwijać.
    D

  • avatar

    Wiesław Mariański

    5 grudnia 2010 at 13:01

    Dlatego ciągle propaguję próbę wdrożenia „mojego” programu SZSZID. Ciągle spotykam się z opinią, że ta propozycja jest naiwna i utopijna. Gdy to słyszę, odczuwam „gilanie w mózgu” z dwóch powodów:
    – od 20 lat ćwiczymy wdrażanie różnych nie-naiwnych i nie-utopijnych pomysłów. I co ? Czy czujemy się lepiej w szkole ?
    – cała historia cywilizacji to dzieje naiwnych pomysłów i idiotów, którzy próbują je wdrożyć.
    Proponuję konkurs na patrona takich przedsięwzięć. Może Sokrates, może Kopernik, może Wałęsa ? A może nieznany, anonimowy idiota – wynalazca łuku. ? Ciągle widzę oczami wyobraźni współplemieńców i żonę (a może męża ?!) śmiejących się z niego, jak próbuje coś zrobić z patyków i włosia.

  • avatar

    Wiesław Mariański

    5 grudnia 2010 at 13:01

    Dlatego ciągle propaguję próbę wdrożenia „mojego” programu SZSZID. Ciągle spotykam się z opinią, że ta propozycja jest naiwna i utopijna. Gdy to słyszę, odczuwam „gilanie w mózgu” z dwóch powodów:
    – od 20 lat ćwiczymy wdrażanie różnych nie-naiwnych i nie-utopijnych pomysłów. I co ? Czy czujemy się lepiej w szkole ?
    – cała historia cywilizacji to dzieje naiwnych pomysłów i idiotów, którzy próbują je wdrożyć.
    Proponuję konkurs na patrona takich przedsięwzięć. Może Sokrates, może Kopernik, może Wałęsa ? A może nieznany, anonimowy idiota – wynalazca łuku. ? Ciągle widzę oczami wyobraźni współplemieńców i żonę (a może męża ?!) śmiejących się z niego, jak próbuje coś zrobić z patyków i włosia.

  • avatar

    Danuta Sterna

    5 grudnia 2010 at 16:09

    No tak, ale mało jest zwolenników pomysłu, przynajmniej praktycznego wdrożenia go w życie.
    Czasami jednak udaje się wpaść na takie miejsce dialogowe.
    Mieliśmy konferencję dyrektorów – absolwentów studiów podyplomowych liderów oświaty. Było cudnie. Dyrektorzy przyznawali się do trudności i porażek, do sukcesów też i korzystali z siebie nawzajem.
    To chyba jest droga, aby tworzyć sytuacje zaufania i porozumienia i się z nich cieszyć.
    D

  • avatar

    Danuta Sterna

    5 grudnia 2010 at 16:09

    No tak, ale mało jest zwolenników pomysłu, przynajmniej praktycznego wdrożenia go w życie.
    Czasami jednak udaje się wpaść na takie miejsce dialogowe.
    Mieliśmy konferencję dyrektorów – absolwentów studiów podyplomowych liderów oświaty. Było cudnie. Dyrektorzy przyznawali się do trudności i porażek, do sukcesów też i korzystali z siebie nawzajem.
    To chyba jest droga, aby tworzyć sytuacje zaufania i porozumienia i się z nich cieszyć.
    D

  • avatar

    Wiesław Mariański

    5 grudnia 2010 at 22:04

    SZSZID to próba dokonania trwałych, nieodwracalnych zmian w szkole.
    „Potrzebny jest czas i szczerość, prawidłowe zasady oraz odwaga i spójność wewnętrzna, która dostosuje strukturę i sposób zarządzania do wspólnej wizji i podzielanych wartości. Opiera się to właściwych zasadach i dlatego daje efekty.”
    Dotychczasowe 20 lat reformowania oświaty przyniosło za małe efekty. Szkoła jest jedyną instytucją, która nie oddaliła się znacząco od zasad poprzedniego systemu. A przecież powinna wyprzedzać, być na czele peletonu. Niestety jest w ogonie.

