I po drzewach…

Przyjechała ekipa drwali i… ścięła prawie wszystkie drzewa na podwórku domu przy Chmielnej 27/31. W tym dniu nie było mnie w Warszawie, ale z relacji sąsiadów wiem, że na pytanie DLACZEGO,  ekipa odpowiedziała, że taki otrzymała rozkaz.

Część drzew była posadzona 50 lat temu przez mieszkańców tego domu. Nie muszę opisywać łez w oczach ludzi, którzy zobaczyli powalone drzewa i pustkę. Drzewa, a właściwie ich resztki, wyglądają na zdrowe, choć oczywiście nie wiem tego na pewno. Na pewno wiem, że nikt nie badał wcześniej ich stanu (bo to bym na pewno zauważyła), chyba że diagności pojawili się ciemną nocą.
Drzewa były wysokie, zajmowały klomb na środku podwórka. Na jednym z tych drzew ptaki uwiły gniazdo – wydaje mi się, że w tym roku było nie zamieszkałe, ale używane było latami…  Klomb otaczał żywopłot  zdewastowany przy wycince.  Smutne to wszystko tym bardziej, że dom w większości zamieszkują starsi ludzie – wycięte drzewa to jedyna zieleń, jaką widzieli przez okna.
Jak tylko wróciłam do domu i zobaczyłam tę dewastację, postanowiłam dowiedzieć się, kto wydał decyzję o wycince i dlaczego. Spędziłam kilka godzin na telefonowaniu do Urzędu Gminy, Biura Ochrony Środowiska i jego oddziału w Śródmieściu. Dostałam numery telefonów do biur odpowiedzialnych za decyzję. Żaden z moich telefonów nie został odebrany! Podobno urzędnicy tam pracujący (powinni być dostępni od 8 do 16) pracują w terenie… Nie wiem nic.
Wyobraźcie sobie śródmieście Warszawy, pustynię bez zieleni i tę enklawę – zielony klomb, zadbany przez spółdzielnię mieszkaniową. Już jej nie ma.
O ile wiem, bezmyślne wycięcie drzewa kosztuje dość dużo, mam nadzieję, że ktoś za tę zbrodnię zapłaci.
Jutro pójdę – osobiście – do urzędu, może jednak ktoś przed wyjściem w teren zajrzy do biura i potraktuje swojego pracodawcę, czyli obywatelkę, poważnie.
Teren podwórka należy nie do spółdzielni mieszkaniowej, lecz do miasta.
10.09.10
Dopisuję ciąg dalszy.
Odpowiedzi z BOŚ nie mam.  Ale może jeszcze przyjdzie, bo nie minęły 2 tygodnie.
Z konserwatorem zabytków walczy inny sąsiad.
W między czasie odezwało się niezawodne Metro, zbadało sprawę i dziś podało ją do publicznej wiadomości (skan na dole). Cudnie, że pomagają w takich sprawach.  Może dzięki temu dopracujemy się korzystnych procedur załatwiania spraw publicznych?
Dziękuję Pani Agacie z Metra.


6 komentarzy

  • avatar

    Alicja Karwat

    27 sierpnia 2010 at 00:26

    Plakac sie chce. Znam to podworko od dziecka, od samego poczatku jak ten dom byl wybudowany. Drzewa byly piekne. Jedno z najpiekniejszych podworek Warszawy. Jak to mozliwe ze nie bylo nawet konsultacji ze spoldzienia mieszkaniowa?! Rozumiem ze ziemia nalezy do miasta ale ta ziemia jest codziennym zyciem mieszkancow podworka. Czy to sie nie liczy? Walcz Danusiu, chociaz drzewa nie odrosna nie mozna tego tak zostawic. Moze to bezmyslnosc ze strony urzednikow miasta, ale bezmyslnosc nie moze byc wytlumaczeniem za podejmowane decyzje. Moze spoldzielnia mieszkaniowa tez sie wlaczy?

