Każdy nauczyciel chciałby być dobrym nauczycielem. Nie wyobrażam sobie, aby któryś marzył, aby być złym. Zastanawiam się, czy można nauczyć się być dobrym nauczycielem. Są dwie na ten temat opinie. Jedni uważają, że człowiek rodzi się nauczycielem, albo nie, to znaczy albo mamy talent, albo nic nam nie pomoże. Druga opcja to zwolennicy pracy nad sobą, doskonalenia i dochodzenia powolnego do sukcesu. Ja jestem za drugą możliwością. Na pewno nie każdy może być dobrym nauczycielem, ale wydaje mi się, że może być nim każdy, który bardzo chce nim być. Wielu osobom wydaje się, że człowiek ma powołanie, albo nie, ale dla mnie to bardzo pesymistyczna wizja.
Trudność leży też w zdefiniowaniu, kto jest dobrym nauczycielem. Często ktoś jest dobrym nauczycielem dla jednego i złym dla drugiego, może zresztą nie – złym, ale nie najlepszym. Kilka dni temu spotkałam moja dawną przyjaciółkę i zgadało się, że uczyła ją historii Pani Anna Radziwiłł. Zapytałam, czy była dobrą nauczycielką. Moja przyjaciółka powiedziała: – Nic mnie historii nie nauczyła, za to była świetną wychowawczynią. Następnego dnia przeczytałam w Gazecie Wyborczej wypowiedź Michała Szurka, który napisał, że Pani Radziwiłł odmieniła jego spojrzenie na historię i uczyniła z niego pasjonata tego przedmiotu. Takich opinii słyszałam zresztą wiele wcześniej. Pikanterii dodaje fakt, że Pani Radziwiłł była zwolenniczką pierwszej opcji – rodzisz się dobrym nauczycielem, albo nie. Jeśli w tak spektakularnym przypadku jak Pani Radziwiłł zdarzają się odmienne opinie, to jednak chyba coś w tej drugiej opcji jest.
Sama miałam kiedyś trudną sytuację. Przez pewien czas miałam same sukcesy w pracy, uczniowie mnie lubili, nauka szła sprawnie. Uczyłam zarówno tak zwane trudne klasy, jak i wybitnie uzdolnione. I raptem jedna z tych dobrych klas poprosiła o zmianę nauczyciela! To była taka szkoła, w której można było głośno wyrażać podobne życzenia. Nie będę przytaczać tutaj powodów – dlaczego uczniom nie podobały się lekcje ze mną. Mam swoją wersję wydarzeń, na uspokojenie mojej własnej opinii o sobie. Ale nie o to chodzi. Chodzi o to, że raptem z dobrej nauczycielki stałam się złą. Oczywiście okropnie źle to zniosłam. A prawda była taka, że dla pewnych klas byłam dobra, a dla innych nie. Ostatecznie podobnie jest gdy np. wybieramy sobie partnera życiowego, jak wiemy nie może nim być każdy. Gdybym musiała dalej uczyć tę klasę, to powinnam poznać jej potrzeby i dostosować do nich nauczanie. W moim przypadku nie było to potrzebne, klasę na moją prośbę przejęła moja koleżanka. I muszę przyznać, że obie strony były zadowolone, zarówno uczniowie, jak i ona.
Myślę, że nie ma jednej definicji dobrego nauczyciela, nawet nie ma możliwości wymienienia warunków dostatecznych, które musi on spełniać. Można jedynie pokusić się na wymienienie warunków koniecznych. Taki mały wtręt logiczny – odróżnienie warunku koniecznego od dostatecznego.
Wymienię nasuwające mi się warunki konieczne i zapraszam do dopisywania tych, o których zapomniałam.
- Konsekwencja, jeśli coś zapowiedziałam, to nie zmieniam zdania łatwo, chyba, że mnie do tego uczniowie przekonają.
- Sprawiedliwość – oceniam sprawiedliwie według wcześniej zapowiedzianych kryteriów.
- Traktowanie w taki sam sposób wszystkich uczniów – nie wyróżniam bez powodu uczniów, stosuję te same kryteria do wszystkich. Oczywiście mieści się w tym pochylenie z troską nad osobami o słabszych możliwościach.
- Docenianie wysiłków każdego ucznia – zauważam drobne sukcesy i każdego doceniam.
- Wiara w uczniów i ich możliwości – Wierzę w możliwości uczniów oraz w ich teraźniejsze i przyszłe sukcesy.
- Samodzielność – Daję uczniom szansę na samodzielne dochodzenie do wiedzy – pomagam, a nie wykładam.
- Cele – Przedstawiam uczniom cele uczenia się i dbam o ich wspólną weryfikację.
- Zaangażowanie – Jestem pasjonatką swojego przedmiotu, potrafię „zarazić” wiedzą moich uczniów.
- Pomoc – Służę pomocą, wyjaśniam, jestem gotowa do pomocy uczniów również po lekcjach.
- Docenianie – Doceniam sukcesy uczniów, nawet małe i nigdy nikogo nie poniżam.
Ale wróćmy do początku – Czy można nauczyć się bycia dobrym nauczycielem? Moim zdaniem – tak, tylko trzeba wiedzieć, co to znaczy i trzeba chcieć się zmieniać i pracować nad sobą.
6 komentarzy
AgaD
13 stycznia 2010 at 13:39I jest już blog Danusi!:)
Zaczął się optymistycznie. Bo jeśli można stać się dobrym nauczycielem to można stać się prawie każdym kim się chce.
Rafał
13 stycznia 2010 at 13:40Umiejętności „zrażenia wiedzą” nie określiłbym jako warunku koniecznego do bycia dobrym nauczycielem 😉
Danuta Sterna
14 stycznia 2010 at 11:01Poprawiono 😀
Kubala
13 stycznia 2010 at 16:23„Czy można nauczyć się bycia dobrym nauczycielem?”
myślę, że to jest analogiczne pytanie do: „czy można nauczyć się charyzmy?”
nie można.
Można zdobyć wiedzę na temat różnych technik, czy sztuczek oddziaływania na ludzi. Ale to będzie wtórne i nawet nie zbliży się do charyzmy.
Danuta Sterna
14 stycznia 2010 at 20:37Witam w takim razie zwolennika pierwszej opcji.
Czy na pewno każdy dobry nauczyciel musi być charyzmatyczny?
A może nie ma tu jednak pełnej analogii?
D
Kubala
14 stycznia 2010 at 20:56nie musi być charyzmatyczny. Ludzie charyzmatyczni często nie potrafią dobrze uczyć. Posłużyłem sie jedynie analogią do człowieka charyzmatycznego. Dobrym nauczycielem człowiek nie staje się, nie uczy się być, a jest. Tak jak charyzmatycznym się jest, nie ma opcji, żeby się stać takim wtórnie.
Takie moje przekonanie.