  • avatar

    Wiesław Mariański

    5 grudnia 2010 at 22:04

    SZSZID to próba dokonania trwałych, nieodwracalnych zmian w szkole.
    „Potrzebny jest czas i szczerość, prawidłowe zasady oraz odwaga i spójność wewnętrzna, która dostosuje strukturę i sposób zarządzania do wspólnej wizji i podzielanych wartości. Opiera się to właściwych zasadach i dlatego daje efekty.”
    Dotychczasowe 20 lat reformowania oświaty przyniosło za małe efekty. Szkoła jest jedyną instytucją, która nie oddaliła się znacząco od zasad poprzedniego systemu. A przecież powinna wyprzedzać, być na czele peletonu. Niestety jest w ogonie.

    • avatar

      Danuta Sterna

      6 grudnia 2010 at 10:57

      Do tego ostatniego cytatu:
      Pewnie, że jest różnica, ale w naszej szkole nic się nie zmieni bez woli i opieki dyrektora.
      Jesteśmy w CEO o tym przekonani. Samotny nauczyciel nie ma szans.
      Po ostatniej konferencji dyrektorów SPLO wydaje mi się, że jedyna droga to – przekonać dyrektorów i namawiać ich do skupienia wokół idei grupki chętnych nauczycieli ze szkoły .
      Problem istnieje taki – jak do dyrektorów dotrzeć i ich przekonać, że im się uda, że warto spróbować.
      Słuchając prezentacji zmian dyrektorów byłam zauroczona, tym co im się udało i nie udało. Trzeba się cieszyć z małych sukcesów.
      Choć były i tak spektakularne sukcesy jak, przejście z wynikami z 2 staniny do 6-stej.
      Danusia

    • avatar

      Danuta Sterna

      6 grudnia 2010 at 10:57

      Do tego ostatniego cytatu:
      Pewnie, że jest różnica, ale w naszej szkole nic się nie zmieni bez woli i opieki dyrektora.
      Jesteśmy w CEO o tym przekonani. Samotny nauczyciel nie ma szans.
      Po ostatniej konferencji dyrektorów SPLO wydaje mi się, że jedyna droga to – przekonać dyrektorów i namawiać ich do skupienia wokół idei grupki chętnych nauczycieli ze szkoły .
      Problem istnieje taki – jak do dyrektorów dotrzeć i ich przekonać, że im się uda, że warto spróbować.
      Słuchając prezentacji zmian dyrektorów byłam zauroczona, tym co im się udało i nie udało. Trzeba się cieszyć z małych sukcesów.
      Choć były i tak spektakularne sukcesy jak, przejście z wynikami z 2 staniny do 6-stej.
      Danusia

  • avatar

    Wiesław Mariański

    8 grudnia 2010 at 15:16

    O dyrektorach.
    Jaka jest rola dyrektora szkoły ? Jakie wymagania musi spełniać dyrektor ? W jakim stopniu dyrektor powinien wykonywać funkcje administracyjno-urzędnicze a w jakim pełnić rolę inspiratora, koordynatora i egzekutora działań nauczycieli ?
    Dlaczego nasi dyrektorzy są tak różni, diametralnie różni. Z jednej strony bardzo dobrzy i wspaniali, a z drugiej nie za bardzo. Jakby funkcjonowali według zupełnie odmiennych zasad ? Ja wolałbym żeby szkoły były bardziej zróżnicowane, miały różnorodne specjalizacje i programy, a dyrektorzy żeby byli wszędzie „jednakowi”.

  • avatar

    Wiesław Mariański

    8 grudnia 2010 at 15:16

    O dyrektorach.
    Jaka jest rola dyrektora szkoły ? Jakie wymagania musi spełniać dyrektor ? W jakim stopniu dyrektor powinien wykonywać funkcje administracyjno-urzędnicze a w jakim pełnić rolę inspiratora, koordynatora i egzekutora działań nauczycieli ?
    Dlaczego nasi dyrektorzy są tak różni, diametralnie różni. Z jednej strony bardzo dobrzy i wspaniali, a z drugiej nie za bardzo. Jakby funkcjonowali według zupełnie odmiennych zasad ? Ja wolałbym żeby szkoły były bardziej zróżnicowane, miały różnorodne specjalizacje i programy, a dyrektorzy żeby byli wszędzie „jednakowi”.