  • avatar

    Danusia

    27 sierpnia 2010 at 09:39

    Byłam dziś rano w Biurze Ochrony Środowiska. Okazało się , że nie ma tam nikogo kompetentnego w tej sprawie – wszyscy wyjechali na szkolenie. Może do lasu?
    Złożyłam podanie treści:
    Do Biura Ochrony Środowiska
    Prośba o wyjaśnienie
    W dniach 26 i 27 sierpnia 2010 została dokonana wycinka drzew na posesji Chmielna 27/31. Wycięte zostały trzy stare drzewa, posadzone 50 lat temu przez mieszkańców domu. Na jednym z drzew było ptasie gniazdo, które w poprzednich latach było zamieszkałe przez ptaki. Wydarzenie było traumatyczne dla mieszkańców domu, a szczególnie tych którzy sadzili drzewa, albo tych dla których widok z okna na klomb był jedynym zielonym widokiem.
    Teren podwórka należy do miasta, ale jednak mieszkańcy domu są obywatelami Warszawy i powinni być poinformowani o przyczynach wycinki. Niestety nikt nie poinformował, ani mieszkańców , ani spółdzielni mieszkaniowej.
    Mam nadzieję, że Biuro miało poważne powody do usunięcia drzew. Faktycznie jedno z drzew wyglądało na chore. Jednak chciałabym wiedzieć, czy inne rozwiązania zamiast wycięcia nie były możliwe. Mieszkańcom, którzy zamieszkują posesję od pół wieku bezwzględnie należy się wyjaśnienie.
    Jeśli otrzymam wyjaśnienie, to postaram się (niestety po fakcie) zawiadomić sąsiadów.
    Z poważaniem
    Danuta Sterna
    W poniedziałek zadzwonię i dowiem się. Mam nadzieję, że decyzja podjęto właściwie, dalej chodzi jednak o procedurę postępowania i szacunek dla obywateli.
    Dlaczego tylko ja chcę się dowiedzieć? To ciekawe pytanie.

  • avatar

    Wiesław Mariański

    29 sierpnia 2010 at 08:12

    To zdarzenie jest ilustracją jakości naszej demokracji. Jest nam bliżej do państwa typu prusko-carsko-austriackiego niż do demokracji zachodniej. Jesteśmy demokracją urzędniczo-biurokratyczną, a nie obywatelską. Władza i urzędnicy stawiają sobie za cel uszczęśliwiać obywateli, a my – obywatele – oczekujemy tego od władzy, zachowując bierną postawę. Jesteśmy społeczeństwem w zapaści cywilizacyjnej.
    A szkoła powiela i utrwala ten schemat. Czy można to zmienić ? Czy można zmienić działanie szkoły ?

  • avatar

    Danuta Sterna

    18 września 2010 at 20:36

    Ja właśnie wróciłam z tygodniowego urlopu. Próbuje się odkopać. W skrzynce nie było żadnej poczty dotyczącej sprawy drzew, ale mam awizo, a więc też nadzieję.
    Jeśli chodzi o szkołę, to nadzieja tkwi w projektach społeczno – obywatelskich. Jeśli uczniowie doprowadzą sami do rozwiązania problemu, to w dorosłym życiu będą mieli więcej odwagi do walczenia o swoje prawa.
    Tylko jak zachęcić nauczycieli do pracy metodą projektu, jeśli oni sami nie czują swojej sprawczości.
    D

  • avatar

    danuta

    20 września 2010 at 05:56

    Otrzymałam list z Biura Ochrony Środowiska – długi, pełen pieczątek i paragrafów, ale treści mało : To nie my , to Konserwator Zabytków.
    Tam też zostało przekazane moje pytanie, celem: „rozpoznania zgodnie z właściwością”.
    Na klombie usunięto pieńki wyciętych drzew.
    Danusia

Dodaj komentarz