Wybory

Uff.
W niedzielę wróciłam z Ustronia do Warszawy , aby zagłosować.
Najpierw z mamą tym razem…  na parterze. Co prawda na ten parter było kilkanaście schodków, ale jednak nie było to pierwsze piętro po krętych schodach. Myślę, że więcej nie można było zrobić, bo przenoszenie punktu wyborczego pomiędzy turami głosowań na pewno zrobiłoby wiele zamieszania. Tym razem dobrzy ludzie też pomogli z wniesieniem wózka. Mama usatysfakcjonowana i ja też.
Potem pognałam do mojego punktu wyborczego, spełniłam swój obywatelski obowiązek, a przy wyjściu poproszono mnie o udzielenie kilku odpowiedzi na pytania dziennikarza z The New York Times. Nie wahałam się ani chwili, bo też chwila była podniosła. Pomyślałam tylko, że jeśli gdziekolwiek zamieszczą moją wypowiedź, to ciekawe na ile ją zmienią. Do tej pory za każdym razem, gdy odpowiadałam na pytanie prasy, to potem nie mogłam poznać swej wypowiedzi.
We wtorek otrzymałam wiadomość (pośrednio od mojej byłej uczennicy), że pojawiłam się w artykule Nikoholasa Kulish.

I tym razem wszystko się zgadzało!
Jednak świat jest mały, a przypadki chodzą po ulicach.

Dodaj komentarz