  • avatar

    Wiesław Mariański

    8 grudnia 2010 at 15:24

    O nauczycielach.
    „Samotny nauczyciel nie ma szans.”
    Jestem innego zdania. Myślę, że nauczyciel z pasją i pomysłami może działać obok dyrektora, a nawet w konflikcie z nim. I może pociągnąć za sobą innych nauczycieli. I dyrektora też. Jestem tego świadkiem.
    Ale zgadzam się, że najlepiej gdy to dyrektor jest tym umiejętnym pasjonatem. Dobry dyrygent, to podstawa budowania dobrej orkiestry.

    • avatar

      Danusia

      8 grudnia 2010 at 16:16

      Zdarzają się wyjątki, ale jak trzeba być silnym, aby pociągnąć za sobą niechętnego dyrektora.
      Czasami taka partyzantka nauczyciela może się dla niego źle skończyć, bo jest postrzegany jako wychodzący „przed szereg” zarówno przez kolegów, jak i przez pryncypała. Trzeba mieć twardą skórę.
      Jak na razie mamy największe sukcesy, gdy zachęcamy dyrektorów.
      D

  • avatar

    Wiesław Mariański

    8 grudnia 2010 at 15:24

    O nauczycielach.
    „Samotny nauczyciel nie ma szans.”
    Jestem innego zdania. Myślę, że nauczyciel z pasją i pomysłami może działać obok dyrektora, a nawet w konflikcie z nim. I może pociągnąć za sobą innych nauczycieli. I dyrektora też. Jestem tego świadkiem.
    Ale zgadzam się, że najlepiej gdy to dyrektor jest tym umiejętnym pasjonatem. Dobry dyrygent, to podstawa budowania dobrej orkiestry.

    • avatar

      Danusia

      8 grudnia 2010 at 16:16

      Zdarzają się wyjątki, ale jak trzeba być silnym, aby pociągnąć za sobą niechętnego dyrektora.
      Czasami taka partyzantka nauczyciela może się dla niego źle skończyć, bo jest postrzegany jako wychodzący „przed szereg” zarówno przez kolegów, jak i przez pryncypała. Trzeba mieć twardą skórę.
      Jak na razie mamy największe sukcesy, gdy zachęcamy dyrektorów.
      D

  • avatar

    Wiesław Mariański

    8 grudnia 2010 at 21:07

    Cytat.
    … dowiedziałem się, że z pobytu w Niemczech najbardziej niezadowoleni byli nasi nauczyciele, bo w oczach młodzieży (16-17 latkowie) stracili swój autorytet. Polscy uczniowie zobaczyli jak pracują niemieccy nauczyciele (od 08.00 do 18.00), ich zaangażowanie, umiejętność atrakcyjnego prowadzenia zajęć, szacunek wobec ucznia ale też bardzo wysoka wymagalność. Nauczyciele szanowali uczniów i odwrotnie.

  • avatar

    Wiesław Mariański

    8 grudnia 2010 at 21:07

    Cytat.
    … dowiedziałem się, że z pobytu w Niemczech najbardziej niezadowoleni byli nasi nauczyciele, bo w oczach młodzieży (16-17 latkowie) stracili swój autorytet. Polscy uczniowie zobaczyli jak pracują niemieccy nauczyciele (od 08.00 do 18.00), ich zaangażowanie, umiejętność atrakcyjnego prowadzenia zajęć, szacunek wobec ucznia ale też bardzo wysoka wymagalność. Nauczyciele szanowali uczniów i odwrotnie.

