Szkoła – złapani w pułapkę 2

Drugim odrabiającym lekcje był Paweł. Tym razem matematyka, co mnie ucieszyło, bo jestem nauczycielką matematyki. Lubię uczyć i zawsze doświadczenie nauczania jest dla mnie samej uczące. Zadania dotyczyły geometrii. Paweł od razu oświadczył, że ma zadane 40 stron ćwiczeń, więc nie ma szans ich zrobić. Nie chciał mi wyjaśnić w jaki sposób został obciążony tak ogromną pracą domową. Podejrzewam, że mu się zebrało z kilku tygodni. Jedyna myśl, jaka Pawłowi przyświecała, to – jak uczynić zeszyt ćwiczeń wypełnionym?
Otworzył zeszyt z ćwiczeniami typu: narysuj prostą, odcinek i tak dalej. Pojęcia te były mu kompletnie nieznane. Jednak udało mi się zachęcić go do narysowana prostej przechodzącej przez dwa punkty i od razu go pochwaliłam:
No to udała ci się ta prosta. Popatrzył zdziwiony i zabrał się za następne ćwiczenia. Po chwili rzucił
Ja to bym chciał, żeby Pani nas uczyła matematyki.
A dlaczego? –  zapytałam. Ostatecznie znaliśmy się tylko 3 minuty.
Bo nasza Pani cały czas na nas krzyczy.
Acha, pomyślałam sobie, zadziałała pochwała, pewnie Paweł nigdy nie był „pozytywnie” zauważony przez nauczycielkę. Ale z drugiej strony, to jak ona ma to robić mając w klasie 30 „łobuzów”? Jej zadaniem jest utrzymanie porządku w klasie i „przerobienie” materiału, a jak ktoś się nie „wyrabia”, to zadanie domowe do strony 40!
Paweł i wielu innych nie ma szans na pomoc w domu. Zaległości rosną, Pani krzyczy, zniechęcenie osiąga zenit.
Już za moment Paweł będzie wiedział, że nigdy z matmy nie będzie dobry, zacznie się specjalizować w unikach.
Po kilku zadaniach Paweł oświadczył (zresztą miał rację), że nie uda mu się zrobić tylu zadań, szybko znalazł kolegę, który miał już ten dział w ćwiczeniach przerobiony i ustalił, że po moim wyjściu przepisze wszystko. Zwolnił tempo i zaczął mnie zagadywać, bo pewnie pierwszy raz rozmawiał bezpiecznie z nauczycielką matematyki. Zapytał
– A dlaczego Pani uczy matematyki?
– Bo bardzo lubię matematykę i uczenie.
– A stopnie pani też stawia?
Tu miał nadzieję, że mu się wyjaśni dlaczego uczę – całą przyjemność czerpię pewnie ze stawiania pał.
A wiesz nie lubię stawiać stopni, wolę jeśli moi uczniowie uczą się po to żeby umieć?
– ???
Przeszliśmy do Prostych prostopadłych, trzeba było znaleźć i opisać je z rysunku. Paweł powiedział:
Prosta „a” jest prostopadła.
– Do czego?
– Jak to do czego, jest i już, albo może nie jest?
Wyjaśniliśmy sobie, że pojęcie prostopadłości dotyczy dwóch prostych.
Udało nam się zrobić kilka zadań, ale czas już minął i Paweł odszedł z zeszytem kolegi do przepisania. A dalsze ćwiczenia dotyczyły mierzenia odcinków i takich dziwnych znaczków typu: mm, cm, m.
Ciekawa jestem, czy udało mu się wszystko przepisać i czy Pani sprawdziła pracę? Może dostał ocenę?
TYLKO – PO CO?
I znowu nauczycielka i uczeń zostali złapani w szkolną pułapkę. Przerobić program, wypełnić zeszyt ćwiczeń – zadanie wykonane.
Jeśli Paweł nie odrobi pracy i dostanie oceną niedostateczną, to zacznie wagarować i może Pani w klasie będzie miała więcej spokoju i nie będzie tak często krzyczeć?
Nauczyciele, zaapelujmy do decydentów programowych i do autorów podręczników –
Pomóżcie nauczycielom , a nie ładujecie ich w pułapki.
DS

Dodaj komentarz