  • avatar

    Wiesław Mariański

    8 grudnia 2010 at 21:11

    Kolejny cytat.
    … dokladnie okresliles podstawowa bolaczke naszego systemu oswiaty. I smutne jest to, ze zalezy to w niewielkim stopniu od Ministerstwa, tylko od kazdego czlowieka decydujacego sie na nauczanie innych. I pisze z cala swiadomoscia powyzsze zdanie, albowiem oni nie sa nauczycielami. Niektorzy nigdy nie byli, niektorzy na skutek naciskow w tzw. gronie, przestali nimi byc. Pozostalo bardzo niewielu godnych tego miana;(
    Ale niestety problem braku szacunku dla drugiego czlowieka( niezaleznie od jego wieku) ogranicza sie nie tylko do szkolnictwa w Polsce. Dotyczy rowniez sluzby zdrowia( nie wiadomo dlaczego w tej sytuacji nazywanej sluzba), urzedow, czy nawet wzajemnych relacji w miejscu pracy.

    • avatar

      danuta

      9 grudnia 2010 at 09:18

      Szacunku nie da się zadeklarować odgórnie.
      Jednak uważam, że MEN ma duże możliwości oddziaływania.
      W tej chwili to czego będziemy uczyć (podstawa programowa), co będziemy sprawdzać i jak oceniać (egzaminy) zależą od MEN. A te dwie nogi implikują działania nauczycieli.
      Jeśli w tym klinczu nauczyciel się nie wyrabia (a nie może się wyrobić), to zaczyna być nieprzyjemny dla otoczenia.
      Jeśli urzędnikowi nakazano by, aby reprezentował coś pod czym nie chce się podpisać i do tego sprawdzano by go na koniec dnia z obsługi np 1000 klientów, to obawiam się, że by zwariował i nie epatował szacunkiem.
      To samo do służby zdrowia. Często zadanie na nich nałożone jest nie do wykonania. I wtedy są 2 wyjścia:
      – starać się mimo wszystko i się frustrować
      – zrezygnować i zająć się pracą dalej od ludzi
      W takim zakresie od „góry” dużo zależy.
      D
      D

  • avatar

    Wiesław Mariański

    8 grudnia 2010 at 21:11

    Kolejny cytat.
    … dokladnie okresliles podstawowa bolaczke naszego systemu oswiaty. I smutne jest to, ze zalezy to w niewielkim stopniu od Ministerstwa, tylko od kazdego czlowieka decydujacego sie na nauczanie innych. I pisze z cala swiadomoscia powyzsze zdanie, albowiem oni nie sa nauczycielami. Niektorzy nigdy nie byli, niektorzy na skutek naciskow w tzw. gronie, przestali nimi byc. Pozostalo bardzo niewielu godnych tego miana;(
    Ale niestety problem braku szacunku dla drugiego czlowieka( niezaleznie od jego wieku) ogranicza sie nie tylko do szkolnictwa w Polsce. Dotyczy rowniez sluzby zdrowia( nie wiadomo dlaczego w tej sytuacji nazywanej sluzba), urzedow, czy nawet wzajemnych relacji w miejscu pracy.

    • avatar

      danuta

      9 grudnia 2010 at 09:18

      Szacunku nie da się zadeklarować odgórnie.
      Jednak uważam, że MEN ma duże możliwości oddziaływania.
      W tej chwili to czego będziemy uczyć (podstawa programowa), co będziemy sprawdzać i jak oceniać (egzaminy) zależą od MEN. A te dwie nogi implikują działania nauczycieli.
      Jeśli w tym klinczu nauczyciel się nie wyrabia (a nie może się wyrobić), to zaczyna być nieprzyjemny dla otoczenia.
      Jeśli urzędnikowi nakazano by, aby reprezentował coś pod czym nie chce się podpisać i do tego sprawdzano by go na koniec dnia z obsługi np 1000 klientów, to obawiam się, że by zwariował i nie epatował szacunkiem.
      To samo do służby zdrowia. Często zadanie na nich nałożone jest nie do wykonania. I wtedy są 2 wyjścia:
      – starać się mimo wszystko i się frustrować
      – zrezygnować i zająć się pracą dalej od ludzi
      W takim zakresie od „góry” dużo zależy.
      D
      D

  • avatar

    Ewa

    10 stycznia 2011 at 12:16

    „Trudno wstać ze stołka – swojego punktu siedzenia” – prawda. Szkoda, że nie pojawili się również rodzice uczniów. Znam taką smutną historię nauczyciela, którego zjedli właśnie rodzice. Uczył pięknie i z pasją, uwielbiany przez swoich uczniów, różnie oceniany przez kolegów-profesorów, ale zjedzony właśnie przez rodziców, którzy bali się, że nieschematyczne uczenie źle przygotuje ich dzieci do matury.

  • avatar

    Ewa

    10 stycznia 2011 at 12:16

    „Trudno wstać ze stołka – swojego punktu siedzenia” – prawda. Szkoda, że nie pojawili się również rodzice uczniów. Znam taką smutną historię nauczyciela, którego zjedli właśnie rodzice. Uczył pięknie i z pasją, uwielbiany przez swoich uczniów, różnie oceniany przez kolegów-profesorów, ale zjedzony właśnie przez rodziców, którzy bali się, że nieschematyczne uczenie źle przygotuje ich dzieci do matury.

  • avatar

    Danuta Sterna

    10 stycznia 2011 at 16:21

    Ewo
    Oj bardzo trudno zejść ze swego stołka. Przeważnie nawet nie wie się, że się siedzi na stołku. W naszej sytuacji szkolnej wyraźnie widać, jak nauczyciel mówi w pokoju nauczycielskim raz jako nauczyciel, a raz jako rodzic ucznia. Zupełnie inne zdania wypowiada.
    Pan Wiesław wypowiada się jako rodzic, ale też były nauczyciel.
    Historia, którą Pani opisuje niestety często się zdarza niekonwencjonalnym nauczycielom. Trudno się dziwić, rodzice boją się o przyszłość swoich dzieci. Chcą, aby było tak jak znają.
    Ale tu też pomaga dialog i wyjaśnienie o co nauczycielowi chodzi. Czasami pomaga, ale w klasie maturalnej nie proponowałabym żadnych innowacji. Strach przed maturą jest tak wielki, że nikt nie przekona uczniów i rodziców do eksperymentowania.
    Kiedyś proponowałam moim uczniom takie niekonwencjonalne nauczanie (była to klasa przedmaturalna) i spotkałam się z buntem. Wtedy poprosiłam dyrektorkę o zmianę nauczycielki z pożytkiem dla mnie i dla uczniów. Nie zjedli mnie, ale pamiętam to do tej pory.
    Danusia

  • avatar

    Danuta Sterna

    10 stycznia 2011 at 16:21

    Ewo
    Oj bardzo trudno zejść ze swego stołka. Przeważnie nawet nie wie się, że się siedzi na stołku. W naszej sytuacji szkolnej wyraźnie widać, jak nauczyciel mówi w pokoju nauczycielskim raz jako nauczyciel, a raz jako rodzic ucznia. Zupełnie inne zdania wypowiada.
    Pan Wiesław wypowiada się jako rodzic, ale też były nauczyciel.
    Historia, którą Pani opisuje niestety często się zdarza niekonwencjonalnym nauczycielom. Trudno się dziwić, rodzice boją się o przyszłość swoich dzieci. Chcą, aby było tak jak znają.
    Ale tu też pomaga dialog i wyjaśnienie o co nauczycielowi chodzi. Czasami pomaga, ale w klasie maturalnej nie proponowałabym żadnych innowacji. Strach przed maturą jest tak wielki, że nikt nie przekona uczniów i rodziców do eksperymentowania.
    Kiedyś proponowałam moim uczniom takie niekonwencjonalne nauczanie (była to klasa przedmaturalna) i spotkałam się z buntem. Wtedy poprosiłam dyrektorkę o zmianę nauczycielki z pożytkiem dla mnie i dla uczniów. Nie zjedli mnie, ale pamiętam to do tej pory.
    Danusia

Dodaj komentarz